Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 27 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Komiksy

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

komiksowe

więcej »

Zapowiedzi

komiksowe

więcej »

André Franquin

ImięAndré
NazwiskoFranquin

Sylwetka autora: André Franquin

Esensja.pl
Esensja.pl
Twórca nie tylko Gastona.

Błażej

Sylwetka autora: André Franquin

Twórca nie tylko Gastona.

André Franquin

ImięAndré
NazwiskoFranquin
André Franquin
rysownik / scenarzysta
ur. 3 stycznia 1924 roku w Etterbeek (aglomeracja Brukseli)
zm. 5 stycznia 1997 roku
Jak twierdzi sam Franquin, jedną z przyczyn, dla których wybrał karierę komiksowego humorysty, było to, że wychował się w katolickiej, zawsze śmiertelnie poważnej rodzinie, zaś on kochał się śmiać. W młodości zaczytywał się komiksowymi magazynami, takimi jak Mickey, l’Os a Moëlle i Robinson. Wcześnie też zaczął rysować, między innymi kopiując swoich ulubionych bohaterów.
Ojciec przeznaczył dla niego karierę agronoma i wysłał do szkoły średniej do Instytutu Świętego Bonifacego. Pomysł spalił na panewce, Franquin pamiętał jednak, jak po lekcjach zaczytywali się z kolegami historiami Tintina, jedynymi komiksami dozwolonymi w tej katolickiej szkole. Franquin jednak wybrał sobie zawód rysownika i po skończeniu Instytutu i dzięki pomocy matki i kilku sąsiadów poszedł do akademii Świętego Łukasza w Saint-Gilles, która w tamtym czasie (1942 rok) była szkołą sztuki religijnej.
Jedna z pierwszych okładek, narysowanych przez Franquina dla Spirou. Wzoruje się on jeszcze na stylu Jijégo.
Jedna z pierwszych okładek, narysowanych przez Franquina dla Spirou. Wzoruje się on jeszcze na stylu Jijégo.
Na uczelni poznał Eddy’ego Paape’a, popularnego wówczas rysownika, który akurat pracował w małym studiu animacji, CBA. Kiedy we wrześniu 1944 roku szkoła Świętego Łukasza została zamknięta z powodu bombardowań, młody Franquin zaczął pracować w CBA. Jak sam twierdzi, nie miał zielonego pojęcia o animacji… Jego kariera nie trwała długo, bo Belgia została wyzwolona przez Amerykanów, którzy przynieśli ze sobą poza wolnością również swój show biznes i studio, gdzie pracował Franqin, splajtowało.
W CBA Franquin poznał Morrisa (późniejszego twórcę Lucky Luke’a), co okazało się bardzo korzystne dla jego kariery, gdyż dzięki niemu w dwa lata później trafił do wydawnictwa Dupuis. Pierwszym zleceniem Franquina było narysowanie krótkiej historii pt. le Tank (Czołg), opublikowanej w l’Almanach Spirou 1947. W tamtym czasie głównym rysownikiem w Dupuis był Jijé, który jednak miał inne plany i skorzystał z nadarzającej się okazji, przekazując Franquinowi serię o przygodach Spirou. Dokładniej rzecz biorąc,
Okładka magazynu Spirou.
Okładka magazynu Spirou.
Franquin musiał kontynuować historię pt. Spirou et les maisons préfabriquées (Spirou i domy z prefabrykatów) poczynając od połowy szóstej strony…
Franquin rysował przygody Spirou do roku 1968 i to właśnie dzięki niemu bohater ten wyróżnił się z tłumu innych postaci i stał się bardzo popularny. Imię to po walońsku oznacza wiewiórkę lub sprytnego, żywego chłopca. Podróżował on po całym świecie, przeżywając niezliczone fantastyczne przygody i spotykając mnóstwo zadziwiających postaci.
Marsupilami
Marsupilami
31 stycznia 1952 roku, w jednym z episodów Spirou et les héritiers (Spirou i spadkobiercy) Franquin wprowadza postać Marsupilamiego, jednego z najbardziej znanych bohaterów komiksowych wszechczasów. Chodzi tu o przedstawiciela interesującej rasy ssaków o tej samej nazwie, podobnych do cętkowanych kotów, ale z większymi uszami i nosem oraz niesłychanie długim ogonem. Szczegółowe badania, przeprowadzone przez słynnego dziennikarza Seccotine’a, pozwoliły ustalić, że są to zwierzęta niesłychanie żywe, wesołe, inteligentne, używające narzędzi, imitujące ludzką mowę i wydające słynny okrzyk „Houba!” [wym. „uba”] (samice wydają okrzyk „houbi” [„ubi”]). Od owego pamiętnego odcinka oswojony marsupilami towarzyszy Spirou w jego podróżach (przynajmniej tych rysowanych przez Franquina), by z czasem doczekać się również historii poświęconych tylko niemu. Franquin rysuje Marsupilamiego do drugiej połowy lat ’70 i dopiero po kolejnych latach ten sympatyczny zwierzak powróci na łamy komiksów, rysowany już jednak przez innych artystów.
Modeste i Pompon
Modeste i Pompon
W roku 1955 Franquin dezerteruje na cztery lata z magazynu Spirou, by dla Tintina rysować historyjki o Modeście i Pompon. To młode małżeństwo, mieszkające na przedmieściu, boryka się z codziennymi problemami takimi jak zaloty obnośnego handlarza, uciążliwość sąsiadów czy nieustająca konieczność spełniania zachcianek małżonki. Modeste, który wbrew swojemu imieniu, znaczącemu „skromny”, jest raczej chwalipiętą i nerwusem, i Pompon, kapryśna, ale słodka, są konfrontowani z mnóstwem sytuacji, z których zawsze wychodzą z humorem. Modeste et Pompon jest uznawana za jedną z najlepszych serii humorystycznych, ukazujących się na łamach Tintina. Była ona publikowana aż do końca lat ’80.
Gaston Lagaffe rozpoczyna pracę w redakcji Spirou.
Gaston Lagaffe rozpoczyna pracę w redakcji Spirou.
