Zrób to głośniej: Wielka Czwórka Thrash Metalu (2)Dziś wielki dzień dla każdego fana metalu – po raz pierwszy razem wystąpi Wielka Czwórka Thrash Metalu, czyli Metallica, Slayer, Megadeth i Anthrax. Z tej okazji proponuję mały podręcznik tego, co trzeba wiedzieć (o tych zespołach), zanim pójdziemy na koncert. Dziś druga dwójka.
Piotr ‘Pi’ GołębiewskiZrób to głośniej: Wielka Czwórka Thrash Metalu (2)Dziś wielki dzień dla każdego fana metalu – po raz pierwszy razem wystąpi Wielka Czwórka Thrash Metalu, czyli Metallica, Slayer, Megadeth i Anthrax. Z tej okazji proponuję mały podręcznik tego, co trzeba wiedzieć (o tych zespołach), zanim pójdziemy na koncert. Dziś druga dwójka. Megadeth Założony: 1983 w Los Angeles Obecny skład: Dave Mustaine (wokal, gitara), David Ellefson (bas), Shawn Drover (perkusja), Chris Broderick (gitara) Byli członkowie: Greg Handevidt, Kerry King, Dijon Carruthers, Lee Rausch, Gar Samuelson, Chris Poland, Mike Albert, Chuck Behler, Jay Reynolds, Jeff Young, Nick Menza, Marty Friedman, Jimmy DeGrasso, Al Pitrelli, Vinnie Colaiuta, Jimmy Sloas, James McDonough, Glen Drover, James LoMenzo Ilość albumów: 12 studyjnych, 3 koncertowe
Wyszukaj / Kup Debiut: „Killing is My Business… And Business is Good!” (1985) – ten krążek powstawał w bólach. Mustaine jeszcze nie otrząsnął się po tym jak wyrzucono go z Metalliki, do tego doszły problemy alkoholowe, perturbacje personalne w składzie zespołu, wreszcie brak zdecydowania czy grupa chce grać punk, heavy metal czy thrash. W efekcie otrzymujemy mało wciągający, ale na pewno czadowy album, który dziś broni się głównie jako zalążek przyszłego stylu Megadeth. Aczkolwiek warto zwrócić uwagę na „Mechanix”, czyli bliźniaka metallikowego „The Four Horsemen”, którego Mustaine był współkompozytorem.
Wyszukaj / Kup Najważniejsze płyty: „Peace Sells… But Who’s Buying?” (1986) – po trudnych początkach przyszedł czas na pierwszą perełkę w dorobku Megadeth. Mustaine przyłożył się nie tylko do produkcji, ale stworzył też lepsze kompozycje. Takie „Wake Up Death” czy „Peace Sells” to jedne z najlepszych kawałków grupy. Poza tym panowie się nie oszczędzają, serwując słuchaczom iście zawrotne tempa. Na uwagę zasługuje również rewelacyjna okładka z maskotką grupy – Vikiem Rattleheadem.
Wyszukaj / Kup „Rust in Peace” (1990) – mówcie co chcecie, ale jeśli o mnie chodzi, jest to najlepszy album Megadeth. Wierny klasycznemu thrashowi, zagrany z godną podziwu energią i przede wszystkim przesycony świetnymi kompozycjami. Zawrotne tempa, solidne riffy i przeszywające solówki, to wszystko składa się na sukces „Rust in Peace”. Nie ma sensu wymieniać najlepszych kawałków, bo każdy zasługuje na uznanie.
Wyszukaj / Kup „Countdown to Extinction” (1992) – jak się okazało, panowie nie spoczęli na laurach, wręcz przeciwnie, nagrali kolejny wybitny krążek. W porównaniu z „Rust in Peace” trochę bardziej pokombinowali, zwolnili i dorzucili odrobinę melodii, co przerodziło się w ich największy sukces komercyjny. Mimo to nic nie stracili ze swej mocy, o czym można przekonać się już na samym początku – „Skin O’My Teeth” to potężne uderzenie między oczy. A dalej nie jest gorzej. Wystarczy wspomnieć największy hit zespołu, majestatyczny „Symphony of Destruction”.
Wyszukaj / Kup „Youthanasia” (1994) – przyszedł czas na ostatnie udane dzieło zespołu, choć już zdradzające symptomy wyczerpania formuły. Wciąż mamy tu do czynienia z szybkostrzelnymi numerami, jak tytułowy i „Black Courtain”, ale są i rzeczy lżejsze (oczywiście jak na Megadeth) – „I Thought I Knew it All”, „Family Tree” czy „Elysian Fields”. „Youthanasia” nie jest może tak agresywna jak wcześniejsze dokonania kapeli, ale wciąż trzyma poziom. Do historii przeszła jednak głównie dzięki malowniczej okładce, na której niania przypina bobasy do sznura niczym pranie do wyschnięcia. Obrazek był w wielu krajach zakazany.
