Nie dajcie się zwieść polskiemu tytułowi, "Kleopatra. Biografia” ma w sobie bardzo niewiele z biografii, a jeszcze mniej z zapowiadanego we wstępie odzierania żywota głównej bohaterki z narosłych wokół niej mitów. Dla Schiff opowieść o Kleopatrze to doskonała okazja do popisania się swoimi talentami pisarskimi i uczynienia z książki łatwostrawnej opowieści przygodowo-romantycznej.
Przegadana hagiografia
[Stacy Schiff „Kleopatra. Biografia” - recenzja]
Nie dajcie się zwieść polskiemu tytułowi, "Kleopatra. Biografia” ma w sobie bardzo niewiele z biografii, a jeszcze mniej z zapowiadanego we wstępie odzierania żywota głównej bohaterki z narosłych wokół niej mitów. Dla Schiff opowieść o Kleopatrze to doskonała okazja do popisania się swoimi talentami pisarskimi i uczynienia z książki łatwostrawnej opowieści przygodowo-romantycznej.
Stacy Schiff
‹Kleopatra. Biografia›
Na wstępie wypada mi zaznaczyć, że moje oczekiwania wobec tej książki (która w oryginale nawet nie pretenduje do pozycji biografii, nosząc tytuł „Cleopatra. A Life”) najwidoczniej rozminęły się z zamiarami autorki. Nie oznacza to, że potępiam w czambuł styl i sposób podejścia do tematu zaprezentowany przez Schiff, nic z tych rzeczy. Amerykanka pisze w sposób całkiem wciągający i trzymający czytelnika w napięciu (na tyle, na ile może trzymać w napięciu powszechnie znana historia życia i śmierci Kleopatry), ale jest to jednocześnie styl tak niesamowicie przegadany, że czasami ciężko zrozumieć, kto tu jest główną postacią dramatu: Juliusz Cezar, Marek Antoniusz, Oktawian August czy właśnie Kleopatra.
Co gorsza, na samym wstępie Schiff zapewnia, że nie dysponuje żadnymi nowymi materiałami, które mogłyby rzucić więcej światła na historię życia ostatniej królowej z rodu Ptolemeuszy. Już samo przyznanie się do tego (przywodzące na myśl wstęp do kilku książek i artykułów Normana Daviesa) stawia autorkę w dość trudnej pozycji. Jeśli dołożyć do tego korzystanie z nie zawsze dokładnych źródeł historycznych (a raczej ich tłumaczeń) to efekt końcowy będzie niczym innym jak tylko luźną i zupełnie niezobowiązującą książką popularnonaukową. Wychwalanie Schiff pod niebiosa za to dzieło tylko dlatego, że udało jej się zdobyć Pulitzera nie jest w najlepszym tonie, bowiem książka nie oferuje nam zbyt wielu historycznych faktów dotyczących samej Kleopatry. Jest ich bowiem (kolejne przyznanie się do winy przedstawione we wstępie) bardzo niewiele.
W efekcie, zamiast napisać krótką i opartą na samych faktach książeczkę, dostajemy dużą i przegadaną księgę, w której Kleopatry jak na lekarstwo, a jej historia opiera się na trzech podstawowych elementach: faktach, przypuszczeniach i faktach dotyczących historii okresu, w którym bohaterka żyła. Bardzo często (za często) możemy przeczytać, czego na temat życia Kleopatry nie wiemy; każe to poważnie wątpić w to, czy przedstawione informacje na temat tego co wiemy mogą być prawdziwe. Swoją niewiedzę Schiff stara się maskować opowieściami o historii dynastii Ptolemeuszy, historii Republiki Rzymskiej i najważniejszych postaci tamtego okresu. Z braku konkretnych informacji Schiff skupia się na zupełnie nieistotnych szczegółach.
Choć autorka odrobiła lekcję historii starożytnej omawianego okresu, trzeba przyznać, że historykiem jest ona kiepskim. Nie tylko dlatego, że losy innych postaci historycznych przesłaniają losy Kleopatry, ale też cała historia rzymskich wojen domowych zdecydowanie zbyt często wychodzi na pierwszy plan, czyniąc tym samym losy i działania egipskiej królowej dziwnie mało znaczącymi. Światowe wydarzenia nie są dodatkiem do życia Kleopatry – jest wręcz odwrotnie. Za największe kuriozum uważam odniesienie do listy najbogatszych ludzi w historii, na której bohaterka książki zajmuje poczesne dwudzieste drugie miejsce. Na Ozyrysa i na Apisa, czemu to miało służyć? Niezmierzone bogactwa Egiptu można było przedstawić bardzo obrazowo (co zresztą Schiff bardzo udanie zrobiła w wielu miejscach książki) bez odnoszenia się do tego rodzaju absurdalnych rankingów.
Ale przerwijmy na moment te utyskiwania i skupmy się na bardziej pozytywnych stronach książki. Mimo całej serii wymienionych wyżej wad, „Kleopatrę” czyta się bardzo dobrze, nawet jeśli oznacza to przedzieranie się przez długie strony opowieści o rzymskiej wojnie domowej. Co prawda towarzyszy nam nieustanne wrażenie, że swoim potoczystym stylem Schiff stara się zamaskować brak wiedzy i odpowiednich historycznych badań niezbędnych do napisania porządnej książki. To przegadanie jest w wielu miejscach tak wyraźne, że nie sposób się nie zastanowić nad tym, czy autorkę aby nie poniosła wyobraźnia i czy niektórych wydarzeń, przedstawionych jako niezaprzeczalne lub bardzo prawdopodobne fakty, najzwyczajniej w świecie nie wymyśliła.
Czemu miałoby to służyć? Najprawdopodobniej umocnieniu czytelników w przekonaniu, że Kleopatra była postacią nadzwyczajną jak na swoje czasy. Nawet jeśli ambitne i zaradne królowe nie były wśród Ptolemeuszy (ani tym bardziej w obrębie wschodnich wybrzeży Morza Śródziemnego) niczym nadzwyczajnym, egipska królowa bez wątpienia wyróżniała się spośród reszty. To feministyczne (by nie rzec – genderowe) podejście do tematu i ciągłe podkreślanie niebagatelnej roli odgrywanej przez Kleopatrę w międzynarodowej polityce basenu Morza Śródziemnego i jej wpływu na Republikę Rzymską dość wyraźnie kłóci się z przedstawionymi faktami – a raczej ich brakiem. Jak wspomniałem wyżej, Kleopatra zdecydowanie zbyt często schodzi na dalszy plan i wydaje się odgrywać drugo-, a nawet trzeciorzędną rolę w opisywanych wydarzeniach. W efekcie trudno zaakceptować tezy Schiff o wyjątkowości, niebywałych zdolnościach i osiągnięciach Kleopatry.
Sądzę że w kategorii książki popularnonaukowej „Kleopatra. Biografia” sprawdza się całkiem nieźle. Nie kryję, że oczekiwałem czegoś innego: bardziej konkretnego, krytycznego i profesjonalnego opracowania. Tymczasem u Schiff mamy zdecydowanie zbyt mało Kleopatry w Kleopatrze.