Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 1 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Muzyka

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

muzyczne

więcej »

Zapowiedzi

Deuter
‹Śmieci i diamenty›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułŚmieci i diamenty
Wykonawca / KompozytorDeuter
Data wydania5 listopada 2011
Wydawca Fonografika
NośnikCD
Czas trwania33:49
Gatunekrock
EAN5903292101125
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Paweł „Kelner” Rozwadowski, Piotr „Franz Dreadhunter” Adamczyk, Dariusz Litwińczuk, Jacek Feliks, Piotr „Suleq” Susuł
Utwory
CD1
1) Śmieci i diamenty2:37
2) Dziecko porąbanych czasów2:34
3) Głupota z dyplomami3:10
4) Dziś2:59
5) Obłędny taniec2:14
6) Instrukcja2:31
7) Gniew w moim domu3:09
8) Chodź, zabiorę cię2:47
9) Droga wojownika2:38
10) Pusta ziemia3:15
11) Na Królewskim Trakcie2:43
12) Sam3:12
Wyszukaj / Kup

Underground from Poland: Hybryda Kmicica z Klossem? Tytusa z Jankiem Kosem?
[Deuter „Śmieci i diamenty” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
1 2 »
Deuter to zespół, który zawsze wykazywał się sporą żywotnością. W czym, nie ukrywajmy, była największa zasługa jego lidera Pawła Rozwadowskiego. Choć grupa parokrotnie zawieszała działalność, zawsze jednak się odradzała. Kolejny powrót na scenę miał miejsce przed dwoma laty. Efektem zmartwychwstania okazał się wydany w 2011 roku album „Śmieci i diamenty” – kto wie, czy nie najbardziej czaderski w dyskografii warszawskiej formacji.

Sebastian Chosiński

Underground from Poland: Hybryda Kmicica z Klossem? Tytusa z Jankiem Kosem?
[Deuter „Śmieci i diamenty” - recenzja]

Deuter to zespół, który zawsze wykazywał się sporą żywotnością. W czym, nie ukrywajmy, była największa zasługa jego lidera Pawła Rozwadowskiego. Choć grupa parokrotnie zawieszała działalność, zawsze jednak się odradzała. Kolejny powrót na scenę miał miejsce przed dwoma laty. Efektem zmartwychwstania okazał się wydany w 2011 roku album „Śmieci i diamenty” – kto wie, czy nie najbardziej czaderski w dyskografii warszawskiej formacji.

Deuter
‹Śmieci i diamenty›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułŚmieci i diamenty
Wykonawca / KompozytorDeuter
Data wydania5 listopada 2011
Wydawca Fonografika
NośnikCD
Czas trwania33:49
Gatunekrock
EAN5903292101125
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Paweł „Kelner” Rozwadowski, Piotr „Franz Dreadhunter” Adamczyk, Dariusz Litwińczuk, Jacek Feliks, Piotr „Suleq” Susuł
Utwory
CD1
1) Śmieci i diamenty2:37
2) Dziecko porąbanych czasów2:34
3) Głupota z dyplomami3:10
4) Dziś2:59
5) Obłędny taniec2:14
6) Instrukcja2:31
7) Gniew w moim domu3:09
8) Chodź, zabiorę cię2:47
9) Droga wojownika2:38
10) Pusta ziemia3:15
11) Na Królewskim Trakcie2:43
12) Sam3:12
Wyszukaj / Kup
Zespół Deuter powstał w 1980 roku, kiedy to Paweł Rozwadowski najpierw zmuszony został do rozwiązania Fornitu, a następnie nie zdołał tchnąć życia na dłużej w efemeryczny projekt pod nazwą Dexapolcort-A. Nowa grupa „Kelnera” szybko zyskała popularność w środowisku punkowym, czego wyrazistym dowodem była głośna, mająca miejsce wiosną 1982 roku, trasa koncertowa „Rock Galicja”, która objęła miasta Polski południowo-wschodniej (Deuterowi towarzyszyły w niej TZN Xenna oraz Dezerter, wtedy jeszcze pod swoją pierwotną nazwą SS-20). Niestety, kilkanaście miesięcy później warszawska formacja po raz pierwszy zawiesiła działalność; jej lider – z zaprzyjaźnionym eksmuzykiem Kryzysu i Brygady Kryzys, Robertem Brylewskim, powołał do życia legendę polskiego reggae, czyli zespół Izrael (choć wtedy jeszcze posługujący się szyldem Issiael), i wziął udział w nagraniu jego debiutanckiego albumu – „Biada, biada, biada”. Krótko po tym Rozwadowski zdecydował się jednak opuścić swoich nowych kolegów i reaktywować Deutera. W ciągu kolejnych pięciu lat istnienia grupa parokrotnie zmieniała skład; ewolucji ulegał także styl wykonywanej muzyki – od klasycznego punka aż po rock zabarwiony rapem, soulem i funkiem (co słychać na jedynej oficjalnej płycie nagranej w latach 80. ubiegłego wieku „1987”). Latem 1989 roku po koncercie na festiwalu w Jarocinie kapela rozpadła się po raz drugi. Ale fani o niej nie zapomnieli – to między innymi wpłynęło na decyzję muzyków Dezertera, aby ocalić od zapomnienia najsłynniejsze i najlepsze kawałki grupy, której liderował „Kelner”. W efekcie zaprosili go do współpracy i wspólnymi siłami nagrali krążek zatytułowany po prostu „Deuter” (1995).
W tym samym roku ukazała się pierwsza ze wspomnieniowych płyt, zawierająca w całości materiał archiwalny – „Ojczyzna dumna 1981-1986”. Jej uzupełnieniem jest wydany 16 lat później krążek „Ojczyzna blizna”. Jego publikacja w tym właśnie momencie nie była przypadkiem – towarzyszyła kolejnemu, czwartemu już, powrotowi zespołu na scenę. Dobrze, ale kiedy był trzeci? Przegapiliśmy coś? Skądże! Trzecie narodziny miały miejsce w 2000 roku. Rozwadowskiemu udało się wtedy namówić do wspólnego grania muzyka, który wraz z nim dwie dekady wcześniej tworzył zręby Deutera – gitarzystę (dwadzieścia lat wcześniej grającego jednak na basie) Dariusza Katuszewskiego „Magika”; skład uzupełnili jeszcze: związany na przełomie lat 80. i 90. (i obecnie także) z Izraelem basista Sławomir Wróblewski „Dżu Dżu”, były perkusista (z lat 1984-1987) TZN Xenny Dariusz Dynowski „Dynia” oraz klawiszowiec Konstanty Plewicki (gościnnie udzielający się między innymi na płytach De Mono „Kochać inaczej” i „Oh Yeah!”). W tym zestawieniu grupa dała kilka koncertów, nagrała też w 2002 roku premierowy materiał na płytę, która… nigdy się nie ukazała. Z jakiego powodu? Jak wspominał „Kelner”, nie było chętnego wydawcy, dlatego też zespół nie miał środków na opłacenie studia nagraniowego, w efekcie – taśmy zostały „zaaresztowane” przez jego właściciela. Nagraną muzykę Rozwadowski określił mianem „solidnego rock’n’rolla”, choć jednocześnie przyznał, że nie był do tych kawałków w pełni przekonany. Po latach utwory te „przeciekły” do sieci, ale zespołowi niewiele to pomogło, bowiem w 2003 roku rozpadł się ponownie. Trzy lata później lider Deutera znalazł się natomiast w składzie kapeli noszącej enigmatyczną nazwę Magnetosfera; w rzeczywistości okazała się ona nowym wcieleniem… Izraela. Czego nie było sensu ani ukrywać, ani się od tego odżegnywać.
fot. Stanisław Jakub Wilk
fot. Stanisław Jakub Wilk
