Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 18 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Cassandra Clare
‹Miasto upadłych aniołów›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułMiasto upadłych aniołów
Tytuł oryginalnyCity of Fallen Angels
Data wydania18 maja 2011
Autor
PrzekładAnna Reszka
Wydawca MAG
CyklDary Anioła
ISBN978-83-7480-211-6
Format488s. 135×202mm
Cena39,—
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Miasto upadłych aniołów

Esensja.pl
Esensja.pl
Cassandra Clare
« 1 2 3 4 5 6 »

Cassandra Clare

Miasto upadłych aniołów

– Mówiłem o spotkaniu z naszym panem – przypomniał Walker. Jego oczy były przepastne i puste, tak puste, że Simon przez chwilę zastanawiał się, czy naprawdę zamierzali wprowadzić go w błąd, czy po prostu byli zaprogramowani jak roboty i niezdolni do odstępstw od scenariusza. – Oto on.
– Istotnie. – Camille obdarzyła swoich niewolników promiennym uśmiechem. – Proszę, zostawcie nas teraz, Walker i Archer. Muszę porozmawiać z Simonem na osobności. – Mówiła w taki sposób, że ich nazwiska i słowa „na osobności” zabrzmiały jak pieszczota.
Niewolnicy ukłonili się i wycofali. Kiedy pan Archer się odwracał, Simon dostrzegł ślad na jego szyi, ciemny siniak, który wyglądał jak farba, z dwoma ciemniejszymi punktami w środku. Te punkciki były dziurkami o zaschniętych. poszarpanych brzegach. Simona aż przeszedł dreszcz.
– Usiądź, proszę – powiedziała Camille, poklepując krzesło obok siebie. – Chciałbyś się napić wina?
Simon przycupnął niezgrabnie na brzegu twardego metalowego krzesła.
– Ja właściwie nie piję.
– Oczywiście – rzuciła Camille ze współczuciem. – Przecież jesteś jeszcze pisklakiem, prawda? Ale nie martw się za bardzo. Z czasem tak się wyszkolisz, że będziesz mógł pić wino i inne napoje. Najstarsi z nas potrafią nawet jeść ludzkie potrawy prawie bez skutków ubocznych.
Prawie bez skutków ubocznych? Simonowi wcale się to nie spodobało.
– Dużo czasu zajmie ta rozmowa? – spytał, zerkając na swoją komórkę. Zobaczył, że jest już wpół do jedenastej. – Muszę wracać do domu.
Camille wypiła łyk wina.
– Naprawdę? A dlaczego?
„Bo mama na mnie czeka”. Jednakże nie było powodu, żeby ta kobieta o tym wiedziała.
– Przerwała mi pani randkę – odparł. – Ciekawe, co było aż tak ważnego.
– Nadal mieszkasz z matką, prawda? – powiedział Camille, odstawiając kieliszek. – To dość dziwne, nie sądzisz, że potężny wampir taki jak ty nie chce opuścić domu, żeby dołączyć do klanu?
– Więc zepsuła mi pani randkę, żeby mnie wyśmiewać za to, że nadal mieszkam z mamą? Nie mogła pani tego zrobić w inny wieczór? Czyli w większość wieczorów, jeśli to panią ciekawi.
– Nie drwię z ciebie, Simonie. – Wampirzyca przesunęła językiem po dolnej wardze, jakby smakowała wino, które właśnie wypiła. – Chcę wiedzieć, dlaczego nie wstąpiłeś do klanu Raphaela.
„Czyli do pani klanu, tak?”.
– Odniosłem wrażenie, że nie chciał mnie w swoim klanie – wyjaśnił Simon. – Wyraźnie dał do zrozumienia, że zostawi mnie w spokoju, jeśli ja zostawię w spokoju jego. Więc zrobiłem to.
– Tak? – Jej zielone oczy rozbłysły.
