Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 6 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Sebastian Chosiński
‹Ktoś mnie zawołał: Sebastian!›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorSebastian Chosiński
TytułKtoś mnie zawołał: Sebastian!
GatunekSF

Ktoś mnie zawołał: Sebastian!

« 1 2 3 4 5 8 »

Sebastian Chosiński

Ktoś mnie zawołał: Sebastian!

– Czekać?! – zakrzyknął Sebastian, do tej pory zachowujący zaskakującą dla niego samego powściągliwość.
– Czekać, aż nas znajdą.
– I co wtedy?
– To zależy – odparł Jakub. – Jeśli będą mieli uczciwe zamiary, możemy połączyć nasze osady.
– A jeżeli nie? – wtrącił Mateusz.
– Wtedy będziemy się bronić.
– Ale jak? Nie mamy siekier ani toporków.
– To je zrobimy! – powiedział z naciskiem na ostatnie słowo Jakub, czym zaimponował Sebastianowi, choć ten z natury brzydził się przemocą. Jakub jednak przynajmniej, jego zdaniem, nie chciał bezczynnie czekać na rozwój wydarzeń.
Kłusownicy nie wzbudzili w Sebastianie zaufania. Aż strach było pomyśleć, co mogłoby się stać, gdyby wpadł w ich ręce. A gdyby w ręce takiej bandy wpadli wszyscy mieszkańcy osady? Tak, Jakub miał tym razem rację. Należało czekać, nie wychylać się, ale gdy już przyjdzie do konfrontacji – odpowiedzieć im siłą.
Zgodnie z przewidywaniami, narada nie przyniosła jednomyślności. Sebastian wracał z Sonią do domu markotny, kiedy nagle dogonili ich Jakub i, idąca kilka kroków za nim, Rosalinda.
– Poczekajcie! – poprosił Jakub.
Sonia przystanęła, Sebastian poszedł dalej.
– Sebastianie, przecież Jakub cię prosi! – zawołała za nim siostra.
Chłopak zatrzymał się i, odwróciwszy na pięcie, spode łba spojrzał na starszego o kilka lat kolegę.
– To głupcy, prawda? – stwierdził Jakub, mając zapewne na myśli Mateusza i jego popleczników. – Dobrze im w tej zapyziałej wiosce i pewnie zadowoleni by byli, gdyby do końca życia nie musieli wyściubić z niej czubka swego nosa – perorował.
Skąd w nim nagle tyle złości? – zastanawiała się Sonia; także Rosalinda z trudem poznawała swojego chłopaka. Ten zaś poklepał Sebastiana po ramieniu i powiedział:
– Zuch z ciebie!
– Zuch… – powtórzył bezwiednie Sebastian. Po chwili jednak oprzytomniał, na powrót stał się uważny i ostrożny. – Chcesz czegoś ode mnie?
– Żebyś powiedział…
– Wszystko już powiedziałem – wtrącił Sebastian.
– Daj spokój!
– Nie mam nic do dodania – powtórzył brat Sonii.
– Ale mnie nie o to chodzi.
– A o co? – podejrzliwość nie opuszczała Sebastian. Nie lubił Jakuba – i tyle! Jakub wiele lat pracował na tę niechęć i jeden wieczór tego nie odmieni.
– Nie mów mi tylko, że nie jesteś ciekaw, co jest po drugiej stronie lasu… – powiedział ni to od niechcenia Jakub. Wiedział jednak doskonale, jak ogromne wrażenie wywrze to stwierdzenie na Sebastianie.
– Czyżbyś chciał?… – nie dokończył; nie miał śmiałości.
– Znasz drogę!
– Znam tylko część drogi.
– Na początek wystarczy.
Doszli do domu Sonii i Sebastiana i zatrzymali się przed progiem.
– Prześpij się z tym, mały! – powiedział Jakub i, klepnąwszy młodziana poufale w ramię, odszedł; zniknął w ciemnościach razem ze swoją dziewczyną.
Gdy tylko zamknęły się za nimi drzwi, Sonia naskoczyła na brata.
– Wiem, czego on od ciebie chciał! – krzyczała mu niemal do ucha. – Ale nie myśl sobie, że cię puszczę! Nigdzie nie pójdziesz!
Chłopiec zmełł w ustach przekleństwo. Nie chciał być wulgarny w stosunku do siostry. Nie zasługiwała na to. Choć często jej miłość uwierała go, przeszkadzała i drażniła, cenił sobie jej przywiązanie i oddanie. Był pewien, że i tak zrobi to, co uzna za słuszne, ale nie chciał przy tym krzywdzić siostry bardziej, niż będzie to konieczne.
– Soniu, ty płaczesz – stwierdził z zaskoczeniem, widząc dwa strumyki łez spływające po policzkach dziewczyny.
– Nie, to nie łzy – odparła, przecierając dłonią twarz.
Przeszli do kuchni. W piecu nie dogasł jeszcze ogień i z tamtego kierunku rozchodziło się na całe pomieszczenie rozleniwiające ciepło.
– Powiedz, że nigdzie nie pójdziesz… nie pójdziesz z nim… z Jakubem… – mówiła błagalnym szeptem. Niewiele brakowało, aby padła przed nim na kolana. – Nie zostawisz mnie samej, prawda?
Co miał jej odpowiedzieć?
