Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 2 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Matei Cazacu
‹Drakula›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułDrakula
Tytuł oryginalnyDracula, suivi de „Capitaine vampire”
Data wydania23 października 2007
Autor
PrzekładBeata Biały
Wydawca PIW
SeriaBiografie Sławnych Ludzi
ISBN978-83-06030-70-9
Format376s. 145×205mm; oprawa twarda
Cena49,90
Gatunekbiograficzna / wywiad / wspomnienia, non‑fiction
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Książę Drakula w cieniu wampira
[Matei Cazacu „Drakula” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
„Drakula” rumuńskiego historyka Matei Cazacu to w zasadzie dwie biografie w jednym. Z jednej strony autor przygląda się słynnemu wołoskiemu księciu z XV wieku – Władowi III Palownikowi, z drugiej – najsłynniejszemu wampirowi w dziejach świata. Co łączy te dwie postaci? Wbrew pozorom nie tak wiele, jak chciał tego irlandzki twórca horrorów Bram Stoker.

Sebastian Chosiński

Książę Drakula w cieniu wampira
[Matei Cazacu „Drakula” - recenzja]

„Drakula” rumuńskiego historyka Matei Cazacu to w zasadzie dwie biografie w jednym. Z jednej strony autor przygląda się słynnemu wołoskiemu księciu z XV wieku – Władowi III Palownikowi, z drugiej – najsłynniejszemu wampirowi w dziejach świata. Co łączy te dwie postaci? Wbrew pozorom nie tak wiele, jak chciał tego irlandzki twórca horrorów Bram Stoker.

