Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 29 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

‹Polcon 2002›

Okładka informatora
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Organizator GGFF
CyklPolcon
MiejsceKraków
Od29 sierpnia 2002
Do1 września 2002

Cztery dni mocnych akordów

Esensja.pl
Esensja.pl
1 2 3 4 »
Zaczęło się od tego, że nie mogłem znaleźć planu Krakowa. Prawdopodobnie gdzieś go zdefraudowała moja siostra, nie przejąłem się jednak zbytnio sytuacją, przekonany że taki plan bez trudności zdobędę na miejscu. Był to, jak się okazało, błąd.

Paweł Pluta

Cztery dni mocnych akordów

Zaczęło się od tego, że nie mogłem znaleźć planu Krakowa. Prawdopodobnie gdzieś go zdefraudowała moja siostra, nie przejąłem się jednak zbytnio sytuacją, przekonany że taki plan bez trudności zdobędę na miejscu. Był to, jak się okazało, błąd.

‹Polcon 2002›

Okładka informatora
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Organizator GGFF
CyklPolcon
MiejsceKraków
Od29 sierpnia 2002
Do1 września 2002
W czwartek, zaraz za Katowicami, od czytania pasjonującej lektury podręcznika inżynierii oprogramowania oderwał mnie dobiegający z korytarza głos znajomy, acz w tym miejscu trochę nieoczekiwany. Za drzwiami przedziału mignął znikając najpierw jakiś mętnie rozpoznawalny kształt, a zaraz za nim drugi, powiewający długimi włosami, przy czym ten akurat zareagował na krzyknięte przez pół wagonu „Kojer!”. Zza niego wychyliła się Yaal, bo to właśnie jej wdzięczny głos zwrócił moją uwagę chwilę wcześniej. Jak się okazało, Kojer uwierzył konduktorowi, że na końcu składu jest wagon Warsu, konduktor natomiast nawet aż tak bardzo go w błąd nie wprowadził, gdyż na końcu pociągu istotnie był wagon, aczkolwiek nie barowy, tylko do przewozu rowerów. Zawszeć to jakieś urozmaicenie po dziesięciu zwykłych osobowych. Kojer jednak małostkowo chciał tylko i konkretnie kawy, więc zawrócił przez cały skład i w trakcie tego manewru przechwycił najpierw Yaal, potem mnie, w przedostatnim przed lokomotywą wagonie ledwie mu się wywinął Remov, po czym ze zdobyczą wrócił do przedziału, w którym czekał Eryk Remiezowicz.
Na dworcu w Krakowie kupiłem zamiast planu miasta dwa precle, co było drugim moim błędem. Remov, chociaż znalazł się na peronie, znikł ponownie zanim zdążyliśmy podjąć próbę zdobycia taksówki na pięć osób, więc zwyczajną dojechaliśmy pod Wydział Fizyki Jądrowej AGH. Był to jeden z dwóch budynków zajmowanych przez tegoroczny Polcon, ten można powiedzieć ogólnofantastyczny, podczas gdy część growo-konkursowa została umieszczona w nieodległej szkole podstawowej. Nie jest to, co prawda, najlepsze rozwiązanie, bo poza problemami organizacyjnymi dzieli też konwent na dwa, w dużej części oddzielne, ale nie zawsze daje się takiego zabiegu uniknąć.
Organizatorzy przegrupowują się. (Michał Stachyra ’Puszon’, Tomasz Z. Majkowski, Szymon Sokół, Jo’Asia Słupek) [fot. autora, skan: Zuzanka Krzyżaniak]
Organizatorzy przegrupowują się. (Michał Stachyra ’Puszon’, Tomasz Z. Majkowski, Szymon Sokół, Jo’Asia Słupek) [fot. autora, skan: Zuzanka Krzyżaniak]
