„Historyczne bitwy” to jedna z serii książkowych najdłużej obecnych na polskim rynku wydawniczym. Od wielu lat cieszy się niesłabnącą popularnością zarówno wśród profesjonalnych historyków, jak i pasjonatów zajmujących się przeszłością amatorsko. Przybliża bowiem nie tylko wielkie starcia zbrojne, które miały wpływ na dzieje świata, ale prezentuje także ogólną panoramę dziejów. Dwie wydane w ubiegłym roku pozycje opowiadające o starożytnych bitwach pod Farsalos i Akcjum zgrabnie układają się w monografię dziejów Imperium Romanum od czasów Juliusza Cezara do Oktawiana Augusta.
Od Boskiego Juliusza do Imperatora Augusta
[Romuald Polański „Farsalos 48 p.n.e.”, Andrzej Murawski „Akcjum 31 p.n.e.” - recenzja]
„Historyczne bitwy” to jedna z serii książkowych najdłużej obecnych na polskim rynku wydawniczym. Od wielu lat cieszy się niesłabnącą popularnością zarówno wśród profesjonalnych historyków, jak i pasjonatów zajmujących się przeszłością amatorsko. Przybliża bowiem nie tylko wielkie starcia zbrojne, które miały wpływ na dzieje świata, ale prezentuje także ogólną panoramę dziejów. Dwie wydane w ubiegłym roku pozycje opowiadające o starożytnych bitwach pod Farsalos i Akcjum zgrabnie układają się w monografię dziejów Imperium Romanum od czasów Juliusza Cezara do Oktawiana Augusta.
Romuald Polański
‹Farsalos 48 p.n.e.›
Bitwy pod Farsalos oraz Akcjum weszły na stałe do podręczników historii. W pierwszej naprzeciwko siebie stanęli niedawni członkowie pierwszego w dziejach Rzymu triumwiratu – Gajusz Juliusz Cezar i Gnejusz Pompejusz Wielki; w drugiej natomiast doszło do starcia najznamienitszych triumwirów drugiego rzutu, Marka Antoniusza i Gajusza Oktawiusza, dużo bardziej znanego pod późniejszymi przybranymi imionami Oktawiana Cezara Augusta. Ogromne znaczenie tych bitew wzięło się stąd, że nie tylko zmieniły one ówczesny świat i na długie lata ukształtowały oblicze Imperium Romanum i całej zachodniej cywilizacji, ale również dlatego, że były dwiema odsłonami bodajże pierwszej w dziejach ludzkości wojny światowej. Nawet jeśli ten ówczesny świat ograniczony był zaledwie do basenu Morza Śródziemnego…
Tło polityczne i obyczajowe wydarzeń opisywanych przez Romualda Romańskiego (bitwa pod Farsalos) i Andrzeja Murawskiego (bitwa u przylądka Akcjum) jest, jak sądzę, dobrze znane nawet tym, którzy historią niezbyt się interesują. Zarówno zakończona tragiczną śmiercią kariera Juliusza Cezara, jak i płomienny romans Marka Antoniusza z królową Egiptu Kleopatrą na stałe zapisały się w świadomości współczesnych – głównie dzięki licznym adaptacjom filmowym. Nawet czytelnicy, których dotychczasowa wiedza o tym okresie historycznym nie jest zbyt rozległa, nie będą poruszać się po omacku. Główne dramatis personae obu książek są bowiem doskonale znane.
Opracowanie Romańskiego poświęcone zostało bitwie pod Farsalos, która rozegrała się w Grecji na równinach Tesalii w roku 48 p.n.e. Punktem wyjścia dla tego historyka stają się jednak wypadki znacznie wcześniejsze – okres konsulatu (lata 107-101 p.n.e.) przywódcy popularów – dzisiaj określilibyśmy go mianem lidera lewicy – Gajusza Mariusza (prywatnie męża ciotki Cezara) oraz trzyletnia, ale obfitująca w ważkie wydarzenia dyktatura Lucjusza Korneliusza Sulli (który z kolei wydał na Cezara wyrok śmierci, ale odwołał go, gdy za młodzieńcem wstawili się liczni rzymscy patrycjusze). Książka Murawskiego – poświęcona bitwie morskiej u wybrzeży epirockiego (także w Grecji) przylądka Akcjum – opisuje natomiast dzieje Rzymu od męczeńskiej śmierci Cezara w budynku Kurii Pompejusza (rok 44 p.n.e.) po ostateczne utrwalenie jedynowładztwa sprytnie ukrytego pod postacią nowego ustroju politycznego, czyli pryncypatu, przez jego adoptowanego syna Oktawiana (rok 27 p.n.e.). Nawet jeżeli znacznie zawęzimy ramy czasowe opowieści – od wszczęcia przez Cezara wojny domowej w roku 49 do ostatecznego pokonania Marka Antoniusza przez Oktawiana w roku 30 – przyznać trzeba, że to, co wydarzyło się w ciągu tych niespełna dwudziestu lat, dostarczyło obu historykom ogromu materiału, który należało najpierw odpowiednio wyselekcjonować, a następnie podać czytelnikowi w jak najatrakcyjniejszej formie. Seria „Historyczne bitwy” ma końcu charakter popularno-naukowy…
