Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 17 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Józef Mackiewicz

ImięJózef
NazwiskoMackiewicz

Wielki nieobecny

Esensja.pl
Esensja.pl
1 2 3 7 »
Twórczość literacka Józefa Mackiewicza

Sebastian Chosiński

Wielki nieobecny

Twórczość literacka Józefa Mackiewicza

Józef Mackiewicz

ImięJózef
NazwiskoMackiewicz
Józef Mackiewicz – jeden z najwybitniejszych polskich prozaików minionego wieku, twórca wielkich epickich dzieł , kandydat do literackiej Nagrody Nobla – jest w Polsce niemal praktycznie nieznany. Ale taki jest, widać, los niepokornych twórców, którzy po wojnie nie chcieli współpracować z komunistami, wybrali emigrację.
Debiut „sceniczny”
Pracując w okresie międzywojennym jako dziennikarz wileńskiego „Słowa”, Józef Mackiewicz próbował szczęścia również jako pisarz – dramaturg i prozaik. Pierwszym jego dziełem była, napisana wspólnie z Kazimierzem Łęczyckim (w roku 1931), sztuka sceniczna zatytułowana „Pan poseł i Julia”. Niewiele o niej wiadomo, brakuje nawet informacji, czy została wydana w formie książkowej. Grano ją jednak prawdopodobnie na deskach któregoś z teatrów w Wilnie i – na pewno – w Grodnie. Wątpliwe jednak, aby „wyszła” poza Wileńszczyznę. Prawdziwym debiutem książkowym stał się dopiero, opublikowany w roku 1936 nakładem „Słowa”, zbiór sześciu nowel – „16-tego między trzecią a siódmą”. Tu już można zauważyć kwestie, które będą obecne w późniejszej tworczości Mackiewicza; jest to choćby sprawa stosunków polsko-rosyjskich (Wilno, Petersburg), wydarzenia z czasów wojny bolszewickiej oraz losy jednostek zagubionych we współczesnym świecie. Mackiewicz czerpał również z wątków z własnej biografii („Kuzyn z nieprzyjacielskich huzarów”, „Ślizgawka”, „Kiedy byłem głodny”) i choć nie była mu obca fikcja literacka, na jej gruncie czuł się mniej pewnie.
Tom nowel, jak i wcześniej dramat, przeszedł prawie bez echa. Odnotowały go wprawdzie pisma: „Środy Literackie”, „Nowa Książka” oraz „Warszawski Dziennik Narodowy”, ale nie spotkał się z entuzjastycznym przyjęciem czytelników.
Po niezbyt udanych początkach literackich poświęcił się Mackiewicz temu, w czym czuł się wówczas najpewniej – reportażowi. Zebrał najciekawsze artykuły drukowane wcześniej na łamach wileńskiego dziennika i w nowym opracowaniu wydał je (ponownie nakładem swojego macierzystego pisma) w formie książkowej. Tak powstał „Bunt rojstów” (1938) – tom reportaży, który przyniósł mu sukces wśród czytelników i nagrodę „Wiadomości Literackich”. Wstępem opatrzył książkę m.in. Ferdynand Antoni Ossendowski, co było sporym wyróżnieniem zarówno dla Mackiewicza jak i dla wydawcy, któremu udało się pozyskać dla projektu wybitnego literata. Dzięki „Buntowi rojstów” stał się Mackiewicz znany i ceniony, choć nadal pozostawał w cieniu swego brata, słynnego także po wojnie publicysty Stanisława Cata-Mackiewicza.
Pamflet, który podzielił Wilno
Warto wspomnieć o jeszcze jednej ciekawostce z wileńskiego okresu Mackiewicza. W roku 1933 na łamach „Słowa” ukazywaała się, drukowana w odcinkach (od 7 marca do 14 kwietnia), -- „Wileńska powieść kryminalna”, sygnowana nazwiskiem pisarki Felicji Romanowskiej. Już wówczas powszechnie uważano, iż Romanowska tak naprawdę nie istnieje, choć redakcja starała się usilnie przekonywać czytelników, że jest inaczej, drukując chociażby wywiad z „pisarką”. Podejrzewano, że nazwisko to stanowi jedynie parawan, za którym skrywa się któryś ze znanych autorów – bądź nawet cała ich grupa – na stałe współpracujący z dziennikiem. I tak też było. Po latach, już po powrocie z Londynu do Polski, potwierdza to Cat: „Powieść ta była pracą zbiorową, w której 12 rozdziałów napisał Józef Mackiewicz, 10 rozdziałów [Jerzy] Wyszomirski, cztery – ja i jeden dr Walerian Charkiewicz”. Bezsprzecznie była to powieść z kluczem, portretująca – w sposób niezwykle dowcipny, ale też bardzo złośliwy – wileńską elitę kulturalną i towarzyską. Razy otrzymują w niej tak „swoi”, (m.in. wspomniany już Kazimierz Leczycki i Michał K. Pawlikowski), jak i obcy. Tych drugich zdecydowanie się nie oszczędza, a znaleźli się wśród nich m.in. wojewoda wileński Bociański, literatka i publicystka „Kuriera Wileńskiego” Helena Romer-Ochenkowska, Witold Hulewicz, jak również byli współpracownicy wydawanego przez Cata dziennika, teraz już mocno komunizujący, Henryk Dembiński i Stefan Jędrychowski. Nic dziwnego, że Wilno wrzało, choć – jak przyznał Wacław Lewandowski – „bezpośrednich reakcji na pamflet nie było. Czasy były jeszcze względnie honorowe i nie wypadało rozdzierać szat z powodu żartów i kpin pamflecistów. Zapamiętano jednak dobrze, kto ośmielił się kpić z elity wileńskiej”.
