Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 28 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Made In Poland
‹Martwy Kabaret›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułMartwy Kabaret
Wykonawca / KompozytorMade In Poland
Data wydania2008
NośnikCD
Gatunekrock
EAN5906453604909
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
CD1
1) Intro : Wojciech Kilar „Krzesany”
2) To Tylko Kobieta
3) Pompatycznie
4) Oto Wasz Program
5) Ja Myślę
6) Ku Świetlanej…
7) Papier Z Pieczątką
8) Jedna Kropla Deszczu
9) Wiara
10) Obraz We Mgle
CD2
1) Oto Wasz Program
2) Ja Myślę
3) Wspomnienie Świata
4) Wciąż Tylko Śliskie Słowa
5) Piotr Nagłowski Zapowiada
6) Zabić Świat
7) Słowa I łzy
8) Bumango
9) Ja Myślę
10) To Tylko Kobieta
11) Oto Wasz Program
12) Pod Płaszczykiem Prawa
13) Wspomnienie Świata
14) To Tylko Kobieta
15) W Moim Pokoju
Wyszukaj / Kup

Underground from Poland: Zimno, zimniej, najzimniej… Made in Poland
[Made In Poland „Martwy Kabaret” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 2

Sebastian Chosiński

Underground from Poland: Zimno, zimniej, najzimniej… Made in Poland
[Made In Poland „Martwy Kabaret” - recenzja]

