„Cień” jest trzecią wydaną w Polsce powieścią szwedzkiej autorki kryminałów Karin Alvtegen. I zarazem kolejną, która na pewno nie zawiedzie oczekiwań wielbicieli tego gatunku. Tym razem mamy do czynienia z mroczną tajemnicą z przeszłości, która po latach ostatecznie niszczy życie rodziny legendarnego, choć fikcyjnego, pisarza Axela Ragnerfeldta, laureata literackiej Nagrody Nobla.
Człowiek człowiekowi wilkiem
[Karin Alvtegen „Cień” - recenzja]
„Cień” jest trzecią wydaną w Polsce powieścią szwedzkiej autorki kryminałów Karin Alvtegen. I zarazem kolejną, która na pewno nie zawiedzie oczekiwań wielbicieli tego gatunku. Tym razem mamy do czynienia z mroczną tajemnicą z przeszłości, która po latach ostatecznie niszczy życie rodziny legendarnego, choć fikcyjnego, pisarza Axela Ragnerfeldta, laureata literackiej Nagrody Nobla.
Karin Alvtegen nie może narzekać na brak popularności. Wydała do tej pory wprawdzie tylko pięć powieści, ale już zdążono przetłumaczyć je na ponad dwadzieścia języków. Chociaż dzisiaj mieszka w Sztokholmie, urodziła się trzydzieści cztery lata temu w prowincjonalnej, nieco ponad dwudziestotysięcznej, położonej nad jeziorem Wetter, Huskvarnie na południu kraju. Jej rodzice byli nauczycielami; tym zapewne można tłumaczyć widoczne od najmłodszych lat zamiłowanie Karin do słowa pisanego. W latach 90. ubiegłego wieku była współautorką scenariusza do cieszącej się dużym zainteresowaniem skandynawskich widzów telenoweli „Rederiet”. W roli autorki kryminałów zadebiutowała w 1998 roku, publikując „Winę” („Skuld”); dwa lata później ukazała się „Zaginiona” („Saknad”), którą na ekran przed trzema laty przeniósł brytyjski reżyser Ian Madden. „Zdrada” („Svek”) ujrzała światło dzienne w 2003 roku, a po dwóch kolejnych – na księgarskich półkach zawitał „Wstyd” („Skam”). Ostatnią, jak do tej pory, książką Szwedki jest – przetłumaczony właśnie na język polski – „Cień” („Skugga”), który rok temu otrzymał prestiżową Nagrodę imienia Palle Rosenkratnza, przyznawaną najlepszemu kryminałowi opublikowanemu w danym roku w Danii. Jak nietrudno zauważyć, Alvtegen wszystkim swoim powieściom nadaje w oryginale jednowyrazowe tytuły rozpoczynające się na literę „S”. Ot, taki znak rozpoznawczy. W tłumaczeniach nie udaje się już, niestety, zachować tej prawidłowości, co widać chociażby po polskich edycjach (przed „Cieniem” czytelnicy nad Wisłą dostali do rąk „Zaginioną” i „Zdradę”).
Punktem wyjścia do intrygi przedstawionej w „Cieniu” jest wydarzenie na pozór pozbawione jakiegokolwiek znaczenia. Jesienią 2006 roku w swoim mieszkaniu umiera samotna, dziewięćdziesięciodwuletnia staruszka Gerda Persson. Nie ma żadnych krewnych, którzy mogliby zająć się organizacją pogrzebu, ani też potencjalnych spadkobierców. Zamknięciem jej doczesnych spraw musi więc zająć się państwo, a mówiąc precyzyjniej – pełniąca funkcję dzielnicowego pełnomocnika do spraw likwidacji majątku Marianne Folkesson. Podczas kolejnych wizyt w domu zmarłej spisuje ona cały jej dobytek, przy okazji znajdując kilka interesujących rzeczy. Poza listem zaadresowanym do niejakiego Kristoffera Sandebloma, który w żaden sposób nie był spokrewniony z Persson, największe zdziwienie urzędniczki budzi kolekcja książek – z odręcznymi dedykacjami – słynnego szwedzkiego pisarza i laureata literackiej Nagrody Nobla Axela Ragnerfeldta, przechowywana przez staruszkę w… zamrażarce. Jak się później okazuje, zmarła przez wiele lat była służącą w domu Ragnerfeldtów; Folkesson zakłada więc, że rodzina noblisty powinna zainteresować się faktem jej śmierci i pomóc w przygotowaniach do pochówku. Tymczasem żona pisarza Alice przyjmuje Marianne z dużą niechęcią; jedynie jego syn Jan-Erik oferuje pomoc, obiecuje też, że pojawi się na pogrzebie. Sam Axel niczego obiecać już nie może, ponieważ od kilku lat, częściowo sparaliżowany po wylewie, przebywa w domu opieki. Ale i on, dowiadując się o odejściu na tamten świat dawnej gosposi, nie pozostaje obojętny – wywołane tym zdarzeniem wspomnienia, burzą jego wewnętrzny spokój. Chcąc nie chcąc, musi wrócić myślami do niechcianych dramatycznych wydarzeń sprzed kilkudziesięciu lat.
