Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 28 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Bill Slavicsek, Andy Collins, JD Wiker
‹Star Wars Roleplaying Game›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułStar Wars Roleplaying Game
Data produkcjilistopad 2000
Autor
Wydawca WotC
ISBN978-0-7869-1793-8
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Gwiezdne wojny: Dedeki w kosmosie
[Bill Slavicsek, Andy Collins, JD Wiker „Star Wars Roleplaying Game” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
1 2 3 4 »
Po finansowym upadku West End Games, opisanym w artykule o Star Wars RPG produkcji West End Games, licencja na produkcję gry RPG umieszczonej w świecie Gwiezdnych Wojen wróciła do LucasArts.

Leszek ’Leslie’ Karlik

Gwiezdne wojny: Dedeki w kosmosie
[Bill Slavicsek, Andy Collins, JD Wiker „Star Wars Roleplaying Game” - recenzja]

Po finansowym upadku West End Games, opisanym w artykule o Star Wars RPG produkcji West End Games, licencja na produkcję gry RPG umieszczonej w świecie Gwiezdnych Wojen wróciła do LucasArts.

Bill Slavicsek, Andy Collins, JD Wiker
‹Star Wars Roleplaying Game›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułStar Wars Roleplaying Game
Data produkcjilistopad 2000
Autor
Wydawca WotC
ISBN978-0-7869-1793-8
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
WEG podniosła się wprawdzie w końcu na nogi przez fuzję z francuską firmą Yeti, zajmującą się szeroko pojętą grafiką w komiksach, książkach i multimediach. Powstała firma, D6Legend, Inc. nadal korzysta z nazwy West End Games i udało jej się zachować na przykład prawa do DC Heroes, ale licencji na Gwiezdne Wojny nie udało się odzyskać.
Co więcej, patrząc na działania wielotonowego goryla rynku gier, Hasbro, nawet gdyby WEG nie upadło, nowe Gwiezdne Wojny zostałyby pewnie wydane przez Wizardsów – tak, jak nowa karcianka ze świata Gwiezdnych Wojen zostanie wydana przez WotC, a nie przez Decipher, któremu prawa do Gwiezdnych Wojen zostały po prostu – ot tak – zabrane na rzecz Wizardsów, którzy stworzą zupełnie nową grę, zapewne skierowaną do trochę młodszej publiczności (WotC wydaje karciankę Pokemon).
Tak więc do opracowania nowej gry fabularnej osadzonej w świecie Gwiezdnych Wojen zabrali się Bill Slavicsek, Andy Collins i J.D. Wiker. Bill to jednen z byłych pracowników West End Games, człowiekiem, który doskonale znał świat Gwiezdnych Wojen i miał długie doświadczenie w pisaniu gier fabularnych. Zaistniał jednak pewien problem. Bill był pracownikiem Wizardsów, ale nad nim znajdował się cały szereg Dilbertowych Pointy-Haired Bosses. A w roku 2000 Wizards of the Coast wydał nową edycję Advanced Dungeons & Dragons, czyli ’Dungeons & Dragons Third edition’. A razem z nią pojawiła się Open Gaming Foundation, czyli marketingowy chwyt WotC mający na celu nadanie D20 (mechanice D&D 3e) roli ’mechaniki uniwersalnej’.
W listopadzie roku 2000 świat ujrzała ’The Star Wars Roleplaying Game’. Oparta o system D20. I w tym tkwi problem – po przeczytaniu podręcznika miałem wrażenie, że zobaczyłem efekt skrzyżowania WEGowych Gwiezdnych Wojen z D&D 3e. Bo tak w zasadzie jest.
