„Zrozumieć Rosję” to znakomity, chociaż nieco mylący tytuł interesującej monografii Jolanty Kazimierczyk. Nie jest to bowiem książka poświęcona współczesnym problemom tego państwa, ale jego zamierzchłej przeszłości. Jeśli więc kogoś ciekawi, jak „hartowała się ruska stal” i dlaczego właśnie w tym kraju doszedł do władzy ktoś taki jak Iwan Groźny – powinien obowiązkowo sięgnąć po tę pozycję.
Ogarnąć Rosję rozumem!
[Jolanta Kazimierczyk „Zrozumieć Rosję. Uniwersalizm w kulturze Rusi od IX do XVI wieku” - recenzja]
„Zrozumieć Rosję” to znakomity, chociaż nieco mylący tytuł interesującej monografii Jolanty Kazimierczyk. Nie jest to bowiem książka poświęcona współczesnym problemom tego państwa, ale jego zamierzchłej przeszłości. Jeśli więc kogoś ciekawi, jak „hartowała się ruska stal” i dlaczego właśnie w tym kraju doszedł do władzy ktoś taki jak Iwan Groźny – powinien obowiązkowo sięgnąć po tę pozycję.
Jolanta Kazimierczyk
‹Zrozumieć Rosję. Uniwersalizm w kulturze Rusi od IX do XVI wieku›
W XIX wieku Fiodor Tiutczew – rosyjski poeta i dyplomata, notabene doskonale znający Europę Zachodnią – w jednym ze swoich liryków wyraził myśl, którą po dziś dzień przy różnych okazjach przytaczają niemal wszyscy badacze dziejów państwa rosyjskiego: „Nie sposób pojąć jej rozumem, / Nie sposób zwykłą miarką mierzyć. / Ma w sobie tyle skrytej dumy, / Że w Rosję można tylko wierzyć”. Ów czterowiersz mówi bowiem o Rosji znacznie więcej niż niejedna naukowa dysertacja. Co jednak oczywiście nie oznacza, że zawodowi historycy i badacze pokrewnych nauk nie próbowali wyjaśnić fenomenu „rosyjskiej duszy”. W pierwszych dekadach ubiegłego stulecia nad tym problemem poważnie pochyliła się liczna grupa emigracyjnych uczonych związanych wcześniej – jako studenci bądź wykładowcy – z Uniwersytetem Moskiewskim. Znaleźli się wśród nich między innymi książę Nikołaj Trubieckoj, Wasilij Kluczewski, Lew Karsawin, Piotr Sawicki, Nikołaj Aleksiejew i Gieorgij Wiernadski. To oni stworzyli teorię eurazjanizmu (czy też eurazjatyzmu) wyrażającą – w dużym skrócie – przekonanie o azjatyckich (mongoło-tatarskich) źródłach cywilizacji rosyjskiej. W okresie powojennym głównym głosicielem tej idei był jeden z największych humanistów XX wieku, Lew Gumilow (prywatnie syn pary poetów Nikołaja Gumilowa i Anny Achmatowej), w Polsce znany przede wszystkim z dzieł „Od Rusi do Rosji” oraz „Śladami cywilizacji Wielkiego Stepu”. Eurazjanizm po dziś dzień jest zresztą w krajach byłego Związku Radzieckiego ideą bardzo żywą. Chętnie sięgają po nią z jednej strony działacze partii prawicowych, z drugiej natomiast – narodowi bolszewicy. Kiedy w 1996 roku w kazachskiej stolicy Akmole (dzisiejszej Astanie) prezydent Nursułtan Nazarbajew otwierał uniwersytet, ochrzcił go właśnie mianem Eurazjatyckiego i nadał imię Lwa Gumilowa.
Wielu badaczy na przestrzeni ostatniego wieku starało się udzielić zadowalających odpowiedzi na pytania: Jak u schyłku średniowiecza doszło do przeobrażenia Rusi Kijowskiej w Wielkie Księstwo Moskiewskie, a w konsekwencji – w Carstwo Rosyjskie? Jaką rolę w tym procesie odegrało Cesarstwo Bizantyjskie? Wreszcie: Czy transformacja ta byłaby możliwa bez udziału Mongołów, którzy w latach 1237-1241 dokonali podboju niemal wszystkich ziem ruskich? Problemem tym zajęła się również Jolanta Kazimierczyk, na co dzień pracownik Wydziału Filologiczno-Historycznego słupskiej Akademii Pomorskiej, która przed pięcioma laty na Uniwersytecie Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy obroniła rozprawę doktorską pod tytułem: „Uniwersalizm w kulturze Rusi na przestrzeni IX – I połowy XVI wieku”. Wydana w ubiegłym roku przez krakowską oficynę Avalon książka „Zrozumieć Rosję” jest nieco rozszerzoną i poprawioną wersją tamtej pracy. Jednocześnie stanowi ona dość istotny, bo polski, głos w dyskursie nad początkami państwa rosyjskiego. O tyle ważny, że to przede wszystkim historycy polscy (jak Jan Kucharzewski czy Józef Smaga) lub też pochodzenia żydowsko-polskiego (na przykład Amerykanin Richard Pipes) dostrzegają źródła dwudziestowiecznego totalitaryzmu sowieckiego w absolutystycznych rządach
Iwana Groźnego. Zupełnie inaczej patrzył na ten problem zmarły w ubiegłym roku Aleksander Sołżenicyn, uważający, że zaraza komunistyczna przyszła do Rosji z Zachodu pod postacią ideologii marksistowskiej. Tym samym poniekąd rozgrzeszał on cara Iwana z odpowiedzialności za wprowadzenie w kraju samodzierżawia. Jak więc widać, mimo że książka Jolanty Kazimierczyk dotyczy wydarzeń sprzed kilkuset lat (i jeszcze wcześniejszych), wciąż rzucają one niezwykle długi cień na współczesne państwo rosyjskie.
