Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 8 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Dwie sale Josepha B.

Esensja.pl
Esensja.pl
Na marginesie „Klasyków XX wieku”...

Michał Culepa

Dwie sale Josepha B.

Na marginesie „Klasyków XX wieku”...
Wielka wystawa, dzieła twórców najsłynniejszych, tych, którzy zapoczątkowali nowe kierunki, itp., itd. Takie głosy odzywały się w momencie otwarcia prezentacji, która nie miała chyba precedensu w historii Galerii Zachęta w Warszawie. W dniach 24 października – 3 grudnia 2000 r. udało się zebrać dzieła Dalego, Picassa, Malewicza, Mondriana i innych w jednym miejscu – ta sztuka nie zawsze udaje się nawet prestiżowym galeriom zachodnioeuropejskim i amerykańskim. Ale… było parę drobnych problemów.
Problem pierwszy: cena
Tak się złożyło, że dopiero ostatniego dnia wystawy trafiłem – od frontu, nie od kuchni – w szacowne mury Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych (tak się niegdyś nazywała ta galeria). Kolejka niewielka jak na wystawę o takiej randze. Tyle że za wejście trzeba było oczywiście zapłacić 25 złotych polskich! Przeliczmy: w knajpie cztery piwa, w sklepie nawet do ośmiu, tańszej gorzałki może być nawet pół litra; dla palących blisko pół sztangi dobrych fajek. Owszem, studenci, uczniowie, nieletni, a nawet przyszła chluba nauki polskiej (doktoranci) płacili po 10 zł. Niestety ja do nich nie należę. Ale w końcu sztuka „wysoka” ma swoją cenę.
Zdobywszy bilet karnie pomaszerowałem do szatni, zostawiłem płaszcz i poszedłem na górę z biletem w kieszeni. Po pierwszej rundzie pojawił się…
Problem drugi: dzieła
Właściciele wielkich galerii w Polsce (państwo, samorządy) i mecenasi kultury (firmy sponsorujące) nie mogą przeznaczyć na tego typu imprezy zbyt wielkich funduszy. Trudno więc wymagać od nich cudów w postaci ściągnięcia do stolicy np. „Panien z Awinionu” Picassa lub „Trwałości pamięci” Dalego (to ten obraz z lejącymi się zegarami). Ale można było nie robić ludziom (m.in. autorowi tych słów) wody z mózgu i informować w jednym z dzienników patronujących wydarzeniu, że wystawiona zostanie „eksplodująca fabryka granatów”, jak określono niegdyś „Akt schodzący po schodach” Marcela Duchampa z 1912 r. Owszem, był, ale w postaci reprodukcji litograficznej sporządzonej 25 lat później. A przecież oryginał jest obrazem olejnym, dużo większym od przedstawionej kopii – i taki chciałem ujrzeć.
Kolejną kwestią jest brak proporcji między prezentowanymi na wystawie trendami. Rozumiem, że Joseph Beuys był tak uprzejmy, że podarował Muzeum Sztuki w Łodzi dużą kolekcję swoich dzieł, więc nie dziwię się, że należało go uhonorować. Ale, na Boga, czy jest to aż tak ważny twórca, żeby poświęcać mu aż dwie sale, w których wystawiono kilkadziesiąt wątpliwej wartości akwareli i zaledwie kilka interesujących obiektów? Albo Brancusi – mała salka, w kącie kilka fotogramów z jego pracowni. Aż się prosiło choćby o kopię jednej z jego rzeźb.
Podobnie Mondrian, jeden z najwybitniejszych przedstawicieli sztuki abstrakcyjnej, dostał fragment sali, gdzie zawieszono „Molo i ocean” z 1915 r. i dwie „Kompozycje” z lat 20-tych – po ciemku, bez żadnej chęci wyeksponowania.
Lepiej już było tam, gdzie wystawiono Hiszpanów. Cykl grafik Picassa z drugiej połowy lat 30-tych, kilka jego obrazów z początkowego okresu twórczości, a także dzieła, które wykonał pod koniec życia. Po drugiej stronie – Dali ze swoim „Architektonicznym >>Aniołem Pańskim<< Milleta”, portretami i naprawdę ciekawymi ilustracjami do „Pieśni Maldorora” Latreaumonta. Niektóre obrazy olejne Salvadora warto chyba oglądać przez lupę. Widać wręcz fotograficzną dokładność w malowaniu poszczególnych elementów surrealistycznego krajobrazu.
Bacon i Warhol. Bardziej znani chyba z racji swojego dość ekscentrycznego stylu bycia nie sprawili nadzwyczajnego wrażenia. Za to dzieła tych twórców, zresztą jedynych przedstawicieli sztuki nowoczesnej z kręgu anglosaskiego obecnych w Zachęcie, zostały przynajmniej odpowiednio wyeksponowane. Przestronne pomieszczenia, dobre oświetlenie. Choć do mrocznego malarstwa Francisa Bacona bardziej pasowałaby raczej niewielka sala w której powieszono obrazy Mondriana i fotogramy Brancusiego.
