Powieści Kanowicza wpisują się we wciąż żywą w Polsce literacką tradycję. I w niczym nie ustępują twórczości Isaaka Bashevisa Singera („Dwór”, „Spuścizna”, „Sztukmistrz z Lublina”, „Rodzina Muszkatów”), jego starszego brata Izraela Joszuy („Bracia Aszkenazy”, „Rodzina Karnowskich”) czy Juliana Stryjkowskiego („Sen Azrila”, „Austeria”). Noszą w sobie jednak pewien element, który w polskiej beletrystyce z przyczyn politycznych pojawiał się nader rzadko. To obraz Kresów pod okupacją sowiecką.
Elegia o umarłym narodzie
[Grigorij Kanowicz „Nie odwracaj twarzy od śmierci” - recenzja]
Powieści Kanowicza wpisują się we wciąż żywą w Polsce literacką tradycję. I w niczym nie ustępują twórczości Isaaka Bashevisa Singera („Dwór”, „Spuścizna”, „Sztukmistrz z Lublina”, „Rodzina Muszkatów”), jego starszego brata Izraela Joszuy („Bracia Aszkenazy”, „Rodzina Karnowskich”) czy Juliana Stryjkowskiego („Sen Azrila”, „Austeria”). Noszą w sobie jednak pewien element, który w polskiej beletrystyce z przyczyn politycznych pojawiał się nader rzadko. To obraz Kresów pod okupacją sowiecką.
Grigorij Kanowicz
‹Nie odwracaj twarzy od śmierci›
Wydawnictwo Pogranicze, rezydujące w duchowo „litewskich”, – chociaż geopolitycznie polskich Sejnach, to obecnie jedna z najbardziej cenionych oficyn literackich w kraju. Ambicją Krzysztofa Czyżewskiego, cenionego poety i krytyka, zarazem spiritus movens Pogranicza, stało się bowiem publikowanie książek autorów pochodzących z krajów Europy środkowo-wschodniej. W katalogu możemy zatem znaleźć dzieła pisarzy rodem z Litwy, Ukrainy, Siedmiogrodu, Rumunii, Kosowa, Bośni, Słowenii, nierzadko emigrantów bądź reprezentantów mniejszości narodowych.
Twórcą takim jest Grigorij Kanowicz, urodzony w żydowskiej rodzinie w małym podkowieńskim miasteczku w roku 1929. Pisarz ukończył studia filologiczne na uniwersytecie w Wilnie (1953); tam też mieszkał przez większą część życia. Debiutował w roku 1959 powieścią zatytułowaną „Patrzę w gwiazdy”; w latach 1962-72 był etatowym pracownikiem Litewskiej Wytwórni Filmowej, pisał dlań scenariusze, a na boku – dla siebie – powieści, dramaty i wiersze. Nigdy nie wstydził się swego pochodzenia, dlatego też przez wiele lat pełnił funkcję prezesa Towarzystwa Żydów na Litwie. W roku 1993, w wieku 64 lat, podjął jedną z najważniejszych w swym życiu decyzji: postanowił opuścić rodzinną ziemię i zamieszkać w Ziemi Obiecanej. W Polsce zyskał uznanie za sprawą powieści „Świece na wietrze” wydanej w I połowie lat 80. przez Państwowy Instytut Wydawniczy. Kolejne publikacje: „Łzy i modlitwy głupców” (polskie wydanie: 1989) oraz monumentalnego „Koziołka za dwa grosze” (1994) urguntowały jego poularność wśród polskich czytelników. Przed dwoma laty ukazała się kontynuacja „Koziołka…” – pisana na przełomie lat 80. i 90. książka „Nie odwracaj twarzy od śmierci”. W najbliższych miesiącach zaś Pogranicze zamierza opublikować najnowszą powieść Kanowicza, powstałą już na emigracji – „Park Żydów”.
