Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 7 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

‹V Tolk Folk›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Organizator JST Wieża
CyklTolk Folk
MiejsceSrebrna Góra

Jak się bawić po tolkienowsku

Esensja.pl
Esensja.pl
1 2 »
Był pewien Elek w Bielawie,
co życie spędzał ciekawie.
Gdy poznał dzieła Tolkiena,
z zachwytu opadła mu szczena
i rzekł: „Muszę coś zrobić w tej sprawie!”

Agnieszka ‘Achika’ Szady

Jak się bawić po tolkienowsku

Był pewien Elek w Bielawie,
co życie spędzał ciekawie.
Gdy poznał dzieła Tolkiena,
z zachwytu opadła mu szczena
i rzekł: „Muszę coś zrobić w tej sprawie!”

‹V Tolk Folk›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Organizator JST Wieża
CyklTolk Folk
MiejsceSrebrna Góra
Rys historyczny
Plener malarski inspirowany twórczością J. R. R. Tolkiena odbył się po raz pierwszy w 1998 w Bielawie (Góry Sowie). Zorganizowała go Jednoosobowa Sekcja Tolkienowska w osobie Jarosława „Elka” Florczaka – animatora Miejskiego Ośrodka Kultury i Sportu w Bielawie. W rok później miał miejsce pierwszy Tolk Folk – masowa impreza dla ludności, z koncertem zespołu folkowego, konkursami dla dzieci i pokazem fajerwerków, będącym jednocześnie inscenizacją ataku Smauga na gród nad jeziorem (w roli jeziora wystąpił bielawski zalew).
Od pięciu lat Tolk Folki stanowią nieodłączny element w sudeckim kalendarzu imprez. Występy zespołów polskich i zagranicznych, pokazy walk rycerskich, turnieje łucznicze, fajerwerki oraz konkursy i zabawy w rodzaju bicia rekordu ilości odcisków hobbickich stóp na taśmie papieru stanowią spora atrakcję dla dzieci i dorosłych.
A jak to wyglądało w tym roku?
Plener odbywał się tym razem nie w Bielawie, lecz kilkanaście kilometrów dalej, w Srebrnej Górze. Kiedy wysiadłam z PKSu, pierwszą moją myślą było: „Cholera, Alpy czy co?”. Jak okiem sięgnąć, nie było ani metra gruntu, który nie byłby nachylony. Do fortu „Harcerz” musiałam dojść jeszcze trzy kilometry pod górę. Tubylcza staruszka wskazała mi drogę na skróty: kamienisty, stromy szlak prowadzący w mroczniejący las. Zza góry nadciągała wielka, fioletowa chmura i zaczynało ostrzegawczo błyskać…
Dowlokłam się w końcu na przełęcz, gdzie w ogródku piwnym czekała na mnie Bożka. Zerwał się wiatr: targał parasolami i niósł ze sobą drobny deszczyk. Za górą błyskało się, a drzewa wokół były już kompletnie czarne. Nadeszła Monika i wszystkie trzy zaczęłyśmy się wspinać wąską szosą na szczyt góry. Kiedy doszłyśmy do fortu „Harcerz”, było ciemno, pojedyncza latarnia oświetlała podwórze i stojące na nim w rządku dziesięcioosobowe harcerskie namioty. Jakiś pies, jakieś słupy – nie zwracałam większej uwagi na majaczące w mroku przedmioty, pragnąc jak najprędzej zrzucić bagaż z grzbietu. Nasz namiot stał wyżej, na koronie fortu, dokąd wspięłyśmy się po morderczo stromych betonowych schodkach bez poręczy, częściowo porośniętych pokrzywami. Monika ostrzegała wszystkich przybywających, żeby przypadkiem nie próbowali w nocy wychodzić w krzaki, bo pięć metrów za namiotem grunt urywa się nagle i można zlecieć 15 metrów w dół. Powiedziała jednak, że rano zobaczę, jak tu jest pięknie i jakie widoki. Było widać tylko fioletowe, świecące przez chmury niebo z zarysem jednego samotnego drzewa, ale coś mi mówiło, że Monika ma rację.
Pozawijane w przydziałowe koce i prześcieradła położyłyśmy się spać, słuchając, jak namiot trzeszczy i łopocze w porywach wiatru niczym żaglowiec w sztormie. Miałam przeczucie, że ten pobyt to będzie coś cudownego.
Rozgrzewka
W świetle dnia mogłam nareszcie przyjrzeć się otoczeniu. Fort pochodzi z XVII wieku – główną częścią jest zagłębione w ziemi otoczone kamienno-ceglanymi murami podwórze, na które wchodzi się z zewnątrz przez zwyczajną bramę z desek (z małą furtką – brakowało mi tylko wizjerów „na ludzi” i „na hobbitów”). W murze są łukowato wykończone wejścia do wewnętrznych pomieszczeń – kazamatów, jak my to nazywałyśmy. Jest tam sporo pustych pomieszczeń, które służą częściowo za magazyny, a częściowo za łazienki, strzelnicę, salę kominkową i tak dalej. Wzdłuż muru były rozbite namioty kolonistów, w jednym rogu znajdowały się strome schody, po których wchodziło się na górę, a po prawej stronie od bramy widniał porośnięty trawą wsparty na słupach daszek, pod którym stały stoły i ławy z desek, chociaż wyglądał tak westernowo, że oczami duszy zamiast stołów widziałam tam uwiązane konie. Obok bramy, po lewej, znajdowało się miejsce na ognisko, otoczone siedziskami z długich, rozpołowionych pni. Nad podwórzem, od jednego końca do drugiego, rozciągnięty był mocny sznur, do którego na drugim sznurze uwiązana była Tajga – przepiękny, srebrzysty husky, niezwykle łagodna i przyjacielsko nastawiona do wszystkich (z wyjątkiem kur we wsi – dlatego musiała być na uwięzi).