Że jeszcze dzisiaj gotów byłby spakować do plecaka wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy i ruszyć do lasu, mając nadzieję na odnalezienie wioski zamieszkanej przez innych ludzi? Otóż to: czy ludzie byliby dlań motorem napędowym? Na pewno dla Jakuba, ale czy dla niego także?
Postawiła przed nim na stole talerz smażonych ziemniaków.
– To bardzo niebezpieczne, Sebastianie? – Chciała, aby zabrzmiało to jak ostrzeżenie, a wyszło jej pytanie.
Chłopak pokręcił głową w taki sposób, że nie wiedziała, czy odpowiedział „tak”, czy też „nie”.
Zdawała sobie sprawę, że na siłę w domu go nie zatrzyma. Że jeśli zechce pójść, to pójdzie. Że nawet lepiej będzie, gdy zrobi to za jej przyzwoleniem, pożegnawszy się z nią, aniżeli zerwie się w środku nocy lub tuż przed świtem i ucieknie z własnego domu jak złodziej.
Będzie mi go brakowało – myślała, patrząc jak brat pałaszuje buchające jeszcze parą gorące ziemniaki. – W zasadzie już pogodziłam się z jego odejściem.
Odwróciła się plecami do Sebastiana, przytulając niemal twarz do pieca. Zamknęła oczy i odpłynęła do krainy dzieciństwa.
Rodzice! Umierali na jej ramionach, a ona nie była w stanie im pomóc. Czuwała dzień i noc; po dwóch tygodniach ze zmęczenia zasnęła i właśnie wtedy odeszli, oboje. Długo się potem gryzła ze swoim sumieniem, że przegapiła ten moment, że nie zdążyła się pożegnać. Wówczas też obiecała sobie, że już nikogo nigdy nie straci w ten sposób – po cichu, bez słowa pożegnania.
Brzęk talerza wrzuconego przez Sebastiana do zlewu wyrwał ją z zamyślenia. Spojrzała na brata, młodszego o kilka lat, z troską, ale i pewną dumą. Matkowała mu nie tylko dlatego, że uważała to za swój obowiązek; ten chłopak po prostu dał się lubić. Czasami sprawiał całe mnóstwo kłopotów, ale chwil, kiedy rozświetlał jej beznadziejnie szarą codzienność radością i śmiechem, też było niemało.
– Proszę tylko, byś mi powiedział.
– O czym, Soniu?
– Co postanowicie… Kiedy to ma się stać…
– Dobrze – obiecał, choć był pewien, że, nawet nie złożywszy tej obietnicy, o wszystkim, co zaplanują razem z Jakubem, siostra dowiedziałaby się pierwsza.
I wtedy usłyszał z jej ust słowa, które głęboko wryły mu się w pamięć:
– Może gdzieś tam, daleko, spotkasz naszych rodziców…
– Przecież o-oni – zająknął się – u-umarli.
– Nie – odparła Sonia. – Oni tylko odeszli do innego świata. Ten świat czeka też na nas. Może właśnie do niego chcesz wyruszyć?…
I nie czekając na dalsze pytania brata, wyszła do pokoju. Po chwili usłyszał docierający stamtąd odgłos dziewczęcego płaczu.
Przecież ona ma dopiero osiemnaście lat – wytłumaczył sobie niemęskie zachowanie siostry.
4.
Powiedział Sonii o wszystkim w wieczór poprzedzający wymarsz. Dziewczyna nie próbowała już namawiać go, by został. W ciągu kilku dni, które minęły od pamiętnej narady, przyzwyczaiła się do myśli, że i jego – podobnie jak przed laty rodziców – będzie musiała stracić.
Nad ranem, gdy ją obudził, by powiedzieć, że wychodzi, wstała z łóżka i odprowadziła go do drzwi, kreśląc za nim – kiedy już zniknął z zasięgu jej wzroku – znak krzyża. Tak zawsze robiła matka, gdy ojciec opuszczał dom na dłużej…
Szli we trójkę. Oprócz Sebastiana i Jakuba, do grupy postanowił dołączyć jeszcze Marek. Był młodszym od niego o rok kuzynem chłopaka Rosalindy. Gdy tylko dowiedział się od Jakuba, co wspólnie planują, nie odstępował go na krok, nim ten nie przyobiecał mu, że zabiorą go ze sobą.
Wyruszyli jeszcze przed świtem, gdy słońce szykowało się dopiero do pobudki i swego codziennego, uświęconego tysiącletnim rytuałem, marszu po nieboskłonie.
– Rosalinda zrobiła mi zapasy na tydzień – pochwalił się Jakub, potrząsając wypchanym po brzegi tobołkiem. – Mam nadzieję, że w tym czasie dotrzemy do drugiego końca lasu.
– Może i dotrzemy, ale co nas tam czeka… – zauważył filozoficznie Sebastian.
« 1 2 3 4 5 8 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Hot 31
— Aleksander Krukowski

Honorowy obywatel
— Sebastian Chosiński

Tryptyk wojenny: Nocą umówioną, nocą ociemniałą
— Sebastian Chosiński

Tryptyk wojenny: Niech ogarnie cię lęk
— Sebastian Chosiński

Wielki Guslar: Gdzie woda czysta i trawa zielona
— Sebastian Chosiński

Tryptyk wojenny: Nic już nie słychać
— Sebastian Chosiński

Metanoia
— Sebastian Chosiński

Kidusz Haszem
— Sebastian Chosiński

Bóg jest czystą nicością
— Sebastian Chosiński

Non omnis moriar
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.