Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 3 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Komiksy

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

komiksowe

więcej »

Zapowiedzi

komiksowe

więcej »

Bogusław Polch

ImięBogusław
NazwiskoPolch

Mam mnóstwo własnych pomysłów

Esensja.pl
Esensja.pl
Bogusław Polch
1 2 3 »
W imieniu Esensji ze znanym rysownikiem Bogusławem Polchem rozmawia Paweł ‘nurek’ Nurzyński.

Bogusław Polch

Mam mnóstwo własnych pomysłów

W imieniu Esensji ze znanym rysownikiem Bogusławem Polchem rozmawia Paweł ‘nurek’ Nurzyński.

Bogusław Polch

ImięBogusław
NazwiskoPolch
Esensja: Jest Pan pomysłodawcą komiksowego Wiedźmina. Czy może Pan powiedzieć, skąd wziął się pomysł na komiksową adaptację przygód tego bohatera?
Bogusław Polch: Natychmiast po przeczytaniu pierwszego opowiadania „Wiedźmin” – opowiadania, które przyszło na konkurs do „Fantastyki” – przekazałem informację Maćkowi Parowskiemu, że moim zdaniem jest to absolutny hit. Jako komiks i jako gotowy scenariusz do filmu. Maciek powiedział, że być może tak. Zacytował przy tym taką ciekawostkę, że w redakcji zdania się bardzo podzieliły. Tak bardzo, że były nawet głosy brzmiące na przykład tak: „Co to kur*a jest? Jakiś Wiedźmun, Wiedźmak, o czym to jest?” Że to jest w ogóle niedobre i precz z takim pomysłem. Ja byłem zdumiony, bo dla mnie to był absolutny hit, gotowy doszlifowany diament, czyli brylant. Faktem jest, że Andrzej Sapkowski rzeczywiście nie wygrał tym opowiadaniem. Tym niemniej ja pozostałem przy swoim zdaniu i wykłócałem się z niektórymi, bo uważałem, że ktoś, kto siedzi w redakcji takiego pisma jak „Nowa Fantastyka”, powinien być bardziej otwarty na nowe prądy. Dzieliliśmy się swoimi zdaniami bardzo zdecydowanie, a po latach okazało się, że miałem rację i nie ukrywam, że jestem dumny, iż dorzuciłem cegiełkę do komiksowego projektu Wiedźmina.
Na początku były ilustracje do opowiadań zamieszczanych w „Nowej Fantastyce”. Wiadomo było, że komiks możemy rysować, ale nie było z mojej strony najmniejszego polowania, piłowania tematu, robiłem wtedy co innego i tak myślałem sobie zupełnie spokojnie, że kiedyś tam. Raz Maciek Parowski z racji swojego miejsca zawodowego, siedząc w samym środku wydarzeń, stykając się z rozmaitymi wydawcami wielokrotnie im o tym mówił i w pewnym momencie coś zaiskrzyło na linii Prószyński a Parowski. Wydawca mówi: „Skoro mówicie, że z tego może być komiks, to zróbcie to”. I wtedy zaczęły się schody. Bo jak się rzecz czyta w fazie przygotowawczej, to wszystko jest zupełnie jasne i wiemy, o co chodzi. Jak się temu bliżej przyjrzeć, bo trzeba rzecz finalizować, to się rodzi pytanie: jak ma wyglądać ten gość – anatomicznie, budowa, z twarzy – czy w ogóle chodzi w spodniach, a może w jakimś innym przebraniu, jak znany nam Conan. Byłem pewien, że to jest zupełnie jasne, chociaż jak zacząłem się nad tym zastanawiać, to problemy zaczęły się wręcz mnożyć. Ale nie to było najgorsze. Bo do tej części byłem zawodowo przygotowany: jestem w stanie narysować wszystko, dokładnie wszystko, tylko nie wszystko będzie się kalkulowało, bo może to zbyt drogo kosztować. Problem, który wstępnie mnie tak gnębił: jak go ubrać, został rozwiązany, po naradzie z Andrzejem przez telefon i wiedziałem, że to nie będzie koleś typu Conan z gołym torsem, czy ubrany jak, nikogo nie obrażając, Thorgal w spódniczkę.
‹Droga bez powrotu›
‹Droga bez powrotu›
Wiadomo było, że będzie w skórach, bo Andrzej tak pisał. Trochę inaczej zrobiłem te skóry i elementy ozdobne, pewne moje rzeczy przeszły bez żadnych zmian, jak rękawice nabijane ćwiekami. W sumie po krótkim treningu byłem gotów z postacią i ze światem żeby wystartować, ale z drugiej strony okazało się, że scenariuszowo mamy jednak pewną obsuwę. Obsuwa polegała na tym, że po rozszkicowaniu i po opatrzeniu tekstem miałem wrażenie, że czytam „Starą baśń”, a chyba nie o to chodziło. Mocno mnie to zmieszało i zaczęliśmy z Maćkiem główkować, co tu zrobić, żeby znaleźć się rzeczywiście bliżej tego, o czym pisze Andrzej. Wtedy właśnie Maciek powiedział gdzieś na jakimś spotkaniu – tłumacząc dlaczego tak długo się przymierzamy i tak niemrawo nam to idzie – przepiękne zdanie: „Literatura to jest to, co się bardzo trudno rysuje.” I to jest właśnie kwintesencja, tutaj Maciek zamknął w skrócie nasz problem. Sapkowski pisze w sposób rozlewny, szeroki, dialogi ma przepiękne, ale ci bohaterowie są strasznie gadatliwi, jak już zaczną gadać, to gadają cudownie, ja jestem zachwycony tym stylem, tylko że komiks to trochę inne medium