Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 5 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Guy Walters
‹Igrzyska w Berlinie. Jak Hitler ukradł olimpijski sen›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułIgrzyska w Berlinie. Jak Hitler ukradł olimpijski sen
Tytuł oryginalnyBerlin Games: How Hitler Stole the Olympic Dream
Data wydania14 maja 2008
Autor
PrzekładNorbert Radomski
Wydawca Rebis
ISBN978-83-7510-113-3
Format416s. 150×225mm
Cena49,90
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Ten okrutny XX wiek: Jak totalitaryzm zawłaszcza sport
[Guy Walters „Igrzyska w Berlinie. Jak Hitler ukradł olimpijski sen” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Jak można domniemywać, książka brytyjskiego pisarza i dziennikarza Guya Waltersa, poświęcona XI Letnim Igrzyskom Olimpijskim, które odbyły się w 1936 roku w stolicy III Rzeszy, nie bez przyczyny ukazała się w Polsce krótko przed inauguracją pekińskiej olimpiady. Autor „Igrzysk w Berlinie” nie nawiązuje wprawdzie do odbywających się właśnie zawodów, ale na pewno warto spojrzeć na Pekin przez pryzmat tego, co wydarzyło się przed sześćdziesięciu dwu laty w państwie rządzonym przez nazistów.

Sebastian Chosiński

Ten okrutny XX wiek: Jak totalitaryzm zawłaszcza sport
[Guy Walters „Igrzyska w Berlinie. Jak Hitler ukradł olimpijski sen” - recenzja]

Jak można domniemywać, książka brytyjskiego pisarza i dziennikarza Guya Waltersa, poświęcona XI Letnim Igrzyskom Olimpijskim, które odbyły się w 1936 roku w stolicy III Rzeszy, nie bez przyczyny ukazała się w Polsce krótko przed inauguracją pekińskiej olimpiady. Autor „Igrzysk w Berlinie” nie nawiązuje wprawdzie do odbywających się właśnie zawodów, ale na pewno warto spojrzeć na Pekin przez pryzmat tego, co wydarzyło się przed sześćdziesięciu dwu laty w państwie rządzonym przez nazistów.

