Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 29 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

‹Polcon 2002›

Okładka informatora
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Organizator GGFF
CyklPolcon
MiejsceKraków
Od29 sierpnia 2002
Do1 września 2002

Zabawa w ganianego

Esensja.pl
Esensja.pl
1 2 3 4 »
Na ogół na konwentach potrzebna bywa umiejętność bilokacji, w celu brania udziału w kilku interesujących punktach programu naraz. Na krakowskim Polconie dochodziła do tego zdolność do teleportacji, ponieważ organizatorom udało się to, co do tej pory było domeną Arraconów: zorganizowali konwent wędrowny.

Agnieszka ‘Achika’ Szady

Zabawa w ganianego

Na ogół na konwentach potrzebna bywa umiejętność bilokacji, w celu brania udziału w kilku interesujących punktach programu naraz. Na krakowskim Polconie dochodziła do tego zdolność do teleportacji, ponieważ organizatorom udało się to, co do tej pory było domeną Arraconów: zorganizowali konwent wędrowny.

‹Polcon 2002›

Okładka informatora
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Organizator GGFF
CyklPolcon
MiejsceKraków
Od29 sierpnia 2002
Do1 września 2002
Prelekcje i spotkania odbywały się bowiem w gmachu Wydziału Fizyki i Techniki Jądrowej AGH, zaś konkursy i blok RPG – w budynku szkoły podstawowej, dwie przecznice dalej. Trzecim punktem w przestrzeni miał być położony jeszcze dalej klub studencki Rotunda, ale pokazy filmów nie doszły do skutku.
Ale zacznijmy od początku. Początek ów miał miejsce w holu Wydziału Fizyki, gdzie równo z wybiciem godziny 11.00 otwarto konwentowy punkt akredytacyjny. Nieszczęśni organizatorzy tonęli w stosach identyfikatorów (potem któryś wpadł na pomysł, żeby ułożyć je alfabetycznie) i pobazgranych długopisami kartek (komputerowa rejestracja jest najwyraźniej dla nich wynalazkiem nieznanym). Na szczęście dzięki specyficznym połączeniom kolejowym między Lublinem a Krakowem nasza dziewięcioosobowa ekipa przybyła jeszcze przed otwarciem, co zapewne zaoszczędziło nam wiele czasu i nerwów. Oczekiwanie na otwarcie rejestracji umilaliśmy sobie analizowaniem rysunku zdobiącego konwentowe koszulki i odbite na ksero kartki, które, jak się okazały, były oficjalnym plakatem Polconu… Rysunek wykonany jakimś najwyraźniej dość topornym narzędziem graficznym przedstawiał kobietę o dziwnej anatomii i proporcjach tułowia, odzianą w buty na wysokich obcasach i coś, co zapewne było zbroją lub mundurem, trzymającą w rękach coś, co najwyraźniej było jakimś rodzajem broni. Przez dłuższą chwilę byliśmy pewni, że posiada ona ogon (coś na kształt skorpiona lub Obcego), ale po bliższym, przyjrzeniu okazało się, że jest to raczej długa na trzy metry taśma z nabojami. Jest dla mnie tajemnicą, jakim cudem bohomaz ten został zaakceptowany przez ekipę, która robi Krakony, na całą Polskę słynące z wybitnie pięknej, artystycznej oprawy graficznej.
Pewnym pocieszeniem estetycznym były dwie zgrabne książeczki zawierające program oraz informator (wraz z bogatą kolekcją opowiadań znanych i popularnych autorów) – książeczkom owym ilustracji na okładkę użyczyło wydawnictwo Runa, więc przyjemnie było popatrzeć. Szczególnie na tę z opowiadaniami.
Pierwsze atrakcje zaczynały się o trzeciej po południu. Byłam w rozterce, czy pójść na prelekcję Cathii „Kobiety w Gwiezdnych wojnach” czy na Pilipiuka „W cieniu szubienicy” (o alchemikach, jak wynikało z opisu w informatorze), a może na Michała Studniarka opowiadającego o wierzeniach Cyganów? W końcu zdecydowałam się na to ostatnie. Wprawdzie większość czasu zajęło Michałowi przedstawienie historii, obyczajów i profilu zawodowego Cyganów i na wierzenia zostało mu jakieś 10 minut, ale prelekcja i tak była bardzo ciekawa. Czy ktoś z Was wiedział na przykład o Smorgońskiej Akademii (dla niedźwiedzi), o tym, że wolno jeść jeże, jeśli mają pysk o świńskim, a nie psim kształcie, albo, że sztućce położone przy łóżku są w stanie odpędzić upiora?
Po prelekcji teleportowałam się szybko do szkoły, gdzie zaczynał się właśnie konkurs potterowski. Prowadząca go Cathia z iście sithowską perfidią poczekała, aż uczestnicy dobiorą się w drużyny, po czym poddała ich działaniu Tiary Przydziału, czyli kapelusza wypełnionego karteczkami, z którego każdy losował dom, do którego go przydzielono. Ja znalazłam się w Hufflepuffie i po zaciętej walce zajęliśmy II miejsce. Jak na konkurs Cathii, pytania były całkiem łatwe – ani jednego o długość różdżek czy materiał, z którego były zrobione… Pierwsze miejsce zajęła drużyna Ravenclaw, zaś Gryffindor skompromitował się haniebnie, lądując z IV pozycją. Spodziewaliśmy się nawet, że Cathia wykona Manewr Dumbledore’a i na sam koniec przydzieli drużynom jakieś dodatkowe punkty, ale tak się nie stało. Swoją drogą dobrze, że były tylko cztery drużyny, bo dla piątej Cathia miała zarezerwowaną nazwę Mugole i strach pomyśleć, co by się stało, gdyby to oni wygrali…
