Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 12 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Made In Poland
‹Martwy Kabaret›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułMartwy Kabaret
Wykonawca / KompozytorMade In Poland
Data wydania2008
NośnikCD
Gatunekrock
EAN5906453604909
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
CD1
1) Intro : Wojciech Kilar „Krzesany”
2) To Tylko Kobieta
3) Pompatycznie
4) Oto Wasz Program
5) Ja Myślę
6) Ku Świetlanej…
7) Papier Z Pieczątką
8) Jedna Kropla Deszczu
9) Wiara
10) Obraz We Mgle
CD2
1) Oto Wasz Program
2) Ja Myślę
3) Wspomnienie Świata
4) Wciąż Tylko Śliskie Słowa
5) Piotr Nagłowski Zapowiada
6) Zabić Świat
7) Słowa I łzy
8) Bumango
9) Ja Myślę
10) To Tylko Kobieta
11) Oto Wasz Program
12) Pod Płaszczykiem Prawa
13) Wspomnienie Świata
14) To Tylko Kobieta
15) W Moim Pokoju
Wyszukaj / Kup

Underground from Poland: Zimno, zimniej, najzimniej… Made in Poland
[Made In Poland „Martwy Kabaret” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
1 2 »
Orwellowski rok 1984 nie był szczęśliwy dla Polski Ludowej. Mimo formalnego zniesienia stanu wojennego w kraju trwały represje wobec opozycji, a wszędzie dominowały syf i beznadzieja. Jakby na przekór temu, ówczesny Festiwal Muzyków Rockowych w Jarocinie należał do najlepszych. To wtedy wybiły się takie kapele jak Fort BS, Madame, Moskwa, Rendez Vous, Siekiera, Piersi, Kat, Jaguar, Stos i niepisani królowie nadwiślańskiej „zimnej fali”, czyli Made in Poland.

Sebastian Chosiński

Underground from Poland: Zimno, zimniej, najzimniej… Made in Poland
[Made In Poland „Martwy Kabaret” - recenzja]

Orwellowski rok 1984 nie był szczęśliwy dla Polski Ludowej. Mimo formalnego zniesienia stanu wojennego w kraju trwały represje wobec opozycji, a wszędzie dominowały syf i beznadzieja. Jakby na przekór temu, ówczesny Festiwal Muzyków Rockowych w Jarocinie należał do najlepszych. To wtedy wybiły się takie kapele jak Fort BS, Madame, Moskwa, Rendez Vous, Siekiera, Piersi, Kat, Jaguar, Stos i niepisani królowie nadwiślańskiej „zimnej fali”, czyli Made in Poland.

