Na barykadach walka trwa [Jarosław Wojtczak „Powstanie Tupaka Amaru” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Tupak Amaru i Simon Bolivar to dwaj bohaterowie narodowi Ameryki Południowej walczący o wyzwolenie kontynentu spod dominacji hiszpańskiej. Różni ich wiele – zryw narodowowyzwoleńczy, na czele którego stanął pierwszy z nich, utopiony został we krwi, natomiast bunt El Libertadora zakończył się spektakularnym sukcesem. Potomek Inków powiódł na „barykady” przede wszystkim Indian, Bolivar – głównie białych mieszkańców. I jeszcze jedno – pierwsze z wydarzeń doczekało się wreszcie monografii w języku polskim: „Powstanie Tupaka Amaru” autorstwa Jarosława Wojtczaka.
Na barykadach walka trwa [Jarosław Wojtczak „Powstanie Tupaka Amaru” - recenzja]Tupak Amaru i Simon Bolivar to dwaj bohaterowie narodowi Ameryki Południowej walczący o wyzwolenie kontynentu spod dominacji hiszpańskiej. Różni ich wiele – zryw narodowowyzwoleńczy, na czele którego stanął pierwszy z nich, utopiony został we krwi, natomiast bunt El Libertadora zakończył się spektakularnym sukcesem. Potomek Inków powiódł na „barykady” przede wszystkim Indian, Bolivar – głównie białych mieszkańców. I jeszcze jedno – pierwsze z wydarzeń doczekało się wreszcie monografii w języku polskim: „Powstanie Tupaka Amaru” autorstwa Jarosława Wojtczaka.
Jarosław Wojtczak ‹Powstanie Tupaka Amaru›Jarosław Wojtczak to prawdziwy weteran Bellonowskich „Historycznych bitew”. W wydawanej już od wielu lat serii opublikował dotychczas osiem pozycji. Większość z nich dotyczyła kampanii wojennych rozegranych na drugiej półkuli, przede wszystkim w Ameryce Północnej 1). Ostatnio historyk zainteresował się jednak również dziejami południowej części kontynentu amerykańskiego. Odbył nawet podróż za Ocean, do Peru, co zaowocowało wydaniem latem tego roku książki o powstaniu Indian, na czele którego stanął Jose Gabriel Condorcanqui y Noguera, znacznie bardziej znany jako Tupak Amaru II, potomek noszącego to samo imię ostatniego władcy imperium Inków, zamordowanego przez Hiszpanów w 1572 roku. Żyjący dwieście lat po swoim słynnym praprapradziadku, Jose Gabriel nie był – jak można by przypuszczać (a taki właśnie obraz Tupaka Amaru II bywa rozpowszechniany) – półdzikim barbarzyńcą. Był człowiekiem wykształconym i oświeconym. Ukończył kolegium jezuickie im. Franciszka Borgii w Cuzco, a prawdopodobnie zdobył nawet tytuł doktora na wydziale sztuk pięknych na Uniwersytecie San Marcos w Limie 2). Znał nie tylko język Indian keczua, ale również hiszpański i łacinę; nieobce mu były święcące w owym czasie triumfy w Europie ideały oświeceniowe. Z racji królewskiego pochodzenia i szerokich horyzontów myślowych nadawał się na przywódcę antykolonialnego powstania jak chyba mało kto. Niósł nadzieję, że pójdą za nim w bój nie tylko dyskryminowani Indianie, lecz także Metysi i Kreole, a więc wszyscy mieszkańcy tej części kontynentu, którzy w minionym dwustuleciu doświadczyli niedogodności hiszpańskiej supremacji. Książka Wojtczaka nie jest biografią Tupaka Amaru II, jednak potomek królewskiego rodu inkaskiego jest najważniejszą postacią tej monografii. Wokół niego rozgrywają się najważniejsze wątki, do niego ostatecznie prowadzą wszystkie nici. Rodzi to istotne pytania: czy peruwiański szlachcic Jose Gabriel Condorcanqui y Noguera był skazany na rolę, jaką przypadło mu odegrać, i świadomie przygotowywał się do niej, czy też o wszystkim zdecydował przypadek, ślepy los? Czy miał w tym