Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 5 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Sebastian Chosiński
‹Tryptyk wojenny: Niech ogarnie cię lęk›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorSebastian Chosiński
TytułTryptyk wojenny: Niech ogarnie cię lęk
Opis„Nic już nie słychać”, pierwsza część „Tryptyku wojennego”, opowiadała o wydarzeniach z września 1939 r. Przedstawiamy część drugą, rozgrywającą się wiosną 1943 r. podczas powstania w getcie.
Gatunekhistoryczna, obyczajowa

Tryptyk wojenny: Niech ogarnie cię lęk

« 1 2 3 4

Sebastian Chosiński

Tryptyk wojenny: Niech ogarnie cię lęk

4.
Gdy przebudziła się o świcie, siedziała w kącie sypialni. Ręce i nogi miała związane paskami od spodni. Na ustach i udach zakrzepła jej krew. Poruszyła się, jęcząc przy tym z bólu.
– Zamknij się, bo będę cię musiał zakneblować – ostrzegłem.
– Dlaczego… – wyszeptała. – Dlaczego to zrobiłeś? Przecież… – mówiła z trudem. Usta jej spuchły, miała wybite dwa przednie zęby. – Niczego ci nie odmawiałam.
– Lepiej nic nie mów – odparłem i wyszedłem z pokoju.
Parę minut później przyniosłem jej dwie skibki chleba i kubek herbaty. Nakarmiłem ją i pomogłem się napić.
– Rozwiąż mnie – poprosiła.
Nie odezwałem się słowem. Pokręciłem tylko głową.
W kuchni umyłem naczynia, potem zacząłem czytać. Ze świata Nietzschego przywołał mnie kilka godzin później głos Bogny.
Miała gorącą rozpaloną twarz. Po policzkach spływały jej łzy.
– Boli – powiedziała cicho, prawie niedosłyszalnie. – Rozwiąż. Albo chociaż poluźnij.
Przyklęknąłem przed nią, sprawdziłem jeszcze raz paski, ale nie rozwiązałem żadnego z nich nawet na chwilę. Kiedy zrozumiała, że nie ma co liczyć na łaskawość, splunęła mi w twarz. Dłonią starłem ślinę, po czym wymierzyłem jej potężny cios. Głowa dziewczyny głucho uderzyła o ścianę. Ciało Bogny momentalnie zwiotczało. Ale żyła, bo wciąż jeszcze oddychała.
Miałem przynajmniej kilka godzin spokoju. Doczytałem więc do końca „Z genealogii moralności”. Zmierzchało już, kiedy dziewczyna oprzytomniała. Wszedłem do pokoju i wdepnąłem prosto w kałużę moczu.
– Ty suko! – warknąłem. Podniosłem ją za włosy i zaciągnąłem do łazienki. – Umyj się.
Rozwiązałem ją i podałem zapaloną świeczkę, w zamkniętej łazience nic bowiem by nie widziała. Siedziała tam kilka minut. Kiedy uznałem, że miała już dość czasu, aby doprowadzić się do porządku, otworzyłem drzwi. W tej chwili coś uderzyło w moją twarz, coś gorącego i palącego. Wosk. Ta mała szmata stopiła świecę.
Instynktownie zamknąłem powieki i chyba tylko dlatego uratowałem wzrok. Bogna wykorzystała jednak moje zaskoczenie, wybiegła do przedpokoju, a potem na korytarz, nie zważając na to, że była tylko w samej halce.
Chwilę zajęło, zanim oprzytomniałem.
Nie mogę… nie mogę pozwolić jej uciec – kołatało mi się w głowie. Przecież jej szukają. Jeśli wybiegnie na ulicę, zginie, zabiją ją, zastrzelą jak parszywego psa, bez cienia litości.
– Bogna! – krzyknąłem, wybiegając za nią na korytarz. – Bognaaa!
Gdzieś szczęknęły otwierane drzwi, ktoś wybiegł za mną, pytał: „Co się stało?” Ktoś inny próbował zatrzymać mnie na schodach. Musiałem go odepchnąć z całych sił, aby móc biec dalej. Potknąłem się raz, drugi, stłukłem kolano, skręciłem kostkę, ale biegłem, nie zważając na ból. Musiałem dopaść dziewczynę, zanim wypadnie z bramy, nim nadzieje się na patrol.
