WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Organizator | Cytadela Syriusza |
Cykl | Falkon |
Miejsce | Lublin |
Od | 11 listopada 2010 |
Do | 14 listopada 2010 |
WWW | Strona |
Mydło, sznurek i powidłoAgnieszka ‘Achika’ SzadyMydło, sznurek i powidłoStroje i przedmioty codziennego użytku są wykonane z najwyższej jakości materiałów, często zabytkowe (czarki, pałeczki, wachlarze itp). Ręcznie malowane kimona mogą kosztować 7 mln jenów, a gejsza musi ich mieć kilkanaście, ponieważ nie wolno jej się pokazać dwa dni pod rząd w tym samym. Kimona są dostosowane kolorami i wzorami do pór roku, które w ogóle w Japonii są bardzo ważne, ich zmiany świętuje się festiwalami i rozmaite dekoracje (np. ikebany, a nawet kształt ciasteczek podawanych do herbaty) też muszą być idealnie dopasowane. Przeciętna Japonka ma w domu dwa odświętne kimona, oczywiście nie tak kosztowne, jak kimona gejsz, różniące się także tym, że kobieta może się w nie sama ubrać, podczas gdy gejsza potrzebuje pomocy, czasem nawet kilku osób. Nic dziwnego, skoro pas obi może mieć nawet 9 metrów długości. Na spotkanie z gejszą trzeba się zapisać w specjalnej instytucji i nie można być człowiekiem z ulicy, tylko stałym klientem albo osobą przez takowego poleconą. Bogaci Japończycy świętują w herbaciarniach z gejszami urodziny, śluby i inne uroczystości rodzinne. Klient ma się czuć jak w domu – siedzi na pufie (gejsze muszą klęczeć), nie wymaga się od niego specjalnego stroju. Nie wypada mu tylko zaglądać do innych pomieszczeń. Spotkanie z gejszą ma być przeżyciem artystycznym, tymczasem ludziom Zachodu często kojarzą się one z lepszej klasy prostytutkami – to m.in. wina żołnierzy amerykańskich okupujących Japonię po wojnie, którzy na wszystkie panie do towarzystwa mówili „gejsze”. Nauka bycia gejszą to zaciąganie wielkiego długu – te wszystkie kosztowne szaty, lekcje u nauczycieli, których jest niewielu (specjaliści od gry na samisenie albo malowania na jedwabiu często dostają tytuł Żywego Skarbu Kultury i są traktowani z ogromnym szacunkiem; rząd stara się też wspierać gejsze jako zachowanie tradycji). Kiedyś gejsza mogła go częściowo spłacić za cenę spędzenia z nią pierwszej nocy, ale w 1957 roku prostytucja w Japonii została zakazana. Oczywiście obecnie gejsze mogą utrzymywać z klientami kontakty seksualne jeśli chcą, ale jest to ich prywatna sprawa. Sponsorzy często działają na zasadzie fanklubów. W dzielnicach gejsz działa specjalna instytucja – kenban – która dba o sprawy finansowe i administracyjne: wydawanie „licencji” dla gejsz, odprowadzanie podatków itp. Gejsze mieszkają w domach gejsz zarządzanych przez „matki” i „babcie”, czyli starsze, szacowne gejsze. Śpią na tatami w minimalistycznie urządzonych wnętrzach, duża część domów to magazyn kimon i innych rekwizytów. Często kończą pracę o 3 w nocy, a już o 6 muszą być z powrotem na nogach. Mają tylko 2 dni wolnego rocznie. Gejsza w dzisiejszych czasach oczywiście może odejść w każdej chwili, jeśli pospłacała wszystkie długi. Wiele uczennic rezygnuje, gdyż jest to ciężkie życie, ale jeśli ktoś był gejszą przez wiele lat, to już przeważnie nie rezygnuje (chyba że np. wychodzi za mąż), gdyż nie jest łatwo wrócić ze skansenu do XXI-wiecznego