A imię jego to Czerwony… [Łukasz Chmielewski, Andrzej Janicki, Maciej Jasiński „Red” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Pewnie zapomnieliście już o istnieniu Reda, wyjątkowo cynicznego i bezwzględnego kosmicznego łowcy głów i nagród. Przecież od jego pojawienia się i jednocześnie śmierci – na łamach czasopisma „SFera” – minęło czternaście lat. Jeżeli jednak wspominacie go z sympatią, ucieszy Was fakt wznowienia wszystkich publikowanych w prasie historyjek. Tym bardziej że do starych scenarzysta Maciej Jasiński i rysownik Andrzej Janicki dorzucili nowe, wcześniej niepublikowane.
A imię jego to Czerwony… [Łukasz Chmielewski, Andrzej Janicki, Maciej Jasiński „Red” - recenzja]Pewnie zapomnieliście już o istnieniu Reda, wyjątkowo cynicznego i bezwzględnego kosmicznego łowcy głów i nagród. Przecież od jego pojawienia się i jednocześnie śmierci – na łamach czasopisma „SFera” – minęło czternaście lat. Jeżeli jednak wspominacie go z sympatią, ucieszy Was fakt wznowienia wszystkich publikowanych w prasie historyjek. Tym bardziej że do starych scenarzysta Maciej Jasiński i rysownik Andrzej Janicki dorzucili nowe, wcześniej niepublikowane.
Łukasz Chmielewski, Andrzej Janicki, Maciej Jasiński ‹Red›Był taki okres na początku XXI wieku, kiedy na polskim rynku ukazywało się całkiem sporo czasopism skierowanych do wielbicieli fantastyki naukowej i fantasy. Oprócz „Nowej Fantastyki” były jeszcze „SFinks”, „Czas Fantastyki”, „Fenix”, „Magazyn Fantastyczny”, „Click! Fantasy”, „Science Fiction” (potem zmieniony na „Science Fiction, Fantasy i Horror”) oraz “SFera”. I to właśnie w tym ostatnim zadebiutował Red – komiksowy antybohater, kosmiczny cwaniak i kanalia, jakich mało. Do życia powołali go dwaj scenarzyści: Maciej Jasiński („ Tajemnice D.A.G. Fabrik Bromberg”, „ Uczeń Heweliusza”, „ Niesamowite opowieści Josepha Conrada”, „ Marian Rejewski – bydgoszczanin, który złamał szyfr Enigmy”) i Łukasz Chmielewski oraz rysownik Andrzej Janicki, absolwent bydgoskiego Państwowego Liceum Sztuk Plastycznych, autor opowieści publikowanych w wielu magazynach rysunkowych (między innymi „Awantura”, „Czas Komiksu”, „Produkt”), a później współtwórca komiksów o najnowszej historii Polski („Solidarność – 25 lat: Nadzieja zwykłych ludzi”, „1981: Kopalnia Wujek”, „11/11 = Niepodległość”). Żywot Reda był krótki, podobnie jak „SFery”, która zniknęła po sześciu wydanych przed czternastoma laty numerach. Cóż, konkurencja naprawdę była spora, a liczba pisarzy i felietonistów – mimo prężnie rozwijającego się rynku – wciąż ograniczona. Galaktyczny awanturnik, tylko na pozór służący prawu i sprawiedliwości, popadł w zapomnienie. Na szczęście po latach postanowiło przypomnieć go wydawnictwo Ongrys, które wydało wszystkie publikowane (sześć) i niepublikowane (dwie) historyjki w zbiorczym albumie. W sumie zebrało się osiem dwu- bądź trzyplanszowych miniatur, które nawiązując do popkulturowych ikon, skrzą się niewybrednym humorem. Prawdopodobnie Red by się nigdy nie narodził, gdyby nie… pochodzący z planety Czarnia kosmita Lobo – antybohater z uniwersum DC, który w Polsce objawił się jeszcze w latach 90. i dość regularnie straszył i bawił w komiksach wydawanych przez TM-Semic aż do 2003 roku (później „przejęła” go Mandragora, a niedawno Egmont). Osiem historyjek określonych zostało jako „zlecenia”. Każda opowiada o jednej misji, jakiej wykonania podjął się Red. Każda nawiązuje do filmowej klasyki z okolic science fiction. Każda jednak obrazoburczo ją wypacza. Swą podróż po Wszechświecie najemnik rozpoczyna od ataku na fabrykę produkującą podróbki kobiecych androidów (wyglądających jak – wypisz, wymaluj – Marylin Monroe). Następnie między innymi na zlecenie łowcy skalpów poluje na istoty przypominające Obcych („Zlecenie drugie”), teleportuje się na Dziki Zachód w poszukiwaniu niezwykle cennej krowy („Zlecenie trzecie”), stacza pojedynek z Terminatorem model T-800 („Zlecenie piąte”), na planecie Tatooine tropi pewnego mafiosa („Zlecenie szóste”), próbuje dla pana Bilba odzyskać pierścień („Zlecenie siódme”), wreszcie stara się uratować Nowy Jork przed King Kongiem („Zlecenie ósme”). No tak, ale to siedem przygód. A co z ósmą, a w zasadzie czwartą? Jest jedną z najciekawszym i zarazem bardzo nietypową, albowiem ten jeden jedyny raz to nie Red wykiwał innych, ale sam został ordynarnie wykiwany. I to przez kogo! Maciej Jasiński i Łukasz Chmielewski pracowali wspólnie tylko nad pierwszą historyjką, kolejne wyszły już tylko – przynajmniej jeśli chodzi o fabułę – spod ręki Jasińskiego. Wszystkie natomiast narysował – w bardzo charakterystycznym dla siebie stylu – Andrzej Janicki. Bydgoski grafik wpisał się zresztą idealnie w parodystyczny charakter opowieści, ale jednocześnie starał się nie przedobrzyć. Co mu się udało. Nie popadł bowiem w karykaturalność, przed czym w dużej mierze chroniła go wizja głównego bohatera. Spróbujcie znaleźć na fizjonomii Reda choć cień uśmiechu! Z uwagi na niewielką objętość „zleceń”, nie ma mowy o rozbudowanej narracji; wszystko – od zawiązania akcji, poprzez jej rozwinięcie, aż do puenty – dzieje się w tempie ekspresowym. Szast-prast i jesteśmy przy finale – najczęściej dowcipnym i przewrotnym. Żałować tylko można, że seria umarła tak szybko; cieszyć się należy, że ją ocalono od całkowitego zapomnienia. A może to jedynie wstęp do odrodzenia?… Warto dodać jeszcze, że album uzupełniają trzy portrety Reda autorstwa innych twórców: Krzysztofa Różańskiego, Jacka Michalskiego i – najciekawszy – Michała Śledzińskiego (gdyby nie czerwony kolor włosów, można by go uznać za Jokera).
|