Made In Poland
‹Martwy Kabaret›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułMartwy Kabaret
Wykonawca / KompozytorMade In Poland
Data wydania2008
NośnikCD
Gatunekrock
EAN5906453604909
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
CD1
1) Intro : Wojciech Kilar „Krzesany”
2) To Tylko Kobieta
3) Pompatycznie
4) Oto Wasz Program
5) Ja Myślę
6) Ku Świetlanej…
7) Papier Z Pieczątką
8) Jedna Kropla Deszczu
9) Wiara
10) Obraz We Mgle
CD2
1) Oto Wasz Program
2) Ja Myślę
3) Wspomnienie Świata
4) Wciąż Tylko Śliskie Słowa
5) Piotr Nagłowski Zapowiada
6) Zabić Świat
7) Słowa I łzy
8) Bumango
9) Ja Myślę
10) To Tylko Kobieta
11) Oto Wasz Program
12) Pod Płaszczykiem Prawa
13) Wspomnienie Świata
14) To Tylko Kobieta
15) W Moim Pokoju
Wyszukaj / Kup
Niewielu zespołom undegroundowym działającym w latach 80. XX wieku dane było pozostawić po sobie albumy, które na bieżąco dokumentowały ich twórczość z tamtego okresu. A jeśli już jakimś cudem się to udawało, nagrany materiał najczęściej nie odzwierciedlał ich prawdziwego oblicza. Tak było chociażby w przypadku Deutera i Made in Poland, które co prawda doczekały się pełnometrażowych wydawnictw winylowych, ale fani obu kapel, słuchając tych płyt, mogli jedynie „przecierać uszy” ze zdumienia – to, co opublikowano, nijak się bowiem miało do muzyki, jaką wykonawcy ci prezentowali na koncertach. Tym większe podziękowania należą się tym wszystkim, którzy po latach decydują się zainwestować własne pieniądze w odświeżanie starych taśm i wydawanie zapomnianych już niekiedy kapel, pamiętanych jedynie przez najbardziej zaprzysięgłych fanów punka, reggae, nowej czy zimnej fali. Nie bójmy się wielkich słów, ponieważ nie ma w nich nawet krzty przesady – tak ocala się nasze wspólne dziedzictwo kulturowe. Bo choć można się spierać o jakość niektórych wykonawców, jednak nie sposób zaprzeczyć, że polski underground rockowy sprzed ćwierćwiecza był wartością samą w sobie, dzisiaj zaś stanowi on wręcz nieocenione źródło dla socjologów kultury i historyków zajmujących się badaniem dziejów schyłkowej Polski Ludowej. To w tekstach wówczas działających kapel przetrwał ten najprawdziwszy głos młodego pokolenia, doskonale wyrażający jego frustrację i brak nadziei, niezgodę na panujący system i strach przed przyszłością.
Wśród liczących sobie dzisiaj już ponad czterdzieści lat bywalców festiwali jarocińskich z lat 80. szczególnym kultem otoczony jest krakowski Made in Poland – kapela, która wraz z bydgoskim Variete i warszawskim Madame położyła podwaliny pod rodzimą zimną falę. Owszem, nie była to może muzyka w pełni oryginalna, wykonawcy ci czerpali bowiem pełnymi garściami z dokonań brytyjskich legend post punka i cold wave (takich jak Joy Division, The Cure, Siouxsie and the Banshees, Killing Joke, Magazine czy Public Image Limited), ale jednak wywarła ona przemożne piętno na polskiej muzyce rockowej tamtych czasów. Nie bez znaczenia była też w tym przypadku warstwa poetycka przekazu; teksty wspomnianych wyżej zespołów – a Made in Poland w stopniu najwyższym – przekazywały prawdę o szarej, brudnej, gnijącej rzeczywistości, w której nadzieja, radość i zadowolenie z życia osobistego i pracy zawodowej były towarami całkowicie deficytowymi. Taka twórczość rzadko przebijała się w rozgłośniach radiowych, w telewizji w ogóle nie można było jej uświadczyć, jedyną szansą na obcowanie z nią były nieliczne koncerty, w tym przede wszystkim ten najważniejszy, na który czekało się z ogromną niecierpliwością przez cały rok – w Jarocinie. Panowie z Made in Poland pojawili się na nim dwukrotnie – w latach 1984 i 1985, choć ich pierwsza wizyta w tym wielkopolskim miasteczku miała miejsce jeszcze wcześniej – w 1983 roku, gdy pojawili się tam pod nazwą Exhumacja (sic!). Miałem szczęście widzieć wszystkie z tych występów, choć nie ukrywam, że koncert Exhumacji jest dla mnie jedynie bardzo mglistym wspomnieniem (gdzieś po głowie kołacze się jedynie numer „Ring wolny: Iran-Irak”). Kolejne moje spotkanie z krakowianami miało miejsce pomiędzy dwoma Jarocinami, gdy pojawili się na bijącej w tamtym czasie rekordy frekwencyjne poznańskiej „Rock Arenie”. Ku mej wielkiej radości wszystkie te występy zostały ocalone od zapomnienia na wydanym przed czterema laty dwupłytowym krążku „Martwy kabaret”, który wypuściła na rynek – stanowiąca odnogę niezależnej śląskiej wytwórni W Moich Oczach – firma Manufaktura Legenda.
Choć zespół Made in Poland powstał wiosną 1984 roku, jego prapoczątki sięgają okresu o cztery lata wcześniejszego. Wtedy to Krzysztof Grażyński (później potocznie nazywany Curą), krakowski licealista, założył bliski stylistyce hard rocka zespół Kontakt. Po licznych perturbacjach w pewnym momencie w jego składzie znaleźli się wokalista Robert Hilczer (czyli Rozzy, którego w ten sposób przedstawiono w jarocińskim folderze) oraz perkusista Artur Hajdasz (prywatnie syn Józefa, dawnego bębniarza Breakoutu, którego grę można usłyszeć i na „Na drugim brzegu tęczy”, i na „Bluesie”, i na „Karate”). I to właśnie dwaj ostatni zaczęli powoli, na drodze ewolucji, zmieniać oblicze kapeli. Wiosną 1983 Kontakt nagrał kasetę, która została wysłana do organizatorów Jarocina; zawarta na niej muzyka oscylowała wokół metalu z elementami rocka progresywnego. Co ciekawe, chwilę później – w