Kandinsky i Malewicz. Ten pierwszy, prekursor abstrakcji i wielu innych podobnych kierunków, dostał kąt przed Brancusim i Mondrianem – równie ciemny i ponury. Tam zawisły jedne z najwcześniejszych akwareli abstrakcyjnych. Mieliśmy więc okazję ujrzeć na własne oczy początki sztuki XX wieku. Bowiem, cokolwiek by mówić, działa artystyczne upływającego stulecia abstrakcją stoją! Wreszcie Malewicz. Tu galeria popisała się oryginalnym sposobem eksponowania, uzyskanym w łatwy sposób: po prostu rozszyto oryginalne rosyjskie wydanie pracy Kazimierza Malewicza pt. „Suprematyzm”, oprawiono w szkło każdą kartkę i zawieszono na wysięgnikach ok. półtora metra od ściany. Pomysł ten był zarówno efektowny jak i praktyczny. Ponieważ była to broszura, niemożliwy był inny sposób pokazania wszystkich znajdujących się w niej grafik.
Z dziełami, jak widać, bywało różne. Smutne jest, że nie stać nas na zrobienie wystawy takiej, która prezentowałaby przynajmniej po jednym z najważniejszych dzieł każdego z wymienionych twórców. W efekcie dostaliśmy przypadkową składankę eksponatów o różnej wartości artystycznej. Chaos ten odczułem wyraźnie, gdy przemierzałem kolejne sale wystawowe, głowiąc się nad kwestią, którą był:
Problem trzeci: aranżacja wystawy
Dobrym pomysłem było „przydzielenie” każdemu z artystów osobnego koloru tworzącego tło dla poświęconego mu fragmentu ekspozycji. I tak: Malewicz był czerwony, Brancusi granatowy, Warhol żółty itd. Tyle że niekiedy dawało to efekt ciemnego kąta w jakiejś klitce. Tu z uporem wracam do ekspozycji Mondrina, Brancusiego oraz Kandinsky’ego. Ci trzej „dostali” bardzo ciemne tło, co sprawiało klaustrofobiczne wrażenie i moim zdaniem kompletnie nie pasowało do dzieł. Wyjątkiem mogła być tylko prezentacja Brancusiego. Jeżeli wystawiamy same fotogramy, to i tak nie ma większego znaczenia, jak zostaną zaprezentowane. To tylko dwuwymiarowa fotografia, która i tak nie odda charakteru rzeźby.
Zacząłem się też zastanawiać, jaka właściwie myśl przyświecała organizatorom wystawy. Czy chcieli pokazać dzieła w jakimś określonym porządku, a jeżeli tak, to w jakim? To, co zobaczyłem, było chyba jakąś metafizyką, bo ja nie byłem w stanie zrozumieć układu ekspozycji.
Wyglądało to tak: wchodzimy do pierwszej sali, gdzie znajdują się dzieła Beuysa, potem jest Malewicz, następnie ciąg Kandinsky-Brancusi-Mondrian, później kilka sal, w których wystawieni są Bacon, Picasso, Dali, Warhol, Duchamp. Na koniec znów trafiamy do Beuysa. Gdzie tu logika? Gdyby skomponować wystawę w kolejności zgodnej z chronologią kierunków w sztuce, kolejność powinna być zupełnie inna: kubizm, abstrakcja i suprematyzm, dadaizm i surrealizm, rzeźba nowoczesna, pop-art i na końcu trendy ostatniego trzydziestolecia.
Można byłoby uporządkować wystawę zgodnie z pochodzeniem twórców. Mamy dwóch Hiszpanów, Francuza, Holendra, Niemca, Anglika i aż czterech pochodzących z Europy środkowowschodniej. Pomysłów jest mnóstwo, ale każdy powinien mieć jakiś czytelny klucz.
Reasumując. Wystawa była dosyć interesująca i warto było na nią pójść, choćby po to, żeby zobaczyć na własne oczy przynajmniej próbkę twórczości ludzi, o których każdy wykształcony człowiek powinien coś wiedzieć. Ale nie za cenę ćwierć stówy! To chyba rekord w cenie biletów do galerii. Tym bardziej, że wystawa ta była, delikatnie mówiąc, przereklamowana. Wychodziłem z Zachęty z uczuciem sporego niedosytu. Ale cóż, dobrze, że choć tyle mogliśmy zobaczyć.
A tak na marginesie: Zachęta sprawiła dużą niespodziankę kinomanom-koneserom. Mam przed sobą kartkę z programem filmów towarzyszących wystawie. Byłem na dwóch pokazach, które wywarły na mnie piorunujące wrażenie. Ale o nich napiszę w następnym numerze „Esensji”.
koniec
1 grudnia 2000
„Klasycy XX wieku”
Galeria Zachęta w Warszawie, 24.X – 3.XII.2000 r.