Matei Cazacu
‹Drakula›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułDrakula
Tytuł oryginalnyDracula, suivi de „Capitaine vampire”
Data wydania23 października 2007
Autor
PrzekładBeata Biały
Wydawca PIW
SeriaBiografie Sławnych Ludzi
ISBN978-83-06030-70-9
Format376s. 145×205mm; oprawa twarda
Cena49,90
Gatunekbiograficzna / wywiad / wspomnienia, non‑fiction
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Gdyby jakimś cudem po ponad pięciuset latach od śmierci zmartwychwstał dzisiaj piętnastowieczny książę Wołoszczyzny Wład III, zwany za życia Drakulą1), zapewne byłby szczerze zdziwiony, widząc na półkach księgarskich powieść Brama Stokera, a w wypożyczalniach filmów DVD obraz Francisa Forda Coppoli. Jeszcze większe byłoby jego zdumienie – a może i gniew – gdyby zapoznał się bliżej z tymi dziełami. A może wręcz przeciwnie – przyzwyczaiłby się szybko do pełnienia roli ikony popkultury, postaci, która wzbudza co prawda u wielu ludzi atawistyczny lęk, ale jednocześnie pozwala tysiącom na dostatnie życie w cieniu… wampira. Czy byłby wdzięczny irlandzkiemu pisarzowi za to, że ten zapewnił mu nieśmiertelność? Jedno nie nastręcza wątpliwości: Wład III był postacią – nie tylko jak na swoje czasy – nietuzinkową i chyba jednak, jak można wnioskować po lekturze biografii autorstwa Matei Cazacu, skrzywdzoną jeszcze za życia przez nieprzychylnych mu sąsiadów, wśród których na czołowe miejsce wybija się król Węgier Maciej Korwin.
Dziejów Drakuli nie można rozpatrywać w oderwaniu od czasów, w których żył, i kraju, którym władał. Wołoszczyzna – wraz ze swoją prawosławną religią, wierzeniami, mentalnością mieszkańców – rządziła się swoimi prawami (pod pewnymi względami przypomina to czasy kształtowania się państwa moskiewskiego i późniejszego carskiego „samodzierżawia”), kto zaś nie stosował się do reguł gry, przegrywał z kretesem. Przykładów tego stanu rzeczy w historii księstwa wołoskiego nie brakowało i Wład III znał je doskonale. Chcąc więc utrzymać się na tronie – na którym zasiadał nota bene aż trzykrotnie – musiał bez przerwy lawirować między różnymi opcjami politycznymi we własnym kraju, jak i między niezwykle zaborczymi sąsiadami. Musiał, gdy była taka konieczność, iść na kompromis, ale także – znacznie częściej – krwawo rozprawiać się z rywalami do tronu. Sądząc z książki Cazacu, władanie Wołoszczyzną w tamtym okresie było jak siedzenie na beczce prochu z papierosem w dłoni. Hospodarstwo to stanowiło bowiem ciągłą arenę walk o wpływy między Węgrami a Turcją. Imperium Osmańskie coraz śmielej wyciągało ręce po całe Bałkany, marząc już zapewne o wysłaniu swoich oddziałów pod Budę i Wiedeń. Dość powiedzieć, że Władowi III dane było spotykać się na polu bitwy z samym padyszachem2) Mehmedem Zdobywcą – tym samym, który zdobył Konstantynopol i ostatecznie pogrzebał Cesarstwo Bizantyjskie. Więcej nawet: Drakula parokrotnie spuścił Turkom srogie lanie, zapisując się złotymi zgłoskami w dziejach walk miedzy chrześcijanami a muzułmanami.
Książka rumuńskiego historyka to owoc jego prawie czterdziestoletnich badań naukowych nad dziejami wołoskiego księcia. Można więc pozbyć się wątpliwości: Cazacu dotarł do wszystkich najważniejszych źródeł historycznych i archeologicznych związanych z osobą Włada III Palownika. Zdobył też niezbędny warsztat, aby móc rozprawić się z „czarną legendą”, która przylgnęła do hospodara już za jego życia. Czy uczciwie na nią zapracował? Cazacu nie ma wątpliwości, że Drakula był – a raczej bywał – władcą okrutnym. Nie ma też wątpliwości, że wielu jego przeciwników politycznych zakończyło życie, cierpiąc katusze na palach. Że z równym bestialstwem traktował wrogich sobie chłopów, mieszczan i szlachtę – w tej kwestii był prawdziwym demokratą. Problem jednak w tym – ale zaznaczmy: problem dla tych, którzy chcą postrzegać Włada III tylko i wyłącznie jako bezbożnego okrutnika – że książę tak naprawdę nie robił nic, co nie byłoby typowe dla jego kraju i jego epoki3). Palowanie było bowiem charakterystyczną karą dla przestępców na Wołoszczyźnie. Tłumacząc (proszę nie mylić z usprawiedliwianiem) Drakulę, autor jego biografii powołał się na wyniki badań swego kolegi po fachu, Radu Constantinescu, który przebadał obowiązujące od XIV do XVI wieku na terenie dzisiejszej Rumunii – a więc w średniowiecznej Transylwanii, Mołdawii i oczywiście na Wołoszczyźnie – systemy prawne. Wniosek był jeden: legislacja ta była bardzo surowa, co oznacza, że książę Wład jedynie „skrupulatnie wypełniał przepisy obowiązującego wówczas prawa”. Może był tylko nazbyt gorliwy. Jednak gdy walczy się nie tylko o władzę, lecz również o własną głowę, niezwykle łatwo jest stracić umiar.