W 1957 roku powołany do życia zostaje najsłynniejszy chyba bohater Franquina - Gaston Lagaffe. Pracuje on w wydawnictwie Spirou jako chłopiec na posyłki, osoba sortująca pocztę i wykonująca inne tego typu prace. Od razu jednak okazuje się, że tak naprawdę jego rola jest niezdefiniowana. Po jakimś czasie zrzuca oficjalne ciuchy, zakłada słynny, zielony, za krótki golf, wytarte dżinsy, rozpadające się niebieskie espadryle i na trwale wpisuje się w pejzaż komiksowego świata. Mimo, że współpracownicy stale próbują zmusić Gastona do pracy, on inaczej widzi swoją karierę i spędza czas majsterkując, gotując, bawiąc się chemią i mechaniką, opiekując się swoimi zwierzętami (kotem i mewą śmieszką), obmyślając śmiałe strategie reklamowe, utrzymując na chodzie swojego starego fiata 509, nie zauważając zalotów panny Jeanne, sabotując podpisanie kontraktu ze słynnym panem De Mesmaekerem i wplątując się w dziesiątki nieprawdopodobnych sytuacji. Zdecydowana większość inicjatyw Lagaffe’a kończy się, delikatnie mówiąc, niezbyt pomyślnie.
Okładka pierwszego zbiorczego wydania przygód Gastona. Jak widać, kiedyś był on palaczem.
Okładka pierwszego zbiorczego wydania przygód Gastona. Jak widać, kiedyś był on palaczem.
Gaston to jeden z pierwszych tzw. antybohaterów, mających być przeciwwagą dla mnożących się wówczas wszędzie postaci dzielnych, bohaterskich i idealnych. Jest ofiarą losu, bezużytecznym pracownikiem, stale wchodzi w konflikty z prawem (a dokładniej - z jego przedstawicielem, lokalnym policjantem), ma niewiele szacunku dla reguł społecznych rządzących światem. Z drugiej strony jest entuzjastyczny, wesoły, pełen wyobraźni i niezwykłych pomysłow, delikatny, szczery i uprzejmy. Trudno nie widzieć w nim przedstawiciela nowego pokolenia, tego, które wejdzie na barykady w roku 1968, ogłosi rewolucję seksualną, będzie bronić praw zwierząt i przewróci stary świat do góry nogami.
Okładka jednego z albumów - Gaston ze swoimi zwierzakami.
Okładka jednego z albumów - Gaston ze swoimi zwierzakami.
Lagaffe jest bohaterem uniwersalnym, nie przestaje bawić po dziesięcioleciach. Historyjki, których jest bohaterem, doskonale ilustrują franquinowskie rozumienie humoru. Po pierwsze, liczne gry słów czynią lekturę mniej nudną dla starszych czytelników. Po drugie, opowiastki te są skonstruowane w sposób wyrazisty, przypominający budowę dowcipów: po serii kadrów, w których historia rozwija się i tworzy się nastrój, następuje jeden kadr, ostatni, całkowicie zaskakujący i zawierający pointę. W zestawieniu z ogromną wyobraźnią Franquina, zabawnym rysunkiem i wyrazistymi postaciami daje to komiks humorystyczny, który nie przemija.
Większość historyjek o Gastonie Lagaffie miała objętość połowy strony A4. Przy ich rysowaniu przez pierwsze 12 lat Franquinowi pomagał Jidéhem (prawdziwe nazwisko: Jean De Mesmaeker). Ukazywały się one do roku 1991 (ostatnia miała numer 909) i były również wydane wielokrotnie w postaci cykli zbiorczych albumów. W 1992 roku autor zcedował prawa autorskie do Gastona na rzecz wydawnictwa Marsu Productions.
Okładka pierwszego tomu Idées noires.
Okładka pierwszego tomu Idées noires.
W roku 1972 Franquin wykonuje pierwsze rysunki swoich słynnych potworów. Początkowo ukazywały się one na łamach magazynów Schtroumpf / les Cahiers de la bande dessinéeCircus, później zostały zebrane w tomie Cauchemarrant (Bédérama, 1979), by ostatecznie trafić nawet na kartki pocztowe (wyd. Dalix).
W roku 1977 Franquin razem z Yvanem Delporte zakłada efemeryczny (ukazywał się tylko przez 30 tygodni) magazyn le Trombone illustré, dodatek do Spirou. To na jego łamach ukazują się pierwsze historie z cyklu Idées noires (Czarne pomysły). Jest to humorystyczna propozycja dla dorosłych czytelników - jednostronicowe opowiastki, nie mające stałego bohatera, zrealizowane według sprawdzonej recepty z Gastona Lagaffe’a, ale czarno-białe i pełne czarnego, jak w tytule, humoru. Ich bohaterowie kończą zazwyczaj źle, a ich nadzieje okazują się płonne. Po likwidacji le Trombone illustré Franquin publikował je na łamach satyrycznego pisma Fluide Glacial.
Okładka Slowburna, powstałego we współpracy z Gotlibem.
Okładka Slowburna, powstałego we współpracy z Gotlibem.
W latach ’80 i ’90 Franquin, zbliżający się powoli do emerytury, pracuje nad różnymi projektami, m.in. wciąż rysuje Gastona (który w maju 1987 obchodzi na łamach 2560 (!) numeru Spirou trzydzieste urodziny), wraca do rysowania Marsupilamiego i wymyśla kilka nowych postaci i serii (la Chronique des Tifous (Kronika Tifusów), la Mitre railleuse (gra słów: „prześmiewcza mitra” = "karabin maszynowy” - portfolio z rysunkami, których bohaterem jest biskup), Slowburn (zrealizowany razem z Gotlibem)), w sporej części przeznaczonych dla odbiorców dojrzałych.
André Franquin to jeden z najbardziej znanych i najlepszych artystów komiksowych pokolenia powojennego. Jego rysunki, realizowane głównie w konwencji ligne claire, są nienaganne, dokładne, dynamiczne i niezmiernie zabawne. Wykreowane przez niego postaci są wyraziste i złożone. Jego scenariusze to prawdziwa wirtuozeria komiksu humorystycznego, wysmakowane, zaskakujące, pełne wyobraźni, zrozumiałe dla wszystkich, ale i z „drugim dnem”. Franquin może dziś wydawać się konserwatywny, ale nie przestał mimo to być zabawny.
koniec
1 września 2002
Artykuł pochodzi ze stron www.lagafium.and.pl, gdzie znajduje się wersja rozszerzona o przykładowe plansze omawianych komiksów.

