Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 1 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Józef Mackiewicz

ImięJózef
NazwiskoMackiewicz

Trzy okupacje Józefa Mackiewicza (1939 – 1944): Okupacja niemiecka (VI 1941 – V 1944)

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 6 7 8
Ponary: przed pochowaniem ciał<br/>Źródło: www.zwoje-scrolls.com
Ponary: przed pochowaniem ciał
Źródło: www.zwoje-scrolls.com
Świadek zbrodni ludobójstwa
Na temat życia codziennego Mackiewicza pod okupacją niemiecką niewiele wiadomo. Tyle że nadal mieszkał (wraz z żoną) w Czarnym Borze. Od czasu do czasu na piechotę przychodził do Wilna, żeby coś kupić lub sprzedać. Spotykał się wówczas ze starymi znajomymi, wpadał do kawiarni i wracał do siebie na wieś. Szare, zwyczajne życie, targane powtarzającymi się od połowy roku 1942 oskarżeniami. Choć może nie do końca takie zwyczajne, jeżeli było się świadkiem masakry Żydów w Ponarach, podwileńskim przedwojennym letnisku. W roku 1940 bolszewicy założyli w Ponarach jakieś przedsiębiorstwo państwowe, wielkie place otoczyli płotem i kolczastym drutem. Skorzystali z tego Niemcy, którzy w tym miejscu urządzili w 1941 roku „jedną z największych w Europie rzeźnię Żydów”. Do Ponar podwożono ciężarówkami, a następnie całymi transportami kolejowymi ludność żydowską. Tu ją mordowano. Nawet w Czarnym Borze, odległym od Ponar o osiem kilometrów, słychać było strzały.
W październiku roku 1943 zaczął się okres masowego zwożenia Żydów do Ponar. Zwożono ich tutaj nie tylko z getta wileńskiego, ale całego „Ostlandu”. Pewnego październikowego poranka, dżdżystego i śliskiego, wybrał się Mackiewicz pożyczonym rowerem do znajomego w Ponarach i przejeżdżając w pobliżu stacji kolejowej trafił na oddział Gestapo i SS, złożony nie tylko z Niemców, ale i Estończyków, Litwinów, Łotyszy i Ukraińców. Obstawiali oni pociąg wypełniony Żydami. Po sprawdzeniu dokumentów, zaczął się Mackiewicz oddalać od transportu, gdy nagle: „(…) dźwięki dochodzące z pociągu zaczynają brzęczeć, zrazu jak rankiem obudzony ul; później coś w nim rzęzi, potężnieje chrobot u zamkniętych na głucho drzwiczek, jak chrobot tysięcy szczurów, później robi się rwetes, gwałt straszny, przechodzi w ryk, wrzask, wycie… pękają uderzane pięściami szyby, trzeszczą, trzeszczą, a później łamią się pod naporem poniektórych drzwi. – Policjanci zaroili się, zwielokrotnili w oczach, zabiegali, gestykulując i zrywając karabiny z pleców. Dał się słyszeć metalowy trzask zamków i ich, policjantów, dziki, groźny ryk, w odpowiedzi na ryk ludzi zamkniętych w pociągu”.
Z połamanych drzwi wagonów, przez powybijane okna zaczęli wydostawać się na zewnątrz Żydzi, uciekali, trafiając prosto w ręce swoich oprawców. Padły wreszcie pierwsze strzały. „Powstał upiorny wrzask i lament, i wycie, i płacz – wspominał Mackiewicz – i ze wszystkich stron naraz gruchnęły strzały, gwizdnęły kule, spadły z chrzęstem łamanych kości i pękających czaszek, uderzenia kolb. – Ktoś skakał przez rów i trafiony między łopatki, spadł weń jak ciemny ptak z rozczapierzonymi na kształt skrzydeł ramionami. – Ktoś pełzł na czworakach pomiędzy szynami… Stary jakiś Żyd zadarł do góry brodę i wyciągnął ręce do nieba, jak na biblijnym obrazku i naraz chlupnęła mu z głowy krew i kawały mózgu… Potoczyły jakieś koszyki – kobiałki… wywrócił się w biegu jeden policjant… Tiuuuu! gwizdnęła kula… Tam leżało dlaczegoś kilku ludzi jeden na drugim… Cicho, w poprzek szyny leżał może dziewięcioletni chłopak i choć, gdyby krzyczał nie dosłyszeć by jego głosu, to widać było, że nie żył już, bo nie drga. – Zakotłowało się pod kołami wagonów, bo tam większość szukała ratunku i tam ich najbardziej polewano z broni maszynowej, jak z sikawek, w ciemną masę złachmanionych postaci. – Oto zeskakuje młoda Żydówka, płowe jej włosy rozwiane, twarz wykrzywiona w nieludzkim strachu, z ucha, na kosmyku zwiesza się grzebyk, chwyta córeczkę… Nie mogę patrzeć. Powietrze rozdziera taki jazgot straszliwy mordowanych ludzi, a jednak rozróżnić w nim można głosy dzieci o kilka tonów wyższe, właśnie takie jak płacz – wycie kota w nocy. Nie powtórzy tego żadna litera wymyślona przez ludzi!
„Bóg jeden patrzył na pewno”
Można by się zachwycać tym wspaniałym, dopracowanym do najmniejszego szczegółu, opisem, gdyby nie był on zarazem tak przerażający. Ale to dopiero początek masakry. „(…) oszalały, kompletnie pijany policjant – relacjonuje dalej Mackiewicz – chwyta Żydówkę za prawą nogę i usiłuje wlec ją pomiędzy szynami, cały zgięty, z gębą tak przekrwioną, jakby ciętą na ukos szablą, dokąd?! Po co?! Nogi kobiecie się rozstawiają, lewa zaczepia za szynę, spódnica zjeżdża do pasa, odsłaniając szare z brudu majtki, a dziecko łapie włóczące się po kamieniach włosy matki i ciągnie je ku sobie i nie słychać, a widać jak wyje: Mammme!… Z ust wleczonej kobiety bucha teraz krew… Gęsta ściana mundurów zasłania na chwilę widok… A później jakiś Łotysz podniósł kolbę nad zwichrzonymi włoskami, uwiązanymi w ciemieniu kawałkiem łachmanka w kokardę i… zamknąłem oczy, a zdawało mi się, że ktoś zadzwonił. Zadzwonił istotnie, kolejarz ściskający konwulsyjnie kierownicę mego roweru wpił się palcami w dzwonek, kurczowo nim targnął mimo woli, przechylił się naprzód i rzyga, rzyga na żwir peronu, na opony przedniego koła, sobie na ręce, mnie na buty, rzyga w drgawkach podobnych do konwulsji tych, w jakich umierają tamci na szynach…