Guy Walters
‹Igrzyska w Berlinie. Jak Hitler ukradł olimpijski sen›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułIgrzyska w Berlinie. Jak Hitler ukradł olimpijski sen
Tytuł oryginalnyBerlin Games: How Hitler Stole the Olympic Dream
Data wydania14 maja 2008
Autor
PrzekładNorbert Radomski
Wydawca Rebis
ISBN978-83-7510-113-3
Format416s. 150×225mm
Cena49,90
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Guy Walters – absolwent między innymi Eton College oraz Uniwersytetu Londyńskiego – talent literacki odziedziczył w genach. Jednym z jego przodków był bowiem dziewiętnastowieczny poeta i ksiądz Kościoła anglikańskiego w jednym, Richard Harris Barham. Takie dziedzictwo zobowiązuje. Nim jednak Walters został pisarzem, tuż po ukończeniu studiów postanowił spróbować swych sił jako dziennikarz. Przez osiem lat związany był z redakcją londyńskiego dziennika „The Times”. Opuścił go w 2000 roku, aby poświęcić się swojej największej pasji – historii nazizmu. Wbrew pozorom jednak Brytyjczyka nie interesowała jedynie historia III Rzeszy i Adolfa Hitlera. Bohaterami swoich dwóch pierwszych książek uczynił, owszem, faszystów, ale będących poddanymi króla angielskiego. Wydany w 2002 roku „The Traitor” opowiada o żołnierzach służących w czasie II wojny światowej w Wolnym Korpusie Brytyjskim, jednostce ochotniczej, która kolaborowała z nazistami, stając się nawet w pewnym momencie częścią osławionego – w jak najbardziej pejoratywnym znaczeniu tego słowa – Waffen-SS. Wydana rok później powieść „The Leader” to swoista historia alternatywna, jej akcja rozgrywa się bowiem w Anglii rządzonej przez faszystowskiego dyktatora Oswalda Mosleya. Z tą różnicą, że Mosley istniał naprawdę – był twórcą Brytyjskiej Unii Faszystów i jednym z największych na Wyspach apologetów Mussoliniego i Hitlera. Rok 2004 przyniósł książkę zatytułowaną „The Occupation”, w której eksdziennikarz „Timesa” opisał trwającą pięć lat niemiecką okupację angielskich wysepek położonych na kanale La Manche (najsłynniejszą z nich była Jersey). Z kolei w „The Colditz Legacy” (2005) Walters nawiązał do wojennej historii twierdzy Colditz we wschodnich Niemczech, nieopodal Lipska, gdzie naziści stworzyli obóz dla jeńców wojennych. Zasłynął on z wielu nieudanych ucieczek, co z kolei zaowocowało po wojnie pokaźną liczbą filmów, przedstawiających tragiczne losy bezwzględnie karanych przez Niemców alianckich więźniów. W 2006 roku natomiast – w siedemdziesiątą rocznicę XI Igrzysk Letniej Olimpiady – Brytyjczyk opublikował „Igrzyska w Berlinie”. Na polskie wydanie tej książki musieliśmy czekać dwa lata. Na księgarskie półki trafiła ona, co raczej trudno uznać za przypadek, krótko przed olimpiadą w Pekinie.
Decyzję o organizacji igrzysk olimpijskich 1936 roku w Berlinie podjęto pięć lat wcześniej, a więc w czasach, kiedy istniała jeszcze Republika Weimarska, a na czele państwa niemieckiego jako jego opoka stał marszałek Paul von Hindenburg. Czy będący wówczas przewodniczącym Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego Belg Henri de Baillet-Latour – bezpośredni następca słynnego francuskiego barona Pierre’a de Coubertina – mógł przypuszczać, że już niebawem w jednym z najbardziej cywilizowanych państw świata władzę przejmą naziści pod wodzą Adolfa Hitlera? To pytanie z gatunku retorycznych i Guy Walters doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Dlatego też autor „Igrzysk w Berlinie” nie krytykuje MKOl-u za ten właśnie werdykt. Stawia za to zupełnie inne pytanie: co przywódcy Komitetu uczynili, aby – gdy już znana była całemu światu (choć wciąż jeszcze nie od tej najokrutniejszej strony) prawdziwa natura hitleryzmu – ratować ideały nowożytnego ruchu olimpijskiego, pod którymi de Coubertin wskrzesił go czterdzieści lat wcześniej? Udzielona przez autora książki odpowiedź nie nastraja optymizmem. Brytyjski pisarz zadał sobie wiele trudu, by odkryć prawdziwe przesłanki stojące za decyzjami podejmowanymi przez ówczesnych przywódców MKOl-u. Odbył dziesiątki rozmów, przekopał liczne archiwa. To, co znalazł i opublikował, musi szokować. Jak się bowiem okazało, naziści na różne sposoby przekupili większość tych, którzy mieli stać na straży olimpijskiej dewizy: „Citius – Altius – Fortius” (czyli: szybciej, wyżej, silniej). Baronowi de Coubertinowi przelano na konto pokaźną sumę pieniędzy i mamiono wizją pokojowej Nagrody Nobla; Avery’emu Brundage’owi – prezesowi Amerykańskiego Komitetu Olimpijskiego – obiecano członkostwo w Międzynarodowym Komitecie (na miejsce Ernesta Lee Jahnckego, który sprzeciwiał się udziałowi jankeskich sportowców w berlińskiej olimpiadzie); Henriemu de Baillet-Latourowi wystarczyła z kolei sama świadomość tego, że w pewnym sensie tworzy historię, będąc równym przywódcom światowych potęg. To wszystko doprowadziło do tego, że na dalszy plan zeszły prześladowania niemieckich Żydów i innych przeciwników nowego reżimu. Wystarczyła sama obietnica Hitlera, że na czas igrzysk naziści powstrzymają się od jawnej dyskryminacji. Czy można sobie wyobrazić jaskrawsze zaprzaństwo?
Jesse Owens
Jesse Owens
Książki Waltersa nie należy jednak postrzegać jedynie jako dzieła demaskatorskiego. Nade wszystko jest ona bowiem historią berlińskiej olimpiady. Autor przygląda się temu wydarzeniu od jego narodzin, czyli od podjęcia decyzji o przyznaniu jej organizacji Niemcom, aż do smutnego końca, który wyznaczył kolejną falę prześladowań, militaryzacji i coraz jawniejszych przygotowań Hitlera do nowej wojny. Co ciekawe, jak dowodzi autor, niemiecki dyktator początkowo nie był wcale entuzjastycznie nastawiony do tej imprezy, uznając ją – jak zresztą wiele innych rzeczy – za „wymysł Żydów i masonów” i twierdząc jednocześnie, że „nie do pomyślenia jest, by mogła odbyć się w Rzeszy rządzonej przez narodowych socjalistów”. Zdanie zmienił dopiero w październiku 1933 roku, kiedy doszedł do wniosku, że zorganizowane przez nazistów igrzyska mogą stać się „demonstracją triumfującego nacjonalizmu”. To właśnie wtedy zapadła decyzja o zawłaszczeniu przez hitlerowców idei olimpizmu. Święto sportu miało stać się przede wszystkim świętem III Rzeszy, propagującym potęgę nowego niemieckiego państwa i idei nazistowskiej. Przyglądając się bliżej naiwnemu sposobowi myślenia Avery’ego Brundage’a, który wszelkimi sposobami starał się zapobiec