Zespół – z Rozwadowskim (śpiew, gitara), Brylewskim (śpiew, gitara, melodyka), Wróblewskim (bas), Dariuszem Malejonkiem (śpiew, gitara, klawisze), Piotrem Subotkiewiczem (klawisze, flet), Włodzimierzem Kiniorskim (saksofony, flet basowy) i świętej pamięci Piotrem Żyżelewiczem (perkusja) w podstawowym składzie – wziął się ostro do pracy, czego efektem był wydany przed czterema laty krążek „Dża ludzie”. Dla „Kelnera” to drugi – po ćwierćwieczu przerwy – album Izraela, w którego nagraniu brał udział; był autorem bądź współautorem siedmiu z czternastu utworów. Gdy po jakimś czasie aktywność zespołu nieco spadła, Rozwadowski zdecydował się wystartować jeszcze raz z Deuterem. Tym razem swoją prawą ręką mianował innego starego znajomego – gitarzystę i basistę Piotra Adamczyka, powszechnie znanego jako „Franz Dreadhunter”, z którym grał już w 1984 roku (cztery numery z jego udziałem – „40-lecie”, „Instrukcja”, „Martyr song” oraz „Młodym hipokrytom” – trafiły na „Ojczyznę bliznę”). Poza nimi w składzie znaleźli się także: gitarzysta Dariusz Litwińczuk (który karierę zaczynał na początku lat 90. XX wieku w tarnobrzeskiej kapeli reggae C.K.W.W., a od kilku lat wraz z „Franzem” gra w Püdelsach), gitarzysta Jacek Feliks oraz perkusista Piotr Susuł „Suleq”. W ciągu kilku miesięcy 2010 i 2011 roku zespół zamknął się w krakowskim studiu „Czakram” (doskonale znanym, z racji pracy w nim, Adamczykowi), by zarejestrować nowy materiał, który ostatecznie trafił na album „Śmieci i diamenty”. Za konsolą zasiadł Robert Nastal, mający już wcześniej na koncie współpracę między innymi z Püdelsami, Homo Twist, De Press i Chupacabras; po zmiksowaniu natomiast nagrania trafiły jeszcze do studia As One w Warszawie, gdzie ich obróbką – w celu nadania ostatecznego już kształtu – zajęli się Mariusz Dziurawiec „Dziurex” (niegdyś basista reggae’owego Stage of Unity, później członek kolektywu DJ’skiego Joint Venture Sound System) oraz Jarosław Smak „Smok” (eksgitarzysta Post Regimentu i Falarka).
fot. Zero Gravity Studio
fot. Zero Gravity Studio
Chociaż „Śmieci i diamenty” zawierają aż 12 kawałków, płyta jest bardzo krótka – trwa niespełna 34 minuty. Co oznacza tyle, że każdy z numerów to bardzo skondensowana i treściwa porcja punk rocka. Dziesięć numerów – skomponowanych przez „Franza” do słów „Kelnera” – to absolutne nowości; dwa pozostałe pochodzą z czasów, które dzisiaj można uznać niemal za prehistoryczne: „Instrukcję” Deuter grywał już bowiem w 1984, a „Drogę wojownika” – w 1986 roku. Krążek otwiera numer tytułowy – niezwykle przebojowy, z wpadającym w ucho refrenem i mocno kontrastującym z raczej optymistyczną muzyką gorzkim przesłaniem. „Kelner” po raz pierwszy na tej płycie, ale też nie ostatni, wyraża rozczarowanie czasami, które nadeszły. I choć może przebija z jego słów nieco dziecinny idealizm – vide: „Zawsze naiwnie wierzyłem w to / Że ludzie dla innych dobrzy być chcą / Nie wiedziałem, że tylko o tym marzę / Śmieci i diamenty lecą razem” – to trudno się nie zgodzić z tą bolesną konstatacją rzeczywistości. Jeszcze większy potencjał komercyjny ma „Dziecko porąbanych czasów” – to prawdziwy punkowy wymiatacz, z metalowo brzmiącymi gitarami; może się on spodobać głównie tym, którzy przed laty gustowali nie tyle w dokonaniach Sex Pistols, co raczej Ramones. Od strony tekstowej to chyba najbardziej osobiste rozliczenie Rozwadowskiego z przeszłością, która go ukształtowała – z wcale nie takim błogim dzieciństwem spędzonym w „głębokim” PRL-u („Przyszedłem na świat murem otoczony / Nie miałem wiedzieć, co jest z drugiej strony / Wewnątrz muru miało być bezpiecznie / Ale okazało się, że niekoniecznie”), z komunistyczną propagandą, która nader często skutecznie mieliła mózgi nastolatków („Jestem hybrydą Kmicica z Klossem / Mieszanką Tytusa z Jankiem Kosem / Całkiem ogłupiały historycznie / Od dziecka niewierzący politycznie”). Żeby jednak być sprawiedliwym, trzeba dodać, że i w wolnej Polsce „Kelner” dostrzega wiele aberracji, czego dowodzi następująca zwrotka „Dziecka…”: „Jedyne wartości w dzisiejszych czasach / To jakakolwiek władza, gruba kasa / Dla mnie te wartości nic nie znaczą / Jestem dzieckiem porąbanych czasów”. Iluż rówieśników Rozwadowskiego mogłoby się podpisać pod tymi słowami! W „Głupocie z dyplomami” – w mocno przyspieszonym rytmie ska i nałożonymi na siebie partiami gitar – autor tekstu zastanawia się z kolei nad zalewem informacji, którymi jesteśmy atakowani każdego dnia. Pytanie tylko: ile one są warte? Odpowiedzią „Kelnera” jest typowy oksymoron – „niewiedza wypasiona”.
1 2 »