Powieść wyrosła z konfliktu, w jaki redakcja „Słowa” popadła z tzw. „elitą wileńską”, a który początek miał jeszcze w zadawnionej batalii z redakcją konkurencyjnego „Kuriera Wileńskiego”. „Słowo” atakowało przede wszystkim Romer-Ochenkowską i Hulewicza, jeżdżąc po tym drugim jak na łysej kobyle. Rykoszetem obrywało się innym. Niesnaski narastały; doszło nawet do dwóch pojedynków, na które niejaki Marian Morelowski wyzwał obu braci Mackiewiczów. Jako że kodeks honorowy Bohdziewicza był wówczas w Wilnie w codziennym użytku, doniesienia o pojedynkach do pierwszej krwi nikogo nie dziwiły. Apogeum wspomniany konflikt osiągnął w roku 1934, kiedy to rządowe czasopismo warszawskie „Pion” opublikowało „Oświadczenie elity wileńskiej”.Czytamy w nim: „Mówiąc o tych instytucjach, którym społeczeństwo wileńskie tak wiele zawdzięcza [Związek Literatów i Radę Wileńskich Zrzeszeń Artystycznych – przyp. S.Ch.], trzeba podkreślić zasługi wybitnych przedstawicieli sfer artystycznych, pracujących ofiarnie, owocnie i bezinteresownie, a którzy jak zwłaszcza pp. Helena Romer-Ochenkowska, W. Hulewicz i St. Lorentz, szczególnie ostro są atakowani przez Słowo”. I pewnie moglibyśmy spoglądać na owo „Oświadczenie” z przymrużeniem oka, gdyby wśród kilkudziesięciu sygnatariuszy nie znalazły się podpisy pułkownika Tadeusza Pełczyńskiego i jego żony Wandy, którzy kilkanaście lat później publicznie oskarżyli Mackiewicza o kolaborację z niemieckim okupantem.
Z burdelu na PRL-owskie salony
Właściwy okres twórczości literackiej Mackiewicza przypada na czasy powojenne, emigracyjne. Na emigracji, głównie w Monachium, powstały jego najważniejsze książki i powieści.
W roku 1957 wydana została w Polsce powieść pt. „Dno nieba”. Autor książki skrył się pod pseudonimem Roman Lutosławski. Jak podaje Jan Zieliński, została ona napisana przez Mackiewicza. Jak do tego doszło? Wyjaśnia to dokładnie żona pisarza, Barbara Toporska: „Napisał tę książkę Józef Mackiewicz w okolicznościach opisanych dokładnie w jej (nie podpisanym) wstępie. Miała się ukazać na emigracji pod nazwiskiem Józef Roman, czyli pierwsze imię autora, drugie – opowiadającego mu swoje przygody lotnika Romana Lutosławskiego. Lutosławski wrócił do kraju, a że na emigracji nie znalazł się wydawca, uznał za stosowne bez porozumienia z autorem wydać ją pod nazwiskiem w kraju. O co zresztą Józef Mackiewicz do swego dawnego przyjaciela nie żywi urazy” (1983). Powieścić Mackiewicza, którego książki – o ironio! – nigdy w PRL drukowane nie miały być, wydana została… trzykrotnie: dwa razy pod właściwym tytułem „Dno nieba” (Wydawnictwo MON) oraz trzeci, pod tytułem zmienionym – „Przez północ do tropików” (Instytut Wydawniczy PAX, 1969).
Jak doszło do powstania tej książki? Niezwykle prozaicznie. Po wojnie w Rzymie, w burdelu na via Sistina, spotkał autor (w książce nie podpisany) przyjaciela z kraju, lotnika, obecnie w służbie RAF-u. Ten opowiedział mu swoje wojenne losy. Mackiewicz je spisał. Powieść ta znacznie odbiega od całej twórczości pisarza, a jednak zawiera kilka bardzo dla niego charakterystycznych cech takich jak używanie wyrazów dźwiękonaśladowczych, częste opisy przyrody (powołanie się na swoją ulubioną w dzieciństwie lekturę – „Życie zwierząt” Brehma) oraz dopisane, fikcyjne zakończenie, w którym to wojskowy samolot bohatera, lecący z Udine w północnych Włoszech do Monachium, rozbija się w dolinie rzeki Drawy, we wsi Linov. Jak wiemy, w Monachium mieszkał Mackiewicz przez wiele lat, tam też zmarł; zaś „dolina rzeki Drawy” to miejsce wielkiej tragedii Kozaków, wydanych przez rząd angielski bolszewikom, o czym często pisał (m.in. w „Kontrze”). Powieść ta – najsłabsza w jego twórczości – zazwyczaj pomijana jest milczeniem, zapewne ze względu na odległy pisarzowi temat. Należy jednak, gwoli ścisłości, odnotować jej istnienie.
Jeszcze słów parę o wydanym w roku 1964 tomie opowiadań „Pod każdym niebem. Historie. Zdarzenia”. Niektóre z nich drukowane były pierwotnie na łamach paryskiej „Kultury” („Ballada o nowym sterniku”, „Faux-pas ciotki Pafci”, „Fotograf”) i londyńskich „Wiadomości” („Morderstwo nad rzeką Warką”, „Przygoda małego diabełka”). W zasadzie tom ten jest kontynuacją nowel przedwojennych, dotyka tych samych spraw i problemów (choć, oczywiście, dochodzą tu doświadczenia wojenne i okupacyjne na Kresach), nie brak w nim wątków autobiograficznych. Stanowi doskonałe uzupełnienie powieści, choć wykracza także poza ich tematykę (np. w opowiadaniach „fantastycznych”, takich jak „Fotograf” oraz „Przygody małego diabełka”).
1 2 3 7 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Fantastyczne Zaodrze, czyli co nowego w niemieckiej science fiction? (25)
Andreas „Zoltar” Boegner

