Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 30 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Muzyka

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

muzyczne

więcej »

Zapowiedzi

Sigur Rós
‹Med Sud I Eyrum Vid Spilum Endalaust›

EKSTRAKT:100%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułMed Sud I Eyrum Vid Spilum Endalaust
Wykonawca / KompozytorSigur Rós
Data wydania24 czerwca 2008
Wydawca XL
NośnikCD
Czas trwania54:16
Gatunekrock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
CD1
1) Gobbledigook3:04
2) Inní Mér Syngur Vitleysingur4:05
3) Góðan Daginn5:15
4) Við Spilum Endalaust3:33
5) Festival9:23
6) Suð Í Eyrum4:56
7) Ára Bátur8:56
8) Illgresi4:13
9) Fljótavík3:49
10) Straumnes2:01
11) All Alright6:21
Wyszukaj / Kup

Piękno jest okruchem lodu
[Sigur Rós „Med Sud I Eyrum Vid Spilum Endalaust” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Uwielbiam takie chwile. Jest pogodny wieczór, siedzę sobie w wygodnym fotelu, na uszach słuchawki, a w nich wybrzmiewa właśnie najpiękniejsza płyta 2008 roku. Tak, mam świadomość, że to dopiero czerwiec i jeszcze wiele muzyki pojawi się w tym roku. Ale jestem pewien, że nic – absolutnie nic – nie będzie w stanie konkurować z najnowszym dziełem Sigur Rós.

Marcin Piwnik

Piękno jest okruchem lodu
[Sigur Rós „Med Sud I Eyrum Vid Spilum Endalaust” - recenzja]

Uwielbiam takie chwile. Jest pogodny wieczór, siedzę sobie w wygodnym fotelu, na uszach słuchawki, a w nich wybrzmiewa właśnie najpiękniejsza płyta 2008 roku. Tak, mam świadomość, że to dopiero czerwiec i jeszcze wiele muzyki pojawi się w tym roku. Ale jestem pewien, że nic – absolutnie nic – nie będzie w stanie konkurować z najnowszym dziełem Sigur Rós.

Sigur Rós
‹Med Sud I Eyrum Vid Spilum Endalaust›

EKSTRAKT:100%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułMed Sud I Eyrum Vid Spilum Endalaust
Wykonawca / KompozytorSigur Rós
Data wydania24 czerwca 2008
Wydawca XL
NośnikCD
Czas trwania54:16
Gatunekrock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
CD1
1) Gobbledigook3:04
2) Inní Mér Syngur Vitleysingur4:05
3) Góðan Daginn5:15
4) Við Spilum Endalaust3:33
5) Festival9:23
6) Suð Í Eyrum4:56
7) Ára Bátur8:56
8) Illgresi4:13
9) Fljótavík3:49
10) Straumnes2:01
11) All Alright6:21
Wyszukaj / Kup
Islandia – kraj kontrastów. Z jednej strony dość nieprzystępny klimat, z drugiej gorące źródła i piękne krajobrazy. Ludzie po skandynawsku chłodni i wycofani, a jednak ta społeczność dała światu na przykład zwariowaną Björk. I unikalne zjawisko, czyli zespół Sigur Rós. Wstyd się przyznać, ale otworzyłem się na tę grupę ledwie dwa lata temu, przy okazji ich fenomenalnego występu na festiwalu Open′er. Słuchając ich tamtej lipcowej nocy, poczułem dotknięcie Absolutu i przeżywam to za każdym razem, gdy zanurzam się w tę niezwykłą muzykę. Nie inaczej jest przy okazji nowego albumu Islandczyków o „nieskomplikowanym” tytule „Með suð í eyrum við spilum endalaust”.
Przeurocza jest ilustracja okładkowa tej płyty – grupka gołodupców na szosie. W nastroju bardzo to wszystko hipisowskie i trochę przez ten pryzmat odebrałem najnowsze dzieło Sigur Rós. Nie żeby zmienili brzmienie, uchowaj Boże. Jeśli lubiliście „Takk”, „()” czy „Ágætis Byrjun”, to nowy album pokochacie od pierwszej nuty. Jeżeli natomiast muzyka Sigurów was do tej pory omijała, to macie świetną okazję, by się z nią zapoznać – zespół w ramach promocji umieścił całą nową płytę na portalu last.fm i można jej wysłuchać za zupełną darmoszkę. Jeśli dobrze doczytałem też informacje zamieszczone na stronie domowej grupy, to równolegle z premierą sklepową albumu na www.sigurros.com trafi też wersja mp3 do darmowego ściągnięcia. Duże brawa dla zespołu za pomysł.
Muzyka Sigur Rós wymyka się jakimś jednoznacznym klasyfikacjom. Owszem, szufladka, do której ich wepchnięto, nazywa się „post-rock”, ale bądźmy szczerzy, tak samo słuszne byłoby zaklasyfikowanie grupy jako artrockowej, symfoniczno-folkowej, psychodelicznej… „Með suð í eyrum við spilum endalaust” to jedenaście kompozycji. Otwierający album „Gobbledigook” jest od początku dynamiczny i szczerze mówiąc, nieco się wystraszyłem, że Islandczycy postanowili zmienić obszar muzycznych poszukiwań. Na szczęście później dostałem to, czego oczekiwałem – akustyczne, niemal oniryczne kompozycje, które niespiesznie rozwijają się aż do patetycznej kulminacji. Są tu i delikatne brzmienia instrumentów klawiszowych, i gitara elektryczna, która brzmi jak nigdzie indziej. Jest tu wreszcie symfoniczny rozmach z prawdziwą orkiestrą i prawdziwym chórem. I jest ten wszechobecny, bajkowy nastrój, który jakiś fan w komentarzu na last.fm opisał jako „miłosne głosy ukrytych islandzkich dobrych wróżek”. Czytając taki opis, można w ciemno skusić się na każdą płytę.
Są tu dwa utwory całkowicie cudowne – tak się złożyło, że to dwa najdłuższe utwory na tym albumie: „Festival” i „Ára Bátur”. Pierwszy zaczyna się od pastelowych dźwięków przetworzonej gitary tworzących zupełnie nieziemski klimat spotęgowany wejściem wokalisty. Oczywiście śpiewającym w wymyślonym języku (to stały element każdej płyty Sigur Rós), co daje niezwykłe pole do popisu dla wyobraźni. Można zamknąć oczy i płynąć od obrazu do obrazu nawet wówczas, gdy w połowie utworu wchodzi sekcja rytmiczna i zaczyna swoje harce. Do tego jeszcze zniewalające brzmienie smyczków i wielogłosowa partia wokalna przywodząca mi nieco na myśl Jona Andersona z Yes. I przepiękna, rozbuchana, trwająca prawie dwie minuty kulminacja utworu z przeuroczą kodą – ktoś gwiżdże sobie wiodący temat i tyle. Dobrze ponad dziewięć minut piękna w stanie czystym. W sumie podobnie mógłbym opisać także i „Ára Bátur”, z tą jedynie poprawką, że zaczyna się tylko dźwiękami fortepianu i śpiewem. I znowu – utwór rozkręca się niespiesznie, a gdy do głosu dochodzi orkiestra symfoniczna z całym swoim majestatem, czujesz się wręcz wgnieciony w ziemię. Aż żal, że tym razem to niespełna dziewięć minut.
To niezwykła płyta. I co z tego, że wymawiając jej tytuł można połamać sobie język w trzech miejscach. Muzyka na niej zawarta jest bowiem tak niezwykła, tak unikalna w skali globalnej, że poznać ją po prostu trzeba. I nie ważne, czy jesteś fanem Sigur Rós od czasu debiutu, czy też poznajesz ich właśnie teraz – jestem pewien, że po przesłuchaniu „Með suð í eyrum við spilum endalaust” będziesz zachwycony. Że porwie cię piękno tej muzyki. Że jej klimat zawładnie tobą nieodwołalnie. I że będziesz miał świadomość obcowania z czymś niezwykłym. Nie będzie piękniejszej płyty w tym roku, to pewne.
koniec
18 czerwca 2008

