Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 8 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Tim Powers
‹Ostatnia odzywka›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułOstatnia odzywka
Tytuł oryginalnyLast Call
Data wydania2000
Autor
PrzekładMirosław P. Jabłoński
Wydawca Zysk i S-ka
CyklOstatnia odzywka
SeriaKameleon
ISBN83-7150-592-2
Format660s. 125×185mm
Cena39,—
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Kanon ze smoczej jaskini: Magiczne USA

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 2

Mark Helprin
‹Zimowa opowieść›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułZimowa opowieść
Tytuł oryginalnyWinter’s Tale
Data wydania19 lutego 2014
Autor
PrzekładMaciej Płaza, Joanna Dziubińska
Wydawca Otwarte
ISBN978-83-7515-284-5
Format696s. oprawa twarda
Cena49,90
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
New York, New York!
„Zimowa opowieść” powstała ponad trzydzieści lat temu, jednak na polski przetłumaczona została dopiero w tym roku, w związku z ekranizacją, która przemknęła przez kina w zasadzie niezauważenie. Przyznam, że nie dziwię się temu opóźnieniu, gdyż po lekturze nie wiem, co począć z tą książką. Choć Sapkowski nazywa ją „klasyczną urban fantasy”, nie zaliczyłabym jej do tej kategorii, przynajmniej tak, jak ja ją rozumiem. Do całości bardziej pasowałaby mi etykietka realizmu magicznego. Ujmę to tak: sądzę, iż jestem w stanie rozpoznać, czy dany utwór (spośród wydanych w ostatnim półwieczu) został napisany przez autora, który fantastykę zna, lubi, czyta i którego celem było napisanie powieści fantasy, czy przez pisarza, którego zainteresowania literackie lokują się gdzie indziej, a który uznał, że realizm nie odpowiada jego zamierzeniom i dość swobodnie z niego wykraczał. Ten drugi przypadek dotyczy „Zimowej opowieści”, pełnej dziwnych wydarzeń, miejsc i osób, a jednak nie stwarzającej wrażenia, że za tym wszystkim kryje się jakaś struktura.
Niektórzy bohaterowie umierają, by pojawić się ponownie i okazać kimś zupełnie innym, ludzie i zwierzęta nabywają i tracą nadnaturalne moce, nie wydaje się jednak, by miało to wspólną, przemyślaną mechanikę. Raczej jakby autor postanowił pójść na żywioł i rozwijać swoją opowieść w stronę, w którą w danym momencie zapragnął podążyć.
Z notki okładkowej wnieść można, że Helprin jest człowiekiem wykształconym i doświadczonym dziennikarzem, co przekłada się na styl i przenikliwość z jaką przedstawia ludzkie zachowania, scenki, wnioski i przemyślenia. Mogłabym się także założyć, że pewne dziwaczne osoby czy wydarzenia zostały oparte na faktach. W „Asystentce pisarza fantasy. Portrecie pani Charbuque” Jeffreya Forda poza opowiadaniami i powieścią są także krótkie notki, gdzie autor przedstawiał okoliczności powstania i inspiracje swoich tekstów. Lektura ich była bardzo pouczająca, gdyż okazywało się czasami, że to, co uznałabym za kompletnie zmyślone, faktycznie wydarzyło się w życiu pisarza, który dzięki umiejętnemu wkomponowaniu swoich inspiracji w całość przydał im jeszcze więcej niesamowitości. Sądzę, że tak bywało i w przypadku „Zimowej opowieści”.
Z powieścią Heplrina mam ten problem, że szeroko pojętej dziwaczności (w rodzaju szefa gangu, mającego obsesję na punkcie kolorów i marzącego o wyłożonej złotem komnacie, latającego konia, hordy rzezimieszków-goblinów, starej wieśniaczki posługującej się skomplikowanym słownictwem, zwierząt mieszkających pomiędzy gwiazdami czy trójki osobników usiłujących zbudować tęczowy most do nieba) jest na tyle dużo, by konfundować i „wytrącać” z opowiadanej historii, a przy tym za mało, bym chłonęła to wszystko olśniona tak, jak w przypadku prozy Valente.
Nazwisko autorki „Palimpsestu” przywołuję nieprzypadkowo, gdyż korzystając z owych elementów fantastycznych, choć nie tylko, Helprin kreśli przed oczyma malowniczy, żywotny obraz miasta. „Zimowa opowieść” w dużej mierze sprawia wrażenie napisanej właśnie po to, by na jej kartach mógł powstać portret Nowego Jorku, który okazuje się miejscem żywym, mitycznym wręcz, istniejącym w jakimś innym, magicznym wymiarze. Podobnie, jak Ararat z „Gromowładnego” (którego autor mieszka w Nowym Jorku), Mark Helprin przedstawia metropolię, będącą wręcz osobnym światem, zmienną, niejednolitą, stanowiącą arenę zmagań nadprzyrodzonych mocy. Z całej powieści przebija fascynacja tym miejscem, miłość, jakim darzy je autor. Wydaje się, że pisząc, chciał ująć duszę miasta w słowa.
Trzeba też dodać, że Helprin ma dobry styl:
Zachodzące słońce kipiało i gestykulowało w nierównych czarnych szybach niezliczonych okien. Sprzedawcy mięsa z rusztu i uliczni śpiewacy tonęli w wieczornej ciżbie, z kabaretów buchały dźwięki orkiestr i smugi purpurowego, zielonego i pomarańczowego światła,
Prawdziwe gwiazdy jaśniały niczym dalekie białe flary, zawstydzając swoje imitacje na dworcowym suficie; były ognistymi wiatraczkami, krągłymi, fosforyzującymi spiralami światła (…) wszędzie dookoła wisiały migotliwe łańcuchy wirującego śniegu, zamarłe w swym ruchu,
