Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 5 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Sebastian Chosiński
‹Tryptyk wojenny: Niech ogarnie cię lęk›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorSebastian Chosiński
TytułTryptyk wojenny: Niech ogarnie cię lęk
Opis„Nic już nie słychać”, pierwsza część „Tryptyku wojennego”, opowiadała o wydarzeniach z września 1939 r. Przedstawiamy część drugą, rozgrywającą się wiosną 1943 r. podczas powstania w getcie.
Gatunekhistoryczna, obyczajowa

Tryptyk wojenny: Niech ogarnie cię lęk

« 1 2 3 4 »

Sebastian Chosiński

Tryptyk wojenny: Niech ogarnie cię lęk

– Nie wiem – odparła bezradnie. Wzrokiem szukała pomocy u mnie, a ja nie byłem w stanie przyjść jej z odsieczą. – Uciekałam i… zupełnie przypadkiem… znalazłam schronienie tutaj.
– Przypadkiem? – mężczyzna nie dowierzał.
– Skończ już to przesłuchanie! – Poderwałem się z miejsca, uderzając jednocześnie pięścią w stół.
– Nie podnoś głosu – odpowiedział spokojnie, czym zupełnie zbił mnie z tropu.
Usiadłem z powrotem. Bogna milcząco wpatrywała się to we mnie, to w niego. Wreszcie, dotykając delikatnie mojej głowy, ni to spytała, ni oznajmiła:
– Może powinnam pójść z nim…
Rozpaczliwie szukałem ratunku. Nie mogłem pozwolić jej odejść. Była moją ostatnią deską ratunku, nadzieją na normalne życie. Na jakiekolwiek życie!
– Przecież to będzie podejrzane – stwierdziłem, chwytając się tego argumentu jak tonący brzytwy. – Przyszedł sam, a wychodzi z kobietą. Podczas gdy mieszkanie jest puste…
Widziałem wahanie na twarzy dziewczyny. Pomoc przyszła jednak z najmniej spodziewanej strony.
– Ma rację – oznajmił znajomy. – Nie teraz. Ma pani jakąś rodzinę? – spytał po chwili. – Może coś przekazać? Uspokoić kogoś?
Bogna zapisała ołówkiem na skrawku gazety numer telefonu.
– Odbierze matka. Proszę jej powiedzieć… – zastanawiała się przez kilka sekund, po czym dodała: – Że wszystko u mnie w porządku. Wrócę za kilka dni. Jak się uspokoi.
Znajomy mruknął pod nosem coś w rodzaju: „co ma się uspokoić?” i wyszedł z kuchni. Poszedłem za nim, Bognie nakazując gestem, aby zostawiła nas samych.
– Co tym razem? – zapytał.
Sięgnąłem po książki z półki. Mężczyzna zaczął je wkładać do torby w miejsce wypakowanego jedzenia.
– Co z nimi robisz? – spytałem kierowany zwykłą ciekawością.
– Sprzedaję na bazarze – odparł.
– I kupują?
Uśmiechnął się pod nosem.
– Czasami zdziwiłbyś się nawet kto.
Nie interesowało mnie to jednak. Mężczyzna zapinał już zamek torby, kiedy powiedziałem:
– Poczekaj. – Spojrzał na mnie zaskoczony. – Weź jeszcze tę. – Podałem mu czytany przeze mnie już wielokrotnie egzemplarz Platona.
Zerknął tylko na okładkę i wcisnął książkę do torby.
– Jak przyjdę następnym razem, lepiej, żeby jej tu nie było – powiedział na pożegnanie.
Nigdy nie odprowadzałem go do drzwi. Nie oparłem się jednak pokusie, by obserwować znajomego przez okno. Kiedy znikł w bramie prowadzącej na ulicę, poszedłem do kuchni. Bogna gotowała wodę na herbatę, w międzyczasie przygotowała też kilka skibek chleba posmarowanych masłem. Prawdziwa uczta, nie ma co.
– Zadzwoni? – spytała dziewczyna.
Przytaknąłem ruchem głowy.
– Dlaczego miałby nie zadzwonić?
– Nie wyglądał na zadowolonego.
– Boi się.
– A ty… – uśmiechnęła się do mnie, odsłaniając lekko pożółkłe, nierówne zęby – Ty się nie boisz?
Zamiast odpowiedzieć, sięgnąłem po kanapkę. Woda zagotowała się i Bogna zaparzyła herbatę. Jedząc, przyglądałem się jej masywnym nogom. Nie była piękna, w szkole, gdyby nie te warkocze, zapewne nikt nie zwracałby na nią uwagi. Nawet ja. Teraz miała rozpuszczone włosy, które falując opadały jej na ramiona.
Czułem rosnące pożądanie. Tak długo nie miałem kobiety, że teraz trudno było mi się powstrzymać. Wystarczył impuls, aby rzucić się na nią i posiąść – na tapczanie, fotelu, podłodze, niekiedy na stojąco, przypierając dziewczynę do ściany. Nie odmawiała. Może pragnęła mnie równie mocno, a może robiła to jedynie chcąc spłacić dług. W końcu zawdzięczała mi życie. Marne, pełne beznadziei, ale jednak życie.
– Ubierz się, bo chłodno – powiedziałem, kiedy było już po wszystkim.
Okryła się przepoconym prześcieradłem ściągniętym z łóżka.
– Nie masz papierosów? – spytała.
– Ty palisz? – odparłem z niedowierzaniem. Chyba nieco zbyt oschle, bo spojrzała na mnie niemile zaskoczona. – Trudno pozbyć się belferskich przyzwyczajeń – wyjaśniłem, uśmiechając się uspokajająco.