i te pogaduszki trzeba było jakoś poskracać. W książce jest po kilka stron, na których faceci się przerzucają perełkami dowcipu, cynizmu, bądź różnymi takimi, ale, cholera, z czegoś trzeba zrezygnować. Bo w komiksie stanie się to potwornie nudne. I trzeba było znaleźć jakieś wyjście zastępcze. Znaleźliśmy je, ale ja jasno mówię – to nie jest literatura Sapkowskiego. To jest coś pośredniego, coś okaleczonego w sensie literackim, ale czemu z kolei przybywa inna warstwa – coś do oglądania. Zachowaliśmy niezbędne minimum z tych cudownych dialogów, jest jednak dużo skrótów. Są też miejsca, gdzie stawałem na głowie, żeby pogodzić nie tylko same dialogi, ale jeszcze głosy z zewnątrz, płynące z offu. Chodzi na przykład o scenę w karczmie, gdzie Borch rozmawia z Geraltem, a w tle jacyś faceci dyskutują o kocie, który tam miauczy, a ktoś narzeka na żonę. Te teksty są pisane specjalnie kursywą, żeby się odróżniały dla czytelnika nie znającego oryginału, że tam ktoś jeszcze w głębi coś mówi, my tego nie widzimy, ale gdzieś tam w tle słychać pijackie głosy.
Esensja: Karczemna wrzawa…
‹Zdrada›
‹Zdrada›
BP: Tak, jestem dumny z tego, że się udało zachować nastrój tej sceny. Przybyły również pijackie przyśpiewki Jaskra. Andrzej nie rozwijał tego akurat tematu, ale my z Maćkiem poczuliśmy potrzebę zilustrowania przyśpiewkami sceny, w której Renfri łazi po dachach, a w dole pijacy śpiewają. Zadzwoniliśmy do Andrzeja i jak sypnął, to dostaliśmy ze dwadzieścia tych przyśpiewek – co jedna to lepsza, wszystkie niestety niecenzuralne. Maciek musiał je mocno przerabiać, żeby one jednak były cenzuralne. Niestety nie wszędzie się dało i parę tekstów przepadło.
Esensja: Czy trudno było wyobrazić sobie wygląd Geralta? Czym innym jest przecież opis książkowy, a czym innym wizerunek graficzny.
BP: Porozumiałem się z autorem, żeby się dowiedzieć, kogo ma Geralt przypominać. Lecz Andrzej na ten temat był dziwnie milczący, nie chciał się na nic zdecydować, nie podpowiedział mi, mówił, że on to pisze i nie widzi tego, a zresztą to wcale nie jest dla niego ważne. Jak ma się Geralt zachowywać to wiemy, bo przecież czytamy, ale jak będzie wyglądał, to Andrzej zostawił mnie. Więc wykonałem szereg podejść i znalazłem twarz człowieka, który pasował do tego, o czym pisał Andrzej: a wiec twarz surowa, sucha, pociągła, sterana życiem, jak on zaznaczył w paru miejscach, dodałem od siebie wory pod oczami – „podkowy”, jak nazywają je niektórzy. „Podkowy” wynikły stąd, że skoro Geralt miał wykonywane na oczach jakieś zabiegi, a wiemy, że miał, jak wszyscy wiedźmini, to ich konsekwencją mogło być właśnie coś takiego. Co z kolei dobrze robi urodzie mężczyzny drapieżnego i jednocześnie zamyślonego, choć nie ma o nich ani słowa w całej twórczości Andrzeja Sapkowskiego. Ani jednego słowa. To jest mój pomysł i z tego wynikły wszystkie rzeczy, które się z nim wiążą – rozpowszechnianie go dalej, zrobienie castingu do filmu i zrobienie postaci, która z twarzy tak przypomina Geralta, że jak tylko zaczęła się wrzawa na temat obsady tej roli, to stwierdziłem, że to jest bardzo dobry pomysł, ponieważ Żebrowski jest tak podobny, że ja jestem zachwycony. Jest tak bliski temu, co narysowałem, że ja uważam że jest OK. Przecież aktorowi na planie jeszcze podkreślono naturalnie istniejące elementy anatomiczne i zostało to wyeksponowane zupełnie jak w moim komiksie.
‹Geralt›
‹Geralt›
Poza tym spojrzenie spode łba. Andrzej nigdzie i nigdy nie napisał, że Geralt patrzył spode łba. To dla mnie osobiście stało się jasne, że wszyscy, nazwijmy to fighterzy, wojownicy, nawet współcześni sportowcy – bokserzy, karatecy – ci ludzie odruchowo cofają szczękę ku sobie, żeby się nie nadziać, przez co pochylają głowę. Więc jak się wpatrzyłem w mój projekt, to pomyślałem, że czegoś jeszcze brakuje. Jak jeszcze skupiłem oczy głębiej pod łukami brwiowymi, to okazało się, że osiągnąłem spojrzenie faceta zimnego, zdecydowanego, głęboko osadzone oczy – tak powinien wyglądać fighter. I okazało się, że odbiorcy to przyjęli. A mam wrażenie, że „jedyny, słuszny wizerunek Wiedźmina”, którego tak broniono, to chyba jest właśnie ten, bo przecież innego nie było, poza opisem Andrzeja. A wizerunek i opis, to dwie różne rzeczy. Można mówić o literackim opisie wizerunku, ale to, co jest opisane, to jeszcze nie jest wizerunek. Wizerunek powstaje w momencie przerobienia tego na rysunek sensu stricte, dlatego ja uważam, że jestem właścicielem tego wizerunku i wara wszystkim, którzy chcą go eksploatować .Niech sobie sami narysują, niech sobie sami zrobią.
1 2 3 »