Na kolejnej prelekcji Marek Huberath opowiadał o tym, co lubi najbardziej, czyli o tym, jak różne organizmy znoszą mrożenie i suszenie. Dowiedzieliśmy się, że larwy ochotek afrykańskich mogą wyschnięte na wiór spędzić nawet 17 lat, będąc przy tym odporne na temperatury ciekłego helu albo przeciwnie: +106 C. Ktoś zapytał, czy są one liofilizowane, ale Huberath odparł, że raczej kandyzowane, ponieważ w trakcie wysychania ich organizm wytwarza kolosalne ilości pewnego specyficznego cukru. Było też coś o przechłodzonej wodzie, która nie zamarza nawet w temperaturze -45 C i o tym, czy kosmonaucie można by dać posolonej kawy i wysłać go w kosmos kabrioletem. Pewnie wiedziałabym dokładniej, o co w tym chodzi, gdybym w tak zwanym międzyczasie nie wychodziła do holu pilotować telefonicznie Kasię Chmiel, która właśnie docierała w okolice AGH. Przy okazji natknęłam się na Ewę Białołęcką, sprzedającą za bezcen Jedyne Pierścienie (zapewne jest to jej dalekosiężny plan przejęcia władzy nad światem. W każdym razie, jeżeli na przyszłorocznym Polconie spotkam parę osób odzianych w czarne, postrzępione płaszcze i syczących spod kapturów: „Baginssssss…. Shire…..”, to już będę wiedziała, co o tym wszystkim sądzić).
Wieczorem poszliśmy wszyscy razem na oficjalne otwarcie, które z właściwą sobie elokwencją prowadził Majkosz czyli Tomasz Majkowski, a potem w akademiku oddawaliśmy się tradycyjnym zajęciom w podgrupach, zrezygnowawszy z oglądania panelu z uczestnictwem gości honorowych. Bardzo chciałam wziąć udział w konkursie o Narni, ale niestety rozpoczynał się on o 23.00, nawet później niż kalambury (to doprawdy dziwne). Wszyscy byliśmy zmęczeni i już w okolicach pierwszej w nocy poszliśmy spać.
• • •
Czwartkowy program znowu przyprawił mnie o wewnętrzne rozdarcie, bo musiałam zdecydować, czy iść na konkurs z Kajka i Kokosza, na blok tolkienowski czy też może na prelekcję Ryśka Jeziornego (zwanego potocznie RAJem) „Intryga polityczna w Ataku klonów”. Oczywiście moja ukochana saga wygrała w tej konkurencji i poszłam na prelekcję RAJa. Dokonał on szczegółowej analizy wszystkich meandrów akcji II Epizodu i okazało się, że różne pozornie całkiem bezsensowne wydarzenia oraz niejasności mają pewien głęboki sens, który w skrócie sprowadza się do tego, że wszystko przebiega tak, jak to zaplanował Imperator. Jango Fett strzela do Zam pociskiem pochodzącym z Kamino specjalnie po to, żeby rycerzy Jedi naprowadzić na ślad istnienia tej planety, Palpatine celowo proponuje Anakina jako obstawę Amidali, żeby pchnąć go w jej objęcia, Dooku bezsensownie przedłuża egzekucję, żeby Yoda miał czas sprowadzić na odsiecz klony i tym samym wywołać precedens ich użycia… Wszyscy zastanawialiśmy się, czy George Lucas wie, że nakręcił tak logiczny i spójny film, czy też wyszło mu to przypadkiem :-)
Po prelekcji wszyscy mieliśmy ochotę jeszcze podyskutować, ale Ewa Białołęcka właśnie zaczynała opowiadać o starożytnych technikach chirurgicznych, więc udaliśmy się do sali A. Oczywiście wszyscy chyba słyszeli już o tym, że w neolicie dokonywano udanych operacji trepanacji czaszki, ale informacje o hinduskich sposobach odtwarzania uciętego nosa albo o mrówczych łebkach używanych jako zaciski dla większości z nas były jednak nowe. Ewa ilustrowała wykład pokazywanymi na rzutniku przezroczami. Zdjęcie starorzymskiego wziernika ginekologicznego przyprawiło kilku panów z widowni o lekki szok. Dla jeszcze większej liczby osób szokiem był szczegółowy rysunek przeprowadzania operacji usunięcia zaćmy za pomocą igły wsadzanej do oka. Brr!
Ponieważ tym razem nie udało mi się sprawnie teleportować z AGH do szkoły, darowałam sobie konkurs autostopowo-galaktyczny. Przez chwilę posłuchałam, jak Arkadiusz Nakoniecznik opowiada o wydawaniu książek w Polsce, a następnie zajrzałam na prezentację filmowych „Dwóch wież” i już tam zostałam. Główną atrakcją były oczywiście pokazywane po kilka razy trailery (przerywane okrzykami „Kursor! Kursor!!”, jeżeli chłopcy niechcący zostawili go na środku ekranu) i reklama telewizyjna przedstawiająca Czarnych Jeźdźców goniących samochód. Zobaczyliśmy też liczne zdjęcia z filmu i dowiedzieliśmy się rozmaitych, niekiedy dość zaskakujących faktów. Ma się otóż pojawić jakaś dodatkowa kobieta, z Rohanu bodajże, o imieniu Morwena („So… you have a twin sister?…”), Aragorn ma oswoić sobie konia po jakimś poległym bohaterze (o ile zrozumiałam, koń nosi imię po jeszcze innym bohaterze, co, jak widać, wśród Rohirrimów jest normalną praktyką…), Legolas będzie zjeżdżał na tarczy po schodach, ostrzeliwując się równocześnie z łuku, a Saruman być może wypadnie ze swojej wieży i nadzieje się na ogromne, stalowe kolce. Jak widać, w lutym czeka nas wiele atrakcji.
Wpadłam na chwilę na spotkanie z redakcją „Science Fiction”, a potem byłam na spotkaniu z Anią Brzezińską, ale mam jakąś dziwną lukę pamięciową w tym miejscu… Po spotkaniu dałam się Kasi i reszcie wyciągnąć do miasta, przez co straciłam multimedialną prelekcję Szaleńców o szaleńcach i nie zdążyłam na Konkurs Straszliwie Dziecinny. Wszystko przez jakiś głupi obiad…
W każdym razie po południu poszłam na panel dyskusyjny „Fantastyka dla dzieci”. Ewa Białołęcka mówiła, Andrzej Pilipiuk od czasu do czasu wtrącał jedno zdanie, a Remov tylko był. Chyba więcej publiczności było na prelekcji o seksie w horrorze, ale może to i dobrze, bo w sali C i tak prawie nie było czym oddychać.
1 2 3 4 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Od Lukrecji Borgii do bitew kosmicznych
Agnieszka ‘Achika’ Szady