– Nigdy nie chciałem być wampirem – ciągnął Simon, zastanawiając się, dlaczego to wszystko mówi nieznajomej kobiecie. – Pragnąłem normalnego życia. Kiedy odkryłem, że jestem Chodzącym za Dnia, pomyślałem, że mogę je mieć. Albo przynajmniej coś do niego zbliżonego. Mogę chodzić do szkoły, mieszkać w domu, widywać mamę i siostrę...
– Dopóki przy nich nie jesz – wtrąciła Camille. – Dopóki ukrywasz swoje pragnienie krwi. Nigdy nie żywiłeś się ludzką krwią, prawda? Tylko zwierzęcą z woreczków. Starą. Nadpsutą. – Zmarszczyła nos.
Simon pomyślał o Jasie i pośpiesznie odepchnął od siebie tę myśl. Jace właściwie nie był człowiekiem.
– Nie.
– Kiedyś zaczniesz i już nigdy tego nie zapomnisz. – Camille się pochyliła. Jasne włosy musnęły jej dłoń. – Nie możesz wiecznie ukrywać swojego prawdziwego ja.
– A jaki nastolatek nie okłamuje rodziców? – retorycznie zapytał Simon. – Tak czy inaczej, nie rozumiem, dlaczego to panią obchodzi. I nadal nie mam pojęcia, po co tutaj przyszedłem.
Camille pochyliła się jeszcze bardziej. Czarna jedwabna bluzka rozchyliła się na dekolcie. Gdyby Simon nadal był człowiekiem, zarumieniłby się mocno.
– Pozwolisz mi go obejrzeć?
Simonowi omal oczy nie wyszły z orbit.
– Co?
Wampirzyca się uśmiechnęła.
– Znak, głuptasie. Znak Wędrowca.
Simon otworzył usta, ale szybko je zamknął. Skąd ona wie? Niewiele osób wiedziało o Znaku, który Clary zrobiła mu w Idrisie. Raphael ostrzegł, że to sprawa wymagająca całkowitej dyskrecji, i Simon tak właśnie ją traktował.
Zielone oczy Camille były nieruchome. I z jakiegoś powodu Simon zapragnął spełnić jej życzenie. Może chodziło o sposób, w jaki na niego patrzyła, albo o melodię jej głosu. W każdym razie uniósł rękę i odgarnął włosy, obnażając czoło.
Oczy wampirzycy się rozszerzyły, usta rozchyliły. Jej palce powędrowały do szyi, jakby chciała sprawdzić nieistniejący puls.
– Och, szczęściarz z ciebie, Simonie. Wielki szczęściarz.
– To przekleństwo, a nie błogosławieństwo. Przecież pani dobrze to wie, prawda?
Oczy Camille rozbłysły.
– „Wtedy rzekł Kain do Pana: Zbyt wielka jest wina moja, by można mi ją odpuścić”. A ty potrafisz ją znieść, Simonie?
Simon odchylił się na oparcie krzesła. Włosy opadły mu z powrotem na czoło.
– Potrafię.
– Ale nie chcesz. – Camille przesunęła palcem po brzegu kieliszka, nie odrywając od niego oczu. – A gdybym zaproponowała ci sposób, jak zmienić w korzyść to, co uważasz za przekleństwo?
W końcu wyjawiasz powód, dla którego mnie tu sprowadziłaś, co zawsze jest jakimś początkiem.
– Słucham.
– Rozpoznałeś moje imię, kiedy się przedstawiłam – rzekła Camille. – Raphael wspomniał o mnie, prawda? – Mówiła z lekkim akcentem, którego Simon nie potrafił rozpoznać.
– Powiedział, że jest pani głową klanu, którym on kieruje pod pani nieobecność. Zastępuje panią, jak wiceprezydent, czy coś w tym rodzaju.
– Aha. – Camille przygryzła wargę. – To niezupełnie prawda, ale chciałabym złożyć ci propozycję, Simonie. Najpierw jednak muszę mieć twoje słowo w pewnej sprawie.
– Jakiej?
– Że wszystko, co się tutaj wydarzy dziś w nocy, pozostanie tajemnicą. Nikt nie może się dowiedzieć o naszym spotkaniu. Ani twoja mała rudowłosa przyjaciółka Clary, ani żadna z twoich dziewczyn. Żadne z Lightwoodów. Nikt.