Wyszukaj / Kup Zupełnie z innej beczki: „Risk” (1999) – tytuł tego albumu świetnie oddaje jego zawartość. Dave Mustaine zaryzykował i stworzył najbardziej popowy materiał w swojej karierze. I nie chodzi o niemal pudelmetalową przebojowość, ale o wprowadzenie niebezpiecznie dużo elementów elektronicznych i akustyki. Oczywiście zawiera również momenty czadowe jak „Insomnia” czy „Prince of Darkness” ale ortodoksyjni fani i tak znienawidzili ten krążek. Czy słusznie? Nie do końca, bo można na nim znaleźć kilka fajnych momentów, ale niestety sporo i takich, od których zęby bolą.
Wyszukaj / Kup Zaproszenie na koncert: „Warchest” (2007) – choć kilka lat wcześniej Megadeth wydali tradycyjną koncertówkę „Rude Awakening”, to jednak o wiele lepiej słucha się płyty wchodzącej w skład obszernego boksu „Warchest”. Przede wszystkim dlatego, że mamy do czynienia z nagraniami z 1990 roku, czyli najlepszego okresu Megadeth. Grupa u szczytu kariery grała wtedy na londyńskim Wembley i zaserwowała najbardziej czadowe kawałki w dotychczasowej karierze. Jednym słowem: thrash w najczystszej formie.
Wyszukaj / Kup Ostatni: „Endgame” (2009) – po krótkiej przerwie, jaką zrobili sobie muzycy Megadeth na początku nowego wieku, powrócili z nowymi siłami. Mustaine przestał kombinować i wrócił do bardziej czadowego grania. O tyle, o ile krążki „The System Has Failed” i „United Abominations” stanowiły jeszcze nieśmiałe kroczki w stronę powrotu do tradycyjnego thrashu, to już na „Endgame” nie ma zmiłuj. Panowie znów zapodają zawrotne tempa i ogniste solówki. Ma się wrażenie, że to nie nowy materiał, a cudem odnalezione archiwa z czasu „Rust in Peace” i „Coundown to Extinction”. Oczywiście nowy krążek nie dorównuje genialnym poprzednikom, ale na pewno stanowi krok we właściwym kierunku. • • • Anthrax Założony: 1981 w Nowym Jorku Obecny skład: Joey Belladonna (wokal), Scott Ian (gitara), Charlie Benate (perkusja), Frank Bello (bas), Rob Caggiano (gitara) Byli członkowie: John Connelly, Dirk Kennedy, Jason Rosenfeld, Neil Turbin, Matt Fallon, Dan Nelson, John Bush, Dave Weiss, Greg D’Angelo, Danny Lilker, Greg Walls, Bob Berry, Dan Spitz, Paul Crook, Dave „The Snake” Sabo, Kenny Kushner, Paul Kahn, Danny Lilker, Joey Vera Ilość albumów: 9 studyjnych, 4 koncertowe
Wyszukaj / Kup Debiut: „Fistful of Metal” (1984) – podobnie jak w przypadku Megadeth, początki Anthrax były ciężkie. Zespół borykał się z ciągłymi zmianami składu, do tego jeszcze do nie sprecyzował swego stylu. Debiut kapeli był wypadkową tych problemów. Krążek charakteryzuje brak dobrych pomysłów i bardzo kiepska produkcja. Poza tym ówczesny wokalista Neil Turbin nie sprawdził się na stanowisku frontmana. No i ta kiczowata okładka…
Wyszukaj / Kup Najważniejsze płyty: „Spreading the Disease” (1985) – w składzie Anthrax pojawił się nowy wokalista – Joey Belladonna i można śmiało powiedzieć, że był to właściwy człowiek na właściwym miejscu. Jego mocny, wysoki głos świetnie wpasował się w stylistykę grupy. Do tego dochodzą rewelacyjne, rozpędzone kompozycje, o niebo lepsze niż na debiucie. Owszem, można wśród nich wyróżnić najbardziej porywające („Madhouse”, „Armed and Dangerous”) tylko po co, skoro mamy do czynienia z tak równym albumem.
Wyszukaj / Kup „Among the Living” (1987) – ten krążek to już pierwsza liga nie tylko thrash metalu, ale jedno z największych osiągnięć muzyki rockowej. Zawrotne tempa, precyzyjne, szybkostrzelne solówki i niepohamowana energia – wystarczy wspomnieć tylko dwa kawałki: „I am the Law” i „Indians”, by wszystko było jasne. To kwintesencja thrashu. Nie można również zapominać, że na tym krążku zrodziła się idea mieszania metalu z rapem („Among the Living”, „Caught in a Mosh”).