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Tu miejsce na labirynt…: Ente wcielenie Magmy
Sebastian Chosiński

26 IV 2024

Chociaż poprzednia płyta Rhùn, czyli „Tozïh”, ukazała się już niemal rok temu, najnowsza, której muzycy nadali tytuł „Tozzos”, wcale nie zawiera nagrań powstałych bądź zarejestrowanych później. Oba materiały są owocami tej samej sesji. Trudno dziwić się więc, że i stylistycznie są sobie bliźniacze.

więcej »

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
Sebastian Chosiński

25 IV 2024

Arild Andersen to w świecie europejskiego jazzu postać pomnikowa. Kontrabasista nie lubi jednak przesiadywać na cokole. Mimo że za rok będzie świętować osiemdziesiąte urodziny, wciąż koncertuje i nagrywa. Na dodatek kolejnymi produkcjami udowadnia, że jest bardzo daleki od odcinania kuponów. „As Time Passes” to nagrany z muzykami młodszymi od Norwega o kilkadziesiąt lat album, który sprawi mnóstwo radości wszystkim wielbicielom nordic-jazzu.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Oniryczne żałobne misterium
Sebastian Chosiński

24 IV 2024

Martin Küchen – lider freejazzowej formacji Angles 9 – zaskakiwał już niejeden raz. Ale to, co przyszło mu na myśl w czasie pandemicznego odosobnienia, przebiło wszystko dotychczasowe. Postanowił stworzyć – opartą na starożytnym greckim micie i „Odysei” Homera – jazzową operę. Do współpracy zaprosił wokalistkę Elle-Kari Sander, kolegów z Angles oraz kwartet smyczkowy. Tak narodziło się „The Death of Kalypso”.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Tegoż twórcy

Esensja słucha: Grudzień 2013
— Sebastian Chosiński, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Dawid Josz, Mateusz Kowalski

Rozpromienione oblicze
— Michał Perzyna

W nastroju śmiertelnego spokoju
— Michał Perzyna

Tegoż autora

Rock w opozycji do rocka
— Marcin Piwnik

Ostatni wielki album
— Marcin Piwnik

Stara gwardia umie zaskoczyć
— Marcin Piwnik

Ziggy pożera Amerykę
— Marcin Piwnik

W 70 minut dookoła thrashu
— Marcin Piwnik

Okręceni wokół palca
— Marcin Piwnik

Ocaleni od zapomnienia
— Marcin Piwnik

Intrygujące czekadełko
— Marcin Piwnik

Wciągające tańce-połamańce
— Marcin Piwnik

Najdziwniejsze płyty świata
— Sebastian Chosiński, Paweł Franczak, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Piwnik

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.