BelegC, zwycięzca turnieju łuczniczego<br/>fot: Jarosław „Elek” Florczak
BelegC, zwycięzca turnieju łuczniczego
fot: Jarosław „Elek” Florczak
Po śniadaniu z suchego prowiantu zabrałam się za malowanie, ponieważ, po pierwsze, Bożka narzuciła ostre tempo i nie chciałam być gorsza, a po drugie, zamierzałam wyrobić sobie trochę luzu, żeby mieć czas na ewentualne wędrówki po górach i inne rozrywki. Namalowałam plakatówkami dwa szkice do planowanego olejnego obrazka przedstawiającego Jeźdźców Rohanu spotykających Trzech Łowców w stepie (ze Ślężą i Górami Sowimi w tle). Po południu zeszłyśmy do Srebrnej Góry po zakupy żywnościowe. Wracałyśmy drogą, którą pokonałam poprzedniego dnia – ze zdziwieniem spostrzegłam, że jest około trzykrotnie krótsza, niż mi się wydawało.
W drodze powrotnej wstąpiłyśmy do schroniska, gdzie siedziała Baśka i czekała zmiłowania boskiego (tzn. aż ktoś będzie jechał do fortu samochodem albo pomoże jej wnieść plecak, śpiwór, gitarę i co tam jeszcze miała). Zabrałyśmy ją ze sobą, a po południu dojechała jeszcze Ewa z Karoliną i stare plenerowiczki były w komplecie. Następnego dnia dotarła jeszcze nowa uczestniczka – Ola o ksywie Dis, członkini internetowego Forum Tolkienowskiego, do którego należy m.in. Elek i Monika „mONA”.
Dni upływały nam na intensywnym malowaniu. O 17:00 schodziłyśmy do schroniska na obiadokolację (jedzenie było bardzo smaczne). Pogoda była przepiękna, choć wśród murów fortu często panował chłód, zwłaszcza w cieniu.
Bożka namalowała cały cykl snów różnych bohaterów WP (Różyczka śni o Samie, Aragorn o Minas Tirith, i tak dalej, bardzo pięknie jej to wyszło), Ewa stworzyła kolejną wersję elfki pod drzewem, zwaną przez nas „Matka Boska Elficka”, Baśka, Karolina i Dis malowały różne widoki i wnętrza, a ja tłukłam szkice jeźdźców w stepie oraz Vardę zapalającą gwiazdy (namalowałam ją plakatówkami, akwarelą, suchym pastelem i plakatówkami na czarnym brystolu).
Tolk Folk właściwy
W piątek od rana zaczynali się zjeżdżać uczestnicy Tolk Folku. Monika ustawiła sobie przy bramie stolik i przyjmowała wpłaty na akredytacje. Po wpisaniu swoich danych na listę, każdy uczestnik dostawał piękny, grawerowany w mosiądzu znaczek z wizerunkiem wieży na Wielkiej Sowie i napisem „Tolk Folk – Srebrna Góra – Bielawa”. Znaczki te stanowiły odpowiednik identyfikatorów; dodatkowo wszyscy uczestnicy internetowego Forum Tolkienowskiego mieli obowiązek mieć na szyi obrazek, którego używają na forum jako „podpisu” – tak, aby osoby znające się tylko z sieci mogły łatwo się rozpoznać.
Bożka, Karolina, ja i Dis w pocie czoła wykańczałyśmy swoje rysunki, zaś Baśka z Ewą zajmowały się malowaniem na płachtach papieru pakowego pięknego, żółto-czerwonego Smauga, który miał stanowić cel w konkursie łuczniczym, oraz dramatycznie wyglądającego Oka, potrzebnego do sztuki „Nieszczęścia Saurona”.
Sztukę napisał niejaki Adiemus z Forum Tolkienowskiego – jest cała wierszem i bardzo zabawna. Elek z Moniką i jakimś kumplem od muzyki nagrali ją na magnetofon, dodając muzykę z filmu „Love story” i różne efekty dźwiękowe, aktorom pozostawało więc tylko grać ciałem ^__*. Jedynymi mówionymi na żywo kwestiami było kilka słów, jakie wypowiadam jako dowódca orków. Zrobiliśmy kilka prób, zwłaszcza Nazgule i Gollum ćwiczyli swoje wejście niemal w nieskończoność.
Dziewczyny przebrały się w stroje tolkfolkowe: Karolina w niby-wczesnośredniowieczną suknię, Bożka w aksamitną, granatowo-fioletową szatę Arweny, Dis w surowe płótna i przepiękną, złocistą kolczugowatą koszulkę z cekinów, Baśka wystąpiła tym razem jako elf płci męskiej (aksamitne spodnie, tunika, pas z sakiewką i śliczna peleryna zrobiona z haftowanej aksamitnej spódnicy z lumpeksu, spięta mosiężną indyjską broszą). Ewa nosiła swoją artystowską sukienkę i tylko ja nie miałam żadnego przebrania. Baśka pożyczyła mi więc swoją długą, czarna sukienkę z cieniutkiego materiału, z taką jakby narzutką. Przepasałam ją drugim Baśki pasem, a na szyję włożyłam mój ukochany wisiorek z koniem oraz drugi wisiorek, przedstawiający czaszkę z różą w zębach, który poprzedniego dnia nabyłam na stoisku z pamiątkami jako prezent dla kumpla. Powiedziałam, że jestem wampirzycą z Gondoru ^__*.
Smok z ciasta solnego<br/>fot: Jarosław „Elek” Florczak
Smok z ciasta solnego
fot: Jarosław „Elek” Florczak
Zaraz po obiedzie Tolk Folk się rozpoczął. Szybko poprzypinałyśmy szpilkami nasze rysunki do przywiezionych przez Elka plansz (rano tego dnia w pocie czoła oprawiałyśmy je w passe-partouts z kolorowego brystolu lub wyproszonych w schronisku kartonów po produktach spożywczych). Swój olej z Jeźdźcami Rohanu wyeksponowałam w podcieniach, ustawiwszy go na sztalugach Karoliny, których pożyczyła mi do malowania.
1 2 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Od Lukrecji Borgii do bitew kosmicznych
Agnieszka ‘Achika’ Szady