bojkotowi olimpiady przez Amerykanów, Walters konstatuje: „(…) prosty akt biegania po bieżni lub zjeżdżania na nartach po stoku nie zawsze jest tylko tym, czym jest. Jeśli sport może służyć poprawie zdrowia i witalności narodu, to może służyć także krzewieniu wstrętnego nacjonalizmu”. I tak właśnie, niestety, się stało. Hitler i inni przywódcy III Rzeszy dopięli swego, czyniąc berlińskie igrzyska swą tubą propagandową. Tylko nieliczni sportowcy starali się popsuć im humor. Do legendy przeszedł czarnoskóry amerykański lekkoatleta Jesse (właściwie: James Cleveland) Owens, który – zdobywając cztery złote medale – zrobił wszystko, co mógł, aby udowodnić bzdurność rasistowskich teorii głoszonych przez nazistów. Nie zdołał natomiast tego zrobić, choć bardzo mu zależało, niemiecki zapaśnik Werner Seelenbinder. Był nie tylko świetnym sportowcem, ale również członkiem nielegalnej w 1936 roku Komunistycznej Partii Niemiec. Pragnął zdobyć złoty medal, aby – stojąc na podium – demonstracyjnie odmówić wykonania hitlerowskiego pozdrowienia, a następnie w wywiadzie radiowym całemu światu obwieścić o zbrodniach reżimu. Niestety, przegrał swą najważniejszą walkę, a potem i życie.
Helen Stephens i Stanisława Walasiewiczówna (z prawej)<br>© Fox Photos/Getty Images
Helen Stephens i Stanisława Walasiewiczówna (z prawej)
© Fox Photos/Getty Images
Walters czyni swoimi bohaterami także innych uczestników olimpiady. Przedstawia ich dokonania, poglądy oraz – co brzmi niekiedy jak ponure memento – późniejsze losy. Na kartach „Igrzysk w Berlinie” poza wspomnianymi już wcześniej sportowcami pojawiają się więc również: amerykański dziesięcioboista Glenn Morris (który w czasie zawodów nawiązał romans z filmującą imprezę na polecenie Hitlera Leni Riefenstahl), pływaczka Eleanor Holm (która – choć przybyła na olimpiadę, by wziąć udział w zawodach – w czasie morskiej podróży ze Stanów podpadła za swe nieobyczajne zachowanie Brundage’owi i została przezeń usunięta z ekipy), południowoamerykański pięściarz Robey Leibbrandt (zafascynowany nazizmem, został w czasie wojny hitlerowskim agentem i dywersantem), młodziutka holenderska pływaczka Hendrika Mastenbroek (zdobywczyni trzech złotych i jednego srebrnego medalu) oraz jej rodak lekkoatleta Martinus Osendarp (kolejny sportowiec „ukąszony” przez nazizm – po zajęciu swego kraju przez III Rzeszę wstąpił nawet do SS). Jak każda olimpiada, także ta berlińska miała swoje sportowe kontrowersje. Co może być szczególnie interesujące dla polskiego czytelnika, dwie z nich związane były z występami naszych rodaków. Walters przede wszystkim poświęca uwagę Stanisławie Walasiewiczównie (w Ameryce znanej jako Stella Walsh), która – będąc już mistrzynią olimpijską w biegu na 100 metrów z Los Angeles – w Berlinie zdobyła srebrny medal. Już wtedy podejrzewano, że nasza rodaczka nie jest do końca kobietą, co zresztą… okazało się prawdą, choć dopiero kilkadziesiąt lat później. Intrygująco brzmi w tym kontekście przytoczone przez autora książki zdanie wypowiedziane w 1986 roku przez inną uczestniczkę berlińskiego sprintu, Niemkę Marie Dollinger, do swej przyjaciółki: „Wiesz, byłam jedyną kobietą w tym wyścigu!”. Skandalem innego rodzaju zakończył się natomiast Wszechstronny Konkurs Konia Wierzchowego. Szef polskiej ekipy jeździeckiej pułkownik Tadeusz Komorowski uznał bowiem, że Niemcy oszukują, aby umożliwić swoim sportowcom zdobycie złotego medalu. Próbowano go później ugłaskać podczas oficjalnego bankietu, podczas którego dostąpił nawet wątpliwego zaszczytu pozowania do wspólnego zdjęcia z Hitlerem. Pikanterii temu wydarzeniu dodaje fakt, że kilka lat później Komorowski – jako generał „Bór” – będzie komendantem głównym Armii Krajowej.
Brytyjski pisarz wiele miejsca poświęca również otoczce olimpiady, starając się jak najbardziej precyzyjnie opisać nie tylko kuluary tej imprezy, ale również toczoną podskórnie walkę między władzami III Rzeszy, której zależało na jak najlepszym propagandowym wykorzystaniu igrzysk, a przeciwnikami Hitlera, którzy potraktowali je jako okazję do zwrócenia uwagi opinii światowej na popełniane przez faszystów zbrodnie. Walters nie ukrywa jednak, że jedna ze stron tego nierównego pojedynku z góry skazana była na porażkę. Brytyjczyk chętnie cytuje dzienniki i wspomnienia nazistowskich dygnitarzy (Joachima von Ribbentropa, Alberta Speera, Josepha Goebbelsa), w których bez ogródek piszą oni o instrumentalnym traktowaniu idei olimpijskiej. Wystarczyły zaledwie dwa sierpniowe tygodnie 1936 roku, aby Hitler „pokochał” olimpizm do tego stopnia, że kilka miesięcy później nie wahał się oznajmić Speerowi: „W 1940 roku igrzyska olimpijskie odbędą się jeszcze w Tokio. Ale potem, potem odbywać się będą po wsze czasy w Niemczech (…)”. Totalitarny ustrój potrzebował sportu, aby głosić własną chwałę. Inna sprawa, że w późniejszych latach, gdy już III Rzesza została starta z powierzchni ziemi, wcale nie było inaczej…
„Igrzyska w Berlinie” czyta się znakomicie. To zapewne w dużej mierze zasługa dziennikarskiej przeszłości autora. Przejawia się ona zresztą w jeszcze jednym – umiejętności wyławiania ze sportowych protokołów i suchych relacji tego, co może zainteresować czytelnika. Walters niejednokrotnie też nie stroni od ironii, ale gdy pisze o sprawach tragicznych, nigdy nie przekracza granicy dobrego smaku. Ma zresztą wcale nie taki częsty dar inteligentnego melodramatyzowania. Nawet kiedy popada w patetyzm, robi to w sposób, który wcale nie razi. I chociaż dzieło Brytyjczyka opowiada o wydarzeniach sprzed ponad siedemdziesięciu lat, trudno pozbyć się wrażenia, że jest niezwykle aktualne. Najprawdopodobniej świadomym zabiegiem autora było wywołanie w czytelniku daleko idących skojarzeń między igrzyskami w Berlinie a zbliżającą się wielkimi krokami olimpiadą w Pekinie (książka miała swoją premierę w 2006 roku). Podobne poglądy Walters wyraził zresztą w marcu tego roku w artykule „This summer’s Olympics won’t make a blind bit of difference to Chinese tyranny and it’s naive to think they will”, opublikowanym w angielskim „Daily Mail” (gazecie, która notabene w połowie lat 30. XX wieku popierała Brytyjską Unię Faszystów Oswalda Mosleya). Swoją drogą ciekawe, czy za siedemdziesiąt lat ktoś napisze zbliżoną w wymowie książkę zatytułowaną „Igrzyska w Pekinie”?
koniec
19 sierpnia 2008