1 XII 2023

Czy Magda Kozak była pierwszą Polką w stanie nieważkości? Ilu mężów zabiła Lukrecja Borgia? Kto pomógł bojownikom Bundu w starciu z carską policją? I wreszcie zdjęcie jakiego tajemniczego przedmiotu pokazywał Andrzej Pilipiuk? Tego wszystkiego dowiecie się z poniższej relacji z lubelskiego konwentu StarFest.

więcej »

Razem: Odcinek 3: Inspirująca Praktyczna Pani
Radosław Owczarek

16 XI 2023

Długie kolejki, brak podstawowych towarów, sklepowe pustki oraz ograniczone dostawy produktów. Taki obraz PRL-u pojawia się najczęściej w narracjach dotyczących tamtych czasów. Jednak obywatele Polski Ludowej jakoś sobie radzą. Co tydzień w Teleranku Pan „Zrób to sam” pokazuje, że z niczego można stworzyć coś nowego i użytecznego. W roku 1976 startuje rubryka „Praktycznej Pani”. A o tym, od czego ona się zaczęła i co w tym wszystkim zmalował Tadeusz Baranowski, dowiecie się z poniższego tekstu.

więcej »

Transformersy w krainie kucyków?
Agnieszka ‘Achika’ Szady

5 XI 2023

34. Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi odbywał się w kompleksie sportowym zwanym Atlas Arena, w dwóch budynkach: w jednym targi i program, w drugim gry planszowe, zaś pomiędzy nimi kilkanaście żarciowozów z bardzo smacznym, aczkolwiek nieco drogim pożywieniem. Program był interesujący, a wystawców tylu, że na obejrzenie wszystkich stoisk należało poświęcić co najmniej dwie godziny.

więcej »

Polecamy

Zobacz też

Inne recenzje

Cztery dni mocnych akordów
— Paweł Pluta

Tegoż autora

I gwiazdka z nieba nie pomoże, kiedy brak natchnienia
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Tajemnica beczki z solą
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Serializacja MCU
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Od Lukrecji Borgii do bitew kosmicznych
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Półelfi łotrzyk w kanale burzowym
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Zwariowane studentki znów atakują
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Transformersy w krainie kucyków?
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Płomykówki i gadzinówki
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Jedyna nadzieja w lisiczce?
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Ken odkrywa patriarchat, czyli bunt postaci drugoplanowych
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.