WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Organizator | Galeria MM |
Cykl | Eurowizja |
Miejsce | Helsinki, Finlandia |
Od | 10 maja 2007 |
Do | 12 maja 2007 |
WWW | Strona |
Optymizm, ale i żalZwycięstwo reprezentantki Serbii, Mariji Šerifović, śpiewającej utwór „Molitva” w finale tegorocznej Eurowizji, podobno nie zdziwiło muzycznych bukmacherów. Mnie i owszem. Ale mniej niż laureaci drugiego i trzeciego miejsca.
Wojciech GołąbowskiOptymizm, ale i żalZwycięstwo reprezentantki Serbii, Mariji Šerifović, śpiewającej utwór „Molitva” w finale tegorocznej Eurowizji, podobno nie zdziwiło muzycznych bukmacherów. Mnie i owszem. Ale mniej niż laureaci drugiego i trzeciego miejsca. ‹Eurowizja 2007›
Konkurs finałowy Eurowizji 2007 otwarła prezentacja nowszej wersji teledysku zeszłorocznego hitu grupy Lordi. „Hard Rock Hallelujah” doczekało się niezwykle widowiskowej wizualizacji, godnej charakteryzacji zespołu… który muzycznie przywitał i rozgrzał publiczność zgromadzoną w studiu i przed telewizorami. Tegoroczna reprezentantka Finlandii równie brawurowo jak Lordi wykonała rockową kompozycję „Leave Me Alone”, na dodatek ukazując milszą, bardziej ludzką twarz. Niestety, nie udało się zatrzymać Eurowizji na dłużej w krajach skandynawskich. Generalnie koncert sobotni stał na wyższym poziomie (artystycznym i technicznym) od czwartkowego, choć i tu zdarzały się niedoróbki – ale raczej tym, którzy w półfinałach udziału nie brali. Było i fałszowanie, i zagłuszanie wokalem muzyki. Były śpiewy wielojęzyczne, często z fatalnym, silnym akcentem, prawie uniemożliwiającym zrozumienie znanego języka. Niektóre zespoły prezentowały dość przeciętne utwory, wzbogacone scenicznym widowiskiem; inne do takichże piosenek postanowiły nie dodawać niczego. Jedne i drugie przegrały. Można zaryzykować twierdzenie, że znaczna część finalistów nie „wyszłaby” z półfinałów, że utwory lepsze od zaprezentowanych w sobotę odpadły już w czwartek. Czas podliczania głosów umilił widzom występ smyczkowo-metalowej Apocalyptiki, której widowiskową oprawę sceniczną zapewniła akrobatyczna trupa cyrkowa. Było czego posłuchać, było na co popatrzeć. Godne podziwu były też migawkowe wstawki – scenki obyczajowe – uświadamiające, że pseudokultura korzystania z telefonów komórkowych przekroczyła już granice absurdu (świetny obrazek rodzinnego obiadu, podczas którego wszyscy jego członkowie rozmawiają przez telefony – oraz wysyłanie zaręczynowego MMS-a do dziewczyny leżącej obok). Scenki powyższe, a także wyniki głosowań mieszkańców poszczególnych krajów dość dobrze ukazały poziom „komórkowości” Europy. Zblazowana młodzież (jak myślę) głosowała na to, co dziwne czy śmieszne (a nie, co ładne), w skali krajów głosowano oczywiście na sąsiadów, głosowały aktywne mniejszości narodowe (sztandarowy przykład Turcji, która z „tradycyjną”1), taneczną piosenką osiągnęła wysokie, 4. miejsce). W sytuacji, w której wśród rozdrobnionego południowego wschodu Europy jeden z utworów wyróżniał się in plus poziomem, o sukces więc było stosunkowo łatwo. Muszę w tym miejscu przyznać uczciwie – z „Top 5” zwycięska piosenka istotnie była najlepsza. Ja jednak znacznie wyżej (niż pozostałe 4 zespoły z tego grona, reprezentujące Ukrainę, Rosję, Turcję i Bułgarię) uplasowałbym reprezentantów Węgier (ostatecznie 9 miejsce), Mołdawii (10), Łotwy (16) i Finlandii (17). Cóż, mój gust zdają się częściowo podzielać jedynie mieszkańcy Szwecji i Islandii. Ciekawie wygląda próba nałożenia na siebie zestawienia typów prezentowanych utworów i pytanie o przyszłość kulturową Europy. W konkursie brały bowiem udział i utwory folkowe (a więc silnie osadzone w kulturze danego narodu), i wielokulturowe miksy, i ponadnarodowe standardy (jak choćby swing, blues, pop i rock), nie brakło jednakże też żartów (a może prowokacji?). W tej sytuacji napawa optymizmem, że „Molitva” na razie wygrywa z kpiną. 13 maja 2007 1) Tureckie piosenki taneczne wyróżniają się tym, że po wysłuchaniu jednej zna się już wszystkie. |
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj jedne z najwcześniejszych nagrań wibrafonisty Karela Velebnego i jego formacji SHQ.
więcej »Młodsze pokolenie Janusza Rewińskiego kojarzy głównie z rolą Siary z „Kilera”. Ale to tylko wyrywek jego estradowej działalności. Przez lata bawił nas nie tylko swoimi rolami filmowymi i scenicznymi, ale także jako wokalista, o czym czasem się zapomina.
więcej »Jeśli zaglądacie w to miejsce, znacie już dokonania zespołu Can, czyli niemieckich prekursorów krautrocka, całkiem nieźle. Wiecie, że wiele można było się po nich spodziewać. Że potrafili zaskoczyć. Czy jednak oczekiwalibyście, że nagrają płytę w stylu… reggae? Na dodatek z inklinacjami soulowymi, funkowymi i dyskotekowymi? Na szczęście, jest na „Flow Motion” również kilkanaście minut muzyki, która może przypaść do gustu wielbicielom ich wcześniejszych płyt.
więcej »Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski
Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski
Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski
Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski
Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski
Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski
Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski
Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski
The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski
T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski
Lordiego wpływ znaczący
— Wojciech Gołąbowski
O miłości, owszem, o detektywach – niekoniecznie
— Wojciech Gołąbowski
Niech się mury pną… na boki
— Wojciech Gołąbowski
Czym by tu zapełnić spiżarnię?
— Wojciech Gołąbowski
Zbierając okruchy przeszłości
— Wojciech Gołąbowski
Gdy szukasz własnej drogi
— Wojciech Gołąbowski
Tylko praca dyplomowa, niestety
— Wojciech Gołąbowski
O pożytkach ze zdrowych zębów oraz powrót do Liszkowa
— Wojciech Gołąbowski
Ryzykowny pomysł za sto punktów
— Wojciech Gołąbowski
Niewykorzystany potencjał
— Wojciech Gołąbowski
Nawet jeśli nie wierzysz w duchy, one wierzą w ciebie
— Wojciech Gołąbowski