Wieczór i noc (…) zagościły w głębokich cieniach, rzucanych przez lampy,
Ogień chybotał się i płożył w kominku jak oszalały, okna drżały w rytm oddechów domu, a drzewa co jakiś czas drapały po szybach jak psy w wejściowe drzwi. Beverly widziała, jak zima krąży po pokoju, niesiona światłem, jak bije od białych promieni poblasków,
Manhattan pulsował gorączką (…) [Peter] mijał posrebrzane kaniony z ciepłej czerwonej cegły, słyszał seplenienie wielkiego zepsutego zegara na wieży, drzewa grzmiały zielenią niczym dzwony, ciche ulice były ciemne i eleganckie, jak lustra w przyćmionym świetle, dokoła ciągnęły się tysiące pejzaży: (…) buchający żarem biały kamień (…), gruchające purpurowe gołębie w kształcie muszli, arsenał róż w parku, ulice krzyżujące się ze szczękiem (…) cienie jak lamparty, nakrapiane linie.
Pojawiają się ciekawe myśli – jak ta, że w twarzy dziecka można ujrzeć własną śmierć albo, że żyjemy dla kilku cudownych chwil, które pojawiają się w niespodziewanych, najczęściej wcale nie podniosłych momentach. Zapamiętałam zabawną uwagę, wygłoszoną przez szaleńca: „wiesz, co to kot? (…) Kot to wymówka dla samotnej kobiety, żeby mogła do siebie mówić”. W „Zimowej opowieści” jest sporo wartościowych fragmentów.
Ale właśnie – na mnie to wszystko sprawia wrażenie zbioru fragmentów, chaotycznego, nie składającego się w sensowną całość. Nie bawi mnie czytanie książki, w której nie mam pojęcia co wydarzy się w kolejnym rozdziale i to nie ze względu zaskakujące zwroty akcji, tylko dlatego że autor, niczym prestidigitator, nieustannie wprowadza zupełnie nowe postaci i wątki.
Okładkowy opis ma bardzo niewiele wspólnego z zawartością, domniemywam też, że twórcy filmu jedynie wybrali pewne motywy, czy wątki i na nich się oparli, gdyż dokładne zekranizowanie całości dałoby niestrawny efekt.
„Zimowa opowieść” nie posiada sensownej fabuły, która ku czemuś by zmierzała. Gdyby była krótsza, mogłaby mimo wszystko olśnić feerią opisów i cudowności, ale że ma niemal siedemset stron, gdzieś po trzysetnej zaczyna nużyć. Myślą wielokrotnie powtarzaną przez bohaterów jest pogląd, że chaos świata jest pozorny a w istocie wszystko ma swoje znaczenie i ostatecznie szale wagi wyrównują się. Dodam, że jest to sprzeczne z moimi poglądami, co stwarzało dystans. Komuś, kto wierzy w ową mityczną sprawiedliwość i to, że „nic nie dzieje się bez przyczyny” niewątpliwie czytałoby się powieść Helprina przyjemniej. Niektórzy z bohaterów „Zimowej opowieści” doznają oświecenia i dostrzegają ukryty ład. Być może forma utworu również ma odzwierciedlać jego myśl przewodnią – sprawia wrażenie chaotycznej, jednak da się to wszystko powiązać ze sobą i zrozumieć. Najwyraźniej jednak mnie nie oświeciło, gdyż kolejne strony przewracałam z uczuciem narastającego zawodu.
Powieść składa się z czterech części. Początkowe rozdziały pierwszej są opisami rozmaitych postaci, powiązanych ze sobą dość luźno. Wreszcie wyłania się z niej wątek, który, jeśli wierzyć opisom, stał się także głównym wątkiem filmu i który upodabnia powieść do baśni. W części drugiej Helprin wprowadza zupełnie nowych bohaterów, a poszczególne rozdziały w zasadzie mogłyby być osobnymi opowiadaniami. Trzecia została w dużej mierze poświęcona opisowi idealnej redakcji oraz satyrze na brukową prasę. Akapit o chwytliwych nagłówkach jest skądinąd trafny i śmieszny, jednak długaśne wywody na temat słusznego sposobu wypłat i awansów służą chyba tylko autorowi. Do tego Helprin wyśmiewa dziennikarzy ignorantów a uważa za przełom milenium 1999/2000. Wreszcie w części ostatniej w Nowym Jorku zanosi się na apokalipsę… tyle że finał, jaki przedstawił autor, był dla mnie wysoce niesatysfakcjonujący, ot, z dużej chmury mały deszcz. Jeden z bohaterów – Peter Lake – wydaje się rozumieć, ku czemu zmierzało jego życie, ja jednak tego zrozumienia nie podzielam i nie mam pojęcia, czemu służyć miało zakończenie jego wątku. I ogólnie – po co to wszystko? W rzeczywistości owszem – niezależnie od tego, co się wydarzyło, życie toczy się dalej. Ale od książki właśnie oczekuję czegoś więcej, wyjaśnień, rozstrzygnięć.
Trudno mi orzec, jaką grupę czytelników ucieszyłaby lektura „Zimowej opowieści”. Mam wrażenie, że dla wielu fanów fantastyki, jest ona za bardzo „literacka” (abstrahując od tego, że w księgarniach należy szukać jej poza półkami z fantastyką). Z kolei ktoś, kto wypatrzy ją na półce z zagraniczną prozą, głównie obyczajową, może zrazić się elementami nadnaturalnymi. Być może fani serii Uczta Wyobraźni mogliby znaleźć tu coś dla siebie, choć te rozważania o kosmicznej sprawiedliwości uważam za naiwne. Pozostaje mi jedynie nadzieja, że być może udało mi się zasygnalizować, czego można oczekiwać po powieści Helprina.
koniec
« 1 2
1 września 2014