Wyszukaj / Kup „Persistence of Time” (1990) – jeśli poprzedni krążek był istotą nieokiełznanego, ultraszybkiego grania, to tutaj muzycy serwują nam więcej urozmaicenia, zmian tempa i bardziej monumetalne kompozycje. Już sam wstęp do otwierającego krążek „Time”, czyli tykanie zegarka, zwiastuje, że będziemy mieli do czynienia z bardziej skomplikowanymi formami. Mimo to Anthrax nic nie stracił ze swojej energii. To wciąż piekielnie dynamiczny thrash.
Wyszukaj / Kup „Sound of White Noise” (1993) – i czas na kolejną zmianę przy mikrofonie. Belladonnę zastąpił John Bush. Przyszedł też czas na zmianę formuły. Anthrax zaczął grać wolniej, serwując mniej pokręcone, masywne kompozycje („Only”, „Room for One More”). Pojawiło się więcej melodii, a nawet jedna ballada – „Black Lodge”. Album stanowi udaną próbę przedefiniowania stylu, choć o thrashu już za bardzo mówić tu nie możemy.
Wyszukaj / Kup Zupełnie z innej beczki: „Armed and Dangerous” (1985) – w dyskografii Anthrax nie znajdziemy spektakularnych stylistycznych skoków w bok. Kolejne krążki stanowiły logiczną kontynuację poprzednich, nawet w czasie zmian wokalistów. Minialbum „Armed and Dangerous” nie jest więc może czymś zupełnie innym, ale stanowi na pewno ciekawostkę w dorobku grupy. Poza świetnym utworem „Armed and Dangerous” znajdziemy tu wybuchowy cover „God Save the Queen” Sex Pistols, który pokazuje jak blisko thrashowi do klasycznego punku.
Wyszukaj / Kup Zaproszenie na koncert: „Alive 2” (2005) – dla mnie najlepszym wokalistą Anthrax pozostanie Belladonna, dlatego też wyróżniam koncertówkę z jego udziałem, ale generalnie całkiem udana jest również ta z Bushem, wydana w 2004 roku „Music for Mass Destruction”. „Alive 2” to zestaw CD i DVD, więc jest coś i dla wzrokowców i słuchowców. Jeśli chodzi o repertuar, zespół serwuje przegląd najlepszych kawałków z ery Belladonny („Among the Living”, „I Am the Law”, „Medusa”, „Time”, „Efilnikufesin (N.F.L.)”) w rewelacyjnych, ognistych wersjach.
Wyszukaj / Kup Ostatni: „We’ve Come for You All” (2003) – dużo czasu minęło od wydania ostatniej płyty Anthrax. W 2003 roku w zespole rolę frontmana pełnił jeszcze John Bush, czyli wiadomo, czego się spodziewać. Jest bardziej masywnie niż czadowo, ale i dość różnorodnie. Z jednej strony natkniemy się na metalowe łojenie („What Doesn’t Die”), a z drugiej lekkie rockowe granie („Safe Home”). Na uwagę zasługują również dwa gościnne udziały Dimebaga Darella z Pantery („Strap it on”, „Cadillac Rock Box”). W sumie jest to całkiem udany album, udowadniający, że Antrhrax ma jeszcze sporo do powiedzenia. 16 czerwca 2010 |
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj najbardziej jazzrockowy longplay czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma.
więcej »Longplayem „Future Days” wokalista Damo Suzuki pożegnał się z Can. I chociaż Japończyk nigdy nie był wielkim mistrzem w swoim fachu, to jednak każdy wielbiciel niemieckiej legendy krautrocka będzie kojarzył go głównie z trzema pełnowymiarowymi krążkami nagranymi z Niemcami.
więcej »Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj wspólny album czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma i kanadyjskiego trębacza Maynarda Fergusona.
więcej »Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski
Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski
Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski
Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski
Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski
Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski
Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski
Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski
The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski
T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski
Wielka Czwórka Thrash Metalu (1)
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Jasna strona Pink Floyd
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Boska cząstka
— Jacek Walewski
Palec z artretyzmem na cynglu
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Magia i Miecz: Z niewielką pomocą zagranicznych publikacji
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Idź do krateru wulkanu Snæfellsjökull…
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Komiksowe Top 10: Marzec 2024
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
I ty możesz być Kubą Rozpruwaczem
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Po komiks marsz: Kwiecień 2024
— Paweł Ciołkiewicz, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch
My i Oni
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Wielki mały finał
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Piołun w sercu a w słowach brak miodu, czyli 10 utworów do tekstów Ernesta Brylla
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Kim był Józef J.?
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski