Jeśli ktoś choćby pobieżnie interesuje się kinem radzieckim, powinien – ba! musi – znać nakręcony przez Grigorija Czuchraja przed niemal siedmioma dekadami słynny miłosny dramat historyczny z czasów wojny domowej w Rosji „Czterdziesty pierwszy”. Powstał on na podstawie noweli Borisa Ławrieniowa, który opisując historię czerwonoarmistki Mariutki i „białego” oficera Goworuchy-Otroka, posiłkował się własnymi przeżyciami na froncie turkiestańskim.
Perły ze skazą: Co to jest ta miłość, „rybia cholera”!
[Boris Ławrieniow „Czterdziesty pierwszy” - recenzja]
Jeśli ktoś choćby pobieżnie interesuje się kinem radzieckim, powinien – ba! musi – znać nakręcony przez Grigorija Czuchraja przed niemal siedmioma dekadami słynny miłosny dramat historyczny z czasów wojny domowej w Rosji „Czterdziesty pierwszy”. Powstał on na podstawie noweli Borisa Ławrieniowa, który opisując historię czerwonoarmistki Mariutki i „białego” oficera Goworuchy-Otroka, posiłkował się własnymi przeżyciami na froncie turkiestańskim.
Boris Ławrieniow
‹Czterdziesty pierwszy›
Gdy z perspektywy kilkudziesięciu lat przyglądam się publikowanej przez Państwowy Instytut Wydawniczy serii „Biblioteka Jednorożca”, nie mogę wyjść z podziwu. W kontekście literatury radzieckiej (nie zawsze jednak rosyjskojęzycznej) ukazało się w niej kilka absolutnych, chociaż nie zawsze oczywistych, arcydzieł. O paru z nich miałem już okazję pisać w tym cyklu: vide „
Twarzą w twarz” (1957) i „
Dżamila” (1958) Czingiza Ajtmatowa, „
Sąd” (1960) Władimira Tiendriakowa oraz „
A człowiek żyje…” (1962) Władimira Maksimowa. Teraz dochodzi do nich jeszcze słynna dzięki
filmowi Grigorija Czuchraja nowela Borisa Ławrieniowa „Czterdziesty pierwszy”.
Boris Andriejewicz Ławrieniow (1891-1959) tak naprawdę nazywał się Siergiejew. Urodził się w ukraińskim Chersoniu i tam – jako osiemnastolatek – ukończył gimnazjum. Później przeniósł się do Moskwy, gdzie przez dwa lata studiował prawo na uniwersytecie. Szybko jednak odkrył w sobie zainteresowanie literaturą i zaczął pisać futurystyczne i symboliczne wiersze. Kiedy wybuchła pierwsza wojna światowa, trafił na front. Rewolucję lutową 1917 roku przyjął z nadzieją; dlatego pozostał w armii, dochrapując się nawet stanowiska zastępcy komendanta wojskowego Moskwy. Niebawem jednak – po rewolucji październikowej – krajem zaczęła wstrząsać wojna domowa. Początkowo Ławrieniow trafił w szeregi „białych” jako oficer Armii Ochotniczej; długo jednak tam nie wytrwał i ostatecznie przeszedł na stronę bolszewików, którzy wysłali go do Turkiestanu (Azja Środkowa), gdzie dowodził pociągiem pancernym.
Po zakończonej zwycięstwem komunistów wojnie wrócił do literatury; odszedł jednak od pisania wierszy na rzecz prozy (od 1924) i dramaturgii (od 1925 roku). Jednym z najwcześniejszych jego tekstów prozatorskich była nowela „Czterdziesty pierwszy” (1924), w której zawarł pewne wątki autobiograficzne. Spotkała się ona z tak dobrym przyjęciem, że już dwa lata po pierwodruku doczekała się ekranizacji filmowej, za którą odpowiadał jeden z najwybitniejszych twórców tamtej epoki Jakow Protazanow. Główne role powierzono Adzie Wojcyk (Mariutka) i Iwanowi Kowalowi-Samborskiemu (porucznik Goworucha-Otrok). Wszystko, co najlepsze w jego dorobku, Boris Andriejewicz napisał w międzywojniu; po 1945 roku tworzył już tylko dzieła skrajnie zideologizowane i propagandowe. Ale to właśnie one – jak chociażby dramaty „Za tych co na morzu” (1945) i „Głos Ameryki” (1949) – przyniosły mu Nagrody Stalinowskie I i II stopnia, mieszkanie w prestiżowym Domu na Nabierieżnoj (po sąsiedzku z Kremlem) i daczę w Pieriediełkinie pod Moskwą.
Zdolny niegdyś pisarz oddał swój niezaprzeczalny talent na usługi okrutnemu satrapie. To nie przypadek, że dzisiaj pamięta się o Ławrieniowie jedynie w kontekście nowel powstałych w latach 20. ubiegłego wieku, które zresztą doczekały się ekranizacji. Mam tu na myśli wiernie oddający tekst „
Czterdziestego pierwszego” (1956) dramat Grigorija Czuchraja (nagrodzony na festiwalu w Cannes) oraz „
Siódmego towarzysza” (1967) Aleksieja Germana i Grigorija Aronowa, który to film powstał z kolei na podstawie noweli z 1927 roku. Akcja tego pierwszego rozgrywa się w czasie wojny domowej w Turkiestanie, gdzie trwają właśnie krwawe walki pomiędzy sprzymierzonymi z „białymi” i obcymi interwentami basmaczami a Armią Czerwoną. Oddział „białych” kozaków rozbija w Kotlinie Fergańskiej „czerwonych”, którymi dowodzi komisarz Arsienij Jewsiukow. Części z bolszewików udaje się jednak wydrzeć z okrążenia i przedostać na pustynię. Esauł Berydze jest przekonany, że tam pozdychają, więc nawet nie zarządza pościgu.