udział heglowski „duch dziejów”, potrafiący płatać niekiedy wyjątkowo złośliwe figle? Wojtczak nie udziela jednoznacznej odpowiedzi – wskazuje na fakty, prezentuje poszlaki, wnioski powinniśmy wyciągnąć sami. Wielce pouczająca jest w tym kontekście działalność przyszłego Tupaka Amaru przed wybuchem powstania, kiedy to po śmierci swego starszego brata Clemente w 1766 r. przejął dziedziczny tytuł kacyka oraz kuraki w górskim, oddalonym o około 115 kilometrów na południowy-wschód od Cuzco mieście Tungasuka. Jako przywódca okręgu i przedsiębiorca – trudniący się nie tylko uprawą kakao, ale również handlem rtęcią i przewozem towarów – musiał współpracować z hiszpańską administracją, zapewne też czerpał z tych znajomości korzyści. Wysoką pozycję wykorzystywał też jednak do walki o cele społeczne, chcąc w miarę własnych możliwości i koneksji ulżyć doli nierzadko zmuszanych do nadludzkiej pracy indiańskich chłopów. Gdy przekonał się, że środki pokojowe do żadnych pozytywnych zmian nie prowadzą, postanowił użyć siły. W efekcie 14 listopada 1780 r. na jego rozkaz porwano, a następnie powieszono znienawidzonego powszechnie corregidora 3) prowincji Canas Antonia Juana de Arriagę, co stało się bezpośrednią przyczyną wybuchu powstania. Monografia Jarosława Wojtczaka to bardzo szczegółowa rekonstrukcja zrywu narodowowyzwoleńczego Indian, na czele którego stanął potomek legendarnego ostatniego władcy Inków. Historyk przedstawił zmagania zbuntowanego chłopstwa z hiszpańską armią kolonialną z dużą precyzją i obiektywizmem, choć praktycznie od samego początku nie ukrywa, po której stronie jest jego sympatia. Portret bojownika daleki jest od hagiografii, Tupak Amaru Wojtczaka to człowiek pełen wewnętrznych sprzeczności – z jednej strony niewahający się przed okrucieństwem wobec wroga (vide powieszenie de Arriagi, mordy popełniane przez powstańców na Hiszpanach), z drugiej – ślący kapitulanckie listy do wizytatora królewskiego de Areche. Z jednej strony bezsprzecznie dążący do zwycięstwa, z drugiej – opóźniający marsz na Cuzco, do czego przez dłuższy czas namawiała go wiernie stojąca u jego boku żona Micaela. Postępowanie Tupaka, który 18 marca 1781 r. koronował się nawet (jako Jose I) na króla Peru, przypomina nieco strategię przyjętą przez generała Józefa Chłopickiego. Zgodził się on wprawdzie zostać dyktatorem powstania listopadowego, jednak od samego początku dążył do jak najszybszego ułożenia się z carem Mikołajem I i zakończenia wojny z Rosją. Kiedy zaś jego polityka nie przyniosła efektów, podał się do dymisji i został „tylko” doradcą nowego naczelnego wodza. Tupak Amaru natomiast do końca nie zrezygnował z pełnionej funkcji – królewskie pochodzenie do czegoś zobowiązywało. Tyle że popełnionych na początku błędów nie udało już naprawić. Jose Gabriel przewodził powstaniu zaledwie przez kilka miesięcy – od listopada 1780 r. do kwietnia 1781 r., kiedy to został zdradzony i wydany Hiszpanom. Nie odniósł znaczących sukcesów, lecz mimo to stał się największym peruwiańskim bohaterem narodowym, w czym zapewne wydatnie pomogła mu męczeńska śmierć. Skazując Tupaka Amaru i prawie całą jego wziętą do niewoli rodzinę na okrutną kaźń, Hiszpanie stworzyli legendę, która żyje do dzisiaj, o czym przekonują liczne zamieszczone w książce współczesne fotografie. Po śmierci przywódcy bunt trwał jeszcze dwa lata, zamieniając się w krwawą rzeź – żadna ze stron konfliktu nie przebierała bowiem w środkach. Liczba ofiar niespełna trzyletnich