– Czasami palę. Czasami piję. Czasami kocham się z obcymi mężczyznami…
– Wódki też nie mam – stwierdziłem.
– Nie szkodzi.
Wstała i przemaszerowała przez pokój do łazienki. Wyszła stamtąd po kilku minutach, już ubrana.
– A ty na co czekasz? – Rzuciła mi moje rzeczy pozbierane z podłogi.
– Przecież i tak nigdzie się nie wybieram – odparłem. Założyłem jednak bieliznę, a potem spodnie.
Wieczorem, gdy zapadła ciemność, usiedliśmy w kuchni. Nie było tam okna, więc mogliśmy zapalić świeczkę.
– Co robiłeś tutaj przez cały ten czas? – spytała.
– Czytałem. Mój przyjaciel był… – zamilkłem na moment, odbiegając myślami daleko, za ocean, gdzie teraz powinien przebywać mój dobroczyńca. – Był wykładowcą na uniwersytecie. Zebrał pokaźny księgozbiór, którego nie mógł zabrać ze sobą.
– Uciekł?
– Nie nazwałbym tego ucieczką. Po prostu wyjechał i… i już nie wrócił – odpowiedziałem, z trudem skrywając w głosie złość. Nie dodałem, że od samego początku nie planował powrotu. Tylko dlatego wynajął mi za grosze to mieszkanie.
– A ty… dlaczego nie wyjechałeś?
Nie chciałem odpowiadać na to pytanie. W ciągu ostatnich miesięcy zadawałem je sobie miliony razy i tyle samo razy kląłem się w myślach za swoją głupotę. W końcu przestałem się już tłumaczyć przed samym sobą. Dlaczego więc miałbym nagle zacząć tłumaczyć się przed nią?
– Dlaczego? – powtórzyła.
– Nie pytaj – warknąłem. – Nigdy mnie o to nie pytaj!
Przestraszyła się. Skryła twarz w dłoniach, a po chwili, nim zdążyłem się zreflektować, zerwała się z taboretu i wybiegła do przedpokoju. Schowała się w sypialni, zamykając za sobą drzwi. Stała po drugiej stronie i mocno ściskała klamkę, abym nie mógł otworzyć.
Zapukałem delikatnie.
– Dlaczego na mnie krzyczysz? – spytała. – W szkole nigdy na nikogo nie krzyczałeś.
„Nigdy.”
„Na nikogo.”
Owszem, ale to było dawno, cholernie dawno, w innym świecie i w innym życiu. Wtedy nie musiałem się przed nikim ukrywać. Nie musiałem zaspokajać swojej żądzy, parząc się jak zwierzę z brzydką uczennicą.
– Przepraszam – wyszeptałem, ale na tyle głośno, aby mnie mogła usłyszeć. – Otwórz – poprosiłem.
Nacisnąłem klamkę, ale nie ustąpiła. Zagryzłem wargi. Uparta suka!
– Wpuść mnie, porozmawiamy.
– Nie chcę rozmawiać – odparła. – Położę się spać.
– Tym bardziej mnie wpuść. Psiakrew, przecież tutaj jest tylko jedno łóżko – wystękałem.
Pchnąłem lekko drzwi, a kiedy poczułem opór, krew zagotowała się we mnie. Cofnąłem się o dwa kroki, po czym wziąłem zamach i uderzyłem barkiem ze wszystkich sił. Drzwi ustąpiły, dziewczyna zaś zachwiała się i upadła. Widząc ją leżącą na podłodze obok fotela, zupełnie bezbronną, zamiast litości poczułem narastającą wściekłość. Chwyciłem ją za włosy i pociągnąłem, by wstała.
Na jej twarzy malowała się panika. Jęczała z bólu. Gdy starałem się spojrzeć jej prosto w oczy, odwróciła wzrok.
Tak objawia się wdzięczność?
– Co ty sobie wyobrażasz? – wycedziłem przez zęby prosto w jej wystraszoną twarz. – Myślisz, że kim jesteś? Co tutaj robisz? – Patrzyła teraz na mnie szeroko rozwartymi, przerażonymi oczyma.
Popychałem Bognę przed siebie. Kiedy doszliśmy do krawędzi łóżka, pchnąłem dziewczynę na nie.
– Zostaw mnie – poprosiła. – Nie rób mi tego.
– Już za późno – odparłem. – Zrobiliśmy to wiele razy i teraz też nic mnie przed tym nie powstrzyma.
Próbowała się wyrwać. Kopnęła mnie w udo, ugryzła w ramię. Bałem się, że zacznie krzyczeć, więc uderzyłem ją pięścią w twarz. Kiedy na moment straciła świadomość, przykryłem jej głowę poduszką.
– To dzięki mnie żyjesz – wyszeptałem dziewczynie wprost do ucha, choć wcale nie miałem pewności, czy w tej chwili mnie słyszy. – Dzięki mnie. Twoje życie należy teraz do mnie. Ty należysz do mnie!
Czułem ciepło jej ciała. Nie mogłem już dłużej czekać. Napięcie sięgało zenitu. Silnym szarpnięciem rozwarłem jej uda i wszedłem w nią. Boleśnie. Brutalnie.
« 1 2 3 4 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Hot 31
— Aleksander Krukowski

Honorowy obywatel
— Sebastian Chosiński

Wielki Guslar: Gdzie woda czysta i trawa zielona
— Sebastian Chosiński

Metanoia
— Sebastian Chosiński

Ktoś mnie zawołał: Sebastian!
— Sebastian Chosiński

Kidusz Haszem
— Sebastian Chosiński

Bóg jest czystą nicością
— Sebastian Chosiński

Non omnis moriar
— Sebastian Chosiński

Kolberg, cz. 2
— Sebastian Chosiński

Kolberg, cz. 1
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.