Sylwetka autora: André FranquinTwórca nie tylko Gastona.
André Franquin rysownik / scenarzysta ur. 3 stycznia 1924 roku w Etterbeek (aglomeracja Brukseli) zm. 5 stycznia 1997 roku Jak twierdzi sam Franquin, jedną z przyczyn, dla których wybrał karierę komiksowego humorysty, było to, że wychował się w katolickiej, zawsze śmiertelnie poważnej rodzinie, zaś on kochał się śmiać. W młodości zaczytywał się komiksowymi magazynami, takimi jak Mickey, l’Os a Moëlle i Robinson. Wcześnie też zaczął rysować, między innymi kopiując swoich ulubionych bohaterów. Ojciec przeznaczył dla niego karierę agronoma i wysłał do szkoły średniej do Instytutu Świętego Bonifacego. Pomysł spalił na panewce, Franquin pamiętał jednak, jak po lekcjach zaczytywali się z kolegami historiami Tintina, jedynymi komiksami dozwolonymi w tej katolickiej szkole. Franquin jednak wybrał sobie zawód rysownika i po skończeniu Instytutu i dzięki pomocy matki i kilku sąsiadów poszedł do akademii Świętego Łukasza w Saint-Gilles, która w tamtym czasie (1942 rok) była szkołą sztuki religijnej. Na uczelni poznał Eddy’ego Paape’a, popularnego wówczas rysownika, który akurat pracował w małym studiu animacji, CBA. Kiedy we wrześniu 1944 roku szkoła Świętego Łukasza została zamknięta z powodu bombardowań, młody Franquin zaczął pracować w CBA. Jak sam twierdzi, nie miał zielonego pojęcia o animacji… Jego kariera nie trwała długo, bo Belgia została wyzwolona przez Amerykanów, którzy przynieśli ze sobą poza wolnością również swój show biznes i studio, gdzie pracował Franqin, splajtowało. W CBA Franquin poznał Morrisa (późniejszego twórcę Lucky Luke’a), co okazało się bardzo korzystne dla jego kariery, gdyż dzięki niemu w dwa lata później trafił do wydawnictwa Dupuis. Pierwszym zleceniem Franquina było narysowanie krótkiej historii pt. le Tank (Czołg), opublikowanej w l’Almanach Spirou 1947. W tamtym czasie głównym rysownikiem w Dupuis był Jijé, który jednak miał inne plany i skorzystał z nadarzającej się okazji, przekazując Franquinowi serię o przygodach Spirou. Dokładniej rzecz biorąc, Franquin musiał kontynuować historię pt. Spirou et les maisons préfabriquées (Spirou i domy z prefabrykatów) poczynając od połowy szóstej strony… Franquin rysował przygody Spirou do roku 1968 i to właśnie dzięki niemu bohater ten wyróżnił się z tłumu innych postaci i stał się bardzo popularny. Imię to po walońsku oznacza wiewiórkę lub sprytnego, żywego chłopca. Podróżował on po całym świecie, przeżywając niezliczone fantastyczne przygody i spotykając mnóstwo zadziwiających postaci. 31 stycznia 1952 roku, w jednym z episodów Spirou et les héritiers (Spirou i spadkobiercy) Franquin wprowadza postać Marsupilamiego, jednego z najbardziej znanych bohaterów komiksowych wszechczasów. Chodzi tu o przedstawiciela interesującej rasy ssaków o tej samej nazwie, podobnych do cętkowanych kotów, ale z większymi uszami i nosem oraz niesłychanie długim ogonem. Szczegółowe badania, przeprowadzone przez słynnego dziennikarza Seccotine’a, pozwoliły ustalić, że są to zwierzęta niesłychanie żywe, wesołe, inteligentne, używające narzędzi, imitujące ludzką mowę i wydające słynny okrzyk „Houba!” [wym. „uba”] (samice wydają okrzyk „houbi” [„ubi”]). Od owego pamiętnego odcinka oswojony marsupilami towarzyszy Spirou w jego podróżach (przynajmniej tych rysowanych przez Franquina), by z czasem doczekać się również historii poświęconych tylko niemu. Franquin rysuje Marsupilamiego do drugiej połowy lat ’70 i dopiero po kolejnych latach ten sympatyczny zwierzak powróci na łamy komiksów, rysowany już jednak przez innych artystów. W roku 1955 Franquin dezerteruje na cztery lata z magazynu Spirou, by dla Tintina rysować historyjki o Modeście i Pompon. To młode małżeństwo, mieszkające na