Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 27 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

‹Asymmetry Festival›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Organizator Asymmetry
MiejsceWrocław
Od17 kwietnia 2009
Do26 kwietnia 2009

Sztuka, chaos i emocje

Esensja.pl
Esensja.pl
Post-metal, pomimo faktu, że nadal pozostaje dla wielu fanów ciężkiego grania pojęciem dość enigmatycznym, zyskuje u nas coraz większą popularność. O tym ile form może przybierać ten obecnie najbardziej intrygujący i kreatywny gatunek rocka, mógł dowiedzieć się każdy, kto dwa kwietniowe weekendy spędził we wrocławskim Firleju na Asymmetry Festival. Mnie udało się niestety być tylko na ostatnim dniu imprezy.

Jacek Walewski

Sztuka, chaos i emocje

Post-metal, pomimo faktu, że nadal pozostaje dla wielu fanów ciężkiego grania pojęciem dość enigmatycznym, zyskuje u nas coraz większą popularność. O tym ile form może przybierać ten obecnie najbardziej intrygujący i kreatywny gatunek rocka, mógł dowiedzieć się każdy, kto dwa kwietniowe weekendy spędził we wrocławskim Firleju na Asymmetry Festival. Mnie udało się niestety być tylko na ostatnim dniu imprezy.

‹Asymmetry Festival›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Organizator Asymmetry
MiejsceWrocław
Od17 kwietnia 2009
Do26 kwietnia 2009
Firlej położony jest w pewnej odległości od centrum. Prawdą jest, co mówił w wywiadach organizator festiwalu, Robert Chmielewski, że droga do klubu z wrocławskiego dworca PKP do krótkich nie należy. Dla sztuki warto się jednak poświęcać, zwłaszcza, gdy w perspektywie ma się występy Blindead, Tides from Nebula czy Minsk. Pomimo tej niedogodności, usytuowanie go można uznać za bardzo szczęśliwe. Widok tak szczególnego miejsca, gdzie odbywa się promocja sztuki bądź co bądź awangardowej, położonego obok takich produktów makdonaldyzacji jak choćby sklepy Tesco czy restauracje szybkiej obsługi z charakterystycznym „M”, wyglądałby wręcz kuriozalnie. A tak wtopiony w kamienice, z małym skwerkiem, klub wygląda dość urokliwie.
Tides from Nebula<br/>Fot. Krzysztof Zatycki<br/>www.rockmetal.pl
Tides from Nebula
Fot. Krzysztof Zatycki
www.rockmetal.pl
Impreza rozpoczęła się kilka minut po 19. Debiutujący Tides from Nebula nie miał łatwego zadania. Zresztą po koncercie dało się usłyszeć parę cierpkich uwag na temat oszczędnej konferansjerki i ogólnie ich występu. Dla mnie niezrozumiałych. Rzucanie w kierunku publiki „Jesteście wspaniali!” czy „Kochamy was!” przez muzyków zupełnie zepsułoby atmosferę. Sam zaś koncert był jednym z najlepszych, jakie widziałem. W pełni zrozumiałem o co chodziło Jarkowi Szubrychtowi, gdy na swoim blogu napisał, że ich muzyka na żywo wprowadziła go w trans. Faktycznie, na płycie podobali mi się bardzo, ale by w pełni zrozumieć ten zespół trzeba go zobaczyć na scenie. Widok tego jak jego członkowie przeżywają swoją grę robił spore wrażenie. Nawet mocniejsze fragmenty utworów, które nie przekonywały w wersjach studyjnych, w czasie występu okazywały się niezwykle ważną częścią całości. Nie do końca właściwą decyzją było zaplanowanie koncertu This Will Destroy You po Tides from Nebula. Obie kapele grają wyłącznie kawałki instrumentalne, przez to przy występie Amerykanów można się było czuć znużonym. To że generowane przez zespół dźwięki nie wchodziły zebranym jak powinny, nie oznacza, że sam ich recital był nieudany. Wrażenie robili sami muzycy, którzy w dużym skupieniu koncentrowali się na swojej grze. Wydawało się nawet, że w ogóle nie zauważają publiczności. Dodawało to jednak pewnej aury mistycyzmu i tajemniczości.
Blindead<br/>Fot. Krzysztof Zatycki<br/>www.rockmetal.pl
Blindead
Fot. Krzysztof Zatycki
www.rockmetal.pl
Występ Blindead był przeżyciem niesamowitym. Na żywo muzyka grupy robi niesamowite wrażenie, wprowadza w trans i zniewala słuchacza. Powtarzalne, hipnotyczne riffy oraz potężny ładunek emocji w niesamowity sposób wpłynęły na publiczność. Część stała i przeżywała dźwięki grupy trafiające w serce, inni rozpętali pod sceną młyn. Zespół zagrał premierowo tytułowy utwór z ich EP-ki „Impulse” i cały przełomowy dla nich album „Autoscopia”. Po członkach zespołu widać było, że łakną grania i kontaktu z publiką – ostatni raz widziałem tak zaangażowanych w koncert muzyków w czasie występu Mastodon w praskiej Tesla Arena. Szczególne wrażenie robił widok wokalisty Nicka. Przy fragmentach instrumentalnych wczuwał się w popadającego w szaleństwo bohatera utworów; z ogromną pasją wykrzykiwał kolejne linijki tekstów. To był zdecydowanie koncert tego wieczoru.
Minsk<br/>Fot. Krzysztof Zatycki<br/>www.rockmetal.pl
Minsk
Fot. Krzysztof Zatycki
www.rockmetal.pl
Słuchanie Minsk na płytach do łatwych rzeczy nie należy. Nie ułatwia tego charakterystyczne, ciężkie, basowe brzmienie. Ciekaw byłem jak z tym problemem poradzi sobie dźwiękowiec nagłośniający ich w Firleju. Zadania nie ułatwiali mu, dużo improwizujący, muzycy. Masywne uderzenia perkusji, nisko strojone gitary, jazgot saksofonu, krzyki oraz wrzaski wokalistów tworzyły chwilami istną kakofonię. Odbiór tych dźwięków był niewątpliwie trudny. Tak jednak miało być. Muzycy zaoferowali dźwiękową podróż do czeluści piekieł i wnętrza chaosu. W oparach dymu, jakby zahipnotyzowani generowanym przez siebie hałasem, w niektórych momentach nie zauważali nawet fanów. Wyjątek stanowił wokalista i klawiszowiec, który wykrzykując teksty wydawał się wręcz bluźnierczym pastorem przemawiającym do zebranych zza swojej mównicy-klawiatury. Nie wszyscy niestety poczuli klimat koncertu. Alkohol nie pomaga zbytnio w odbiorze takiej muzyki, a krzyki oraz nawoływanie do „napierdalania”, bardziej pasują do koncertu zespołów pokroju Slayera. Pomimo tego Minsk może swoją pierwszą wizytę w Europie uznać za udaną.
Pierwsza edycja Asymmetry Festival przeszła do historii, w przenośni i dosłownie. To że będzie wydarzeniem niezwykle ważnym dla muzyki w naszym kraju nie wątpił chyba nikt. Rzeczywistość przerosła jednak moje oczekiwania, nie tylko w kwestii zespołów, ale także samych warunków festiwalu. Firlej jest miejscem magicznym, świetnie nadającym się do organizowania tego typu imprez. Nie przeciągając – czekam na kolejne edycje!
koniec
19 maja 2009

