Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 3 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Tadeusz Konwicki
‹Wiatr i pył›

EKSTRAKT:60%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułWiatr i pył
Data wydania29 grudnia 2008
Autor
Wydawca Czytelnik
ISBN978-83-07-03185-9
Format476s. 125×205mm
Cena49,90
Gatunekmainstream
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Gratka dla konwickologów
[Tadeusz Konwicki „Wiatr i pył” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
„Wiatr i pył” nie jest, niestety, kolejnym nowym tomem prozy Tadeusza Konwickiego, na który wielbiciele jego talentu czekają od kilkunastu już lat. Książka zawiera, dokonany przez Tadeusza Lubelskiego i Przemysława Kanieckiego, wybór tekstów autora „Wniebowstąpienia”, które ukazywały się w prasie na przestrzeni niemal sześciu dekad – począwszy od 1946, a na 2005 roku skończywszy. Owszem, gratka, ale tylko dla zaprzysięgłych wielbicieli pisarza. Pozostali mogą sobie darować.

Sebastian Chosiński

Gratka dla konwickologów
[Tadeusz Konwicki „Wiatr i pył” - recenzja]

„Wiatr i pył” nie jest, niestety, kolejnym nowym tomem prozy Tadeusza Konwickiego, na który wielbiciele jego talentu czekają od kilkunastu już lat. Książka zawiera, dokonany przez Tadeusza Lubelskiego i Przemysława Kanieckiego, wybór tekstów autora „Wniebowstąpienia”, które ukazywały się w prasie na przestrzeni niemal sześciu dekad – począwszy od 1946, a na 2005 roku skończywszy. Owszem, gratka, ale tylko dla zaprzysięgłych wielbicieli pisarza. Pozostali mogą sobie darować.