przedmieściu, boryka się z codziennymi problemami takimi jak zaloty obnośnego handlarza, uciążliwość sąsiadów czy nieustająca konieczność spełniania zachcianek małżonki. Modeste, który wbrew swojemu imieniu, znaczącemu „skromny”, jest raczej chwalipiętą i nerwusem, i Pompon, kapryśna, ale słodka, są konfrontowani z mnóstwem sytuacji, z których zawsze wychodzą z humorem. Modeste et Pompon jest uznawana za jedną z najlepszych serii humorystycznych, ukazujących się na łamach Tintina. Była ona publikowana aż do końca lat ’80. W 1957 roku powołany do życia zostaje najsłynniejszy chyba bohater Franquina - Gaston Lagaffe. Pracuje on w wydawnictwie Spirou jako chłopiec na posyłki, osoba sortująca pocztę i wykonująca inne tego typu prace. Od razu jednak okazuje się, że tak naprawdę jego rola jest niezdefiniowana. Po jakimś czasie zrzuca oficjalne ciuchy, zakłada słynny, zielony, za krótki golf, wytarte dżinsy, rozpadające się niebieskie espadryle i na trwale wpisuje się w pejzaż komiksowego świata. Mimo, że współpracownicy stale próbują zmusić Gastona do pracy, on inaczej widzi swoją karierę i spędza czas majsterkując, gotując, bawiąc się chemią i mechaniką, opiekując się swoimi zwierzętami (kotem i mewą śmieszką), obmyślając śmiałe strategie reklamowe, utrzymując na chodzie swojego starego fiata 509, nie zauważając zalotów panny Jeanne, sabotując podpisanie kontraktu ze słynnym panem De Mesmaekerem i wplątując się w dziesiątki nieprawdopodobnych sytuacji. Zdecydowana większość inicjatyw Lagaffe’a kończy się, delikatnie mówiąc, niezbyt pomyślnie. Gaston to jeden z pierwszych tzw. antybohaterów, mających być przeciwwagą dla mnożących się wówczas wszędzie postaci dzielnych, bohaterskich i idealnych. Jest ofiarą losu, bezużytecznym pracownikiem, stale wchodzi w konflikty z prawem (a dokładniej - z jego przedstawicielem, lokalnym policjantem), ma niewiele szacunku dla reguł społecznych rządzących światem. Z drugiej strony jest entuzjastyczny, wesoły, pełen wyobraźni i niezwykłych pomysłow, delikatny, szczery i uprzejmy. Trudno nie widzieć w nim przedstawiciela nowego pokolenia, tego, które wejdzie na barykady w roku 1968, ogłosi rewolucję seksualną, będzie bronić praw zwierząt i przewróci stary świat do góry nogami. Lagaffe jest bohaterem uniwersalnym, nie przestaje bawić po dziesięcioleciach. Historyjki, których jest bohaterem, doskonale ilustrują franquinowskie rozumienie humoru. Po pierwsze, liczne gry słów czynią lekturę mniej nudną dla starszych czytelników. Po drugie, opowiastki te są skonstruowane w sposób wyrazisty, przypominający budowę dowcipów: po serii kadrów, w których historia rozwija się i tworzy się nastrój, następuje jeden kadr, ostatni, całkowicie zaskakujący i zawierający pointę. W zestawieniu z ogromną wyobraźnią Franquina, zabawnym rysunkiem i wyrazistymi postaciami daje to komiks humorystyczny, który nie przemija. Większość historyjek o Gastonie Lagaffie miała objętość połowy strony A4. Przy ich rysowaniu przez pierwsze 12 lat Franquinowi pomagał Jidéhem (prawdziwe nazwisko: Jean De Mesmaeker). Ukazywały się one do roku 1991 (ostatnia miała numer 909) i były również wydane wielokrotnie w postaci cykli zbiorczych albumów. W 1992 roku autor zcedował prawa autorskie do Gastona na rzecz wydawnictwa Marsu Productions. W roku 1972 Franquin wykonuje pierwsze rysunki swoich słynnych potworów. Początkowo ukazywały się one na łamach magazynów Schtroumpf / les Cahiers de la bande dessinée i Circus, później zostały zebrane w tomie Cauchemarrant (Bédérama, 1979), by ostatecznie trafić nawet na kartki pocztowe (wyd. Dalix). W roku 1977 Franquin razem z Yvanem Delporte zakłada efemeryczny (ukazywał się tylko przez 30 tygodni) magazyn le Trombone illustré, dodatek do Spirou. To na jego