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Niekoniecznie jasno pisane: Jedenaście lat Sodomy
Marcin Knyszyński

21 IV 2024

Większość komiksów Alejandro Jodorowsky’ego to całkowita fikcja i niczym nieskrępowana, rozbuchana fantastyka. Tym razem jednak zajmiemy się jednym z jego komiksów historycznych albo może „historycznych” – fabuła czteroczęściowej serii „Borgia” oparta jest bowiem na faktycznych postaciach i wydarzeniach, ale potraktowanych z dość dużą dezynwolturą.

więcej »

Komiksowe Top 10: Marzec 2024
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

17 IV 2024

W 24 zestawieniu najlepiej sprzedających się komiksów, opracowanym we współpracy z księgarnią Centrum Komiksu, czas się cofnął. Na liście znalazły się bowiem całkiem nowe przygody pewnych walecznych wojów z Mirmiłowa i ich smoka… Ale, o dziwo, nie na pierwszym miejscu.

więcej »

Po komiks marsz: Kwiecień 2024
Paweł Ciołkiewicz, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch

11 IV 2024

Wiosna w pełni także na rynku komiksowym. Jest z czego wybierać i aż strach pomyśleć, co będzie się działo w maju.

więcej »

Polecamy

Jedenaście lat Sodomy

Niekoniecznie jasno pisane:

Jedenaście lat Sodomy
— Marcin Knyszyński

Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński

Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński

Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński

Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński

„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński

Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński

Nowe status quo
— Marcin Knyszyński

Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński

Pusta jest jego ręka! Część druga
— Marcin Knyszyński

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.