Tadeusz Konwicki
‹Wiatr i pył›

EKSTRAKT:60%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułWiatr i pył
Data wydania29 grudnia 2008
Autor
Wydawca Czytelnik
ISBN978-83-07-03185-9
Format476s. 125×205mm
Cena49,90
Gatunekmainstream
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Tadeusz Konwicki, który swoją karierę literacką rozpoczynał od obrzydliwie propagandowych opowiadań, powieści i scenariuszy filmowych – vide literacki reportaż z budowy Nowej Huty „Przy budowie” (1950), dwutomowa powieść „Władza” (1954-55), scenopis „Żelazna kurtyna”, z którego powstał później film Jana Koechera „Kariera” (1954) – stał się w kolejnych dekadach niekwestionowanym autorytetem artystycznym i literackim. Jego wpływu na polską kulturę przecenić się bowiem nie da. Filmy „Ostatni dzień lata” (1956), „Salto” (1965), „Dolina Issy” (1982) czy „Lawa” (1989), by ograniczyć się tylko do tych, które sam wyreżyserował, to już klasyka polskiej kinematografii. Podobnie jak fenomenalne powieści – począwszy od „Wniebowstąpienia” (1967), poprzez „wywrotową” trylogię „Kompleks polski” (1977), „Mała apokalipsa” (1979) oraz „Rzeka podziemna, podziemne ptaki” (1984), aż po „Bohiń” (1987) – stały się klasyką polskiej literatury współczesnej. Niejako na uboczu głównego nurtu swojej działalności literackiej Konwicki zajmował się również dziennikarstwem, a raczej należałoby stwierdzić, że od niego karierę rozpoczynał. Pierwsze opowiadania przyszłego autora „Kroniki wypadków miłosnych” ukazywały się właśnie w prasie; tam też drukował, choć w późniejszych latach już – co jest zresztą w pełni zrozumiałe – coraz rzadziej, swoje reportaże, recenzje, felietony. Wiele z tych rozproszonych tekstów uległo zapomnieniu.
Ocalić postanowił je Przemysław Kaniecki, entuzjasta twórczości prozaika, który – zbierając materiały do poświęconej Konwickiemu pracy doktorskiej – przedzierał się przez zakurzone roczniki gazet (i nie tylko) sprzed niekiedy nawet kilkudziesięciu lat. Jego pomysłowi przyklasnął wkrótce profesor Tadeusz Lubelski, a w końcu nawet sam autor. Wspólnymi siłami trzech panów powstał opublikowany w tym roku przez „Czytelnika” zbiór „Wiatr i pył”. Większość zebranych w nim tekstów pochodzi z gazet, niektóre odnalezione zostały w antologiach, broszurach, drukach okolicznościowych. Materiał okazał się tak bogaty, że koniecznością stało się dokonanie wyboru. Jakimi kryteriami posłużyli się autorzy wyboru? „Zasada była prosta: zależało nam na połączeniu w jednym tomie tytułów najważniejszych, bez których świadectwo artystyczne pozostawione przez autora „Sennika współczesnego” byłoby niepełne i do których miłośnik powinien mieć w każdej chwili dostęp”. W efekcie zdecydowano się na kilkadziesiąt bardzo różnorodnych – zarówno w formie, jak i treści – tekstów, spośród których najstarszy (reportażowe „Szkice z Wybrzeża”) wydrukowany został we wrześniu 1946, a najmłodszy (esej „Mickiewiczowie młodsi”) w listopadzie 2005 roku. Przekrój to rzeczywiście ogromny, dający znakomite pojęcie o bogactwie zainteresowań Tadeusza Konwickiego. W książce zachowano w zasadzie chronologię ukazywania się materiałów w druku; tylko w paru przypadkach uczyniono od niej ustępstwa na rzecz układu tematycznego. W niczym to jednak nie przeszkadza, a nawet przeciwnie – ułatwia czytanie, pełni bowiem funkcję porządkową.
Największą ciekawostką dla wielbicieli talentu prozatorskiego autora „Zwierzoczłekoupiora” będą zapewne zamieszczone w „Wietrze i pyle” opowiadania pochodzące z drugiej połowy lat 40. i początku następnej dekady ubiegłego wieku. „Kapral Koziołek i ja” (pierwodruk w „Nurcie” z listopada 1947 roku) to reminiscencja z partyzanckiego okresu w życiu Konwickiego, stanowiąca niejako preludium do napisanych w roku następnym, choć wydanych dopiero po przełomie październikowym, a debiutanckich w zasadzie, „Rojstów”. Oba teksty łączy wspólne przesłanie, wynikające z przekonania o bezsensie wojny. Pisząc je, pisarz rozprawiał się poniekąd z własną biografią. Niestety, przy okazji demitologizował również akowską partyzantkę, co było wodą na młyn komunistycznej propagandy. Podobną wymowę ma zaczerpnięty ze „Świata Młodych” (maj 1948) „Zachód słońca”, który – choć autor unika w nim jednoznacznej moralnej oceny postępowania pana Edzia, dorosłego bohatera opowieści – także współgrał z tonami ówczesnej politycznej wykładni okresu hitlerowskiej okupacji i ruchu oporu w Polsce, z czego Konwicki musiał przecież doskonale zdawać sobie sprawę. „Ogródek z nasturcją. Opowiadanie brata z prowincji” („Odrodzenie”, wrzesień 1947) oraz „Tornister hutmistrza” („Sztandar Młodych”, kwiecień 1951) to z kolei typowe przykłady literatury socrealistycznej. O ile pierwszy z tekstów broni się jeszcze postacią indywidualisty Stasia Drejera, inteligenta po uniwersytecie, który trafił jako murarz na budowę, o tyle drugi z nich odebrać można jedynie jako dość paskudną polityczną agitkę. Co ciekawe, „Opowiadanie z nasturcją” swoim nostalgicznym klimatem przywodzi na myśl późniejsze o siedem, osiem lat młodzieńcze teksty Marka Hłaski („Robotnicy”, „List”, nawet „Pierwszy krok w chmurach”). Kto zresztą wie, może autor „Bazy Sokołowskiej” w jakimś stopniu inspirował się nieco starszym od siebie i bardziej doświadczonym na literackim polu Konwickim.