Postać Włada III odmalowana na kartach biografii w niczym nie przypomina transylwańskiego księcia z powieści Stokera. Niewiele też ma wspólnego z „historycznym” intro do filmu Coppoli. Jawi się raczej jako postać tragiczno-heroiczna, władca, który niejednokrotnie zdradzany był przez sojuszników (głównie Madziarów) i pozostawiany sam na pastwę zarówno wrogów wewnętrznych (mieszkających w Transylwanii Sasów oraz licznych krewnych marzących o zajęciu jego tronu4), jak i zewnętrznych (Imperium Osmańskie), którego niewielkie terytorialnie państwo często stawało się obiektem przetargów w sporach wielkich mocarstw. I to właśnie ci wrogowie Drakuli odpowiedzialni są za powstanie – jeszcze za życia hospodara Wołoszczyzny – pierwszych pamfletów na jego temat, „sławiących” niespotykane wcześniej w dziejach okrucieństwo księcia. Cazacu jasno dowodzi, że powstawały one na polityczne zamówienie środowisk skupionych wokół króla Węgier Macieja Korwina. Co ciekawe: w zupełnie innym świetle przedstawiają Drakulę pochodzące z tego samego okresu (a więc z drugiej połowy XV wieku) źródła rosyjskie, autorem których był najprawdopodobniej Fiodor Kuricyn, sekretarz, a później także ambasador w Budzie wielkiego księcia moskiewskiego Iwana III5). Przedstawiony przez niego książę wołoski to władca srogi, ale sprawiedliwy i odważny. Który obraz jest bliższy rzeczywistości? Zapewne prawda leży gdzieś pośrodku.
Władowi III Palownikowi rumuński historyk poświęcił mniej więcej dwie trzecie opracowania; pozostała część książki dotyczy późniejszych reperkusji jego panowania oraz próby odpowiedzi na pytanie, w którym momencie Drakula stał się… wampirem. Od tego momentu typowa historyczna biografia zamienia się w nie mniej interesujący esej z pogranicza historii, antropologii kultury i literatury. Cazacu snuje więc rozważania zarówno nad źródłami powieści Stokera (dowodząc przy okazji, że oryginalności nie ma w niej zbyt wiele), jak i – ogólniej – rumuńskiego wampiryzmu. W rozwikłaniu dręczących go problemów pomagają relacje badaczy, podróżników i lekarzy, którzy w poprzednich wiekach dotarli na Wołoszczyznę i usiłowali zgłębić fenomen Wołochów, a zatem i samego Drakuli. Choć autor zachowuje należny badaczowi dystans, czuć, że podchodzi do swego bohatera bez uprzedzeń, bez z góry ukształtowanej tezy, która kazałaby mu Włada najpierw potępić, zrównać z ziemią, a dopiero potem starać się go zrozumieć. Drakula Cazacu – ten piętnastowieczny – to człowiek z krwi i kości, wzbudzający strach, ale potrafiący też zafascynować. Niezwykle inteligentny (co może zabrzmieć ironicznie, jeśli zdamy sobie sprawę z tego, że Palownik nie potrafił ani pisać, ani czytać), odważny (bo tylko takiego wodza stać na wdarcie się nocą w przebraniu do obozu samego padyszacha Mehmeda Zdobywcy) i mimo wszystko obdarzony niemałą zręcznością polityczną (która pozwoliła mu dwukrotnie powracać na tron wołoski)6).
Mimo polsko-rumuńskiej przyjaźni – tej prawdziwej, nawiązanej w okresie międzywojennym, której Rumuni dali wiele przykładów po agresji hitlerowskiej na Polskę we wrześniu 1939 roku, i tej powojennej, deklarowanej już tylko na papierze przez komunistycznych satrapów – o historii tego bałkańskiego kraju wiemy wciąż niewiele. Książka Matei Cazacu ma szansę tę lukę w naszej wiedzy wypełnić. Na marginesie losów księcia Włada III autor przedstawia bowiem także dzieje całego regionu, walk o wpływy w Mołdawii i na Wołoszczyźnie, w które zaangażowała się również Polska rządzona przez synów Władysława Jagiełły – najpierw jego imiennika, Władysława zwanego później Warneńczykiem (u boku którego w bitwie pod Warną bohatersko walczył między innymi niespełna szesnastoletni wówczas starszy brat Drakuli, Mircza), a następnie Kazimierza Jagiellończyka. I choć w kilku miejscach Cazacu, pisząc o Polsce, popełnia drobne błędy, tłumacz na szczęście je koryguje7). W efekcie powstało bardzo rzetelne dzieło, skierowane nie tylko do osób zainteresowanych historią Rumunii i całych Bałkanów u schyłku średniowiecza, ale także do tych, którzy tropią ślady wampiryzmu w dziejach świata. Ta książka wprawdzie nie kąsa, ale i bez tego uzależnia. Po dobrnięciu do końca od razu wrzuciłem do odtwarzacza DVD pierwszą filmową wersję mitu o Drakuli, czyli klasyczne dzieło Friedricha Wilhelma Murnaua „Nosferatu – symfonia grozy”.
koniec
6 grudnia 2007