życia. Istnieją męskie gejsze – przeważnie aktorzy teatralni – ale jest ich niewielu, w imprezach udział biorą na zasadzie błaznów, ich zadaniem jest tworzenie wesołej, nieco rubasznej atmosfery. W latach 90. piosenkarki pop stylizowały się na gejsze (Madonna, Kylie Minogue, Bjork), co w Japonii powodowało szok – na przykład pokazywały się w czerwonych kimonach, a jest to kolor, w którym chowa się zmarłych… O godzinie 13:00 Milena Wójtowicz opowiadała o czarownicach – skąd się brały i co z nimi robiono. Wśród ludu niewiele było posądzeń o konszachty z diabłem, bo lud się interesował konkretami – że ktoś krowie mleko odebrał, dziecko zauroczył itp., herezje go nie interesowały. W typowych procesach o herezje było tyle samo kobiet co mężczyzn, natomiast jeśli chodziło o magię związaną z polityką – więcej mężczyzn. Statystyczna czarownica to była kobieta po pięćdziesiątce, samotna lub wdowa (uważano, że wdowy są rozbuchane seksualnie). Oskarżenia o czary pojawiały się – z wyjątkiem epizodów zbiorowej histerii – głównie na wsiach i w małych miasteczkach, bo w zamkniętej społeczności silne były: wpływ opinii społecznej, ale też kogoś mającego władzę (księdza, wójta), dziedziczenie reputacji, skłonność ludzi do wydawania jednoznacznych ocen i trudność w znalezieniu obrońcy (oraz mniejsza rzetelność sądów). Sądy potrafiły dać wiarę opowieściom czteroletnich dzieci. Chowaniec (familiar, czyli zwierzę) był typowy dla czarownic angielskich. Autor „Młota na czarownice” miał obsesję seksualną, ale – a może dlatego – jego książka osiągnęła sukces rynkowy. Na zakończenie Milena pokazała zdjęcia różnych narzędzi tortur, ze szczególnym uwzględnieniem masek hańby. Po prelekcji udałam się na parking za Wyspą, obejrzeć akrobacje grupy Nizar. Przy muzyce grupy Soul Fly chłopcy wykonywali niesamowite skoki, kopnięcia w powietrzu z półobrotem, salta czy różne kombinacje, na przykład jeden robił przewrót, a drugi w tej samej chwili skakał przez niego saltem. Na koniec rządkiem przyklękło chyba z siedem osób i Nizarowcy przeskakiwali ich saltami. Następnie poszłam na spotkanie autorskie z Jarosławem Grzędowiczem. Prowadzący pytał pisarza o inspiracje – skąd pomysł na świat „Pana Lodowego Ogrodu”, czy Vuko jest wzorowany na jakiejś realnej osobie. Jakieś dziewczątko wyrwało się z pytaniem o stosunek Grzędowicza do ruchu feministycznego, na co pisarz oświadczył, że nie lubi w ogóle żadnych ruchów, które próbują zmuszać ludzi do czegoś. Ktoś zadał pytanie o wizję idealnego ustroju – JG odparł, że byłaby to monarchia baśniowa, to znaczy z idealnym królem (mądrym, dobrym, rozsądnym itp). Ktoś inny spytał, czy metaforą ruchu feministycznego jest pojawiająca się w PLO postać kobiety obdarzonej niebywałą mocą. Autor odparł, że PLO jest generalnie o tym, co zrobiłby ktoś z nas otrzymawszy możliwość kształtowania świata bez ograniczeń. Na pytanie o to, czy Grzędowicz pisze przy muzyce i czy muzyka go inspiruje, uzyskaliśmy odpowiedź twierdzącą: PLO pisał do muzyki z „Troi”, „Black Hawk Down” i „Gladiatora”, a „Popiół i kurz” do chorałów gregoriańskich i muzyki z „Ostatniego kuszenia Chrystusa”. Padły też pytania, jak to jest być pisarzem i jak to jest żyć w małżeństwie dwojga pisarzy. Ktoś: A jak