Made in Poland dostało od zawiadującego wtedy Jarocinem Waltera Chełstowskiego nieco ponad dwadzieścia minut, w ciągu których zagrało pięć utworów: prawdziwie depresyjne „Zabić świat”, „Słowa i łzy” i „Bumango” (będące intrygującym spojrzeniem na świat z punktu widzenia… nieboszczyka) oraz dwa evergreeny – „Ja myślę” i „To tylko kobieta”. Tekst ostatniego kawałka po dziś dzień sprawia wrażenie piekielnie enigmatycznego, nie ukrywam bowiem, że trudno jest mi interpretować go jedynie jako pieśń zawiedzionego kochanka. Słuchając po latach tych nagrań, trudno nie oprzeć się odczuciu, że nie był to najlepszy koncert grupy. Hilczer wokalnie nie zawsze sobie radzi, na dodatek w niektórych momentach słychać sprzęgnięcia. Na szczęście od strony instrumentalnej i tego, co zespół mógł dać od siebie, wszystko brzmi nad wyraz przyzwoicie. Efekt był dość łatwy do przewidzenia. Made in Poland nie znalazło się, co prawda, w ósemce laureatów publiczności (tymi zostali punkowcy z Moskwy, Siekiery, Prowokacji i Piersi, nowofalowe Rendez Vous, metalowcy z Kata i Jaguara oraz bluesmani z Ostatniego Takiego Tria), ale – z uwagi na wysoki poziom – zaproszono krakowian następnego dnia do udziału w koncercie finałowym. Z tego występu na „Martwym kabarecie” znalazł się tylko jeden numer – żywiołowo wykonany na finał „Oto wasz program”. Pokłosiem festiwalu jarocińskiego były, dokonane jesienią tego samego roku, pierwsze w pełni profesjonalne nagrania radiowe, które trafiły na oficjalne płyty: „Ja myślę” i „Obraz we mgle” wydał na singlu Tonpress, z kolei „To tylko kobieta” uświetniło składankę Savitoru „Sztuka latania”. Oba wydawnictwa ukazały się w 1985 roku i był to chyba najlepszy rok w działalności pierwszego składu Made in Poland. Grupa spod Wawelu zagrała wówczas najwięcej koncertów, pojawiając się przy okazji na dwóch największych festiwalach w kraju – poznańskiej „Rock Arenie” oraz po raz drugi – oczywiście pod tą nazwą – w Jarocinie.
„Rock Arena ’85” była imprezą trzydniową. Pierwszego dnia, siedemnastego maja, zagrały kapele undergroundowe (jarocińskie), drugiego – te kojarzone ze znacznie bardziej komercyjną odmianą rodzimego rocka (między innymi Klincz, Lombard, Lady Pank), trzeciego – głównie metalowe (obok Oddziału Zamkniętego było Turbo i gwiazdy ze Skandynawii: Pretty Maids oraz Hanoi Rocks). Ten występ Made in Poland na „Martwym kabarecie” upamiętniają cztery piosenki: ostre polityczne „Pod płaszczykiem prawa” (z tekstem wyrażającym totalne zwątpienie i rezygnację: „Pod płaszczykiem prawa / Istnieje olbrzymi ocean bezprawia / Tak absurdalnie potężny, / Że ręce opadają”), „Wspomnienie świata”, wydłużona o ponad minutę w porównaniu z Jarocinem ’84 „To tylko kobieta” oraz zapomniane już dzisiaj „W moim pokoju”. Wokalnie Rozzy radzi sobie nieco lepiej, dzięki czemu nagrania tchną jeszcze większym chłodem i depresją; muzycznie natomiast panowie z Made in Poland starają się trochę bardziej kombinować i łamać proste schematy rytmiczne, co daje o sobie znać przede wszystkim w prawie dwuminutowym instrumentalnym wstępie do ostatniego numeru. Trzy miesiące później odbyła się trzecia edycja Festiwalu Muzyków Rockowych w Jarocinie, na którym Hilczer & Co. pojawili się już w roli gwiazdy. Impreza była długa, trwała aż pięć dni (co i tak jest jednak kiepskim wynikiem w porównaniu do tygodnia dwa lata wcześniej). Made in Poland, Madame, Rendez Vous, Aya RL, T. Love Alternative i Republika zagrały trzeciego dnia w bloku zatytułowanym „Nowa muzyka”. Cały, trwający czterdzieści minut koncert krakowian wypełnił pierwszy krążek „Martwego kabaretu”. Nie da się ukryć, że jest to najlepszy z zachowanych archiwalnych występów kapeli, prezentuje on bowiem zespół u szczytu możliwości. Na dodatek w repertuarze pojawiają się wszystkie najważniejsze kawałki kwartetu.
Po intro zaczerpniętym z „Krzesanego” Wojciecha Kilara publiczność zostaje z miejsca zaatakowana utworem „To tylko kobieta” – i jest to chyba jego najbardziej dynamiczna i zaśpiewana z największą emocją w głosie wersja. Nieco lżej brzmi „Pompatycznie” (z wyciągniętą na plan pierwszy gitarą Grażyńskiego), ale za to tekst piosenki przyprawia o przerażenie: „Pompatycznie, patetycznie / W przebraniu fałszywej dostojności / Skrada się kłamstwo / Czai się kłamstwo / Niczym zaraza zbiera swe żniwo / Łatwowierności i niewiedzy / Prawda na razie osłabiona / Goi rany po klęsce / Tak niedawnej”. O jakie „kłamstwo” i „niedawną klęskę” chodzi, wyjaśnia przypomniany po latach alternatywny tytuł utworu – „1981” (czyli rok wprowadzenia stanu wojennego). Dwa kolejne utwory to wtedy już doskonale znane publiczności jarocińskiej wielkie hity Made in Poland – „Oto wasz program” i „Ja myślę” – zagrane w taki sposób, że dzisiaj jeszcze w czasie ich „lektury” ciarki przebiegają po plecach. Niestety, następujący po nich „Ku świetlanej…” to największa wpadka koncertu, numer całkowicie położony wokalnie przez Hilczera. To złe wrażenie ratuje na szczęście melorecytowany (czy też raczej melowykrzyczany) „Papier z pieczątką”, który niezwykle trafnie obrazuje status artysty (a węziej: muzyka) w PRL-u, który chcąc uprawiać swoją profesję, musiał posiadać odpowiedni dokument wydany przez specjalną komisję weryfikacyjną. Echa tego znajdujemy w tekście: „Papier z pieczątką / To świadectwo mej sztuki / Garnitur i krawat to symbol kultury (…) Człowiek bez twarzy to człowiek właściwy”. Duży potencjał komercyjny, oczywiście jak na muzykę krakowian, miała „Jedna kropla deszczu” i sami muzycy doskonale zdawali sobie z tego sprawę. Nie bez powodu bowiem rok później, już po rozstaniu z Hilczerem, wybrali ten numer na singla, który nagrali do spółki z Jolantą Pulchną (stronę B wypełniła „Nieskazitelna twarz”). Niestety, z różnych przyczyn o sukcesie nie mogło jednak być mowy. Koncert podczas Jarocina ’85 zamyka – po krótkim instrumentalnym wstępie (zatytułowanym „Wiara”) – depresyjno-oniryczny „Obraz we mgle”. I trudno byłoby sobie wyobrazić lepsze zakończenie. Nie tylko tego konkretnego występu, ale w ogóle działalności legendarnego pierwszego składu Made in Poland.
Bo choć jeszcze przez kilka miesięcy po Jarocinie mogło się wydawać, że zespół jest na fali wznoszącej, prawda była zupełnie inna. Niewiele wyszło z bliższej współpracy z Chełstowskim, planowany studyjny album „Martwy kabaret” (sic!) okazał się mirażem, na dodatek coraz częściej dochodziło do niesnasek pomiędzy Hajdaszem a Hilczerem, które zakończyły się usunięciem wokalisty ze składu na początku lutego 1986 roku. Próby z kolejnymi wokalistami kończyły się niepowodzeniami, a nagrania z Pulchną – poprawne od strony artystycznej – nijak nie mogły wpisać się w konwencję zimnej fali i oczekiwania rzeszy fanów. Nadzieją na lepsze dni okazał się powrót Hilczera w czerwcu 1987 roku. Tym bardziej że pojawiła się w końcu realna szansa na nagranie płyty. Album „Made in Poland” zrealizowany został w dość przypadkowym składzie (bez Pawłowskiego, którego kilka dni przed sesją zwinięto do wojska) wiosną 1988 roku, ukazał się natomiast rok później, kiedy to z przyczyn pozaartystycznych – głównie ekonomicznych i politycznych – nastąpiło totalne załamanie rynku. Jednak nie tylko to było głównym powodem jego porażki; jej źródła tkwiły w repertuarze – kompletnie nieprzystającym do tego, co Made in Poland robiło wcześniej i za co było tak hołubione. Winyl Tonpressu wciąż stoi na mojej półce na strychu, ale nie pamiętam, bym w ciągu minionych ponad dwudziestu lat zdołał odsłuchać go w całości za jednym zamachem. Krążek ten to portret kapeli w stanie nie tyle może nawet rozkładu, ile totalnego zagubienia… W następnych latach grupa reaktywowała się jeszcze trzykrotnie; po raz ostatni w 2006 roku. Wtedy też pojawiła się na wspomnieniowym koncercie w… Jarocinie. By przypomnieć sobie młodzieńczą fascynację i ja się tam wybrałem. Zupełnie niepotrzebnie. Bo choć klimat był sprzyjający (noc i chłód), recital Made in Poland – okrojonego do duetu Hajdasz-Pawłowski – był bolesnym doświadczeniem. Aż bił po uszach brak przygotowania i kiepska forma wokalna obu panów. Znacznie lepiej grupa zaprezentowała się dwa lata później na Castle Party w Bolkowie. Zagrała, co prawda w kompletnie niezimnofalowych warunkach, bo w środku dnia i to w oślepiającym słońcu, ale za to w składzie poszerzonym do kwartetu (znany z Agressivy 69 i Jesus Chrysler Superstar gitarzysta Sławomir Leniart oraz perkusista-Republikanin Sławomir Ciesielski). Jako trio (Hajdasz-Pawłowski-Leniart) kapela nagrała też nowy album – „Future Time” (2009), który przywrócił wiarę w to, że Made in Poland to wciąż jeszcze otwarty rozdział w historii polskiego rocka. A że nie ma już w jego szeregach Hilczera i Grażyńskiego… cóż, kto wie, może kiedyś…
koniec
« 1 2
27 marca 2012