tym przypadku „chwila” trwała około miesiąca – Kontakt przeszedł do historii, a w jego miejsce narodziła się… punkrockowa Exhumacja. Grupa zadebiutowała na żywo podczas organizowanego pod Wawelem wakacyjnego przeglądu „Open Rock”, którego zresztą została laureatem. Jedną z nagród był zaś… występ na Festiwalu Muzyków Rockowych Jarocin ’83. Na najważniejszą imprezę rockową w kraju zespół dostał się więc kuchennymi drzwiami, dlatego nie uświadczymy nawet najmniejszej wzmianki na jego temat w festiwalowym folderze. Kilka miesięcy później Exhumacja rozpadła się, a muzycy rozeszli się po innych kapelach. Próba reaktywowania bandu nastąpiła w maju 1984 roku podczas próby w Domu Kultury Zakładów Sodowych „Solvay”. Do grających już ze sobą wcześniej Grażyńskiego, Hilczera i Hajdasza dołączył wówczas basista Piotr Pawłowski, mający na koncie występy w kompletnie już dzisiaj zapomnianych grupach Omen, Ostry Dyżur, Metamorfoza, Deja Vu. Szybko zapadła też decyzja o kolejnej zmianie oblicza – tym razem na zimnofalowe. Co i tak wydawało się mniej karkołomną woltą niż wcześniejszy przeskok z hard rocka na punk…
Mając już za sobą doświadczenie jarocińskie, panowie, którzy nie tylko zmienili styl granej muzyki, ale przyjęli również nową nazwę – Made in Poland (swoją drogą, niezwykle nośną i bardzo łatwo zapadającą w pamięć), postanowili ponownie wystąpić na ustawionej na stadionie miejscowej Jaroty scenie. By się na nią dostać, trzeba było wysłać kasetę. Zdecydowano się na realizację (pół)profesjonalnych nagrań w studiu Akademickiego Radia Politechniki Krakowskiej „Nowinki”, które załatwił ówczesny menedżer grupy Tomasz Słoń; ciekawostką może być fakt, że dźwiękowcem podczas tej sesji był legendarny Piotr Marek z Düpą (który popełnił samobójstwo, wieszając się, na początku sierpnia 1985 roku, czyli czternaście miesięcy później). Nagranie sześciu piosenek zajęło zespołowi jedenaście godzin – od wieczora trzynastego do świtu czternastego czerwca 1984 roku. Cztery z nich znalazły się na albumie „Martwy kabaret” (otwierają drugi krążek). Wyłania się z nich kapela, która była już (niemal) w pełni ukształtowana – miała swój styl i jasny przekaz, zarówno muzyczny, jak i tekstowy. Dość powiedzieć, że jednym z zarejestrowanych wtedy kawałków było „Ja myślę” – po dziś dzień najbardziej chyba znany (i najlepszy) numer z repertuaru Made in Poland, także dzięki temu, że został wydany na tonpressowskim singlu (choć przecież nie trafił nań ani bez powodu, ani też przypadkiem). Kolosalne wrażenie robi tekst napisany przez Hilczera i Pawłowskiego: „Ktoś prowadzi mnie za rękę / I zakrywa moje oczy / Jego ciepły, miły głos / Przewierca mnie na wylot / Czy można nie uwierzyć / Nie zgodzić się na wszystko / Nie mówię: TAK – ja myślę / Póki mam własny mózg”. Nietrudno odnaleźć w nim nawiązania do otaczającej muzyków szarej rzeczywistości, wszechobecnej kontroli ze strony tajnych służb oraz komunistycznej propagandy i indoktrynacji. Podobne przesłanie niesie ze sobą także „Oto wasz program” z powtarzaną jak mantra frazą tytułową: „Przejąć kontrolę nad wszystkim / Oto wasz program / Ustawić na ulicach głośniki / Oto wasz program / Ubrać wszystkich tak samo / Oto wasz program / Otworzyć martwe kabarety / Oto wasz program (…) Odebrać myśli i czyny / Oto wasz program (…) Nakarmić do syta świnie / Oto wasz program / Zbudować autostradę do słońca / Oto wasz program”. Zalatuje Orwellem? Ale z drugiej strony, o czym należało śpiewać w gnijącym PRL-u w Orwellowskim roku 1984?
Set z radia „Nowinki” uzupełniają jeszcze dwa utwory: mające swoje korzenie w repertuarze Exhumacji „Wspomnienie świata” oraz „Ucieczka (Wciąż tylko śliskie słowa)”. Tekst pierwszego z nich też nie tchnie nadzieją, choć tym razem bardziej skupia się na sprawach bytowo-społecznych niż ideologicznych: „Szary świat wokoło, a w nim sami szarzy ludzie (…) Gnije świat wokoło / Gnije w szarym własnym brudzie (…) Szarość ta zostanie / Wszyscy w niej skończymy”. Zaskoczeniem może być fakt, że w tej samej – szarej – tonacji utrzymany był również nagrany nieco wcześniej i doskonale znany z radiowej Trójki utwór symfonicznego Exodusu „Praktyczny kolor” („Kiedy rano wstaje szaro dzień, / szare domy wokół budzą się. / Po szarych uliczkach w szarą dal / tłum szarych punkcików szaro gna. / Zanim jeszcze spadnie szary zmierzch, / zjedzą w szarej ciszy szary chleb. / W szarych łóżkach zasną potem w mig. / Rano znów ich zbudzi szary świt”). Czy można w tym przypadku mówić o inspiracji literackiej – trudno stwierdzić, nie dokopując się do oryginalnego nagrania Exhumacji. Inna sprawa, że ówczesna rzeczywistość mogła przecież niezależnie od siebie natchnąć tak różnych twórców. Obie piosenki po latach zostały nagrane przez Made in Poland na nowo: „Ucieczka” – nie z Hilczerem, ale Jolantą Pulchną na wokalu – na potrzeby wifonowskiej składanki „Przeboje na Trójkę” (1987), a „Wspomnienie świata” – na pierwszy longplay kapeli (1989). Grupa została oczywiście zakwalifikowana na festiwal i pojawiła się na scenie trzeciego dnia, w piątek 3 sierpnia 1984 roku, w koncercie konkursowym pod idiotycznym hasłem „Czy pop nas zje?”. Wpisano ją pomiędzy Madame a Rendez Vous Ziemka Kosmowskiego (z dawnego Braku), co było w obu przypadkach sąsiedztwem i godnym, i szczęśliwym.
1 2 »