Z tych samych stalinowsko-bierutowskich lat pochodzi także większość wybranych przez Kanieckiego i Lubelskiego recenzji książkowych i filmowych pisarza. Szczególnie interesujące są, biorąc pod uwagę późniejszą karierę Konwickiego jako scenarzysty i reżysera, te drugie. Pisarz bywa w nich bardzo wnikliwy i, co najważniejsze, szczery i krytyczny. To pozwala mu z jednej strony „zmieszać z błotem” takie hity socrealistycznego polskiego kina, jak „Pościg” (1953) Stanisława Urbanowicza czy „Niedaleko Warszawy” (1954) Marii Kaniewskiej, z drugiej zaś dostrzec niezaprzeczalne plusy „Ulicy Granicznej” (1948) Aleksandra Forda oraz potencjał tkwiący we włoskim neorealizmie, który – z uwagi na prokomunistyczne sympatie wielu reżyserów tego nurtu – z niewielkimi tylko przeszkodami trafiał na ekrany polskich kin w drugiej połowie lat 40. XX wieku. Uwagę przyciąga zwłaszcza recenzja dramatu wojennego Alda Vergana „Słońce wschodzi” (1946), wydrukowana w „Odrodzeniu” w grudniu 1948 roku. Przede wszystkim dlatego, że rok później Włoch pojawi się w Polsce Ludowej, aby współreżyserować z Tadeuszem Kańskim dzisiaj już niemal całkowicie zapomniany dramat sensacyjny „Czarci żleb” (z Tadeuszem Schmidtem i Aliną Janowską w rolach głównych). Taka uczciwość wymagała w tamtych latach niemałej odwagi. Konwicki chciał być jednak przede wszystkim wierny własnemu gustowi, co podkreślał w ten sposób: „Każdym nędznym utworem deprawujemy widza. Zniekształcamy jego wrażliwość, zabijamy w nim zdrowy rozsądek, spychamy go na równię pochyłą regresu humanistycznego” („Przegląd Kulturalny”, grudzień 1954). Brzmi to niemal jak artystyczny manifest pisarza, który zresztą za niespełna cztery lata – kręcąc kameralny dramat psychologiczny „Ostatni dzień lata” – sam rozpocznie wielce udaną karierę reżysera filmowego. Inna sprawa, że napisane przez niego przed ponad pięćdziesięciu laty słowa pozostają aktualne po dziś dzień.
Dla zwolenników filmowej twórczości Tadeusza Konwickiego niezwykle interesujące będą także szkice „Jak zostałem filmowcem?” („Film”, lipiec 1964) oraz „Jak kręciłem LAWĘ?” („Akcent”, wiosna 1992). W pierwszym przedstawia on swoją drogę od młodego, jeszcze w okresie międzywojennym, zapalonego widza kinowego, poprzez – to już po wojnie – recenzenta, scenarzystę, aż po reżysera. Z drugiego tekstu czytelnik poznaje natomiast wiele ciekawostek z planu ostatniej, jak na razie (i tak już pewnie pozostanie), fabuły autora „Zaduszek”. Między innymi dlaczego zrezygnował on z nagrywania postsynchronów do „Lawy” oraz czemu zagrania roli Senatora odmówił słynny radziecki aktor Innokientij Smoktunowski (ostatecznie wcielił się w tę postać Henryk Bista). Uśmiech na twarzy czytelnika wywoła zapewne, pochodząca ze „Szpilek” (maj 1970), humoreska „Przecław, Masław, Gustaw”, opowiadająca o niedoli filmowego scenarzysty. Jej odległe reminiscencje pojawią się jeszcze trzy dekady później w „Pół serio” (2000), jedynym w pełni udanym dziele duetu Tomasz Konecki – Andrzej Saramonowicz. Najważniejszym z „filmowych” tekstów pomieszczonych w „Wietrze i pyle” jest jednak nigdy niezrealizowany scenariusz Konwickiego „Trochę apogeum”. Tekst powstał w 1967 roku, częściowo opublikowano go w „Literaturze” pięć lat później. Oficjalnie na przeszkodzie realizacji filmu stanęli peerelowscy cenzorzy. Miejscem akcji jest, co nierzadkie u pisarza, Pałac Kultury i Nauki; główni bohaterowie zaś to prawdziwa zbieranina osób, które – jak można domniemywać – miały stanowić przekrój ówczesnego polskiego społeczeństwa. Jest wśród nich młody Ziutek – maturzysta, sierota, zwycięzca olimpiady fizycznej – który z własnej roboty bombą w torbie szuka możliwości wysadzenia Pałacu w powietrze. Nic dziwnego, że koncept ten nie przypadł do gustu cenzurze. Podobny wątek spektakularnego samozniszczenia wróci zresztą jeszcze u Konwickiego kilka lat później w „Małej apokalipsie” – powieści, która przez wiele lat ukazywała się w Polsce jedynie w drugim obiegu. Nie zmienia to jednak faktu, że „Trochę apogeum” jako dzieło literackie zawodzi. Czy byłby z tego dobry film, to już jednak zupełnie inna sprawa.
Ostatnią grupą tekstów są najbardziej typowe wytwory pracy dziennikarskiej: felietony (publikowany w drugiej połowie lat 50. w „Nowej Kulturze” cykl „Z miejsc stojących” oraz „Horyzont zdarzeń”, który w końcu lat 90. uświetniał czasopismo „Charaktery”), reportaże (wspomniane już „Szkice z Wybrzeża”, ale również nawiązujący do tragicznych wydarzeń podczas letnich Igrzysk Olimpijskich w 1972 roku tekst „Śmierć w Monachium”, jak i wspomnienia z odbytej rok później podróży do Stanów Zjednoczonych „Ameryka, Ameryka”), okolicznościowe wspomnienia („Mój przyjaciel Olek” z listopada 1972 – o zmarłym właśnie malarzu Aleksandrze Kobzdeju, „Cień obcych wojsk” z kwietnia 1992 – o koledze po fachu, pisarzu, scenarzyście i reżyserze Aleksandrze Ściborze-Rylskim). Zamykającym zbiór tekstem jest esej „Mickiewiczowie młodsi”, opublikowany w „Gazecie Wyborczej” w listopadzie 2005 roku z okazji sto pięćdziesiątej rocznicy śmierci Wieszcza. Konwicki poniekąd odczytuje w nim własną biografię przez pryzmat losów Adama Mickiewicza. Ot, ciekawostka, która – w zasadzie zgodnie z tytułem – więcej mówi nam o autorze „Kompleksu polski” niż „Pana Tadeusza”. I tak też należy chyba odczytywać cały ten zbiór – jako interesujące dopełnienie literackiej twórczości Tadeusza Konwickiego. Niezwykle ciekawe dla tych, którzy doskonale znają jego powieści i filmy, znacznie mniej jednak wciągające dla tych, którzy z pisarzem i reżyserem stykali się do tej pory jedynie okazjonalnie. Jak zaznaczyli we wstępie autorzy tej antologii, zgodnie z prośbą głównego bohatera wyboru „nie obciążali tomu żadnym naukowym aparatem, żeby to była książka do czytania”. Trochę szkoda, bo tym sposobem „Wiatr i pył” stał się tomem bardzo hermetycznym. Po latach wiele podtekstów, aluzji czy też najzwyklejszych nawiązań i inspiracji nie jest już bowiem tak czytelnych (albo wręcz stało się kompletnie nieczytelnych), jak kilka dekad temu. Niektóre teksty aż proszą się o odpowiednie wyjaśnienia czy uzupełnienia. Bez nich książkę tę można uznać wprawdzie za bezsprzeczną gratkę dla konwickologów, ale, niestety, chyba tylko dla nich.
koniec
22 czerwca 2009