Komentarze

04 X 2013   12:56:16

gópia strona

04 X 2013   15:32:04

Głupi kaowiec

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Koledzy od komiksów to już by cię gonili z widłami
Tomasz Kołodziejczak

21 III 2024

O albumie "Historia science fiction", polskiej fantastyce i całej reszcie, z Tomaszem Kołodziejczakiem rozmawia Marcin Osuch

więcej »
Jordi Bayarri<br/>Fot. Irene Marsilla, lasprovincias.es

Staram się, żeby to nie były suche, biograficzne fakty
Jordi Bayarri

7 VIII 2023

O pracy nad serią „Najwybitniejsi naukowcy” z Jordim Bayarrim rozmawia Marcin Osuch.

więcej »

Postanowiłem „brać czas”
Zbigniew Kasprzak

29 I 2023

Rozmowa o komiksach i nie tylko, przeprowadzona przez Marcina Osucha i Konrada Wągrowskiego ze Zbigniewem Kasprzakiem. Spotkanie z artystą odbyło się na jesieni zeszłego roku dzięki uprzejmości wydawnictwa Egmont.

więcej »

Polecamy

Jedenaście lat Sodomy

Niekoniecznie jasno pisane:

Jedenaście lat Sodomy
— Marcin Knyszyński

Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński

Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński

Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński

Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński

„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński

Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński

Nowe status quo
— Marcin Knyszyński

Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński

Pusta jest jego ręka! Część druga
— Marcin Knyszyński

Zobacz też

Tegoż twórcy

Wyłącz ten telewizor!
— Marcin Osuch

Funky, Brenda, Ais i Satham grają fair
— Konrad Wągrowski

Esensja czyta dymki: Październik 2017
— Marcin Mroziuk, Marcin Osuch, Konrad Wągrowski

Po prostu Relax!
— Marcin Osuch

Kapitan Żbik: Miłość, która prowadzi na manowce
— Sebastian Chosiński

Esensja czyta dymki: Kwiecień 2017
— Marcin Mroziuk, Marcin Osuch, Konrad Wągrowski

Kapitan Żbik: Milicjant – „Rycerz Prawa”
— Sebastian Chosiński

Kapitan Żbik: Bo ja jestem, proszę pana, „na zakręcie”…
— Sebastian Chosiński

Kapitan Żbik: Żbik vs. „Kruk”
— Sebastian Chosiński

Kapitan Żbik: Cyrkowcy na sto fajerek
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.