W żydowskim „Mieście Snu”
Czytając prozę Kanowicza można odnieść wrażenie, że pisze on wciąż tę samą książkę, której akcja rozgrywa się gdzieś na dawnych północno-wschodnich Kresach II Rzeczypospolitej. „Koziołek…” to dziejąca się na przełomie wieków XIX i XX historia kamieniarza Efraima Dudaka i jego czworga dzieci: córki Certy, rzuconej przez los aż do odległego Kijowa, gdzie – jak słusznie obawiał się ojciec – zostaje prostytutką; niedoszłego szewca Hirsza, zarażonego ideałami anarchizmu i socjalizmu, który postanawia dokonać zamachu na rosyjskiego generała-gubernatora; starającego się robić karierę w administracji carskiej Szachny, który zostaje przeklęty przez innych Żydów , oraz najmłodszego syna – Ezry, niefortunnie zakochanego w „gojce” – polskiej aktorce Danucie Skujbyszewskiej. Niektóre z tych postaci odżywają na kartach „Nie odwracaj twarzy od śmierci”. O ile jednak pisany z rozmachem „Koziołek…” stanowi epopeję rozpisaną na lata, o tyle akcja „Nie odwracaj twarzy od śmierci” zamyka się w okresie dwunastu miesięcy: od połowy czerwca 1940 roku, kiedy to Litwa została zajęta przez Armię Czerwoną i wcielona do ZSRR, do czerwca roku następnego -. zbrojnej napaści wojsk hitlerowskich na Związek Sowiecki. Okres to w historii państwa litewskiego nad wyraz burzliwy i tragiczny; burzliwe i tragiczne okaują się więc również losy bohaterów utworu.
Od wydarzeń opisanych w „Koziołku…” mija lat prawie czterdzieści. Zmienia się w tym czasie świat, ale – można odnieść wrażenie – nie zmieniają się zamieszkujący go Żydzi. Nie żyje już Efraim, w potwornych męczarniach umiera właśnie Szachna; u jego łoża czuwa siedemdziesięcioletnia Danuta, która po tragicznej śmierci Ezry postanawia wyjść powtórnie za mąż za jego starszego brata… Po wielu latach aktorka spotyka się z akceptacją Żydów, którzy zwracają się do niej „Hadasso” – tak bowiem, „na żydowską modłę, przeinaczono w miasteczku jej chrześcijańskie imię”. Danuta rodzi dwóch synów: starszy Jakub, choć pochodzi ze związku z Ezrą, przypomina raczej Szachnę – jest zamknięty w sobie, milczący, ponury. Młodszy Aron, owoc małżeństwa z Szachną, jest niemal lustrzanym odbiciem Ezry – radosny, wybuchowy, nie może znaleźć swego miejsca w świecie. Danuta wciąż mieszka „na cmentarzu” – wraz z Jakubem, który zostaje grabarzem, czy może raczej: strażnikiem żydowskiego „Miasta Snu”. Czas upływa jej na wspomnieniach, próbach znalezienia odpowiedzi na pytanie: „Cóż warte było moje życie?” Synowie nie stanowią dla niej wsparcia. Zarażony ideałami komunistycznymi Aron świetnie odnajduje się w nowej rzeczywistości i niewiele brakuje, by wstąpił do NKWD. Jakub, niespodziewanie dla siebie samego zakochuje się w swojej szwagierce, Eliszebie Bankweczer, córce „najlepszego krawca na Żmudzi” i pod jej wpływem coraz częściej przemyśliwa o emigracji do Palestyny. Danuta tak naprawdę nie rozumie żadnego z nich, albowiem w głębi duszy wciąż jest Polką i obce jej są „żydowskie problemy”.
Miasteczko z obrazów Chagalla
Kanowicz nie skupia się jednak wyłącznie na kreśleniu dalszych losów rodziny Dudaków. Przygląda się również innym mieszkańcom miasteczka, szkicuje sentymentalny, pełen poetyckości i nostalgii, obraz żydowskiej małomiasteczkowej społeczności, niemal żywcem przeniesiony z dzieł Marka Chagalla. . Obraz ten urasta do rangi symbolu; symbolem jest także otwierające powieść konanie Szachny; wraz ze starym Dudakiem umiera bowiem cały żydowski świat. „Boże, Boże!… Jeżeli już nie mogłeś ofiarować słudze swojemu Szachnie Dudakowi szczęśliwego życia, ześlij mu przynajmniej lekką śmierć, o Panie!…” – modli się Danuta. Prośba ta nie zostanie wysłuchana. Za rok, dwa na polskich ziemiach hitlerowcy rrozpoczną eksterminację Żydów. Także tych z Kowieńszczyzny, którzy jeszcze przez kilka miesięcy żyć będą w nieświadomości nadciągającej Zagłady. Jakże śmiesznie i nieważnie wyglądają z tej perspektywy ich codzienne problemy, pragnienia i nadzieje.