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Przerwane beztroskie dzieciństwo
Marcin Mroziuk

2 V 2024

Z jednej strony „Sprzedawca marzeń” to po prostu wciągająca powieść przygodowa, z drugiej zaś strony książka Katarzyny Ryrych przybliża młodym czytelnikom gęstniejącą atmosferę przed wybuchem II wojny światowej i cierpienia ludności cywilnej na jej początku.

więcej »

Krótko o książkach: Komu mogłoby zależeć?
Joanna Kapica-Curzytek

2 V 2024

W „PS. Dzięki za zbrodnie” jest bardzo dużo tropów prowadzących w stronę klasycznej powieści detektywistycznej. Znajdziemy tu wszystko, co najlepsze w gatunku cozy crime.

więcej »

Ten okrutny XX wiek: Budowle muszą runąć
Miłosz Cybowski

29 IV 2024

Zdobycie ruin klasztoru na Monte Cassino przez żołnierzy armii Andersa obrosło wieloma mitami. Jednak „Monte Cassino” Matthew Parkera bardzo dobrze pokazuje, że był to jedynie drobny epizod w walkach o przełamanie niemieckich linii obrony na południe od Rzymu.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż twórcy

Jak szmirus ze szmirusem
— Joanna Kapica-Curzytek

Tegoż autora

W starym domu nie straszy
— Sebastian Chosiński

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
— Sebastian Chosiński

Płynąć na chmurach
— Sebastian Chosiński

Ptaki wśród chmur
— Sebastian Chosiński

„Czemu mi smutno i czemu najsmutniej…”
— Sebastian Chosiński

Pieśni wędrujące, przydrożne i roztańczone
— Sebastian Chosiński

W kosmosie też znają jazz i hip hop
— Sebastian Chosiński

Od Bacha do Hindemitha
— Sebastian Chosiński

Z widokiem na Manhattan
— Sebastian Chosiński

Duńczyk, który gra po amerykańsku
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.