„Czerwony bóg” czuwa jednak nad ludźmi Jewsiukowa i chociaż garstce, pozwala im przeżyć. Wśród ocalałych jest Mariutka (a dokładniej: Maria Basowa), chłopska dziewczyna spod Astrachania, z delty Wołgi, gdzie od dziecka zajmowała się patroszeniem ryb (stąd często powtarzane przez nią przekleństwo: „rybia cholera!”). Pisze grafomańskie wiersze, w których sławi rewolucję i jej przywódców i z których wszyscy się wyśmiewają, ale jest również doskonałą strzelczynią – trafia bez pudła z największej odległości. Jewsiukow wykorzystuje ją zawsze do odstrzeliwania „białych” oficerów; Mariutka ma ich na rozkładzie już czterdziestu. Czterdziestym pierwszym mógłby się stać spotkany na pustyni z wielbłądzią karawaną Kirgizów porucznik gwardii Wadim Goworucha-Otrok. Mógłby, ale tym razem dziewczynę zawiodły zmarznięte palce.
I dobrze się stało, ponieważ przy zatrzymanym poruczniku Jewsiukow znajduje ukryty list, z którego wynika, że „biały” oficer jest pełnomocnikiem rządu admirała Aleksandra Kołczaka odesłanym do zakaspijskiego rządu generała Antona Denikina. Za to w sumie należałaby mu się kulka w łeb. Ale w piśmie wspomniano, że ma on też tajne informacje, które przekaże jedynie generałowi Daniiłowi Dracence (to wszystko są postaci historyczne). A skoro tajne, to znaczy, że ważne. A skoro ważne, to powinno je poznać dowództwo „czerwonych” w kazachskim Kazalińsku. By jednak tam dotrzeć, trzeba najpierw przejść przez Kara-kum, a następnie przepłynąć Jezioro Aralskie (przez Ławrieniowa nazywane konsekwentnie „morzem”, co można zrozumieć, ponieważ w jego czasach, jeszcze przed wysychaniem, było jednym z największych jezior na naszej planecie). Łódź, którą dysponuje komisarz, jest jednak w stanie pomieścić tylko kilka osób. Wysyła więc na wzburzony akwen Mariutkę, Goworuchę-Otroka i dwóch krasnoarmiejców, którzy mają dostarczyć jeńca do sztabu.
Od początku noweli na plan pierwszy wybijają się dwie postaci: prosta i niewykształcona Mariutka oraz pochodzący z zupełnie innego świata carski oficer. Wadim pochodzi z arystokracji, studiował, podróżował po świecie, pływał jachtem, ma willę nad Morzem Czarnym. To może i nie robi na dziewczynie spod Astrachania wielkiego wrażenia, ale Goworucha-Otrok zna się też na poezji i ma… przepiękne błękitne oczy, w których można utonąć jak w głębiach oceanu. Z czasem przestają patrzeć na siebie jak śmiertelnych wrogów klasowych. On dostrzega w Mariutce dziewczynę, która ciężką pracą stara się wygrzebać z nędzy, w jakiej jej rodzina żyje od pokoleń, ona w Wadimie – wrażliwego człowieka, często niezaradnego, którym trzeba się opiekować. Dzieli ich wszystko, ale stopniowo zaczyna łączyć to, co potrafi przekroczyć każdą barierę – etniczną, językową, kulturową, klasową… Słowem: uczucie. Może jeszcze nie miłość, ale na pewno troska, czułość, sympatia.
Gdy natura sprawia, że oboje lądują na porzuconej na jesień i zimę wyspie, odrywają się zupełnie od rzeczywistości. Nagle to, co do tej pory ich otaczało – krwawa wojna na totalne wyniszczenie – przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie. Walczą o przetrwanie, są na siebie skazani, jak Adam i Ewa. Beztroska nie może jednak trwać w nieskończoność. Nadejdzie wiosna, ktoś w końcu pojawi się na wyspie i oni, chcąc nie chcąc, będą zmuszeni z niej odpłynąć. Dokąd? Czy Mariutka zapomni o Jewsiukowie i zadaniu, jakie jej zlecił komisarz? Czy Wadim mając rzeczywiście możność zabrać dziewczynę ze sobą, uczynić partnerką, kochanką, żoną, zdecyduje się na taki mezalians? Czy już na zawsze nie będą ich dzielić poglądy polityczne? Boris Ławrieniow opisał dramatyczną historię miłosną, ale zrobił to, nie szczędząc przy okazji humoru i doskonale portretując dwie rozdarte wojną i nieprzystające do siebie, aczkolwiek na siebie skazane, Rosje.
![koniec](/img/i_koniec.gif)