Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 1 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Józef Mackiewicz

ImięJózef
NazwiskoMackiewicz

Józef Mackiewicz jako dziennikarz wileńskiego „Słowa” (1924-1939): Część 2 – Komunizm

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 2 3
Polska delegacja w Katyniu
Polska delegacja w Katyniu
Dzisiaj, po prawie siedemdziesięciu latach, które minęły od napisania tych słów, nawet dla kogoś, kto doskonale zna powojenną publicystykę Józefa Mackiewicza (praktycznie w całości mającej wydźwięk antykomunistyczny), muszą być one dużym zaskoczeniem. W tym artykule są bowiem wyrażone wszystkie poglądy pisarza; jego postawa polityczna była w tym czasie ukształtowana do końca; już nic się nie zmieniło. Trudno zatem zgodzić się z Kazimierzem Orłosiem, wskazującym, że momentem przełomowym w życiu Mackiewicza był Katyń, że dopiero wizyta nad grobami polskich oficerów w Katyniu – obraz nie mającej porównania w dziejach świata zbrodni NKWD – zdecydował o rodowodzie jego pisarstwa. To nieprawda – artykuł „Bierzmy przykład z Cichego Donu” jest chyba wystarczającym na to dowodem. Zagadką pozostaje natomiast, co doprowadziło (jeśli w ogóle było coś takiego) do napisania tego „wstępniaka” właśnie wtedy – w początkach maja 1936 roku, po prawie sześcioletnim milczeniu w sprawach związanych z polityką wewnętrzną i zagraniczną ZSRR…
Być może miała na to wpływ rosnąca potęga komunistycznego państwa, ugruntowanie władzy Stalina (właśnie w tym roku uchwalona została nowa konstytucja ZSRR, tzw. „stalinowska”) oraz pierwsze czystki i masowe procesy. Pytanie „dlaczego?” zapewne na zawsze pozostanie bez odpowiedzi. Jednakże to właśnie fakt ukazania się tego artykułu (bez względu na to, czy był on skutkiem, czy przyczyną) można prawdopodobnie uznać za moment przełomowy w życiu Mackiewicza.
Od tej bowiem chwili dziennikarz „Słowa” zaczął „sprawom radzieckim” poświęcać znacznie więcej uwagi. Jak prawie wszyscy w Europie, z ogromnym zdumieniem i niedowierzaniem przypatrywał się wielkiemu procesowi, w którym na ławie oskarżonych zasiadło szesnastu najwyższych przedstawicieli władzy w ZSRR (m.in. bohaterowie rewolucji i najbliżsi towarzysze Lenina – Zinowiew i Kamieniew). Parę dni po ich rozstrzelaniu napisał: „Ostatnie wypadki w Sowietach (…) stanowią chyba najdonioślejszy fragment wewnętrznego kryzysu, jaki Bolszewia przeżywała od roku 1917”. Mackiewicz dał się ponieść fali euforii, widząc w potędze Stalina (który był na tyle mocny, by postawić przed sądem najwyższych dostojników partyjnych i państwowych, będących jego przeciwnikami w walce o władzę) jego słabość. „To już jest rewolucja – przekonywał. – Jeżeli w tej chwili nie mamy jeszcze wiadomości o tym, żeby przeniosła się na ulicę czy koszary, to sądząc z nastroju, jaki dziś w Rosji panować musi, sądząc z konieczności, która zmusiła Sowietów do ponownego zastosowania masowego terroru – skoro taką wiadomość otrzymamy, możemy jej wierzyć. Myślę, że jesteśmy dziś bliżej końca Sowietów, niż któregokolwiek roku, ostatnich ponurych w Rosji, lat szesnastu”. Rachuby okazały się błędne. Masowe czystki zamiast doprowadzić do podważenia dyktatorskiej władzy Stalina, tylko ją umocniły – do kontrrewolucji w roku 1936 (ani w latach następnych) nie doszło. Na nic się więc zdały prośby Mackiewicza: „Daj Boże tam jak najgorzej!”
Po roku 1936 do Polski wciąż docierało sporo informacji o sytuacji w Rosji. Agencje prasowe w Londynie i Paryżu pisały o masowych aresztowaniach, trwającej czystce, dalszym wykrywaniu źródeł spisku, buntach chłopskich na Ukrainie, buncie wojsk w Riazaniu, samobójstwach wśród wysokich urzędników komunistycznych. Mackiewicz pytał jednak: czy i na ile możemy tym informacjom wierzyć? Był pewien, że nie znajdą one potwierdzenia w Moskwie. Zgadzał się jednak z przekonaniem wyrażanym przez prasę zagraniczną, że w Związku Radzieckim nastąpił powolny nawrót ku „komunizmowi wojennemu”.
Szabla i pałka gumowa