trzeba umyć podłogę, to myjesz ty, Maja, czy ustalacie dyżury? Panel dyskusyjny „Jak wydać książkę w Polsce” przyciągnął sporo słuchaczy. Ze znanych twarzy był tylko Andrzej Pilipiuk. Młodziutka debiutantka Katarzyna Sadowska powiedziała, że w wydawnictwie Radwan, w którym opublikowała powieść „Jamila”, zawiera się umowę na publikację z korektą albo bez korekty (!!!). Pilipiuk opowiedział o swoim debiucie: jak to dawno temu podsumowała Ania Brzezińska, wkroczył do literatury polskiej prosto z plaży. To znaczy, siedząc na plaży pisał w zeszycie „Norweski dziennik”, zobaczył to Paweł Siedlar, zainteresował się i zaproponował napisanie opowiadania dla Fenixa. Prelekcja „Kot – symbol i zabobon” nie była zbyt ciekawa. Usłyszeliśmy przeważnie informacje znane każdemu – że koty w Egipcie były święte i czczone, a w średniowieczu stanowiły atrybut Szatana i czarownic. W dodatku mówczyni posługiwała się irytującą ilością zdrobnień („kotek merda tym ogonkiem jak pijana nastolatka na dyskotece”) i produkowała frazy nie zawsze wiele mające wspólnego z językiem polskim, na przykład „napływ chrześcijanizmu spowodował…”. Pytała też publiczność, czy mówi się „nowiu” czy „nowia”… (chodziło o nów księżyca – podobno ludzie wierzyli, że prążki kota odzwierciedlają poszczególne fazy księżyca, nigdy o tym nie słyszałam). Sympatyczna ciekawostka: bóg Ra podarował kotu okruch słońca do oczu, żeby kot mógł widzieć w nocy. Wyszłam zatem przed końcem i w księgarni Solaris pointegrowałam się nieco z Klaudią „Foką” Heintze oraz Marcinem Przybyłkiem. Następnie zaliczyłam panel dyskusyjny o tym, czego oczekują czytelnicy fantastyki. Prowadził go Andrzej Zimniak, udział brali: Jarosław Grzędowicz, Andrzej Pilipiuk, Łukasz Orbitowski, Michał Protasiuk i milcząca Ania Kańtoch. Grzędowicz i Pilipiuk siedzieli w identycznych pozach opierając kostkę lewej nogi na kolanie prawej, chciałam im zrobić zdjęcie, ale kiedy zaczęłam wyciągać aparat, Andrzej opuścił nogę na ziemię. Po chwili Jarek zrobił to samo. Andrzej założył prawą nogę na lewą i Grzędowicz całkowicie podświadomie znów usiadł w identycznej pozie. Pilipiuk: Znam wyniki sprzedaży „Norweskiego dziennika”. Wiecie, ile lat ja to dla was pisałem?! Zimniak: Pisanie tylko dla siebie jest formą onanizmu. Pilipiuk: Gdybym był bardzo bogaty, leżałbym w hamaku i kiedy przyszedłby mi do głowy pomysł na książkę, dzwoniłbym do Jarka i mówił: „Słuchaj, mam pomysł na powieść o tym i o tym, szczegóły wyśle ci sekretarka mailem"… Pilipiuk: Dlaczego nie piszesz o wampirach? |
"Gott mit uns" na sprzączkach widniało raczej ze względu na tradycję, jako dewiza Królestwa Prus.
Zgodnie z zasadą lepiej późno niż wcale: Prelegent tak nie mówił.
Prelegent wspominał o okresie gdy nawet w Anglii nie używano masowo łuku w bitwach, czyli dlaczego po Hastings i Northallerton były bitwy takie jak np. pod Lincoln (głownie pierwsza, ale częściowo i druga - w niej wykorzystano głownie kusze).
Na usprawiedliwienie autorki relacji muszę wspomnieć ze prelekcję zgłaszałem na 2 godziny, a w końcu musiałem ją zrobić w godzinę (pomimo wydawało mi się udanych negocjacji z organizatorami), więc musiałem niektóre wątki nieprzyzwoicie skrócić. Stąd pośpiech i może niezbyt jasny przekaz.