Przy rejestracji dostałem standardowy zestaw informatorów i zieloną koszulkę zdobną w obrazek kobiety z ogonem, chociaż może to była taśma nabojowa do trzymanego w rękach karabinu. Prawie od razu, żeby gdzieś nie posiać karty do głosowania na Zajdla, spełniłem swój obywatelski obowiązek przy urnie pilnowanej przez Elę Gepfert, po czym wyruszyłem na rodzinną serię prelekcji Ewy i Marka Pawelców w odwrotnej kolejności. Marek, konkurujący spotkaniowo z Markiem, ale Huberathem, podobno zajmującym się suszeniem i ponownym namaczaniem żab tak, aby to przeżyły, przedstawił historię rozwoju broni w Chinach. Jak się między innymi okazało, chińskie konie przez dłuższy czas były za małe żeby z nich zrobić kawalerię, więc rozwijała się ona słabo, nadrabiając nieco rydwanami. Dopiero po dłuższym czasie powstały jednostki jazdy, w których zresztą każdy żołnierz miał przynajmniej po dwa wierzchowce. Niestety nie zdążyłem zapytać, czy miało to rekompensować mizerne ich rozmiary.
Po Marku, Ewa opowiadała, jak się sprawdza doświadczalnie, co zrobi sonda kosmiczna lądująca na obcej planecie. Ponieważ zaś pierwszą rzeczą, jaką taka sonda napotka, jest atmosfera, która kolorowo świeci, gdy coś przez nią szybko przelatuje, prelekcja była ilustrowana efektownymi zdjęciami, a niektóre z nich wymagały nawet zgody prawdziwego francuskiego szefa laboratorium, takie tajne rzeczy na nich były. Tajności to zresztą dość problematyczna kwestia, bo ESA i NASA do tego stopnia partnersko ze sobą współpracują, że nierzadko nie wiadomo, czy jakaś informacja pochodzi z wymiany naukowej, czy z wywiadu gospodarczego, co zmusza do ostrożnego prowadzenia międzyfirmowych rozmów.
Na zakończenie, wraz z wyświetleniem finałowej ilustracji, Pawelcowy notebook zawył efektownie i dramatycznie się wyłączył. Po krótkim dochodzeniu wyszła na jaw drastyczna prawda, mianowicie dwie godziny wcześniej Marek wetknął jego kabel zasilający do jedynego na sali niedziałającego gniazdka i biedne urządzenie zagłodziło się na śmierć. Kliniczną na szczęście.
Dalszy ciąg programu miał się odbywać w klubie Rotunda, który jednak pozawalał jakieś sprawy organizacyjne, w związku z czym nie tylko oficjalne rozpoczęcie Polconu musiało się odbyć w jednej z sal AGH, ale też wypadł cały przewidziany blok filmowy, co wywoływało w organizatorach tłumiony bulgot przy niedyskretnych pytaniach, a mnie znowu odebrało szansę obejrzenia „12 małp”.
Międzynarodówka fantastyczna gości honorowych (Piotr W. Cholewa, Ken MacLeod, Kirył Jes’kow, Anna Brzezińska)
Międzynarodówka fantastyczna gości honorowych (Piotr W. Cholewa, Ken MacLeod, Kirył Jes’kow, Anna Brzezińska)
Do filmów jednak na razie i tak nikt nie miał głowy, ponieważ po ogłoszeniu otwarcia konwentu na środek zostali wystawieni goście honorowi oraz Piotr W. Cholewa, który też jest gość i też honorowy, ale nie o to tym razem chodziło. Występował bowiem jako prowadzący i równocześnie bohaterski tłumacz z angielskiego dla Kena MacLeoda, rosyjskiego dla Kiryła Jes’kowa, oraz polskiego dla Ani Brzezińskiej. Do tego ostatniego tłumaczenia jednak niezbyt się przykładał. Prezentacja gości przebiegała pogodnie, dopóki Kirył nie wyraził szczerego poglądu iż rosyjskie środowisko tolkienistów spełnia wszystkie wymagania stawiane totalitarnym sektom. Lakier na ławkach w sąsiedztwie Tadeusza Olszańskiego zaczął się złuszczać, a drewno nim pokryte z wolna poczerniało. Zaś gość ze wschodu, kontynuując, wyraził pogląd że furia tolkienistów nie zraża go zbytnio, gdyż „Ostatniego władcę Pierścienia” napisał nie dla nich, lecz dla normalnych ludzi. Stalowe szkielety ławek wokół Tadeusza zmiękły nieco i zaczęły jarzyć się wiśniowo.
Eskalacja konfliktu na szczęście nie nastąpiła, jako że spotkanie dobiegało końca, jeszcze tylko PWC miłym zbiegiem okoliczności zdołał pomylić wojnę północ-południe z wojną wschód-zachód. Miłym, ponieważ przy tej okazji gromki protest z sali ujawnił, że podobnych mnie reliktów, dla których rosyjski nie jest językiem egzotycznością dorównującym japońskiemu, zostało nadal całkiem sporo.