Fotograficzną wręcz pamięć musiał mieć Mackiewicz, skoro po dwóch latach od tragedii zdołał opisać ją w tak dynamiczny, wstrząsający sposób.
Żyd chciał przeskoczyć rampę – pisze w dalszej części Mackiewicz – ranny w nogę padł na kolana i teraz słyszę wyraźnie i kolejno: płacz, strzał, rzężenie… Ach, a ten co robi?!!! [podkr. – J. M.] Ten tam, obok, o czterdzieści kroków, nie dalej, w czarnym mundurze! Co on chce zro… Rozkraczył nogi koło słupa, stanął ukosem, zamachnął się dwiema rękami… Sekunda jeszcze… Co on ma w ręku?! Co ona ma w tych rękach?!!! Na rany Jezusa Chrystusa! na rany Boga! coś wielkiego, coś strasznie strasznego!!! zamachnął się i – bęc głową dziecka o słup telegraficzny!… Aaaa! aaa! aaa! – zakrakał ktoś koło mnie, kto taki – nie wiem. A w niebie… nie w niebie, a na tle tylko nieba, zadrgały od uderzenia przewody drutów telegraficznych”. Po rozprawieniu się z uciekającymi Żydami, esesmani wzięli się do rzezi tych, którzy pozostali, skuci przerażeniem, w wagonach. „Jak długo to mogło trwać? – zastanawiał się Mackiewicz. – Bóg jeden, który patrzył na pewno, a widział nawet poprzez gęste chmury tego dnia, mógł policzyć minuty. Widocznie jednak zbliżała się jedenasta, bo od południa biegł pociąg pospieszny z Berlina przez Wilno do Moskwy, nie zatrzymujący się w Ponarach. (…) Maszynista dał parę boczną, syczącą w białych kłębach i zakrywając na chwilę widok, przejechał po trupach i rannych, krając tułowia, kończyny, głowy, a gdy znikał w tunelu i rozwiała się para, ostały się już tylko wielkie – kałuże krwi i ciemne plamy bezkształtnych ciał, walizek, tobołków, leżały do siebie wszystkie podobne i nieruchome. I tylko jedna głowa, ucięta u samej szyi, która potoczyła się na środek przejazdu, widoczna była wyraźnie jako głowa człowieka. – (…) strzały dochodziły jeszcze częste, ale już bardziej oddalone, po lesie i wśród zabudowań osiedla”.
Kilkudziesięciu Żydom udało się ponoć uciec, ale hitlerowcy pomni nauczki – wzmacniali na przyszłość straże, które miały zapobiegać podobnym wypadkom, jakich świadkiem był Mackiewicz.
Odkupiona wina „antysemitnika”
I pomyśleć, iż człowieka, który pozostawił tak drastyczny i pełen współczucia opis niewiarygodnej tragedii, przez wiele powojennych lat obrzucano epitetem: „antysemita”. Owszem, nawiązywano tym do jego przedwojennych artykułów w „Słowie”, ale podtrzymywanie tego zarzutu po wojnie – po zapoznaniu się z niektórymi jego tekstami wspomnieniowymi, jak chociażby „Ponary – BAZA” czy „Getto wileńskie” – jest już zwykłą złośliwością i fałszerstwem. Mackiewicz sam o sobie pisał: „Później przyszły czasy Fołksfrontu w całej Europie i wielkiej, moralnej ofensywy Sowietów, a ja napisałem [w roku 1938] artykuł, który się Żydom nie spodobał [chodzi o „A Szwarce Bor”, przedrukowany w tomie „Bunt rojstów”] i nazwano mnie antysemitnikiem. Po trochu mieli rację. (…) Później stało się to wszystko w r. 1939, co już wiadomo. Gdy przyszła jesień tego fatalnego roku i bolszewicy wkroczyli do miasta, nawet zecerzy mi radzili: – Oj, niech pan ucieka, Żydki to na pana cięte. Wydadzą. – Nieprawda. W okresie najcięższych czasów okazali mi Żydzi raczej pomoc i przychylność”. Przyznawał także, iż „największym łgarstwem Adolfa Hitlera był jego bluff o Sowietach rządzonych przez – Żydów. – Sam na początku roku 1941, jako furman, wywoziłem szmochty i rupiecie różnym Żydom, którzy zwiewali z miasta przed rządami tej żydo-komuny, którzy uciekali do lasu przed – Kazachstanem…” W końcu oświadczył: „(…) jedno tylko mogę powiedzieć, że jeżeli kiedyś znów będę pisał o Żydach, to tylko prawdę bez względu na miejsce i moje sympatie czy antypatie do poszczególnych obozów…”.
Słowa te miał Mackiewicz wypowiedzieć we wrześniu 1940 roku podczas rozmowy z pewnym znajomym Żydem (nazywa go „Izaakiem Rozencwejgiem”, choć zaznacza, że nie jest to prawdziwe nazwisko). Obietnicy dotrzymał. Dowodem na to jest opis masakry w Ponarach jak i fragmenty, wydanej w roku 1969, powieści „Nie trzeba głośno mówić”.
Tymczasem w końcu tak ważnego dla Mackiewicza 1943 roku, po zwycięstwach pod Stalingradem i Kurskiem, rozpoczęła się wielka ofensywa wojsk radzieckich w kierunku zachodnim. Wiosną 1944 roku Armia Czerwona ponownie wkroczyła na dawne Kresy Wschodnie II Rzeczypospolitej. Mackiewicz już się nie łudził, wiedział, że jeśli Sowieci zajmą te ziemie, to już nie po to, by je komuś oddawać (jak miało to miejsce w roku 1939). Wolał nie ryzykować i aby uniknąć kolejnej sowieckiej okupacji, wraz z żoną, w grupie podobnych im uchodźców, opuścił Wilno. Tym razem już na zawsze. Nigdy więcej swego ukochanego miasta nie zobaczył.
koniec
« 1 6 7 8
18 lutego 2006