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

PRL w kryminale: Nie bądź jak kura w Wołominie!
Sebastian Chosiński

3 V 2024

Szczęsny to ma klawe życie! Nie nudzi się nawet jednego dnia, ponieważ w peerelowskiej Warszawie zbrodnie popełniane są bez opamiętania. A że jest inteligentny i zawsze dopina swego, wzbudza podziw współpracowników i przełożonych. Miewa też magnetyczny wpływ na kobiety, chociaż nie pozwala sobie zamącać umysłu ich urodą. Dlatego też udaje mu się w końcu rozwikłać w „Dwóch włosach blond” wielce skomplikowaną intrygę kryminalną.

więcej »

Przerwane beztroskie dzieciństwo
Marcin Mroziuk

2 V 2024

Z jednej strony „Sprzedawca marzeń” to po prostu wciągająca powieść przygodowa, z drugiej zaś strony książka Katarzyny Ryrych przybliża młodym czytelnikom gęstniejącą atmosferę przed wybuchem II wojny światowej i cierpienia ludności cywilnej na jej początku.

więcej »

Krótko o książkach: Komu mogłoby zależeć?
Joanna Kapica-Curzytek

2 V 2024

W „PS. Dzięki za zbrodnie” jest bardzo dużo tropów prowadzących w stronę klasycznej powieści detektywistycznej. Znajdziemy tu wszystko, co najlepsze w gatunku cozy crime.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.