Jedną z ofiar stalinowskich czystek był w roku 1937 znany w Polsce (zresztą Żyd polskiego pochodzenia) dziennikarz, redaktor naczelny organu KPZR „Izwiestia”, Karol Radek (właściwie Sobelson). Oskarżony został o zorganizowanie spisku antypaństwowego i osądzony. Mackiewicz zamieścił w „Słowie” wspomnienie o Radku z czasów studenckich w Krakowie. Nie poznał go nigdy osobiście – opisał to, czego dowiedział się od jego ówczesnych przyjaciół i znajomych. Mimo że komunista, był Radek osobą szanowaną. Tym większe zdziwienie wśród znających go osób wzbudziło zachowanie redaktora „Izwiestii” podczas procesu, kiedy to przyznawał się do wszystkich stawianych mu zarzutów. „Dlaczego jednak tak zeznaje, dlaczego upadł tak nisko, jak tylko ludzie na procesach sowieckich upadać mogą – tego nie umiem wytłumaczyć. Musi to być straszna tajemnica sowieckich więzień…” – pisał Mackiewicz, oddając szacunek jednemu ze swoich największych politycznych wrogów.
Sprawą, która wielokrotnie powracała w publicystyce Józefa Mackiewicza, był problem nie spłaconych przez Związek Radziecki odszkodowań, do czego ZSRR zobowiązał się na mocy podpisanego w marcu 1921 roku Traktatu Ryskiego. Na podstawie artykułu XVIII tego traktatu Rosja Sowiecka zwrócić miała obywatelom polskim pieniądze zgromadzone przez nich w byłych rosyjskich kasach oszczędnościowych (w sumie ponad 140 milionów rubli w złocie), co w tamtej chwili – czyli w roku 1936 – włącznie z procentami (i po przeliczeniu na polską walutę) wynosiło 1,5 miliarda złotych. Do roku 1924 rokowania w tej sprawie prowadzono w Polsce – potem delegacja radziecka zerwała rozmowy i wyjechała do Moskwy. Od tamtej pory żadna państwowa instytucja w Polsce nie zajmowała się tą sprawą. Ludzie natomiast (pieniądze te należały do około 500 tysięcy osób) wciąż czekali na rozwiązanie problemu. Wina leżała, jak sądził Mackiewicz, po stronie polskiej, gdyż: „Nie posiadamy ani jednego dokumentu, ani jednej noty sowieckiej, z której by wynikać mogło, że Sowiety są przeciwne ponownemu zwołaniu Komisji Mieszanej”. Formalnie nic więc nie stało na przeszkodzie do ponownego wszczęcia rokowań – ale, jak pytał Mackiewicz, kto ma to zrobić, jak nie władze? Te jednak, mimo listów, apeli i próśb obywateli, milczały. „Cynizm naszej biurokracji przeszedł wszelkie granice” – stwierdził w końcu dziennikarz.
Trzy lata później (w roku 1939) sprawa wciąż pozostawała nie rozwiązana. Było to o tyle dziwne, że dla rządu polskiego w grę wchodziły: „(…) 1) zaufanie obywateli do państwa w ogóle, 2) zaufanie do traktatów międzypaństwowych, 3) prestige Państwa Polskiego”. Mimo że od „dziewiętnastu lat Sowiety odmawiają wykonania niektórych postanowień Traktatu Ryskiego w formie oburzającego lekceważenia interesów Państwa Polskiego, z wyraźną szkodą jego obywateli”, rząd w Warszawie nie zrobił nic, by wyegzekwować swoje prawa. Przykre to musiało być doświadczenie dla Mackiewicza, który tyle razy nawoływał do poszanowania prawa i domagał się – w imię racji stanu – dbania o interesy obywateli Rzeczypospolitej. Tu interesy te w najjaskrawszy sposób były gwałcone, rząd zaś na to zezwalał. Inna sprawa, że był to już rok 1939. Wojna zbliżała się wielkimi krokami. Trudno było w takiej sytuacji politycznej w Polsce i Europie domagać się od rządu, by zajmował się sprawami (z punktu widzenia wielkiej polityki) tak marginalnymi. Sam Mackiewicz pisał przecież: „Doczekaliśmy się czasów, gdy szablę zastąpiła w Europie – pałka gumowa”. Coraz więcej państw porzucało demokratyczną drogę rozwoju (Włochy, Niemcy, ZSRR, Litwa, Łotwa i inne) i niewiele takich pozostało: z gruntu „antydemokratyczne” monarchie i tylko dwie republiki – Francja i Szwajcaria. W roku 1939, według Mackiewicza, nawet carska Rosja wydawałaby się państwem demokratycznym w porównaniu z Rosją Radziecką.
Latem 1939 roku, w obliczu wojny polsko-niemieckiej, największym zagrożeniem dla Polski wydawał się Mackiewiczowi „diabelski pakt” między Hitlerem a Stalinem. Mimo różniących oba państwa – hitlerowską III Rzeszę i komunistyczny Związek Radziecki – podstaw ideologicznych dostrzegał w ich ustroju i polityce zagranicznej daleko idące analogie. Pakt radziecko-niemiecki nie wydawał się dziennikarzowi „Słowa” rzeczą niemożliwą. Jak pokazała historia, i w tym wypadku miał słuszność.
koniec
« 1 2 3
1 września 2005

