Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Kim Stanley Robinson
‹2312›

EKSTRAKT:60%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Tytuł2312
Tytuł oryginalny2312
Data wydania4 października 2013
Autor
Wydawca Fabryka Słów
ISBN978-83-7574-767-6
Format600s. 125×195mm
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Autora poniosło
[Kim Stanley Robinson „2312” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Znany (głównie dzięki swojej marsjańskiej trylogii) i nagradzany (Hugo, Nebula, Locus) Kim Stanley Robinson w „2312” przedstawia nam przebogaty świat i… na tym mógłbym właściwie skończyć. Mimo nagrody Nebula, jaką zdobyła ta nietypowa powieść, mimo licznych kulturalnych i popkulturalnych nawiązań, którymi Robinson po brzegi wypełnia karty książki, dzieło to nie jest aż tak znakomite, jak można by sądzić.

Miłosz Cybowski

Autora poniosło
[Kim Stanley Robinson „2312” - recenzja]

Znany (głównie dzięki swojej marsjańskiej trylogii) i nagradzany (Hugo, Nebula, Locus) Kim Stanley Robinson w „2312” przedstawia nam przebogaty świat i… na tym mógłbym właściwie skończyć. Mimo nagrody Nebula, jaką zdobyła ta nietypowa powieść, mimo licznych kulturalnych i popkulturalnych nawiązań, którymi Robinson po brzegi wypełnia karty książki, dzieło to nie jest aż tak znakomite, jak można by sądzić.

Kim Stanley Robinson
‹2312›

EKSTRAKT:60%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Tytuł2312
Tytuł oryginalny2312
Data wydania4 października 2013
Autor
Wydawca Fabryka Słów
ISBN978-83-7574-767-6
Format600s. 125×195mm
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
„2312” to prawdziwa podróż przez Układ Słoneczny w XXIV stuleciu, od Merkurego (na którym rozpoczyna się cała akcja), przez terraformowaną Wenus i zniszczoną Ziemię, aż po księżyce Saturna i odległego Plutona. Robinson udowadnia, ze czego jak czego, ale pomysłów mu nie brak i stworzenie różnorodnych społeczeństw oraz ich odmiennych ścieżek rozwoju nie stanowi dla niego problemu. Lot w górnych warstwach atmosfery Saturna, surfowanie w próżni, zatopiony Manhattan czy targana długoletnimi zamieciami Wenus to sceny unikatowe, dobrze napisane i zapadające w pamięć. Może nie do tego samego stopnia, co niektóre z wizji tworzonych przez Hamiltona, ale znakomicie wpisujące się w artystyczny wydźwięk całej powieści.
Szkoda, że podobnie dobrych słów nie sposób powiedzieć o bohaterach. Tutaj znów odniosę się do Hamiltona: bo choć u Robinsona nikt nie jest nieśmiertelny, to jednak kuracje zapewniające długowieczność pozostają dostępne dla wielu i długie, intensywne życie nie jest niczym nadzwyczajnym. Kłopot w tym, że może poza Wahramem mało kto zachowuje się tam w sposób sugerujący, by faktycznie żył dłużej niż normalni ludzie. Tę lukę autor stara się wypełnić długimi listami tego, co inni (przede wszystkim Swan, główna bohaterka) robili w ciągu długich dziesięcioleci swojego życia, ale jest to tylko częściowo realistyczne. Oczywiście należy brać poprawkę na artystyczną duszę głównej postaci całej powieści, ale nawet to do końca nie przekonuje. Innym problemem jest też to, że autor w wielu przypadkach prezentuje nam narrację z różnych punktów widzenia (rozdziały opisywane z perspektywy Wahrama, Kirana i Jeana Genette’a również się trafiają). Skutkuje to tym, że niechętnie wracamy do perypetii Swan i obserwowania jej poczynań. Przyznaję, że może to być wyłącznie moje wrażenie, ale ten rodzaj artystycznej duszy, która nie wie, co ze sobą zrobić bardziej irytuje, niż zachęca do dalszej lektury (być może dlatego podchodziłem do „2312” aż trzy razy). Jest to o tyle gorsze, że wśród pozostałych bohaterów są tacy, którzy ciekawią o wiele bardziej niż Swan – ze szczególnym uwzględnieniem inspektora Genette’a (choć dowiadujemy się o nim bardzo mało, pozostaje on głównym motorem napędowym fabuły).
Przykro też stwierdzić, że także fabularnie nie stoi „2312” na najwyższym poziomie, mimo bardzo obiecujących początkowych wątków i problemów, z którymi muszą mierzyć się bohaterowie. Robinson zaczyna z prawdziwym rozmachem, tworząc intrygę obejmującą cały Układ Słoneczny, dotykając takich problemów, jak obawa ludzkości przed rosnącą niezależnością kwantowych komputerów, terroryzm na naprawdę masową skalę czy (wciśnięte później trochę na siłę) kwestie terraformacji i zmian na Ziemi. Mimo bardzo dobrego rozwinięcia akcji, około połowy, kiedy nagle problemy dotkniętej katastrofą ekologiczną Ziemi wychodzą na pierwszy plan, wszystko traci dotychczasowe tempo i zaczynamy się zastanawiać, o co tak do końca w książce chodzi. Okazuje się, że chodzi o to samo, o czym mogliśmy myśleć na początku, czyli o dochodzenie prowadzone przez Ganette’a, które jednak możemy obserwować głównie z perspektywy Swan lub Wahrama i które nie dostarcza nawet części emocji związanych z międzyplanetarnymi wątkami detektywistycznymi obecnymi (jeśli wybaczycie trzecie porównanie) u Hamiltona. Oczywiście Jean Ganette to nie Paula Mio, a Układ Słoneczny to nie Wspólnota Międzyukładowa, ale przy obecności licznych kwantowych komputerów i międzyplanetarnej agencji można było z tego zrobić coś naprawdę godnego uwagi.
Jednym z elementów przemawiających na korzyść powieści Robinsona są poruszane przez niego tematy związane z rozwojem społeczeństwa i skutkami ubocznymi masowego opuszczania Ziemi i zasiedlania Układu Słonecznego. Co jednak trudno zrozumieć, uderza on zdecydowanie zbyt często w tony moralizatorskie, konfrontując dobrych outsiderów hodujących żywność i genetycznie zmodyfikowane gatunki zwierząt z niewdzięcznymi Ziemianami, którzy domagają się od wszystkich uwagi i rozwiązania problemów ojczyzny wszystkich ludzi. Wpleciony w główną fabułę wątek przymusowej pomocy dla Ziemi (wychwalany przez Ernesta J. Yanarellę) wydaje mi się wciśnięty na siłę i będący dla powieści tym, czym magiczna fraza „climate change” dla wielu współczesnych badań naukowych. Występowanie takich, a nie innych wątków i „przejmowanie” przez nie głównej linii fabularnej sprawia, że treść książki wydaje się być bardzo silnie i bardzo na siłę podporządkowana przesłaniu ideologicznemu. Oczywiście jest to rzecz jak najbardziej akceptowalna, szczególnie w SF, ale jednocześnie niezwykle wymagająca.
Choć w powieści dzieje się całkiem dużo, to jednak w kilku miejscach autor przeszarżował z monotonią pewnych scen: o ile jeszcze wędrówka Wahrama i Swan z samego początku książki ma w sobie posmak pewnej unikatowości, to wiele późniejszych scen po prostu nudzi. Tym bardziej, że w nieomal kulminacyjnym momencie, w którym akcja wreszcie nabiera tempa, wszystko nagle zwalnia i znów dominować zaczyna monotonia.
Nie mogę się do końca zdecydować, co myślę na temat formy, w jakiej zaprezentowany nam zostaje świat przedstawiony. Między głównymi rozdziałami, w których możemy obserwować poczynania bohaterów, mamy liczne wstawki przybliżające nam rzeczywistość 2312 roku: notatki, wpisy niby-encyklopedyczne czy długie listy terminów i pojęć. Można wnioskować, że wszystkie te zapiski pochodzą od głównej bohaterki, łatwo bowiem dostrzec zależności między tym, co wiemy o Swan, a tym, co zawarte zostało w tych niby-rozdziałach. Obawiam się jednak, że w tym konkretnym przypadku zabawa z formą powieści bardzo boleśnie i bardzo widocznie odbiła się na jej treści. Rozwiązanie całej powieściowej intrygi zupełnie nie zadowala, a zakończenie, jak na powieść SF tych rozmiarów, jest jakimś nieporozumieniem.
koniec
1 czerwca 2014
PS. Patrząc na inną nagrodę Locusa przyznaną „Nakręcanej dziewczynie” Bacigalupiego nie mogę oprzeć się wrażeniu, że jurorzy po prostu lubią ekologiczną problematykę powieści SF, nawet jeżeli inne elementy nagradzanych książek pozostawiają sporo do życzenia.

