Ten okrutny XX wiek: Sowiecka maszynka do mięsa [Catherine Merridale „Wojna Iwana. Armia Czerwona 1939-1945” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl „Wojna Iwana” daje nam niepowtarzalną okazję, by przyjrzeć się bliżej doświadczeniom szeregowych żołnierzy Armii Czerwonej podczas Wielkiej Wojny Ojczyźnianej (1941-1945). Książka Merridale jest owocem długoletnich badań archiwalnych i kilkuset wywiadów przeprowadzonych z weteranami drugiej wojny światowej. Z pewnością obraz tytułowych „Iwanów” znacząco odbiega od tego, jaki starała się wykreować radziecka propaganda.
Ten okrutny XX wiek: Sowiecka maszynka do mięsa [Catherine Merridale „Wojna Iwana. Armia Czerwona 1939-1945” - recenzja]„Wojna Iwana” daje nam niepowtarzalną okazję, by przyjrzeć się bliżej doświadczeniom szeregowych żołnierzy Armii Czerwonej podczas Wielkiej Wojny Ojczyźnianej (1941-1945). Książka Merridale jest owocem długoletnich badań archiwalnych i kilkuset wywiadów przeprowadzonych z weteranami drugiej wojny światowej. Z pewnością obraz tytułowych „Iwanów” znacząco odbiega od tego, jaki starała się wykreować radziecka propaganda.
Catherine Merridale ‹Wojna Iwana. Armia Czerwona 1939-1945›Różnice między prawdziwymi czerwonoarmistami (czyli tymi, których obraz wyłania się z książki brytyjskiej badaczki) a tymi, których stworzyła wojenna i powojenna propaganda, bardzo wyraźnie przedstawił już Sebastian w recenzji poprzedniej edycji książki. Pozostaje mi tylko zgodzić się z jego spostrzeżeniami, jednocześnie podejmując nieco odmienne podejście do recenzowanej książki. Zamiast skupiać się na rozbieżnościach między prawdą a fikcją przyjrzyjmy się zatem losom indywidualnych „bohaterów”. Mimo obszernych badań archiwalnych i licznych przykładów dotyczących tego, jak zachowywali się i co czuli żołnierze na różnych etapach wojny, autorka przedstawia nam kilka postaci, które miały wystarczająco dużo szczęścia, by przeżyć całą wojnę i pozostawić po sobie jakieś świadectwo. W niektórych przypadkach są to listy, w innych dzienniki, w jeszcze innych zwykłe opowieści weteranów (Merridale, z pomocą swoich asystentów, przeprowadziła kilkaset wywiadów z byłymi żołnierzami). Postacie te, z którymi jednak nie sposób się w jakikolwiek sposób związać (podobnie jak miało to miejsce z „bohaterami” pojawiającymi się w „ Szeptach” Figesa), zapewniają książce pewną ciągłość. Możemy obserwować zmieniające się nastroje ludzi, którzy po początkowej klęsce latem i jesienią 1941 roku zostali zmuszeni do ukrywania się za liniami wroga. Inni trafili do wojennej maszynki do mięsa nieco później, jako uzupełnienia dla armii, która w pierwszych miesiącach operacji „Barbarossa” straciła setki tysięcy żołnierzy. Dla wielu zima 1942 roku była najtrudniejsza do przetrwania, nie tylko pod względem fizycznym (głód i mróz), ale też psychicznym (sukcesy armii niemieckiej wydawały się nie do powstrzymania). Jednak gdy w końcu rosyjski walec parowy, po powstrzymaniu i rozbiciu Niemców pod Stalingradem, ruszył naprzód, nic już nie mogło go powstrzymać. Stagnacja i rezygnacja pierwszych dwóch lat wojny przerodziła się w hurraoptymistyczny i zwycięski marsz na zachód. To właśnie wtedy szeregowi żołnierze, w większości zwykli chłopi i ludzie z odległych, azjatyckich części ZSRR, zaczęli sobie uświadamiać, czym jest owo propagandowe pojęcie ojczyzny, o którycm bezustannie mówili politrucy. Wielotygodniowe walki i wędrówki z Moskwy czy Stalingradu, przez Łuk Kurski, Krym, Ukrainę i Białoruś, uświadomiły wszystkim ogrom ich kraju. Wszystko to nim jeszcze zdążyli przekroczyć przedwojenne granice.