walk sięgnęła około stu tysięcy. Żaden z celów, jakie stawiał sobie Tupak Amaru, wywołując bunt, nie został osiągnięty – Peru nie tylko nie zdobyło niepodległości, ale nawet o autonomii mowy być nie mogło. Potomek Inków osiągnął jednak pewien pośmiertny sukces – zlikwidowano system corregidorów. Okazało się to zresztą korzystne zarówno dla mieszkańców kolonii, jak i dla Madrytu. Europejczyków może więc nieco dziwić uświęcanie postaci Tupaka Amaru; dla Polaków już takie zaskakujące to jednak być nie powinno. W naszej historii też nie brakuje przecież wzniesionych na piedestał bohaterów narodowych, którym się nie powiodło – wystarczy przypomnieć chociażby Romualda Traugutta, który przy korzystniejszym układzie politycznym mógł w XIX wieku doczekać się nawet beatyfikacji. Książka Wojtczaka zdecydowanie zasługuje na uwagę. Tym bardziej że w ostatnich latach nie rozpieszczano czytelników publikacjami na temat historii Inków ani późniejszych dziejów tej części Ameryki Południowej 4). Największym plusem „Powstania…” jest jednak przede wszystkim erudycja autora, jego podkreślany już przeze mnie obiektywizm oraz znajomość tematu. Autor odwiedził miejsca, o których postanowił pisać, oddychał tym samym powietrzem, które przed ponad dwustu laty „karmiło” Tupaka Amaru. I to da się odczytać między wierszami. Książce nie brakuje także niczego od strony merytorycznej, znalazło się miejsce dla źródłowych aneksów, zdjęć, mapek i indeksu osób (co, niestety, nie zawsze jest praktyką w wydawnictwach popularnonaukowych). Czego natomiast zabrakło? Współczesnych reperkusji wydarzeń. Choćby paru zdań o marksistowskim Ruchu Rewolucyjnym im. Tupaka Amaru, który mocno dał się we znaki Peruwiańczykom zwłaszcza w latach 80. ubiegłego stulecia, a który do dzisiaj uważany jest przez Amerykanów za organizację terrorystyczną. Jak również o historii związanej z zamkiem w Niedzicy, w którym tuż po zakończeniu II wojny światowej odkryto inkaskie kipu, zgodnie z legendą przekazujące informacje o miejscu ukrycia skarbu Tupaka Amaru II… Ale to już naprawdę drobiazgi. 1) Oto pełna lista tych publikacji, uszeregowana według chronologii opisywanych bitew: „Bannockburn 1314”, „Naseby 1645”, „Quebec 1759”, „Alamo – San Jacinto 1836”, „Meksyk 1847”, „Vicksburg 1862-1863”, „Sand Creek 1864” oraz „Big Hole 1877”.
2) Choć akurat ta informacja stuprocentowo pewna nie jest. Jak zaznacza Jarosław Wojtczak, przekazują ją tylko „niektóre źródła”. Patrz: strona 77.
3) Corregidor to wysokie stanowisko urzędnicze w hiszpańskim aparacie kolonialnym. Pełniące je osoby, dzięki licznym nadużyciom i korupcji, były w stanie w bardzo krótkim czasie – kosztem prześladowanej ludności tubylczej – dorobić się ogromnego majątku. Nic więc dziwnego, że stanowisko cieszyło się wzięciem. Często za mianowanie płacono wysokie łapówki, co zresztą traktowano jako inwestycję. Po kilku latach „lokata” zwracała się w dwójnasób. Jak informuje autor książki, wspomniany corregidor de Arriaga w ciągu pięciu lat – dzięki ponadplanowym podatkom nakładanym na Indian – zarobił nielegalnie ponad 180 tysięcy pesos.
4) Dopiero w tym roku po paru latach posuchy ukazało się kilka wartościowych pozycji, między innymi: „Mity, rytuały i polityka Inków” Jana Szemińskiego i Mariusza Ziółkowskiego, „Historia państwa Inków” Marii Rostworowskiej (obie książki opublikowane przez Państwowy Instytut Wydawniczy) oraz „Poczet odkrywców i zdobywców Ameryki Łacińskiej” Jarosława Molendy (wydany przez Bellonę).
|