1) Wład III Palownik (po rumuńsku Vlad Ţepeş) był księciem wołoskim pochodzącym z rodu Besarabów; jego przodkiem w linii prostej był – żyjący w pierwszej połowie XIV wieku – książę Besarab I. Niezwykle ciekawa (i do dzisiaj w zasadzie nierozstrzygnięta) jest geneza jego przydomka: „Drakula”. Hipotez jest kilka. Ojciec Włada III – noszący to samo imię – należał do Zakonu Smoka, założonego przez króla węgierskiego i czeskiego, a także cesarza niemieckiego Zygmunta Luksemburskiego elitarnego bractwa rycersko-religijnego, którego głównym celem było toczenie bojów z Turkami. Z tego też powodu zyskał on przydomek Drakul, co jednak równie dobrze mogło oznaczać „Diabła” (łacińskie „draco” i rumuńskie „drac”). Drakula z kolei to po prostu… „syn Diabła” (a więc interesujący nas Wład III). Takie tłumaczenie świetnie pasowałoby do dzisiejszego, rozsławionego przez Brama Stokera, obrazu wołoskiego księcia. Jest jednak pewne „ale”. Istnieją bowiem szesnastowieczne teksty, które rzucają zupełnie inny cień na pochodzenie tego przydomka. Otóż może on również oznaczać kogoś „drogiego”, „ukochanego” (od rumuńskiego słowa „drag”).
2) Padyszach to właściwy tytuł władców Imperium Osmańskiego, choć w Polsce znacznie bardziej rozpowszechniona jest wersja „sułtan”. Samo słowo pochodzi z języka perskiego i oznacza króla, władcę.
3) Chociaż analogia jest odległa, niemniej może to przypominać nieco kazus polskiego króla Bolesława Szczodrego (Śmiałego), który skazał biskupa Stanisława ze Szczepanowa na okrutną śmierć przez „obcięcie członków”. Z problemem tym dziejopisarze polscy nie potrafią sobie poradzić od czasów Anonima Galla. Bo o czym by to świadczyło, jak nie o sadystycznej naturze władcy...? A jednak nie – ćwiartowanie było w jedenastowiecznej Polsce typową karą za zdradę. Biskup zdradził, więc poniósł słuszną karę. Okrutną? Prawda. Jednak takie były czasy, takie prawodawstwo.
4) Kontrkandydatów do tronu na Wołoszczyźnie nigdy nie brakowało, ponieważ do dziedziczenia władzy dopuszczano tam nawet nieślubnych synów, którzy posiadali dokładnie takie same prawa jak synowie z legalnych małżeństw. I wcale nie świadczy to o prymitywizmie Rumunów. Podobne zasady istniały już kilka wieków wcześniej chociażby wśród Normanów. Wystarczy wspomnieć słynnego księcia Normandii Wilhelma Zdobywcę, który po bitwie pod Hastings w 1066 roku został królem Anglii. On także był synem z nieprawego łoża, a pierwszy przydomek, jakim go obdarzono, brzmiał „Bastard”.
5) Matei Cazacu przedstawia przy okazji tego wątku niezwykle interesującą hipotezę, mówiącą o wpływie polityki prowadzonej przez księcia Drakulę na Wołoszczyźnie na kształtowanie się carskiego „samodzierżawia”. Miało się to stać właśnie za pośrednictwem Fiodora Kuricyna, który zaprezentował swoją relację o Drakuli carowi Iwanowi III jako lekturę „zawierającą gotowe recepty, możliwe do zastosowania w rządzeniu ówczesną Rosją”. Nie brzmi to wcale tak absurdalnie, jeżeli porównamy doniesienia Kuricyna z tym, co wiek później wyprawiał w Księstwie Moskiewskim Iwan IV Groźny. Niektóre ze sposobów jego walki z opozycją są niemal żywcem przeniesione z opowieści o księciu wołoskim.
6) Pytanie retoryczne: czy ktoś taki nadaje się na bohatera narodowego? Nicolae Ceauşescu – zamordowany w grudniu 1989 roku dyktator komunistycznej Rumunii – uznał, że tak i z tego powodu trzynaście lat wcześniej cały kraj świętował pięćsetlecie śmierci księcia Wołoszczyzny, bohatera walk z Turkami (którym bezsprzecznie był). Wydrukowane zostały nawet znaczki pocztowe z podobizną Palownika. Opinia międzynarodowa poglądów tych jednak nie podzielała, o czym przekonał się rząd demokratycznej już Rumunii w 2002 roku, kiedy to Ministerstwo Turystyki tego kraju wpadło na pomysł, aby w okolicy transylwańskiego miasta Sighişoara (w którym Wład III przyszedł na świat) stworzyć park rozrywki – Drakulaland. Inicjatywy zaniechano właśnie po międzynarodowych protestach.
7) Niestety, nie wszystkie. Na 234 stronie Cazacu wspomina o „rosyjskich księstewkach”, których do XVI wieku nie udało się podbić Moskwie. Wymienia – obok Kijowa i Wołynia – również Galicję. Potknięć merytorycznych jest tu aż kilka. Ani Kijów, ani Wołyń nie były księstwami rosyjskimi, ale ruskimi, które na dodatek znajdowały się wówczas w granicach Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Nazwa „Galicja” pojawiła się natomiast dopiero po pierwszym rozbiorze Polski jako określenie ziem zaboru austriackiego (w pełnym brzmieniu: Galicja i Lodomeria). I chociaż pochodzi ona bezpośrednio od Rusi Halickiej (wcielonej do Polski już w XIV wieku przez Kazimierza Wielkiego), nigdy nie była stosowana na określenie samodzielnego księstwa… Na 250 stronie autor wśród ludów bałkańskich i słowiańskich zamieszkujących Europę Wschodnią, które nie wyznają „chrześcijaństwa wschodniego”, wymienia Polaków. Pal licho, że zostaliśmy zaliczeni do Europy Wschodniej – takie myślenie to pozostałość po epoce zimnej wojny – ale jeśli już Cazacu mówi w tym kontekście o Polakach, to powinien wspomnieć również o Czechach (i Słowakach), którzy w czasach Drakuli bądź to pozostawali przy katolicyzmie, bądź to przyjmowali wiarę Jana Husa, ale na pewno nie byli w całej swej masie wyznawcami prawosławia.

