Interwencja wojsk sprzymierzonych w Iraku spowodowała wzrost zainteresowania tym krajem i jego bogatą historią. To przecież w dorzeczu Tygrysu i Eufratu powstały pierwsze w dziejach ludzkości państwa. To na tym terenie doszło do pierwszych w historii wojen. Książka Piotra Biziuka – wydana w serii „Historycznych bitew” Bellony – przedstawia koleje zmagań o Babilon na przełomie VIII i VII wieku p.n.e., kiedy to na największą potęgę świata wyrosła niezwykle krwiożercza Asyria.
W cieniu Marduka i Tiamat
[Piotr Biziuk „Babilon 729-648 p.n.e.” - recenzja]
Interwencja wojsk sprzymierzonych w Iraku spowodowała wzrost zainteresowania tym krajem i jego bogatą historią. To przecież w dorzeczu Tygrysu i Eufratu powstały pierwsze w dziejach ludzkości państwa. To na tym terenie doszło do pierwszych w historii wojen. Książka Piotra Biziuka – wydana w serii „Historycznych bitew” Bellony – przedstawia koleje zmagań o Babilon na przełomie VIII i VII wieku p.n.e., kiedy to na największą potęgę świata wyrosła niezwykle krwiożercza Asyria.
Piotr Biziuk
‹Babilon 729-648 p.n.e.›
Starożytny Bliski Wschód to kolebka cywilizacji. Tam przede wszystkim dokonała się rewolucja neolityczna, która pchnęła ludzkość na zupełnie nową drogę rozwoju i dała początek pierwszym w dziejach miastom-państwom. Fakt ten zawdzięczamy Sumerom – tajemniczemu ludowi, który sam siebie określał mianem Czarnogłowych. Skąd Sumerowie przybyli na teren Międzyrzecza, do dzisiaj pozostaje jedną z największych tajemnic historii. Hipoteza oparta na sumeryjskich mitach mówi, że podróż odbyła się drogą morską, zaś punktem wyjścia mógł być… Tybet. Czarnogłowi, już po przybyciu do Mezopotamii i zasymilowaniu się z miejscową ludnością (też bliżej nam nieznaną, a przez historyków nazywaną kulturą Ubajd), dokonali przełomu cywilizacyjnego i kulturowego, który odmienił oblicze świata. Im przypisuje się wynalezienie pisma (klinowego), koła, brązu (który wykorzystywali między innymi do produkcji broni); oni również wznosili pierwsze gmachy, budowane z suszonej na słońcu, bądź wypalanej w piecach gliny. Nad sumeryjskimi miastami szybko zaczęły górować wspaniałe piętrowe świątynie, zwane ziguratami. A było to w czasach, kiedy Egipcjanie nie myśleli jeszcze o budowaniu dla swoich władców przepastnych grobowców, czyli piramid. I chociaż w XXIV wieku przed naszą erą Sumerowie utracili panowanie nad Mezopotamią – na rzecz semickich Akadów – ich kultura i religia przetrwały i promieniowały na całe Międzyrzecze jeszcze przez tysiące lat. O żywotności sumeryjskich mitów świadczy chociażby to, że po dziś dzień nawiązują do nich pisarze i… muzycy rockowi. Kapele Tiamat czy Marduk swoje nazwy zawdzięczają właśnie bóstwom, którym cześć oddawali Czarnogłowi już w IV tysiącleciu przed Chrystusem.