Robiło się już późno, toteż stwierdziłem, że wypada pojechać do kuzyna, u którego się zatrzymałem, a który następnego dnia przecież szedł do pracy. I tu popełniłem ostatni z serii błędów, nie pytając gdzie jest ulica, na którą się wybieram, wyszedłem bowiem z słusznego w gruncie rzeczy założenia, że taksówkarz i tak będzie to wiedział, więc ja nie muszę. Z taksówki wysiadłem siedem i pół złotego później, zacząłem zatem podejrzewać, że kuzyn mieszka bliżej, niż mi się wydawało. Grozę sytuacji ujrzałem jeszcze wyraźniej, gdy w sklepie pod jego domem spotkałem Majkoszową Małgosię, która wyjaśniła mi, że przyszła tu na chwilę coś kupić i zaraz wraca na konwent. Ogrom mojego błędu w pełnej krasie zobaczyłem zaś ostatecznie rano, kiedy przeszedłszy od jednego skrzyżowania do drugiego, co zajęło mi około pięciu minut, stanąłem przed drzwiami Wydziału Fizyki Jądrowej AGH. Ale to już był piątek.
Mimo dobrej organizacji, o parkingu dla wózka zapomniano. (Tomasz Fruń)
Mimo dobrej organizacji, o parkingu dla wózka zapomniano. (Tomasz Fruń)
Rozpocząłem go dotrzymując towarzystwa pierwszym tegodniowym przybyszom, oczekującym na jakieś oznaki istnienia organizatorów, którzy by ich zarejestrowali, przez co napastowali każdego, czyj identyfikator choćby zalatywał czerwienią. Z tego powodu oberwało się kilku nosicielom plakietek nominalnie pomarańczowych, trzeba bowiem przyznać że dobór kolorów trochę nie wyszedł i różnicę między organizatorem a twórcą programu widziało się dopiero kiedy stali obok siebie. Czas oczekiwania w każdym razie skracaliśmy sobie rozmową o czasopismach, a czasem i książkach, fantastycznych, oraz zwyczajach kultywowanych przez ich autorów i wydawców, szczególnie zaś o osobniczych różnicach w rozumieniu słów takich jak „zapłata” i „termin”.
Około dziewiątej pojawiła się Ania Brzezińska i opowiedziała straszną historię o tym, jak musiała bladym świtem prawie siłą przebijać się do studia radiowego, do którego została wcześniej zaproszona. Dla nabrania sił poszła więc na kawę, a ja z nią, ale na herbatę. Zdążyłem jednak wypić tylko pół szklanki do momentu w którym, mijając właśnie przybyłych z małą Wiktorią Justynę i Tomka Fruniów, jako rezerwowy specjalista od rozpoznawania Kaji1) Mikoszewskiej pojechałem na dworzec kolejowy. Oryginalnie pełniącej tę funkcję Yaal nie dało się znaleźć o tak wczesnej porze, więc dysponujący samochodem Pawelce zabrali mnie. Rozpoznanie powiodło się, mimo braku w składzie fryzury Kaji warkoczyków typu sznurówki występujących licznie jeszcze dwa tygodnie wcześniej, jak bowiem wiadomo kobieta zmienną jest. Przedarłszy się po drodze przez pana handlującego na dworcu książkami, gardzącego trzema złotymi za to najwyraźniej chętnego do przyjęcia zapłaty w naturze, zarejestrowaliśmy Kaję w przeniesionej do szkoły recepcji i zdążyli na prelekcję Ewy Białołęckiej o różnych zabawnych operacjach chirurgicznych dokonywanych już od czasów starożytnych. Nasi przodkowie robili sobie mianowicie a to trepanacje czaszek, a to dorabiali uszy lub nosy, a to zaćmę usunęli, a największa atrakcja polega na tym, że przeżywalność pacjentów mieli całkiem sporą. Na wykład fachowym okiem spoglądał Lesław Olczak, twierdzący że nowoczesne narzędzia chirurgiczne jakoś znacząco się od antycznych konstrukcją nie różnią, chociaż zwykle bywają w lepszym stanie niż te z wykopalisk.
1 2 3 4 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Od Lukrecji Borgii do bitew kosmicznych
Agnieszka ‘Achika’ Szady