Komentarze

01 IX 2014   18:20:31

Ostatnia Odzywka to z tego co wiem, pierwsza część trylogii. Drugą wydał zdaje się Prószyński, a trzecia już się w Polsce nie ukazała...

01 IX 2014   19:45:00

Ukazała się, "Sejsmiczna pogoda". Widziałam nawet jedną na sprzedaż w kramiku z książkami w Krakowie

02 IX 2014   01:02:32

…a jak się kliknie na nazwę cyklu w danych książki pod okładką to można sobie obejrzeć co wyszło i jak wyglądało. :-)

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Okładka <i>Amazing Stories Quarterly</i> z wiosny 1929 r. to portret jednego z Małogłowych.<br/>© wikipedia

Stare wspaniałe światy: Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
Andreas „Zoltar” Boegner

11 IV 2024

Czy „Nowy wspaniały świat” Aldousa Huxleya, powieść, której tytuł wykorzystałem dla stworzenia nazwy niniejszego cyklu, oraz ikoniczna „1984” George’a Orwella bazują po części na pomysłach z „After 12.000 Years”, jednej z pierwszych amerykańskich antyutopii?

więcej »

Fantastyczne Zaodrze, czyli co nowego w niemieckiej science fiction? (24)
Andreas „Zoltar” Boegner

7 IV 2024

Kontynuując omawianie książek SF roku 2021, przedstawiam tym razem thriller wyróżniony najważniejszą nagrodą niemieckojęzycznego fandomu. Dla kontrastu przeciwstawiam mu wydawnictwo jednego z mniej doświadczonych autorów, którego pierwsza powieść pojawiła się na rynku przed zaledwie dwu laty.

więcej »

Fantastyczne Zaodrze, czyli co nowego w niemieckiej science fiction? (23)
Andreas „Zoltar” Boegner

14 III 2024

Science fiction bliskiego zasięgu to popularna odmiana gatunku, łącząca zazwyczaj fantastykę z elementami powieści sensacyjnej lub kryminalnej. W poniższych przykładach chodzi o walkę ze skutkami zmian klimatycznych oraz o demontaż demokracji poprzez manipulacje opinią publiczną – w Niemczech to ostatnio gorąco dyskutowane tematy.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Z tego cyklu

Wspomnienia
— Beatrycze Nowicka

Moja własna lista. Część II
— Beatrycze Nowicka

Moja własna lista. Część I
— Beatrycze Nowicka

Przeciwko nicości
— Beatrycze Nowicka

Nic specjalnego
— Beatrycze Nowicka

Dobry i zły lord
— Beatrycze Nowicka

Rycerze i detektyw
— Beatrycze Nowicka

Dla nieco młodszych czytelników
— Beatrycze Nowicka

Zdecydowanie nie zachwyca
— Beatrycze Nowicka

Dwa oblicza Anubisa
— Beatrycze Nowicka

Tegoż autora

Tryby historii
— Beatrycze Nowicka

Imperium zwane pamięcią
— Beatrycze Nowicka

Gorzka czekolada
— Beatrycze Nowicka

Krótko o książkach: Kąpiel w letniej wodzie
— Beatrycze Nowicka

Kosiarz wyłącznie na okładce
— Beatrycze Nowicka

Bitwy nieoczywiste
— Beatrycze Nowicka

Morderstwa z tego i nie z tego świata
— Beatrycze Nowicka

Z tarczą
— Beatrycze Nowicka

Rodzinna sielanka
— Beatrycze Nowicka

Wiła wianki i to by było na tyle
— Beatrycze Nowicka

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.