W kolejnych wiekach dorzecze Eufratu i Tygrysu było areną ciągłych migracji ludów i związanych z nimi nieustannych niemal wojen. Przestaje to dziwić, kiedy zdamy sobie sprawę z położenia geograficznego Mezopotamii. Stanowiła ona przecież pomost pomiędzy Dalekim Wschodem (i stepami Chin i Mongolii) a północną Afryką, pomiędzy Kaukazem a Półwyspem Arabskim, pomiędzy Zatoką Perską a Azją Mniejszą (Anatolią) i tym samym Europą. Niemal bez przerwy pojawiały się na tym terenie nowe plemiona – niektóre gościły tylko na krótko i maszerowały dalej, inne dokonywały podboju i zostawały na dłużej, nim same stały się ofiarą kolejnej migracji i musiały oddać władzę nowemu ludowi. Po Sumerach, Międzyrzeczem (całym bądź też jego częścią) władali między innymi Akadowie, Gutejczycy, Hetyci, Kasyci, Amoryci, Huryci, Aramejczycy, Asyryjczycy… A jeśli dorzucimy do tego jeszcze sąsiadów Mezopotamii, którzy wprawdzie co jakiś czas, ale za to w miarę systematycznie, wtrącali się w wewnętrzne sprawy jej mieszkańców – jak chociażby Elamici (sąsiadujący od wschodu) czy też plemiona Urartu (od północy) – będziemy mieć pełny obraz beczki prochu, jaką stanowiło dawne władztwo Czarnogłowych.
Za najstarsze miasto świata uchodzi wybudowane nad brzegami Eufratu sumeryjskie Ur, jednak najbardziej znanym w historii starożytnym bliskowschodnim miastem-państwem jest bezsprzecznie Babilon. Twórcą jego pierwszej świetności był żyjący w pierwszej połowie XVIII wieku przed naszą erą Hammurabi. Ten amorycki władca zapisał się na trwałe w dziejach ludzkości (i sztuki prawniczej) dzięki zachowanemu do dzisiaj kodeksowi. Jak to jednak często w tamtych czasach bywało, po śmierci swego przywódcy państwo popadło w kryzys i musiało oddać pole innemu ludowi. Na odrodzenie militarne i kulturowe Babilon musiał poczekać ponad tysiąc lat, kiedy to władzę w nim przejął – doskonale znany z Biblii jako wyjątkowy okrutnik i „czarny charakter” – Nabuchodonozor. Nim jednak do tego doszło, Babilon stał się areną toczonych przez kilkadziesiąt lat wojen. Miasto słynące bowiem z bogactwa i będące centrum kultu Marduka (co także zapewniało ogromne dochody), stanowiło wyjątkowo łakomy kąsek dla wojowniczych sąsiadów. Nic więc dziwnego, że ostrzyli sobie nań zęby zamieszkujący północ Mezopotamii Asyryjczycy, którzy w IX wieku przed naszą erą rozpoczęli budowę potężnego imperium.
Książka Piotra Biziuka poświęcona jest, przynajmniej teoretycznie, wydarzeniom, które zaszły na przełomie VIII i VII wieku. By jednak odpowiednio wprowadzić czytelnika w dzieje konfliktu babilońsko-asyryjskiego z tego okresu, historyk zmuszony był dać obszerny wykład na temat historii całego Międzyrzecza, począwszy od pojawienia się na tym terenie Sumerów. Zrobił to w możliwie przystępny sposób, a wiedzieć trzeba, że zadanie miał niełatwe, gdyż – jak mogliście się już przekonać z powyższych akapitów – działo się tam naprawdę sporo. Im bliżej sedna sprawy, tym więcej miejsca autor poświęcał Asyryjczykom. I to dziwić nie powinno, ponieważ to właśnie ich uznaje się za twórców pierwszego w dziejach świata imperium, a krokiem prowadzącym do jego budowy był podbój Babilonu. Opierając się głównie na kronikach władców asyryjskich i babilońskich oraz dostępnych również w Polsce pomnikowych monografiach H. W. F. Saggsa („Wielkość i upadek Babilonii”) i Georges’a Roux („Mezopotamia”), Biziuk zwięźle przedstawił dzieje Asyryjczyków, organizację ich państwa i armii, stosunki z sąsiadami i kolejne ekspansje. Niejednokrotnie z kart książki przebija podziw, zwłaszcza dla sztuki wojennej tego ludu. Ale też jest za co go chwalić, oczywiście wziąwszy pod uwagę to, że postęp militarny był efektem ogólnego postępu cywilizacyjnego. Asyryjczycy wprowadzili do użytku bądź rozpowszechnili, nowe rodzaje broni: między innymi rydwany bojowe, łuk kompozytowy, machiny oblężnicze. Byli również mistrzami taktyki, choć ich postępowanie z pokonanymi wrogami na pewno na pochwałę nie zasługuje. Normalną procedurą było bowiem wyrzynanie lub też obdzieranie ze skóry pokonanych nieprzyjaciół; jako sposób prowadzenia wojen stosowali również deportacje ludności na ogromną skalę. Przed taką potęgą żadne państwo nie było w stanie się obronić.