Bogna była jednak szybsza. Widziałem, jak wpada na przechodniów, jak ci rozbiegają się przed nią, ustępując miejsca wariatce. Jedni przerażeni, inni rozbawieni, spoglądali za nią, wytykali palcami, krzyczeli coś do niej. Ktoś nawet próbował ją złapać, ale wyrwała mu się i biegła dalej.
– Bognaaa! – mój głos niósł się po ulicy.
A chwilę później wmieszał się weń inny, potężniejszy, złowrogi okrzyk:
– Halt!
Nagle wszystko ucichło. Ruch wokół mnie zamarł. Ulica była pusta. Gdzie się podziali ci wszyscy ludzie, którzy jeszcze przed chwilą spieszyli się do domu, spacerowali, rozmawiali? Gdzie podziała się dziewczyna?
Rozejrzałem się dokoła.
Była kilka metrów przede mną, odwrócona twarzą w moją stronę. Przykucnęła, trzymając się za obolały brzuch. Po jej udach spływały strużki krwi, brudząc pomiętą w dłoniach dziewczyny bieliznę. W jej oczach dostrzegłem wymieszane ze sobą złość i niezrozumienie. I to odwieczne, najprostsze pytanie, na które tak trudno znaleźć satysfakcjonującą odpowiedź: „Dlaczego?”
Miałem wrażenie, że Bogna krzyczy coś do mnie, ale nie rozumiałem jej słów. Nie były w stanie przedrzeć się przez tę kurtynę milczenia, która nagle zawisła pomiędzy nami.
Za plecami dziewczyny pojawiło się trzech mężczyzn w zielonych mundurach. Jeden z nich celował w moją stronę.
– Machst du noch einen Schritt, dann werd’ ich schießen.1)
A strzelaj sobie. Co ty mnie obchodzisz? Ważna jest ona. Ona. Należy do mnie. Zabiorę ją z powrotem do mieszkania, umyję i opatrzę. A potem nakarmię i położę do łóżka.
– Bogna… chodź ze mną – wyciągnąłem błagalnie rękę. Ale dziewczyna była jak skamieniała. Wbiła we mnie swoje przerażone spojrzenie. – Nie bój się. Wszystko będzie dobrze. Zoba…
Urwałem w połowie. Jakaś potężna siła uderzyła w moją pierś i pchnęła do tyłu. Uderzyłem głową w chodnik. Rozdzierający ból nie pozwalał skupić myśli. Nad moją głową migotały gwiazdy. Potem zobaczyłem obcą, ale sympatyczną twarz mężczyzny.
Mówił do kogoś.
O mnie?
– Er ist wohl verrückt.2)
– Ich glaube eher, er ist… ein Jude3) – w moją świadomość wdarł się drugi głos.
– Ein Jude!? Ich dachte, wir sind schon alle losgeworden.4)
W powietrzu unosił się zapach zgnilizny i wszechobecnej beznadziei.
Umierałem.
Podobnie jak cały świat dokoła.
koniec
« 1 2 3 4
23 grudnia 2007
Tytuł zaczerpnięty został ze starej bizantyńskiej modlitwy egzorcyzmującej, jak twierdzą historycy, niesłusznie przypisywanej świętemu Bazylemu: „Niech ogarnie cię lęk, odejdź, uciekaj, o nieczysty duchu […] czy przyjmujesz postać węża, oblicze bestii […] czy pojawiasz się rankiem, w południe czy o północy, czy o innej niestosownej godzinie świtu […] odejdź na pustynię bez wody, [na] ziemię nie zaoraną, tam, gdzie nie mieszka człowiek”. Cyt. za: J. Goar, „Euchologion sive rituale graecorum”, Paryż 1647, s. 730-731.

1) Jeżeli zrobisz chociaż jeden krok, strzelę. [niem.]
2) To chyba jakiś wariat. [niem.]
3) Wydaje mi się raczej, że to… Żyd. [niem.]
4) Żyd? Myślałem, że pozbyliśmy się już wszystkich. [niem.]

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Hot 31
— Aleksander Krukowski

Honorowy obywatel
— Sebastian Chosiński

Wielki Guslar: Gdzie woda czysta i trawa zielona
— Sebastian Chosiński

Metanoia
— Sebastian Chosiński

Ktoś mnie zawołał: Sebastian!
— Sebastian Chosiński

Kidusz Haszem
— Sebastian Chosiński

Bóg jest czystą nicością
— Sebastian Chosiński

Non omnis moriar
— Sebastian Chosiński

Kolberg, cz. 2
— Sebastian Chosiński

Kolberg, cz. 1
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.