8 V 2024

Pora przedstawić książkę, która okazała się najlepiej przyjętą przez czytelników powieścią SF 2021 roku. Nie zaniedbam również krótkiej formy i spojrzę na kolejną antologię opowiadań wielokrotnie nominowanego do nagród wydawnictwa Modern Phantastic.

więcej »
Okładka <i>Amazing Stories Quarterly</i> z wiosny 1929 r. to portret jednego z Małogłowych.<br/>© wikipedia

Stare wspaniałe światy: Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
Andreas „Zoltar” Boegner

11 IV 2024

Czy „Nowy wspaniały świat” Aldousa Huxleya, powieść, której tytuł wykorzystałem dla stworzenia nazwy niniejszego cyklu, oraz ikoniczna „1984” George’a Orwella bazują po części na pomysłach z „After 12.000 Years”, jednej z pierwszych amerykańskich antyutopii?

więcej »

Fantastyczne Zaodrze, czyli co nowego w niemieckiej science fiction? (24)
Andreas „Zoltar” Boegner

7 IV 2024

Kontynuując omawianie książek SF roku 2021, przedstawiam tym razem thriller wyróżniony najważniejszą nagrodą niemieckojęzycznego fandomu. Dla kontrastu przeciwstawiam mu wydawnictwo jednego z mniej doświadczonych autorów, którego pierwsza powieść pojawiła się na rynku przed zaledwie dwu laty.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż autora

Jazzowe oblicze noise’u i post-rocka
— Sebastian Chosiński

Kto nie ryzykuje, ten… w spokoju nie żyje
— Sebastian Chosiński

W starym domu nie straszy
— Sebastian Chosiński

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
— Sebastian Chosiński

Płynąć na chmurach
— Sebastian Chosiński

Ptaki wśród chmur
— Sebastian Chosiński

„Czemu mi smutno i czemu najsmutniej…”
— Sebastian Chosiński

Pieśni wędrujące, przydrożne i roztańczone
— Sebastian Chosiński

W kosmosie też znają jazz i hip hop
— Sebastian Chosiński

Od Bacha do Hindemitha
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.