Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 9 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

‹Eurowizja 2007›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Organizator Galeria MM
CyklEurowizja
MiejsceHelsinki, Finlandia
Od10 maja 2007
Do12 maja 2007
WWW

Optymizm, ale i żal

Esensja.pl
Esensja.pl
Zwycięstwo reprezentantki Serbii, Mariji Šerifović, śpiewającej utwór „Molitva” w finale tegorocznej Eurowizji, podobno nie zdziwiło muzycznych bukmacherów. Mnie i owszem. Ale mniej niż laureaci drugiego i trzeciego miejsca.

Wojciech Gołąbowski

Optymizm, ale i żal

Zwycięstwo reprezentantki Serbii, Mariji Šerifović, śpiewającej utwór „Molitva” w finale tegorocznej Eurowizji, podobno nie zdziwiło muzycznych bukmacherów. Mnie i owszem. Ale mniej niż laureaci drugiego i trzeciego miejsca.

‹Eurowizja 2007›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Organizator Galeria MM
CyklEurowizja
MiejsceHelsinki, Finlandia
Od10 maja 2007
Do12 maja 2007
WWW
Konkurs finałowy Eurowizji 2007 otwarła prezentacja nowszej wersji teledysku zeszłorocznego hitu grupy Lordi. „Hard Rock Hallelujah” doczekało się niezwykle widowiskowej wizualizacji, godnej charakteryzacji zespołu… który muzycznie przywitał i rozgrzał publiczność zgromadzoną w studiu i przed telewizorami. Tegoroczna reprezentantka Finlandii równie brawurowo jak Lordi wykonała rockową kompozycję „Leave Me Alone”, na dodatek ukazując milszą, bardziej ludzką twarz. Niestety, nie udało się zatrzymać Eurowizji na dłużej w krajach skandynawskich.
Generalnie koncert sobotni stał na wyższym poziomie (artystycznym i technicznym) od czwartkowego, choć i tu zdarzały się niedoróbki – ale raczej tym, którzy w półfinałach udziału nie brali. Było i fałszowanie, i zagłuszanie wokalem muzyki. Były śpiewy wielojęzyczne, często z fatalnym, silnym akcentem, prawie uniemożliwiającym zrozumienie znanego języka. Niektóre zespoły prezentowały dość przeciętne utwory, wzbogacone scenicznym widowiskiem; inne do takichże piosenek postanowiły nie dodawać niczego. Jedne i drugie przegrały. Można zaryzykować twierdzenie, że znaczna część finalistów nie „wyszłaby” z półfinałów, że utwory lepsze od zaprezentowanych w sobotę odpadły już w czwartek.
Marija Šerifović<br/>Fot. © eurovision.tv
Marija Šerifović
Fot. © eurovision.tv
Czas podliczania głosów umilił widzom występ smyczkowo-metalowej Apocalyptiki, której widowiskową oprawę sceniczną zapewniła akrobatyczna trupa cyrkowa. Było czego posłuchać, było na co popatrzeć. Godne podziwu były też migawkowe wstawki – scenki obyczajowe – uświadamiające, że pseudokultura korzystania z telefonów komórkowych przekroczyła już granice absurdu (świetny obrazek rodzinnego obiadu, podczas którego wszyscy jego członkowie rozmawiają przez telefony – oraz wysyłanie zaręczynowego MMS-a do dziewczyny leżącej obok).
Scenki powyższe, a także wyniki głosowań mieszkańców poszczególnych krajów dość dobrze ukazały poziom „komórkowości” Europy. Zblazowana młodzież (jak myślę) głosowała na to, co dziwne czy śmieszne (a nie, co ładne), w skali krajów głosowano oczywiście na sąsiadów, głosowały aktywne mniejszości narodowe (sztandarowy przykład Turcji, która z „tradycyjną”1), taneczną piosenką osiągnęła wysokie, 4. miejsce). W sytuacji, w której wśród rozdrobnionego południowego wschodu Europy jeden z utworów wyróżniał się in plus poziomem, o sukces więc było stosunkowo łatwo.
Zwycięska Serbia na scenie<br/>Fot. © eurovision.tv
Zwycięska Serbia na scenie
Fot. © eurovision.tv
Muszę w tym miejscu przyznać uczciwie – z „Top 5” zwycięska piosenka istotnie była najlepsza. Ja jednak znacznie wyżej (niż pozostałe 4 zespoły z tego grona, reprezentujące Ukrainę, Rosję, Turcję i Bułgarię) uplasowałbym reprezentantów Węgier (ostatecznie 9 miejsce), Mołdawii (10), Łotwy (16) i Finlandii (17). Cóż, mój gust zdają się częściowo podzielać jedynie mieszkańcy Szwecji i Islandii.
Ciekawie wygląda próba nałożenia na siebie zestawienia typów prezentowanych utworów i pytanie o przyszłość kulturową Europy. W konkursie brały bowiem udział i utwory folkowe (a więc silnie osadzone w kulturze danego narodu), i wielokulturowe miksy, i ponadnarodowe standardy (jak choćby swing, blues, pop i rock), nie brakło jednakże też żartów (a może prowokacji?). W tej sytuacji napawa optymizmem, że „Molitva” na razie wygrywa z kpiną.
koniec
13 maja 2007
1) Tureckie piosenki taneczne wyróżniają się tym, że po wysłuchaniu jednej zna się już wszystkie.

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Non omnis moriar: Wielebny Karel i jego przyjaciele
Sebastian Chosiński

8 VI 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj jedne z najwcześniejszych nagrań wibrafonisty Karela Velebnego i jego formacji SHQ.

więcej »

Nie tylko Siara, czyli 10 piosenek Janusza Rewińskiego
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

5 VI 2024

Młodsze pokolenie Janusza Rewińskiego kojarzy głównie z rolą Siary z „Kilera”. Ale to tylko wyrywek jego estradowej działalności. Przez lata bawił nas nie tylko swoimi rolami filmowymi i scenicznymi, ale także jako wokalista, o czym czasem się zapomina.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Sunshine reggae znad Renu
Sebastian Chosiński

3 VI 2024

Jeśli zaglądacie w to miejsce, znacie już dokonania zespołu Can, czyli niemieckich prekursorów krautrocka, całkiem nieźle. Wiecie, że wiele można było się po nich spodziewać. Że potrafili zaskoczyć. Czy jednak oczekiwalibyście, że nagrają płytę w stylu… reggae? Na dodatek z inklinacjami soulowymi, funkowymi i dyskotekowymi? Na szczęście, jest na „Flow Motion” również kilkanaście minut muzyki, która może przypaść do gustu wielbicielom ich wcześniejszych płyt.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Inne recenzje

Lordiego wpływ znaczący
— Wojciech Gołąbowski

Tegoż autora

O miłości, owszem, o detektywach – niekoniecznie
— Wojciech Gołąbowski

Niech się mury pną… na boki
— Wojciech Gołąbowski

Czym by tu zapełnić spiżarnię?
— Wojciech Gołąbowski

Zbierając okruchy przeszłości
— Wojciech Gołąbowski

Gdy szukasz własnej drogi
— Wojciech Gołąbowski

Tylko praca dyplomowa, niestety
— Wojciech Gołąbowski

O pożytkach ze zdrowych zębów oraz powrót do Liszkowa
— Wojciech Gołąbowski

Ryzykowny pomysł za sto punktów
— Wojciech Gołąbowski

Niewykorzystany potencjał
— Wojciech Gołąbowski

Nawet jeśli nie wierzysz w duchy, one wierzą w ciebie
— Wojciech Gołąbowski

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.