Komentarze

01 VI 2014   19:28:20

"powieści Robertsa"? ;)

01 VI 2014   23:51:15

To kto w końcu jest autorem tej książki? Kim Stanley Robinson czy tajemniczy pan Roberts? ;)

02 VI 2014   04:52:30

Artykuł pod absolutnie każdym względem okropny (przynajmniej jak na z reguły znośne standardy Esensji), nadający się tylko jako przykład jak nie pisać i redagować recenzji.

Cóż, ewidentnie autora poniosło.

02 VI 2014   10:46:15

Tak na marginesie: z trzech wymienionych na wstępie nagród – Hugo, Nebula, Locus – tylko ta druga przyznawana jest przez jury…

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

PRL w kryminale: Człowiek z blizną i milicjant bez munduru
Sebastian Chosiński

26 IV 2024

Szczęsny szybko zaskarbił sobie sympatię czytelników, w efekcie rok po roku Anna Kłodzińska publikowała kolejne powieści, w których rozwiązywał on mniej lub bardziej skomplikowane dochodzenia. W „Srebrzystej śmierci” Białemu Kapitanowi dane jest prowadzić śledztwo w sprawie handlu… białym proszkiem.

więcej »

Studium utraty
Joanna Kapica-Curzytek

25 IV 2024

Powieść czeskiej pisarki „Lata ciszy” to psychologiczny osobisty dramat i zarazem przejmujący portret okresu komunizmu w Czechosłowacji.

więcej »

Szereg niebezpieczeństw i nieprzewidywalnych zdarzeń
Joanna Kapica-Curzytek

21 IV 2024

„Pingwiny cesarskie” jest ciekawym zapisem realizowania naukowej pasji oraz refleksją na temat piękna i różnorodności życia na naszej planecie.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż autora

Przygody z literaturą
— Miłosz Cybowski

Dylematy samoświadomości
— Miłosz Cybowski

Tysiąc lat później
— Miłosz Cybowski

Europa da się lubić
— Miłosz Cybowski

Zimnowojenne kompleksy i wojskowa utopia
— Miłosz Cybowski

Powrót na „Discovery”
— Miłosz Cybowski

Odyseja kosmiczna 2001: Pisarz i Reżyser
— Miłosz Cybowski

Mniej, ale więcej
— Miłosz Cybowski

Jak drzewiej o erpegach rozprawiano
— Miłosz Cybowski

Wojenna matematyka
— Miłosz Cybowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.