łamach ukazują się pierwsze historie z cyklu Idées noires (Czarne pomysły). Jest to humorystyczna propozycja dla dorosłych czytelników - jednostronicowe opowiastki, nie mające stałego bohatera, zrealizowane według sprawdzonej recepty z Gastona Lagaffe’a, ale czarno-białe i pełne czarnego, jak w tytule, humoru. Ich bohaterowie kończą zazwyczaj źle, a ich nadzieje okazują się płonne. Po likwidacji le Trombone illustré Franquin publikował je na łamach satyrycznego pisma Fluide Glacial. W latach ’80 i ’90 Franquin, zbliżający się powoli do emerytury, pracuje nad różnymi projektami, m.in. wciąż rysuje Gastona (który w maju 1987 obchodzi na łamach 2560 (!) numeru Spirou trzydzieste urodziny), wraca do rysowania Marsupilamiego i wymyśla kilka nowych postaci i serii (la Chronique des Tifous (Kronika Tifusów), la Mitre railleuse (gra słów: „prześmiewcza mitra” = "karabin maszynowy” - portfolio z rysunkami, których bohaterem jest biskup), Slowburn (zrealizowany razem z Gotlibem)), w sporej części przeznaczonych dla odbiorców dojrzałych. André Franquin to jeden z najbardziej znanych i najlepszych artystów komiksowych pokolenia powojennego. Jego rysunki, realizowane głównie w konwencji ligne claire, są nienaganne, dokładne, dynamiczne i niezmiernie zabawne. Wykreowane przez niego postaci są wyraziste i złożone. Jego scenariusze to prawdziwa wirtuozeria komiksu humorystycznego, wysmakowane, zaskakujące, pełne wyobraźni, zrozumiałe dla wszystkich, ale i z „drugim dnem”. Franquin może dziś wydawać się konserwatywny, ale nie przestał mimo to być zabawny. 1 września 2002 Artykuł pochodzi ze stron www.lagafium.and.pl, gdzie znajduje się wersja rozszerzona o przykładowe plansze omawianych komiksów. |
Większość komiksów Alejandro Jodorowsky’ego to całkowita fikcja i niczym nieskrępowana, rozbuchana fantastyka. Tym razem jednak zajmiemy się jednym z jego komiksów historycznych albo może „historycznych” – fabuła czteroczęściowej serii „Borgia” oparta jest bowiem na faktycznych postaciach i wydarzeniach, ale potraktowanych z dość dużą dezynwolturą.
więcej »W 24 zestawieniu najlepiej sprzedających się komiksów, opracowanym we współpracy z księgarnią Centrum Komiksu, czas się cofnął. Na liście znalazły się bowiem całkiem nowe przygody pewnych walecznych wojów z Mirmiłowa i ich smoka… Ale, o dziwo, nie na pierwszym miejscu.
więcej »Wiosna w pełni także na rynku komiksowym. Jest z czego wybierać i aż strach pomyśleć, co będzie się działo w maju.
więcej »Jedenaście lat Sodomy
— Marcin Knyszyński
Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński
Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński
Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński
Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński
„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński
Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński
Nowe status quo
— Marcin Knyszyński
Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński
Pusta jest jego ręka! Część druga
— Marcin Knyszyński
Sylwetka autora: Wojciech Birek
— Marcin Puźniak
Scenarzysta z piekła rodem
— Tomasz Kontny
Frederik Peeters
— Błażej
Kas
— Błażej
Sylwetka autora: Sam Kieth
— Tomasz Sidorkiewicz
Sylwetka autora: Jean Van Hamme
— Błażej
Sylwetka autora: Enrico Marini, czyli o potędze koloru
— Marcin Herman
Wulkan wyobraźni
— Daniel Gizicki
Franek Młynarz
— Marek Turek
Enki Bilal: Twórczość pozakomiksowa
— Błażej
Enki Bilal: Rysownik i narrator
— Błażej
Enki Bilal: Nienazwana trylogia
— Błażej
Enki Bilal: Trylogia Nikopola
— Błażej
Enki Bilal: Rzeczywistość polityczna
— Błażej
Enki Bilal: Pierwsze kroki
— Błażej
Drugi numer "Zeszytów Komiksowych"
— Błażej
Polak w Glénat!
— Błażej
Mega-wystawa Franquina we Francji
— Błażej
Odgrzewane danie
— Błażej