[1] Ale wraz z poszerzaniem horyzontów rosła też wściekłość: krajobraz pozostawiony za sobą przez Niemców (spalone wsie i miasta, spustoszone pola, miejsca masowych mordów), zniszczenia dokonane na „ich” ojczyźnie podsycały gniew i pragnienie zemsty. Nie było to zresztą uczucie samych szeregowców. Milionowe straty żołnierzy i cywilów aparat partyjny postanowił powetować sobie braniem jeńców i zsyłaniem ich do łagrów. Innym sposobem wywierania zemsty były opisane szczegółowo przez Bogdana Musiała w „ Wojnie Stalina” grabieże mienia. Dla szeregowców wściekłość w związku z okrucieństwami nazistów mieszała się jednak ze zmęczeniem nieustanną wojną. Ci, którzy mieli wystarczająco dużo szczęścia (ale czy można to nazwać szczęściem?), walczyli przez długie lata. Inni ginęli po zaledwie kilku tygodniach od wysłania na front. W wielu przypadkach jednak odczucia związane z marszem na Berlin, na owo „legowisko bestii”, były ambiwalentne. Skoro wyzwolono już ojczyznę i przetrącono kark niemieckiej armii (było to widoczne w świadectwach z walk na Białorusi i Ukrainie, skąd żołnierze pisali o nastoletnich rekrutach i bezzębnych starcach, których pojmali w trakcie bitew), nie widzieli celu w dalszym pochodzie na zachód. Jedyne o czym marzyli to powrót do domu. Jak pokazał Beevor w „ Berlinie 1945” i jak sama Merridale potwierdza w swojej książce, ów końcowy etap wojny nie był wcale łatwiejszy ani bezpieczniejszy od poprzednich. Śmierć w walce o Prusy, w szturmowaniu Wału Pomorskiego czy oblężeniu samego Berlina była równie łatwa co przy walkach na Łuku Kurskim czy w Stalingradzie. Ale nawet po zakończeniu wojny demobilizacja tak olbrzymiej armii nie była rzeczą prostą. Zdobycie Berlina zakończyło jeden konflikt, ale wciąż trwały walki na Dalekim Wschodzie, gdzie Armia Czerwona przystąpiła do wyniszczających walk z Japończykami (w ciągu kilku tygodni zginęło tam kilkanaście tysięcy czerwonoarmistów nie osiągając jakichkolwiek wymiernych korzyści z walki). Co więcej, koniec drugiej wojny światowej oznaczał początek zimnej wojny, a ci, którzy przez ostatnie lata walczyli dzień za dniem w obronie ojczyzny musieli jeszcze długo czekać na pozwolenie powrotu do domu. Ale ten powrót także nie był tym, o czym mogli marzyć żołnierze. Tak, byli bohaterami, tak, radziecka propaganda traktowała ich jako zwycięzców, a państwo obsypywało podarunkami (pośród których dożywotnia renta stanowiła najczęstszy powód, dla którego kobiety chętnie wychodziły za mąż za byłych żołnierzy), jednak spontaniczne powitania, tłumy na peronach, marsze i kwiaty witały tylko nielicznych. W rok czy dwa po zwycięstwie szara codzienność i trud odbudowy zdewastowanej gospodarki i rolnictwa sprawiły, że mało kto był w stanie wykrzesać z siebie entuzjazm wobec tych, którzy walczyli w obronie ich państwa. Kryje się w tym tragedia państwa totalitarnego, które nie dbało o losy swoich obywateli ani żołnierzy. Stalin uczył się wojennego rzemiosła na swoich ludziach, rzucając dziesiątki tysięcy z nich do walki, poświęcając cywili dla doraźnych celów militarnych. „Wojna Iwana” przedstawia losy bohaterów tamtej wojny, ludzi, którzy po czterech latach konfliktu wiedzieli jedynie, jak dobrze zabijać. Wydaje się, że powojenna historia czerwonoarmistów, pozostawionych samym sobie, porzuconych zarówno przez państwo, jak i społeczeństwo, byłaby równie ciekawa, co ich losy w latach 1941-45. Pozostaje czekać na książkę, która przedstawi nam ten punkt widzenia. 1) Co prawda autorka wspomina o kampaniach z roku 1939, skupia jednak się głównie na wojnie z Finlandią i tragicznej w skutkach ignorancji radzieckich dowódców. „Wyzwolenie” zachodniej Ukrainy i Białorusi we wrześniu 1939, jak również zajęcie państw bałtyckich, doczekały się zaledwie kilku zdań. Trochę szkoda, bo choć Merridale pisze o zaskoczeniu żołnierzy kapitalistycznym dobrobytem, jaki zastali w Rumunii czy na Węgrzech, nie dowiadujemy się nic o postrzeganiu terytoriów zajętych na samym początku wojny.
|
Osobom zainteresowanym tą tematyką można też polecić wydane niedawno w Polsce pod tytułem "Sołdat" wspomnienia Nikołaja Nikulina. Bardzo szczere wspomnienia, pokazujące wojnę z perspektywy żołnierza w okopie, i to, co wojna robi z ludzi, przy czym autor bynajmniej nie oszczędza swojej strony.