Zdawałoby się, jakby na przekór Kanowicz opisuje je tak żarliwie, z takim pietyzmem. Ma przecież świadomość, że powieść ta to nie tylko hołd składany przodkom; to wykuty w słowie nagrobek, podzwonne dla świata, który bezpowrotnie przestał istnieć. Książka przepełniona jest bólem, ale mimo wszystko nie epatuje smutkiem. Różni są jej bohaterowie: głupi i mądrzy, chciwi i altruistyczni, piękni i brzydcy; jednych da się lubić bardziej, innych mniej, ale wszyscy wzbudzają sympatię czytelnika. A gdy zamknąwszy książkę zdamy sobie sprawę z faktu, że nie ma już miasteczka, w którym moglibyśmy spotkać rabbiego Hillela, sklepikarza Chaskiela Bregmana, krawca Gedalego Bankweczera, czy komunisty Mejłacha Blocha – czujemy jedynie tęsknotę. Bo przecież ten świat, choć umiejscowiony przez Kanowicza na Litwie, jest także światem polskim! Akcja „Nie odwracaj twarzy od śmierci” równie dobrze mogłaby się rozgrywać gdzieś pod Lwowem, Stanisławowem czy Grodnem…
Kanowicz, Singer, Stryjkowski…
Powieści Kanowicza wpisują się we wciąż żywą w Polsce literacką tradycję. I w niczym nie ustępują twórczości Isaaka Bashevisa Singera („Dwór”, „Spuścizna”, „Sztukmistrz z Lublina”, „Rodzina Muszkatów”), jego starszego brata Izraela Joszuy („Bracia Aszkenazy”, „Rodzina Karnowskich”) czy Juliana Stryjkowskiego („Sen Azrila”, „Austeria”). Noszą w sobie jednak pewien element, który w polskiej beletrystyce z przyczyn politycznych pojawiał się nader rzadko. To obraz Kresów pod okupacją sowiecką. Pisał o tym Józef Mackiewicz w powieściach „Droga donikąd”, „Nie trzeba głośno mówić” i częściowo w „Sprawie pułkownika Miasojedowa”; pisał Włodzimierz Odojewski w swym monumentalnym dziele „Zasypie wszystko, zawieje…”; pisał w końcu Sergiusz Piasecki w humorystycznych „Zapiskach oficera Armii Czerwonej” i kilku mniej znanych, nie tak dawno publikowanych w Polsce opowiadaniach. Powieści Kanowicza stają się więc kolejnym, wielce pożądanym elementem układanki; tym cenniejszym, iż przedstawiają świat i wydarzenia z zupełnie innego punktu widzenia – społeczności żydowskiej. Uczą tolerancji i zrozumienia.
Kanowicz nie lubi, kiedy jego książki określa się mianem „historycznych”. Na obwolucie „Nie odwracaj twarzy od śmierci” umiueszczono jego słowa: „Może to zabrzmi dziwnie, ale moje książki o przeszłości nie są o przeszłości! W rzeczywistości mówią o problemach odwiecznych: o wolności, zniewoleniu, o przemocy, samowoli, o losie małego narodu w systemie totalitarnym, o poniewieraniu ludźmi i o prawdziwym przeznaczeniu człowieka”. Nie wypada sprzeczać się z autorem, trudno jednak zaprzeczać faktom: Kanowicz pisze o narodzie, którego już nie ma, który został wyniszczony – i w tym sensie tworzy jego historię. Nietrudno doszukać się w jego twórczości pierwiastków uniwersalnych, ogólnoludzkich. I to także upodabnia go i do Singera, i do Stryjkowskiego.