P.S. Tych Francuzów w zbrojach płytowych pod Agincourt nie było zbyt wielu. Wynalazek był zbyt nowy i zbyt drogi, bu ktoś poza najbogatszą szlachtą mógł sobie nań pozwolić.
Czy Magda Kozak była pierwszą Polką w stanie nieważkości? Ilu mężów zabiła Lukrecja Borgia? Kto pomógł bojownikom Bundu w starciu z carską policją? I wreszcie zdjęcie jakiego tajemniczego przedmiotu pokazywał Andrzej Pilipiuk? Tego wszystkiego dowiecie się z poniższej relacji z lubelskiego konwentu StarFest.
więcej »Długie kolejki, brak podstawowych towarów, sklepowe pustki oraz ograniczone dostawy produktów. Taki obraz PRL-u pojawia się najczęściej w narracjach dotyczących tamtych czasów. Jednak obywatele Polski Ludowej jakoś sobie radzą. Co tydzień w Teleranku Pan „Zrób to sam” pokazuje, że z niczego można stworzyć coś nowego i użytecznego. W roku 1976 startuje rubryka „Praktycznej Pani”. A o tym, od czego ona się zaczęła i co w tym wszystkim zmalował Tadeusz Baranowski, dowiecie się z poniższego tekstu.
więcej »34. Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi odbywał się w kompleksie sportowym zwanym Atlas Arena, w dwóch budynkach: w jednym targi i program, w drugim gry planszowe, zaś pomiędzy nimi kilkanaście żarciowozów z bardzo smacznym, aczkolwiek nieco drogim pożywieniem. Program był interesujący, a wystawców tylu, że na obejrzenie wszystkich stoisk należało poświęcić co najmniej dwie godziny.
więcej »GSB – Etap 21: Stożek - Ustroń
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 20: Węgierska Górka – Stożek
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 19: Hala Miziowa – Węgierska Górka
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 18: Markowe Szczawiny – Hala Miziowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 17: Hala Krupowa – Markowe Szczawiny
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 16: Skawa – Hala Krupowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 15: Turbacz – Skawa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 14: Krościenko nad Dunajcem - Turbacz
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 13: Przehyba – Krościenko nad Dunajcem
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 12: Hala Łabowska - Przehyba
— Marcin Grabiński
I gwiazdka z nieba nie pomoże, kiedy brak natchnienia
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Tajemnica beczki z solą
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Serializacja MCU
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Od Lukrecji Borgii do bitew kosmicznych
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Półelfi łotrzyk w kanale burzowym
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Zwariowane studentki znów atakują
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Transformersy w krainie kucyków?
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Płomykówki i gadzinówki
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Jedyna nadzieja w lisiczce?
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Ken odkrywa patriarchat, czyli bunt postaci drugoplanowych
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Długie łuki angielskie nie w XII-tym wieku kończyły karierę, raczej w XV – tym. Zapewne pomyłka w trakcie pisania.
Zbroje płytowe rzeczywiście przyczyniły się do schyłku długiego łuku, chociaż dopiero, gdy opancerzono konie, a sama zbroja płytowa zbliżyła się do pełnej zbroi płytowej. Pod Agincourt w 1415 Francuzi jak najbardziej używali zbroi płytowych, ale od porażki ich to nie uchroniło.
Natomiast rycerski sposób prowadzenia wojny nie przyczynił się do wyrugowania długich łuków z pól bitew. Wręcz przeciwnie, była to jedną z przyczyn, dla których Francuzi przegrywali z Anglikami. Schyłek łuczników angielskich zbiegł się w czasie ze schyłkiem rycerstwa jako siły zbrojnej.
Na pewno prelegent tak mówił?
Ale ważną przyczyną tego schyłku był tez fakt, że szkolenie w broni palnej było nieporównywalnie krótsze, więc i tańsze.
Pieniądze rządzą światem.