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Fantastyczne Zaodrze, czyli co nowego w niemieckiej science fiction? (25)
Andreas „Zoltar” Boegner

8 V 2024

Pora przedstawić książkę, która okazała się najlepiej przyjętą przez czytelników powieścią SF 2021 roku. Nie zaniedbam również krótkiej formy i spojrzę na kolejną antologię opowiadań wielokrotnie nominowanego do nagród wydawnictwa Modern Phantastic.

więcej »
Okładka <i>Amazing Stories Quarterly</i> z wiosny 1929 r. to portret jednego z Małogłowych.<br/>© wikipedia

Stare wspaniałe światy: Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
Andreas „Zoltar” Boegner

11 IV 2024

Czy „Nowy wspaniały świat” Aldousa Huxleya, powieść, której tytuł wykorzystałem dla stworzenia nazwy niniejszego cyklu, oraz ikoniczna „1984” George’a Orwella bazują po części na pomysłach z „After 12.000 Years”, jednej z pierwszych amerykańskich antyutopii?

więcej »

Fantastyczne Zaodrze, czyli co nowego w niemieckiej science fiction? (24)
Andreas „Zoltar” Boegner

7 IV 2024

Kontynuując omawianie książek SF roku 2021, przedstawiam tym razem thriller wyróżniony najważniejszą nagrodą niemieckojęzycznego fandomu. Dla kontrastu przeciwstawiam mu wydawnictwo jednego z mniej doświadczonych autorów, którego pierwsza powieść pojawiła się na rynku przed zaledwie dwu laty.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.