Komentarze

20 III 2013   15:38:48

on byl wielki:)

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Fantastyczne Zaodrze, czyli co nowego w niemieckiej science fiction? (25)
Andreas „Zoltar” Boegner

8 V 2024

Pora przedstawić książkę, która okazała się najlepiej przyjętą przez czytelników powieścią SF 2021 roku. Nie zaniedbam również krótkiej formy i spojrzę na kolejną antologię opowiadań wielokrotnie nominowanego do nagród wydawnictwa Modern Phantastic.

więcej »
Okładka <i>Amazing Stories Quarterly</i> z wiosny 1929 r. to portret jednego z Małogłowych.<br/>© wikipedia

Stare wspaniałe światy: Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
Andreas „Zoltar” Boegner

11 IV 2024

Czy „Nowy wspaniały świat” Aldousa Huxleya, powieść, której tytuł wykorzystałem dla stworzenia nazwy niniejszego cyklu, oraz ikoniczna „1984” George’a Orwella bazują po części na pomysłach z „After 12.000 Years”, jednej z pierwszych amerykańskich antyutopii?

więcej »

Fantastyczne Zaodrze, czyli co nowego w niemieckiej science fiction? (24)
Andreas „Zoltar” Boegner

7 IV 2024

Kontynuując omawianie książek SF roku 2021, przedstawiam tym razem thriller wyróżniony najważniejszą nagrodą niemieckojęzycznego fandomu. Dla kontrastu przeciwstawiam mu wydawnictwo jednego z mniej doświadczonych autorów, którego pierwsza powieść pojawiła się na rynku przed zaledwie dwu laty.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.