Simon rozparł się na krześle.
– A jeśli nie zechcę tego obiecać?
– W takim razie możesz już iść. Tyle że wtedy nigdy się nie dowiesz, co chciałam ci powiedzieć. I tej straty będziesz później żałować.
– Zaciekawiła mnie pani – wyznał Simon. – Nie wiem jednak, czy aż tak bardzo.
W oczach wampirzycy pojawił się błysk zaskoczenia, rozbawienia i może nawet... odrobiny szacunku.
– To, co mam ci do powiedzenia, żadnego z nich nie dotyczy. Nie wpłynie na ich bezpieczeństwo ani samopoczucie. Tajemnica ma chronić mnie.
Simon łypnął na nią podejrzliwie. Mówiła serio? Wampiry nie były jak faerie, które nie potrafiły kłamać. Musiał jednak przyznać, że jest ciekaw.
– W porządku. Dotrzymam tajemnicy, o ile nie uznam, że w ten sposób narażam moich przyjaciół na niebezpieczeństwo. Wtedy wszystkie umowy staną się nieważne.
Uśmiech Camille był lodowaty. Najwyraźniej nie podobał się jej jego brak zaufania.
– Dobrze – powiedziała. – Chyba nie mam wyboru, bo bardzo potrzebuję twojej pomocy. – Pochyliła się nad stolikiem, smukłą dłonią obracając nóżkę kieliszka. – Do niedawna z powodzeniem kierowałam manhattańskim klanem. Mieliśmy piękne kwatery w starym przedwojennym budynku na Upper East Side, a nie tę szczurzą norę, w której teraz Santiago trzyma moich ludzi. Santiago... Raphael, jak go nazywasz, był moim zastępcą. Moim najbardziej lojalnym towarzyszem... przynajmniej tak sądziłam. Pewnej nocy odkryłam, że on dla rozrywki porywa ludzi, przywozi ich do tamtego starego hotelu w hiszpańskim Harlemie i pije ich krew. Szczątki wyrzuca do śmietnika stojącego na zewnątrz. Podejmuje głupie ryzyko, łamie Prawo Przymierza. – Camille wypiła łyk wina. – Kiedy do niego poszłam, by rzucić mu oskarżenie w twarz, zorientowałam się, że powiedział reszcie klanu, że to ja jestem morderczynią i przestępczynią. To była pułapka. Zamierzał mnie zabić, żeby przejąć władzę. Uciekłam. Razem z Walkerem i Archerem dla bezpieczeństwa.
– Więc przez cały czas Raphael oszukiwał, że kieruje klanem tylko do pani powrotu?
Camille się skrzywiła.
– Santiago to wierutny kłamca. Chce, żebym wróciła, a wtedy mnie zabije i przejmie władzę nad klanem.
« 1 2 3 4 5 6 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Co za dużo, to niezdrowo
— Magdalena Kubasiewicz

Esensja czyta: Wrzesień 2013
— Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Alicja Kuciel, Paweł Micnas, Beatrycze Nowicka

Tegoż twórcy

Intryga i miłosny wielokąt
— Magdalena Kubasiewicz

Co za dużo, to niezdrowo
— Magdalena Kubasiewicz

Esensja czyta: Wrzesień 2013
— Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Alicja Kuciel, Paweł Micnas, Beatrycze Nowicka

Clary i Jace w czasach królowej Wiktorii
— Magdalena Kubasiewicz

Bojowe nastolatki, czyli bez wampirów ani rusz
— Miłosz Cybowski

Telenowela z wampirami w tle
— Miłosz Cybowski

Esensja czyta: Styczeń 2010
— Anna Kańtoch, Paweł Laudański, Marcin Mroziuk, Beatrycze Nowicka, Mieszko B. Wandowicz, Konrad Wągrowski

Cierpienia młodego łowcy demonów (i czytelnika też)
— Anna Kańtoch

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.