1 XII 2023

Czy Magda Kozak była pierwszą Polką w stanie nieważkości? Ilu mężów zabiła Lukrecja Borgia? Kto pomógł bojownikom Bundu w starciu z carską policją? I wreszcie zdjęcie jakiego tajemniczego przedmiotu pokazywał Andrzej Pilipiuk? Tego wszystkiego dowiecie się z poniższej relacji z lubelskiego konwentu StarFest.

więcej »

Razem: Odcinek 3: Inspirująca Praktyczna Pani
Radosław Owczarek

16 XI 2023

Długie kolejki, brak podstawowych towarów, sklepowe pustki oraz ograniczone dostawy produktów. Taki obraz PRL-u pojawia się najczęściej w narracjach dotyczących tamtych czasów. Jednak obywatele Polski Ludowej jakoś sobie radzą. Co tydzień w Teleranku Pan „Zrób to sam” pokazuje, że z niczego można stworzyć coś nowego i użytecznego. W roku 1976 startuje rubryka „Praktycznej Pani”. A o tym, od czego ona się zaczęła i co w tym wszystkim zmalował Tadeusz Baranowski, dowiecie się z poniższego tekstu.

więcej »

Transformersy w krainie kucyków?
Agnieszka ‘Achika’ Szady

5 XI 2023

34. Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi odbywał się w kompleksie sportowym zwanym Atlas Arena, w dwóch budynkach: w jednym targi i program, w drugim gry planszowe, zaś pomiędzy nimi kilkanaście żarciowozów z bardzo smacznym, aczkolwiek nieco drogim pożywieniem. Program był interesujący, a wystawców tylu, że na obejrzenie wszystkich stoisk należało poświęcić co najmniej dwie godziny.

więcej »

Polecamy

Zobacz też

Inne recenzje

Zabawa w ganianego
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Tegoż autora

Pamiątka z historii
— Paweł Pluta

Hidalgos de putas
— Paweł Pluta

My też mamy Makoare
— Paweł Pluta

El Polcon mexicano
— Paweł Pluta

Od Siergieja według możliwości, czytelnikowi według potrzeb
— Paweł Pluta

Elektryczne stosy
— Paweł Pluta

Ktoś nam znany, ktoś kochany…
— Paweł Pluta

Przejście przez cień
— Paweł Pluta

Druga bije pierwszą
— Michał Chaciński, Paweł Pluta, Eryk Remiezowicz, Konrad Wągrowski

A Słowo było u ludzi
— Paweł Pluta

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.