A dlaczego tak mnie to załamało? Przyczyna jest prosta. The Star Wars Roleplaying Game jest przesiąknięta taktyczno-turlaczowym podejściem systemu D20. Dungeons & Dragons Third Edition to mechanika wybitnie gamistyczna i w nowych Gwiezdnych Wojnach to widać. Nic, co zrobi Bill Slaviscek nie zmieni faktu, że musiał opierać się na mechanice D20. Ale i tak mogło być lepiej. W nowym SWRPG nie ma bowiem nawet pozornie tak niezależnej od stosowanych zasad rzeczy, jak porady dla Mistrza Gry – nie ma tutaj genialnych pomysłów rozpoczynania przygód ’in media res’, ani filmowych przebitek na rozpaczliwie potrzebującą pomocy księżniczkę w opałach. Jest natomiast przykładowa przygoda, zaczynająca się od wezwania postaci przez Kanclerza Valorum i wynajęcia ich do ważnej misji – chociaż to i tak dobrze, bo mogło być gorzej: „Spotykacie się wszyscy w kantynie…”. Są ’zones of control’, czyli pola kontrolowane przez figurkę lub żeton postaci. Są…
A zresztą, zacznę od nowa. Wyliczenie wszystkich wad nowego systemu w jednym akapicie byłoby bardzo, bardzo niewygodne do czytania.
Pierwszym, co rzuca się w oczy, jest layout i ilustracje. Układ graficzny podręcznika jest odrobinę lepszy, niż w 3 edycji Dungeons & Dragons. Jednak wbrew pozorom nie oznacza to, że jest szczytem perfekcji – po prostu zdecydowanie nie podzielam zasłyszanej kilkakrotnie opinii, jakoby D&D 3e były świetnie wydane. Moim zdaniem są zdecydowanie przeładowane graficznie i osoba, która je składała, nie była jakimś świetnym fachowcem, bo podręcznik do D&D 3e jest przez swoje wielokolorowe (i w większości przypadków, bądźmy szczerzy, dość niefajne) ilustracje podłożone często pod tekst, dość nieczytelny.
Podręcznik do SW D20 jest względnie czytelny, ale nie wiem skąd się wzięły kody paskowe na każdej stronie. To nie przypomina ani trochę Gwiezdnych Wojen – na żadnym z filmów nie było cyberpunkowych elektronicznych dokumentów, a tak właśnie stylizowane są marginesy kartek podręcznika do nowych Gwiezdnych Wojen. Dodatkowo po całym podręczniku porozrzucane są cytaty z wszystkich filmów, które są nie wiadomo czemu walnięte wielką szaro-fioletowo-niebieską czcionką (taki sam kolor mają również ’kody paskowe’) na szerokość całej strony i zupełnie rozwalają jej układ graficzny. A dodatkowo razem z tymi dziwacznymi paskami i kwadracikami powpychanymi na marginesy powodują, że podręcznik wygląda na zapchany informacjami, pomimo że po uważnej lekturze okazuje się, że jest w nim bardzo mało informacji o świecie Gwiezdnych Wojen, a większość podręcznika zajmuje mechanika. W WEG-owym SWRPG było więcej informacji o świecie i prowadzeniu, a mechanika nie zajmowała tyle miejsca…
Fatalne są również ilustracje umieszczone w podręczniku. Jest ich niewiele – w większości przypadków elementy graficzne to zdjęcia z filmów – ale nieliczne zamieszczone rysunki są bardzo komiksowo-mangowe w stylu, a niektóre powodują u oglądających istne salwy śmiechu (głównie chodzi tutaj o „Flower-power” Wookieego).
Przejdźmy więc do mięcha, czyli mechaniki, która, sądząc po ilości poświęconego jej tekstu, jest głównym elementem, za który musieliśmy zapłacić te 35 dolców. No cóż, wychodzi na to, że projektanci zamiast skoncentrować się na zrobieniu gry ’pasującej do filmów’, musieli zająć się zrobieniem gry ’opartej o D20’. I nie wyszło jej to na dobre. Jest więc sześć atrybutów: Siła (Str), Zręczność (Dex), Budowa (Con), Inteligencja (Int), Mądrość (Wis) oraz Charyzma (Cha). Są klasy i poziomy, umiejętności, zdolności klasowe oraz featy (czyli, dla osób nie znających D&D 3e: coś w rodzaju zalet).
Załóżmy więc, że chcemy stworzyć sobie postać. Jeżeli nie wybieramy jednej z gotowych postaci, to musimy wylosować atrybuty. Chociaż istnieją również dwie opcjonalne metody pozwalające na dobranie sobie atrybutów – jedna to metoda kupowania atrybutów za punkty, z wysokimi atrybutami kosztującymi więcej punktów (na przykład 10 punktów za atrybut na poziomie 18, a 1 punkt za atrybut 9), druga to standardowy zestaw wartości (15, 14, 13, 12, 10 i 8), który można rozdysponować między poszczególnymi atrybutami.