1 XII 2023

Czy Magda Kozak była pierwszą Polką w stanie nieważkości? Ilu mężów zabiła Lukrecja Borgia? Kto pomógł bojownikom Bundu w starciu z carską policją? I wreszcie zdjęcie jakiego tajemniczego przedmiotu pokazywał Andrzej Pilipiuk? Tego wszystkiego dowiecie się z poniższej relacji z lubelskiego konwentu StarFest.

więcej »

Razem: Odcinek 3: Inspirująca Praktyczna Pani
Radosław Owczarek

16 XI 2023

Długie kolejki, brak podstawowych towarów, sklepowe pustki oraz ograniczone dostawy produktów. Taki obraz PRL-u pojawia się najczęściej w narracjach dotyczących tamtych czasów. Jednak obywatele Polski Ludowej jakoś sobie radzą. Co tydzień w Teleranku Pan „Zrób to sam” pokazuje, że z niczego można stworzyć coś nowego i użytecznego. W roku 1976 startuje rubryka „Praktycznej Pani”. A o tym, od czego ona się zaczęła i co w tym wszystkim zmalował Tadeusz Baranowski, dowiecie się z poniższego tekstu.

więcej »

Transformersy w krainie kucyków?
Agnieszka ‘Achika’ Szady

5 XI 2023

34. Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi odbywał się w kompleksie sportowym zwanym Atlas Arena, w dwóch budynkach: w jednym targi i program, w drugim gry planszowe, zaś pomiędzy nimi kilkanaście żarciowozów z bardzo smacznym, aczkolwiek nieco drogim pożywieniem. Program był interesujący, a wystawców tylu, że na obejrzenie wszystkich stoisk należało poświęcić co najmniej dwie godziny.

więcej »

Polecamy

Zobacz też

Tegoż autora

I gwiazdka z nieba nie pomoże, kiedy brak natchnienia
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Tajemnica beczki z solą
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Serializacja MCU
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Od Lukrecji Borgii do bitew kosmicznych
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Półelfi łotrzyk w kanale burzowym
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Zwariowane studentki znów atakują
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Transformersy w krainie kucyków?
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Płomykówki i gadzinówki
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Jedyna nadzieja w lisiczce?
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Ken odkrywa patriarchat, czyli bunt postaci drugoplanowych
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.