Komentarze

29 III 2012   17:52:14

Nie spodziewałem się u Was takich tekstów. Może doczekam się też w przyszłości artykułów na temat Variete, Madame i innych zespołów cold wave.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Tu miejsce na labirynt…: Ente wcielenie Magmy
Sebastian Chosiński

26 IV 2024

Chociaż poprzednia płyta Rhùn, czyli „Tozïh”, ukazała się już niemal rok temu, najnowsza, której muzycy nadali tytuł „Tozzos”, wcale nie zawiera nagrań powstałych bądź zarejestrowanych później. Oba materiały są owocami tej samej sesji. Trudno dziwić się więc, że i stylistycznie są sobie bliźniacze.

więcej »

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
Sebastian Chosiński

25 IV 2024

Arild Andersen to w świecie europejskiego jazzu postać pomnikowa. Kontrabasista nie lubi jednak przesiadywać na cokole. Mimo że za rok będzie świętować osiemdziesiąte urodziny, wciąż koncertuje i nagrywa. Na dodatek kolejnymi produkcjami udowadnia, że jest bardzo daleki od odcinania kuponów. „As Time Passes” to nagrany z muzykami młodszymi od Norwega o kilkadziesiąt lat album, który sprawi mnóstwo radości wszystkim wielbicielom nordic-jazzu.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Oniryczne żałobne misterium
Sebastian Chosiński

24 IV 2024

Martin Küchen – lider freejazzowej formacji Angles 9 – zaskakiwał już niejeden raz. Ale to, co przyszło mu na myśl w czasie pandemicznego odosobnienia, przebiło wszystko dotychczasowe. Postanowił stworzyć – opartą na starożytnym greckim micie i „Odysei” Homera – jazzową operę. Do współpracy zaprosił wokalistkę Elle-Kari Sander, kolegów z Angles oraz kwartet smyczkowy. Tak narodziło się „The Death of Kalypso”.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.