Komentarze

29 III 2012   17:52:14

Nie spodziewałem się u Was takich tekstów. Może doczekam się też w przyszłości artykułów na temat Variete, Madame i innych zespołów cold wave.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Tu miejsce na labirynt…: W cieniu Purpurowego Słońca
Sebastian Chosiński

10 V 2024

Po reinterpretacji dokonań twórczych Krzysztofa Komedy i Sun Ra panowie z EABS postanowili zmierzyć się z kolejną jazzową legendą – utworami zmarłego przed sześcioma laty trębacza Tomasza Stańki. Tym razem jednak wrocławski kwintet zdecydował się zmierzyć z konkretną płytą. Tak narodził się album „Reflections of Purple Sun”.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Mroczne zaułki Malmö
Sebastian Chosiński

9 V 2024

To najbardziej nietypowa płyta pochodzącej z Malmö Agusy. Nietypowa, ponieważ zawierająca muzykę skomponowaną do niezależnego filmu kryminalnego autorstwa Augustina Sjöberga, który jest znajomym lidera zespołu, gitarzysty Mikaela Ödesjö. I chociaż wypełnia ją ten sam co zawsze progresywny folk, musicie przygotować się na jedną, ale za to zasadniczą zmianę – utwory są znacznie krótsze, niż bywało dotąd.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Wpływ tykwy na rozwój światowej muzyki
Sebastian Chosiński

7 V 2024

Będący wirtuozem kory Dawda Jobarteh przybył do Europy z Gambii. Duńczyk Stefan Pasborg to z kolei jazzman, którego fascynują rytmy afrykańskie. Mieszkając w Kopenhadze, prędzej czy później – musieli się spotkać. Po kilku latach od wydania albumu „Duo” odnowili współpracę, by pograć razem „na żywo”. Efektem tego stał się najnowszy krążek tego niezwykłego jazzowo-folkowo-rockowego duetu – „Live in Turku”.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.