Andrzej Murawski
‹Akcjum 31 p.n.e.›
Z zadania tego, nie zawsze lubianego przez profesjonalnych badaczy, lepiej wywiązał się autor monografii bitwy pod Farsalos. Przede wszystkim jego opracowanie jest obszerniejsze i ciekawsze literacko. Romański świetnie poradził sobie z opisami kolejnych kampanii wojennych Juliusza Cezara – od podboju Galii Zaalpejskiej, poprzez wygnanie Pompejusza z Italii i ciężkie boje prowadzone z pompejanami w Hiszpanii, aż po klęskę pod Dyrrachium w Macedonii (gdzie niewiele brakowało, by Cezar został zabity przez własnego żołnierza, uciekającego z pola bitwy) i ostateczne zwycięstwo pod Farsalos. Autor nie obciąża czytelnika zbędnymi danymi dotyczącymi spraw militarnych, a gdy już ich dotyka – chociażby w rozdziale w całości poświęconym strukturze rzymskiej armii na przestrzeni wieków – czyni to w sposób niezwykle przemyślany i jasny. Niestety, nie da się tego powiedzieć o obszernym rozdziale „Z dziejów flot wojennych” wchodzącym w skład opracowania Murańskiego. Natężenie specjalistycznego słownictwa, obcego nawet zdecydowanej większości zawodowych historyków, staje się barierą niemal nie do przebycia. Ale i bez znajomości tego fragmentu można z uwagą śledzić dalsze losy głównych postaci antycznej tragedii.
Książka Romańskiego jest w sporej części biografią Juliusza Cezara – i to biografią pisaną przez historyka, który nie ukrywa swojej fascynacji wojskowym geniuszem i niewyobrażalną wręcz odwagą pogromcy Pompejusza Wielkiego. Tej fascynacji nie osłabiają także militarne „potknięcia” zdobywcy Galii (jak chociażby wycofanie się spod obleganej przezeń Marsylii w 49 roku p.n.e. czy też wspomniana już dotkliwa klęska pod Dyrrachium), bowiem Cezar należał do wodzów, którzy nie tylko potrafili przyznać się do popełnionych błędów, ale również wyciągnąć z nich naukę. Cezar Romańskiego jest postacią z krwi i kości – można go kochać, ale i nienawidzić. Murawskiemu nie udało się, niestety, stworzyć tak przekonujących portretów ani w przypadku Marka Antoniusza, ani Oktawiana Augusta, choć obydwaj wodzowie i politycy byli postaciami wielkiego formatu. Narracja utknęła gdzieś na bitewnych polach, zgiełk i szczęk broni zagłuszył ludzkie dramaty i wątpliwości, które musiały targać zarówno Antoniuszem, kiedy – z poduszczenia Kleopatry – wystąpił przeciwko ojczystemu Rzymowi, jak i Oktawianem, gdy wypowiadał wojnę jednemu z najwierniejszych dowódców swego przybranego ojca, Juliusza Cezara. Romański udowodnił, że książka historyczna może być także dobrą literaturą; Murawski natomiast jakby o tym zapomniał. Co nie zmienia faktu, że warto sięgnąć po obie pozycje, traktując je jak dwa tomy tej samej opowieści.
Na zakończenie ciekawostka, a raczej problem do rozwiązania. Obaj autorzy wspominają oczywiście o tragicznej śmierci Gnejusza Pompejusza, zdradziecko zamordowanego przez króla Egiptu, który chciał w ten sposób przypodobać się Juliuszowi Cezarowi. Nie ma jednak między nimi zgody co do tego, na polecenie którego faraona dokonano tej zbrodni. Romański wspomina o Ptolemeuszu XIII (s. 239), Murawski natomiast przypisuje ten czyn Ptolemeuszowi XIV Dionizosowi (s. 9). Z kolei „Mała encyklopedia kultury antycznej” (wydana przez PWN) wspomina o Ptolemeuszu XII Dionizosie jako sprawcy śmierci Pompejusza. Jak było naprawdę? Ptolemeusz XII (Neos Dionizos, zwany Auletes, czyli flecista) był ojcem dwóch kolejnych Ptolemeuszów: XIII (który zasiadał na tronie aleksandryjskim w latach 51-47 p.n.e.) i XIV (rządził, aczkolwiek tylko formalnie, od 47 do 44 roku p.n.e.). Obydwaj byli braćmi – i zarazem mężami – Kleopatry. Zabójstwo Pompejusza częściej przypisuje się Ptolemeuszowi XIII. A więc rację miałby Romański. Tylko czy na pewno?