Następnie mamy oczywiście do wyboru jeden z kilku gatunków – poczynając od ludzi, mających jeden dodatkowy feat na starcie i więcej punktów na umiejętności (standard D&D 3e), przez Ewoki (gwiezdnowojenne halflingi, małe, z +2 do Zręczności i -2 do Siły) i Gungan (+2 do Budowy, -2 do Mądrości oraz elfi wzrok zdolny do widzenia w półmroku), aż do Mon Calamari (+2 do Inteligencji i -2 do Budowy i zdolność do widzenia w półmroku) i Sullustan (+2 do Zręczności, -2 do Budowy oraz darkvision, czyli dedekowy magiczny, czarno-biały wzrok o zasięgu 20 metrów) i jeszcze kilku innych.
Po wybraniu rasy gracz tworzący postać dowiaduje się o tym, jakie ma dostępne dla siebie klasy postaci: Fringer (takie pochodzące ze światów granicznych niewiadomoco na kształt technika – czyli specjalna klasa dla Anakina i Luke’a Skywalkerów na początku kariery), Noble (czyli osoba specjalizująca się w dyplomacji – specjalna klasa dla Amidali i Lei), Scoundrel (czyli Łajdak, wiadomo – klasa Hana i Lando), Scout (Zwiadowca – klasa Chewiego, nie wiadomo czemu…), Soldier (Żołnierz – prominentnych przykładów brak, ale podręcznik podaje admirała Akbara, generała Madine i kapitana Panakę). Wreszcie okazane zostają trzy klasy posługujące się mocą – Force Adept (Adept Mocy, którego przykładów w filmach brak), Jedi Guardian (Jedi-wojownik, czyli wszyscy Jedi z filmów z wyjątkiem Yody) oraz Jedi Consular (Jedi-mędrzec, czyli smutny samotny Yoda).
OK, przyznaję, że tutaj opadły mi ręce. System wykorzystujący klasy może się nieźle sprawdzić do heroicznych filmowych rozgrywek, ale te podane w podręczniku do SW D20 klasy są naprawdę fatalne, ponieważ są albo wzorowane dokładnie i dosłownie na postaciach filmowych, albo też są kalkami z D&D. I tak na przykład, jeżeli gracz chce wcielić się w postać dyplomaty, to będzie grać Szlachcicem – nawet jeżeli jest demokratycznie wybranym politykiem. Jeżeli Lepper lub Krzaklewski byliby postaciami graczy, to byliby Szlachcicami. Kanclerz Valorum i Senator Palpatine są Szlachcicami. Według podręcznika nawet Jego Wielka Oślizgłość, Jabba Hutt jest Szlachcicem. Nie mówiąc już o tym, że bycie Szlachcicem absolutnie posysa z tego powodu, że jedna z jego ważniejszych zdolności klasowych, Przysługa (Call in a Favor) jest otrzymywana raz na dwa poziomy, a po zużyciu jest tracona. Z kolei Łajdacy, klasa przeznaczona dla Hana Solo nadal zawiera kalki z D&D, tak aby gracz pamiętał, że ta postać to dedekowy złodziej – stąd specjalna zdolność ’ataku z zaskoczenia’ zwiększającego obrażenia (klasyczny dedekowy Sneak Attack). Ale już Łajdak nie potrafi się przed takim atakiem bronić – to jest domeną Zwiadowców (którzy mają zdolność Uncanny Dodge, czyli Nadnaturalny Unik). Żołnierze z kolei to praktycznie bezpośrednie przełożenie dedekowego ’fajtera’, czyli wojownika automatycznie potrafiącego walczyć w pancerzu i otrzymującego sterty bonusowych featów.
Wreszcie na koniec pozostają klasy posługujące się mocą. Nie wiem, skąd wziął się ’genialny’ pomysł, aby rozdzielić od siebie Jedi wojowników i Jedi mędrców – ale jest on nadzwyczaj chybiony. A co gorsza, wybranie jednej ścieżki automatycznie zamyka możliwość wejścia na drugą. Tak, tak – Jedi mędrzec już nigdy nie może zostać Jedi wojownikiem i vice versa.
1 2 3 4 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Zapiski niedzielnego gracza: Wolność i swoboda
Miłosz Cybowski