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Od Lukrecji Borgii do bitew kosmicznych
Agnieszka ‘Achika’ Szady

1 XII 2023

Czy Magda Kozak była pierwszą Polką w stanie nieważkości? Ilu mężów zabiła Lukrecja Borgia? Kto pomógł bojownikom Bundu w starciu z carską policją? I wreszcie zdjęcie jakiego tajemniczego przedmiotu pokazywał Andrzej Pilipiuk? Tego wszystkiego dowiecie się z poniższej relacji z lubelskiego konwentu StarFest.

więcej »

Razem: Odcinek 3: Inspirująca Praktyczna Pani
Radosław Owczarek

16 XI 2023

Długie kolejki, brak podstawowych towarów, sklepowe pustki oraz ograniczone dostawy produktów. Taki obraz PRL-u pojawia się najczęściej w narracjach dotyczących tamtych czasów. Jednak obywatele Polski Ludowej jakoś sobie radzą. Co tydzień w Teleranku Pan „Zrób to sam” pokazuje, że z niczego można stworzyć coś nowego i użytecznego. W roku 1976 startuje rubryka „Praktycznej Pani”. A o tym, od czego ona się zaczęła i co w tym wszystkim zmalował Tadeusz Baranowski, dowiecie się z poniższego tekstu.

więcej »

Transformersy w krainie kucyków?
Agnieszka ‘Achika’ Szady

5 XI 2023

34. Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi odbywał się w kompleksie sportowym zwanym Atlas Arena, w dwóch budynkach: w jednym targi i program, w drugim gry planszowe, zaś pomiędzy nimi kilkanaście żarciowozów z bardzo smacznym, aczkolwiek nieco drogim pożywieniem. Program był interesujący, a wystawców tylu, że na obejrzenie wszystkich stoisk należało poświęcić co najmniej dwie godziny.

więcej »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.