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Nie taki krautrock straszny: Czas (smutnych) rozstań
Sebastian Chosiński

22 IV 2024

Longplayem „Future Days” wokalista Damo Suzuki pożegnał się z Can. I chociaż Japończyk nigdy nie był wielkim mistrzem w swoim fachu, to jednak każdy wielbiciel niemieckiej legendy krautrocka będzie kojarzył go głównie z trzema pełnowymiarowymi krążkami nagranymi z Niemcami.

więcej »

Non omnis moriar: Praga pachnąca kanadyjską żywicą
Sebastian Chosiński

20 IV 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj wspólny album czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma i kanadyjskiego trębacza Maynarda Fergusona.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Nie zadzieraj z Czukayem!
Sebastian Chosiński

15 IV 2024

W latach 1968-1971 życie muzyków Can ogniskowało się wokół pracy. Mieszkając w Schloß Nörvenich, praktycznie nie wychodzili ze studia. To w którymś momencie musiało odbić się na kondycji jeśli nie wszystkich, to przynajmniej niektórych z nich. Pewien kryzys przyszedł wraz z sesją do „Ege Bamyasi” i nie wiadomo, jak by to wszystko się skończyło, gdyby sprawy w swoje ręce nie wziął nadzwyczaj zasadniczy Holger Czukay.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Inne recenzje

10 najważniejszych koncertów 2009 roku i coś ponadto
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Jakub Stępień, Jacek Walewski

Tegoż autora

Wielki ranking płyt Slayera
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Jacek Walewski

Porażki i sukcesy 2014
— Karolina Ćwiek-Rogalska, Piotr Dobry, Jarosław Robak, Grzegorz Fortuna, Jacek Walewski, Konrad Wągrowski, Krystian Fred, Kamil Witek, Miłosz Cybowski, Adam Kordaś

30 utworów na Halloween
— Jacek Walewski, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Diabeł z jasełek pokazuje rogi
— Jacek Walewski

Boska cząstka
— Jacek Walewski

Niechęć do nieśmiertelności i lęk przed śmiercią
— Jacek Walewski

Iluminacja… czyli znalazłem debiut roku!
— Jacek Walewski

Nieoszlifowany diament
— Jacek Walewski

Matematyczny łamaniec głowy
— Jacek Walewski

Bękarty wydawnicze
— Jacek Walewski

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.