14 IV 2024

„Broforce” nie jest grą nową, ale lubię do niej wracać – ta brutalna platformówka nabija się z popkulturowych klisz w sposób podobny do filmowej serii „Expendables”. Robi to jednak o wiele lepiej. I zabawniej.

więcej »

Krótko o grach: Rodzina jest najważniejsza
Miłosz Cybowski

6 IV 2024

„Dziedzictwo: Testament Diuka de Crecy” jest jedną z tych gier, które w świetnym stylu łączą ze sobą temat z mechaniką. Rozbudowa drzewa genealogicznego naszej rodziny, aranżowanie udanych mariaży i dbanie o kolejnych potomków naprawdę wciąga.

więcej »

Erpegi ze starej szafy: Nie ma wody na pustyni
Miłosz Cybowski

17 II 2024

„Don′t Drink the Water” Matta Cuttera to solidna, nieskomplikowana przygoda, która świetnie oddaje klimat Martwych Ziem.

więcej »

Polecamy

Wyrzuty sumienia kanciarza

W świecie pdf-ów:

Wyrzuty sumienia kanciarza
— Miłosz Cybowski

Więcej, ciekawiej i za darmo
— Miłosz Cybowski

Starzy Bogowie nie śpią
— Miłosz Cybowski

Typowe miasto
— Miłosz Cybowski

Gnijący las
— Miłosz Cybowski

Roninowie pod zaćmionym słońcem
— Miłosz Cybowski

Księga wiedźmich czarów
— Miłosz Cybowski

Pancerni bez psa
— Miłosz Cybowski

Słudzy Pana Rozkładu
— Miłosz Cybowski

Mali, brzydcy i zieloni
— Miłosz Cybowski

Zobacz też

Z tego cyklu

Druga szansa
— Magdalena Stawniak

Nowa układanka ze starych klocków
— Adam Kordaś, Michał Kubalski, Marcin Mroziuk, Anna Nieznaj, Beatrycze Nowicka, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Przemytnik i pozostali
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

10 razy Darth Vader
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wróg publiczny, cz. 7
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 6
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 5
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 4
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 3
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 2
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Tegoż twórcy

Dlaczego halflingi ujeżdżają dinozaury?
— Miłosz Cybowski

Pudło czy trafiony?
— Wiktor „Wiki” Matlakiewicz

Tegoż autora

Full Thrust - zmiany zasad, część 2
— Leszek ’Leslie’ Karlik

Full Thrust - zmiany zasad, część 1
— Leszek ’Leslie’ Karlik

Full Thrust
— Leszek ’Leslie’ Karlik

Atak krytyków
— Leszek ’Leslie’ Karlik

Metoda kija i marchewki
— Leszek "Leslie" Karlik

Traveller, czyli gwiezdni podróżnicy, cz. 3
— Leszek ’Leslie’ Karlik

To ja mu mówię...
— Leszek "Leslie" Karlik

Relatywny tłumek ludzi
— Leszek ’Leslie’ Karlik, Małgorzata ’Ama’ Roznerska

Średnia 3+
— Leszek ’Leslie’ Karlik

Pif! Paf! Nie żyjesz!
— Leszek "Leslie" Karlik

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.