Dotychczasowe książki wydane w serii „Historyczne bitwy” poświęcone były zazwyczaj jednej potyczce, w wyjątkowych, uzasadnionych wypadkach, opisywano dzieje całej wojny. Pod tym względem książka Biziuka jest ewenementem – przedstawiono w niej bowiem dzieje całego ciągu wojen. Ramy czasowe, jakie obrał sobie autor, siłą rzeczy muszą być nieco sztuczne. Przyjrzyjmy się im: rok 729 przed naszą erą to data obalenia władającego Babilonem Chaldejczyka Ukinzera i przejęcia władzy przez króla Asyrii Tiglatpilesara III (w kronikach babilońskich zwanego Pulu); natomiast w roku 648 doszło do zakończenia wojny domowej, w której Asurbanipal pokonał swojego brata Szamaszszumukina, sprawującego władzę w Babilonie właśnie z jego nadania. Równie dobrze dolną datę można by przesunąć na rok 731, kiedy to Ukinzer – wbrew oczekiwaniom Tiglatpilesara – zajął Babilon, górną natomiast na rok 626, gry zmarł Asurbanipal, bądź nawet na 612, w którym to roku władca odrodzonego Babilonu Nabopalasar, wespół z Medami, zdobył stolicę Asyrii, Niniwę. Przy okazji zniszczono ją doszczętnie, pozwalając, aby w płomieniach trawiących największą w tamtym czasie bibliotekę na świecie zginął ostatni król asyryjskiego imperium Sinsariszkun…
O ile jednak określenie ram czasowych może być rzeczą względną i zależeć od punktu widzenia, o tyle całkowicie niezrozumiałym wydaje się urwanie narracji właśnie na roku 648. W ostatnim rozdziale książki Biziuk dopowiada wprawdzie kilka faktów z późniejszych dziejów Babilonu (nawiązuje między innymi do Aleksandra Wielkiego, który chciał uczynić miasto stolicą swego władztwa), ale nie mówi ani słowa o finale konfliktu babilońsko-asyryjskiego. To trochę tak, jakby opowiedzieć dzieje wojny domowej pomiędzy Juliuszem Cezarem a Gnejuszem Pompejuszem, zatajając informację o dalszych losach Cezara. Zaniechanie Biziuka boli tym bardziej, że Cezar jest postacią powszechnie znaną – w przeciwieństwie do Asurbanipala, a co dopiero Sinsariszkuna. Nabopalasar też zapisał się złotymi zgłoskami w historii Babilonu i to nie tylko z tego powodu, że był ojcem potężnego Nabuchodonozora – wypadałoby więc poświęcić mu choćby kilka zdań. Należy mieć tylko nadzieję, że jeśli za kilka lat Bellona zdecyduje się na wznowienie tej książki, zostanie ona uzupełniona o rozdział opisujący wydarzenia z lat (co najmniej) 648-612. Pomijając ewidentne braki, autora „Babilonu” należy mimo wszystko pochwalić. Za przejrzysty wykład i świetny styl, udanie zresztą nawiązujący do stylu starożytnych kronik. Widać literackie zacięcie, co niestety nie zawsze jest domeną opracowań historycznych.