Ragnerfeldtowie tylko na zewnątrz mogą wydawać się przykładną szwedzką rodziną z klasy średniej. Schorowany Axel, mimo że od wielu już lat niczego nowego nie opublikował, wciąż uważany jest za wielki autorytet moralny. Przekonanie to podtrzymuje w społeczeństwie prowadzący interesy noblisty Jan-Erik. Dba on o jego wizerunek, chętnie też jeździ po całym kraju na odczyty, podczas których przybliża czytelnikom postać i poglądy wielkiego pisarza. Przy okazji szczerze jednak nienawidzi ojca, który – jak każda silna i ustosunkowana jednostka – przed laty całkowicie zdominował życie rodziny, spychając w cień wszystkich jej pozostałych członków. Tyle że syn zdaje sobie sprawę, jak wielkim dobrodziejstwem i błogosławieństwem jest nazwisko Ragnerfeldt i co ono wciąż jeszcze znaczy; nie ma więc odwagi zerwać z ojcem i tym samym wydobyć się spod jego przemożnego wpływu. Żona Axela przed laty również była pisarką; zepchnięta jednak w cień przez znacznie zdolniejszego męża, porzuciła swoje artystyczne zamiłowania, zamieniając się w pozbawioną ambicji i zdecydowanie zbyt często zaglądającą do kieliszka panią domu. Jan-Erik w młodości interesował się sportem, chciał nawet zostać tenisistą, ale nestorowi rodu było nie w smak, że jego jedyny syn mógłby zajmować się czymś tak niepoważnym, jak bieganie z rakietą tenisową po korcie. Jego małżonka Louise, zauroczona początkowo nie tylko Janem-Erikiem, ale i słynnym teściem, również próbowała swych sił w pisarstwie. Po wydaniu przychylnie przyjętego przez krytyków tomu wierszy nie znalazła już jednak więcej natchnienia i z biegiem czasu musiała zająć się znacznie bardziej przyziemnymi sprawami. Jej małżeństwo też nie należało do najszczęśliwszych; nie bez przyczyny podejrzewała męża, że podczas licznych wojaży nie dochowuje jej wierności.
Nad rodziną Ragnerfeldtów ciąży jeszcze jedno brzemię z odległej przeszłości – tragiczna śmierć Anniki, ich jedynej córki i młodszej siostry Jana-Erika. Dziewczyna miała zaledwie piętnaście lat, gdy wpadła na ulicy pod samochód. Brat, który w tamtym czasie przebywał w Stanach Zjednoczonych, gdzie poznawał tajniki gry w tenisa ziemnego, nigdy nie mógł sobie wybaczyć, że nie było go wtedy przy Annice. Jego wyrzuty sumienia zostają jeszcze spotęgowane, gdy szukając wśród zapomnianych papierów ojca zdjęcia Gerdy Persson, odnajduje dokument, z którego jasno wynika, że przyczyna śmierci siostry była zupełnie inna, niż ta podana mu przez rodziców. Dlaczego zatem skłamali? Dlaczego piętnastoletnia dziewczyna musiała zakończyć życie w tak dramatycznych okolicznościach? I wreszcie: Jaki związek z tym zdarzeniem miała tajemnicza Halina – kobieta, która w tym samym czasie napisała do Axela kilkadziesiąt listów. Listów, których noblista nie raczył nawet otworzyć i przeczytać… Jan-Erik próbuje rozwikłać rodzinną tajemnicę, nie zdając sobie nawet sprawy, jakie okropności się za nią skrywają. Krok po kroku dociera jednak do prawdy, pogrążając się tym samym w mrocznych czeluściach ludzkiej natury. Prawda, którą stopniowo odkrywa, nikomu nie może przynieść korzyści; co gorsza – staje się przyczyną kolejnych tragedii.
Książka Alvtegen to skrzyżowanie psychologicznego thrillera i filozoficznego moralitetu. Nie bez powodu autorka uczyniła bohaterem powieści właśnie człowieka obdarzonego wielkim autorytetem i społecznym uwielbieniem. Na jego przykładzie bowiem łatwiej było przedstawić moralny upadek elit, sięgnąć do trzewi i odsłonić przewrotną grę pozorów toczoną za fasadą ortodoksyjnego religijnego (czytaj: luterańskiego) wychowania. Szwedzkiej pisarce znakomicie udały się zwłaszcza dwie – skrajnie odmienne – rzeczy: opis procesów zacierania prawdy i, już po latach, dochodzenia do niej. „Cień” nie jest lekturą przyjemną, ponieważ zmusza czytelnika do obcowania z najpotworniejszymi cechami ludzkiej natury i nie pozostawia złudzeń co do tego, że każdy – no dobrze, niech będzie: niemal każdy – ma w swoim życiu epizod, o którym najchętniej by zapomniał. Bolesnym doświadczeniem jest też świadomość, że nie sposób identyfikować się z którymkolwiek z bohaterów powieści. Nawet ci, którzy zdają się być jedynie ofiarami tragedii, też noszą w sobie skazę – w najlepszym wypadku jest to grzech zaniechania. Ale i on wynika z surowości obyczajów i konwenansów, typowych zwłaszcza dla konserwatywnych protestantów.
Śmierć Gerdy Persson porusza całą lawinę wydarzeń. Jest też dowodem na to, że nie sposób uwolnić się od przeszłości dopóty, dopóki nie zdołamy się z nią uczciwie rozliczyć i zadośćuczynić za popełnione winy. To chrześcijańska prawda – aktualna w każdym czasie i miejscu. „Cień” Karin Alvtegen uczy pokory i każe krytycznie spoglądać na autorytety. Choć jest „tylko” powieścią z gatunku mającego przynosić czytelnikowi rozrywkę, warto potraktować go znacznie poważniej. Nie tylko jako kolejny tom w biblioteczce skandynawskich kryminałów, który postawimy obok książek
Maj Sjöwall i Pera Wahlöö,
Henninga Mankella,
Thomasa Kangera,
Johana Theorina czy
Camilli Läckberg. Polaków może dodatkowo zainteresować retrospektywny wątek związany z wojenną przeszłością jednego z bohaterów. I choć pisarka nie uniknęła w nim drobnego potknięcia, nie rzutuje ono na odbiór całej historii.