Komentarze

13 XI 2012   19:37:05

"oraz Dezerter, wtedy jeszcze pod swoją pierwotną nazwą SS-20"

g... prawda - nazwa została zmieniona krótko przed Rock Galicją, na koncercie w Rzeszowie (20.11.1982) konferansjer przed występem Dezertera mówi: "Grupa zmieniła nazwę... rakiety niestety nie zdezerterowały... i jest grupa Dezerter już na estradzie..."

15 V 2019   20:59:10

Rock Galicja miała miejsce w listopadzie 1982 roku. Cztery koncerty. Żadna wiosna.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Tu miejsce na labirynt…: Od smutku do radości
Sebastian Chosiński

30 IV 2024

Wydany przed dwoma laty jazzowo-ambientowy album „Ghosted” Orena Ambarchiego, Johana Berthlinga i Andreasa Werliina był dla mnie nadzwyczaj miłym zaskoczeniem. Dlatego z wielkimi oczekiwaniami przystępowałem do odsłuchu jego kontynuacji. I tu również czekało mnie zaskoczenie, choć niekoniecznie takie, na jakiej liczyłem. Ale w końcu nie wszystko – na to, co dobre – musi powalać nas na kolana, prawda?

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Ente wcielenie Magmy
Sebastian Chosiński

26 IV 2024

Chociaż poprzednia płyta Rhùn, czyli „Tozïh”, ukazała się już niemal rok temu, najnowsza, której muzycy nadali tytuł „Tozzos”, wcale nie zawiera nagrań powstałych bądź zarejestrowanych później. Oba materiały są owocami tej samej sesji. Trudno dziwić się więc, że i stylistycznie są sobie bliźniacze.

więcej »

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
Sebastian Chosiński

25 IV 2024

Arild Andersen to w świecie europejskiego jazzu postać pomnikowa. Kontrabasista nie lubi jednak przesiadywać na cokole. Mimo że za rok będzie świętować osiemdziesiąte urodziny, wciąż koncertuje i nagrywa. Na dodatek kolejnymi produkcjami udowadnia, że jest bardzo daleki od odcinania kuponów. „As Time Passes” to nagrany z muzykami młodszymi od Norwega o kilkadziesiąt lat album, który sprawi mnóstwo radości wszystkim wielbicielom nordic-jazzu.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.