„Zrozumieć Rosję” to przede wszystkim interesujące kompendium wiedzy na temat pierwszych siedmiuset lat dziejów Rusi Kijowskiej i Księstwa Moskiewskiego – od czasów księcia nowogrodzkiego Olega Mądrego (bezpośredniego następcy Ruryka), który w 882 roku wyprawił się z Nowogrodu Wielkiego na południe, między innymi po to, by podbić Kijów, aż po wspomnianego już Iwana Groźnego. Autorka w bardzo przejrzysty sposób nie tylko dokonuje podsumowania obecnego stanu wiedzy, ale stara się również wyrazić własny pogląd na temat narodzin carskiego samodzierżawia. Poszukując jego genezy, cofa się do czasów wielkiego księcia kijowskiego Włodzimierza I Świętego, który w 988 roku przyjął chrzest i jednocześnie pojął za żonę Annę, siostrę cesarza konstantynopolitańskiego Bazylego II. Decyzja ta ukierunkowała rozwój Rusi na kolejne wieki. Niezwykle ciekawe są dociekania Kazimierczyk, dlaczego Włodzimierz zdecydował się ochrzcić za pośrednictwem Bizancjum, a więc w obrządku wschodnim, skoro – jak wiadomo z latopisu Nestora (czyli „Powieści minionych lat”) – dopuszczał także możliwość przyjęcia innej z rozwijających się wówczas w Europie religii monoteistycznych (islamu, judaizmu i katolicyzmu). Jak można sądzić, książę dał się uwieść bizantyjskiemu systemowi teologii imperialnej, która łączyła w sobie potęgę duchową i państwową, uważając władcę – jako boskiego namiestnika na Ziemi – jednocześnie za głowę państwa i kościoła. Może świadczyć o tym chociażby tytuł autokraty (inaczej: samodzierżcy), jaki przyjął Włodzimierz po chrzcie.
Drugim punktem zwrotnym w dziejach Rusi był natomiast, zdaniem autorki, najazd mongolski w I połowie XIII wieku, w wyniku którego znaczne połacie państwa znalazły się pod panowaniem imperium rządzonego przez potomków Czyngis-chana. Dotychczas w historiografii oceniano ów najazd na dwa sposoby. Postrzegano go bądź jako cywilizacyjną tragedię, która doprowadziła do zerwania więzi politycznych, kulturowych i gospodarczych Rusi Kijowskiej z Europą Środkową i Zachodnią (vide Kucharzewski i Pipes), bądź niemal jako błogosławieństwo, gdyż dzięki niemu ukształtowała się silna władza książąt moskiewskich, którzy dali początek mocarstwowej Rosji (jak uważali zwolennicy eurazjanizmu). Przyglądając się późniejszym dziejom państwa carów, trudno zresztą nie przyznać racji tym, którzy uważają, że najbardziej solidnymi jego fundamentami stały się z jednej strony „odziedziczony” po Mongołach niezwykle okrutny, niestroniący od przemocy i terroru system rządów, z drugiej zaś – mające swe źródło w bizantyjskim cezaropapizmie, całkowite podporządkowanie hierarchii kościelnej wielkiemu księciu. Dość powiedzieć, że najpotężniejsi i najsłynniejsi władcy Rusi do czasów Iwana IV Groźnego – czyli
Aleksander Newski, Iwan I Kalita, Dymitr zwany Dońskim czy Iwan III Srogi – w dużej mierze zawdzięczali swą siłę poparciu Ordy (mimo że często zdarzało im się prowadzić z nią wojny). Nie bez powodu więc Kazimierczyk stwierdza:
„W opiniach większości historiografów książęta moskiewscy nie byli kontynuatorami Rusi Kijowskiej czy Włodzimierskiej, lecz politycznymi potomkami tataro-mongolskich chanów”. Najjaskrawiej widać to w sposobie sprawowania władzy przez Iwana IV, dlatego też właśnie temu władcy Wielkiego Księstwa Moskiewskiego autorka poświęca najwięcej uwagi. I chociaż stroni od prostych analogii, to jednak gdy przedstawia zasady funkcjonowania powołanej przez cara
opryczniny, nie sposób nie skojarzyć jej z leninowsko-stalinowskimi czekistami i enkawudzistami.
Tytuł monografii obiecuje wiele i – co najważniejsze – książka nie zawodzi. Poznawszy bowiem genezę państwa rosyjskiego, zdecydowanie łatwiej jest zrozumieć współczesną – przede wszystkim dwudziestowieczną – Rosję. Pokorne znoszenie terroru, podporządkowanie interesów narodu idei wielkomocarstwowej, wreszcie służalczość i nabożny wręcz stosunek wobec władzy – wszystko to ma swoje korzenie w tragicznej przeszłości i jest jednocześnie bezpośrednim dziedzictwem cywilizacji bizantyjskiej i tataro-mongolskiej. Czyli jednak bliżej jest dzisiejszej Rosji do „dzikiego Wschodu” aniżeli „demokratycznego Zachodu”? Twórcy eurazjatyzmu i ich filozoficzno-polityczni spadkobiercy nie mają co do tego żadnych wątpliwości.
![koniec](/img/i_koniec.gif)