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Przerwane beztroskie dzieciństwo
Marcin Mroziuk

2 V 2024

Z jednej strony „Sprzedawca marzeń” to po prostu wciągająca powieść przygodowa, z drugiej zaś strony książka Katarzyny Ryrych przybliża młodym czytelnikom gęstniejącą atmosferę przed wybuchem II wojny światowej i cierpienia ludności cywilnej na jej początku.

więcej »

Krótko o książkach: Komu mogłoby zależeć?
Joanna Kapica-Curzytek

2 V 2024

W „PS. Dzięki za zbrodnie” jest bardzo dużo tropów prowadzących w stronę klasycznej powieści detektywistycznej. Znajdziemy tu wszystko, co najlepsze w gatunku cozy crime.

więcej »

Ten okrutny XX wiek: Budowle muszą runąć
Miłosz Cybowski

29 IV 2024

Zdobycie ruin klasztoru na Monte Cassino przez żołnierzy armii Andersa obrosło wieloma mitami. Jednak „Monte Cassino” Matthew Parkera bardzo dobrze pokazuje, że był to jedynie drobny epizod w walkach o przełamanie niemieckich linii obrony na południe od Rzymu.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż autora

W starym domu nie straszy
— Sebastian Chosiński

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
— Sebastian Chosiński

Płynąć na chmurach
— Sebastian Chosiński

Ptaki wśród chmur
— Sebastian Chosiński

„Czemu mi smutno i czemu najsmutniej…”
— Sebastian Chosiński

Pieśni wędrujące, przydrożne i roztańczone
— Sebastian Chosiński

W kosmosie też znają jazz i hip hop
— Sebastian Chosiński

Od Bacha do Hindemitha
— Sebastian Chosiński

Z widokiem na Manhattan
— Sebastian Chosiński

Duńczyk, który gra po amerykańsku
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.