Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 14 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

‹Polcon 2002›

Okładka informatora
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Organizator GGFF
CyklPolcon
MiejsceKraków
Od29 sierpnia 2002
Do1 września 2002

Zabawa w ganianego

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 2 3 4 »
Ewa przeanalizowała fantastykę dziecięco-młodzieżową poczynając od czasów przedwojennych i z grubsza podzieliła ją na baśniową, przygodową, hurraoptymistyczną s-f (z podgrupą fantastyki naiwnej) i fantasy. Widownia podrzucała tytuły swoich ulubionych lub znienawidzonych książek z dzieciństwa. Pod koniec panelu Andrzej opowiedział o szesnastotomowej powieści s-f dla młodzieży („…na próbę napisałem trzy pierwsze tomy…”), która ma opowiadać o tym, jak po III wojnie światowej niedobitki ludzkości czynią próby wysłania swoich agentów wehikułem czasu, żeby zapobiegli katastrofie. Wehikuł może przerzucić w przeszłość jedynie 40 kilo materii, więc agenci owi muszą mieć 12-13 lat. Znając zamiłowanie Andrzeja do historii i jego talent do pisania książek przygodowych, lektura może być bardzo ciekawa, aczkolwiek niektóre sceny (np. miasto ogarnięte epidemią dżumy) niezbyt się chyba nadają dla młodszych czytelników. Choć spotkałam się potem ze stwierdzeniem, że może dokładny opis torturowania przez carską ochranę uświadomiłby im, że pewne rzeczy w życiu wyglądają inaczej, niż w grach komputerowych.
Zastanawiałam się trochę, czy nie pójść na konkurs cytatów „Mądrej głowie dość dwie słowie”, ale organizowali go Szymon i Jo’Asia, a ich konkursy są zawsze straszliwie wyrzynające. Zajrzałam więc tylko na salę, żeby pomachać znajomym i przeczytać wypisane na tablicy kategorie pytań :"Cytaty z cytatów w cytatach”, „Z wizytą u logopedy”, „Wieszczenie wierszem” i tak dalej. Wyglądało na to, że będzie ciekawie, i faktycznie było, bo potem doszły mnie słuchy o straszliwym numerze, którzy organizatorzy wycięli uczestnikom. Spytali mianowicie, skąd pochodzi cytat: „Zawsze jest ich dwóch. Mistrz i uczeń”, a potem okazało się, że jest to fragment książki „Skarby stolinów"… Potworne, jak tak można się znęcać nad człowiekiem! :-)
To był w zasadzie dla mnie koniec drugiego dnia konwentu, bo prelekcje trwały tylko do godziny 19.00. Wieczór i większą część nocy poświęciłam więc na dalszy ciąg zajęć w podgrupach.
• • •
W sobotę trzeba było zwlec się wcześnie, bo o 10.00 zaczynało się spotkanie z wydawnictwem Runa. Wprawdzie ich plany wydawnicze można sobie przeczytać w Internecie, ale wiedziałam, że na spotkaniu zdominowanym przez olśniewającą osobowość Ani Brzezińskiej mój kapownik pewnie spuchnie od smakowitych cytatów, i nie pomyliłam się. Dowiedzieliśmy się oto, że agencja początkowo miała się nazywać TKM („Trzy Kobiety Manipulują”), ale runa „została wybrana nie bez powodu, ponieważ symbolizuje ona dokładny program wydawnictwa, czyli władzę i pieniądze”, że „książka Tomasza Pacyńskiego ma, oprócz bieżnika podeszwy na pierwszym planie, całą masę innych zalet” (dokładną historię tego bieżnika też usłyszeliśmy, a jak!), że autorzy nie będą szczuci kotami w celu wymuszenia produktywności i że nie chodzi o to, żeby wyprodukować „kohortę takich małych, stepujących Ań Brzezińskich, które będą siedziały i pisały wszystkie na tę samą nutę”. W trakcie dyskusji o grafikach okładkowych Ania ujawniła też swoje marzenia dotyczące okładki „Żmijowej harfy”. Miała się tam otóż znaleźć ilustracja wzorowana na gobelinie „Dama z jednorożcem”, tylko, że przedstawiająca damę ze żmijem trzymającym jej łeb na kolanach. Niestety, grafik wyprodukował tłustą, siedzącą tyłem babę z fryzurą na Limahla, co Paula Braiter skomentowała, że może jest tak młody, że Limahl i gobeliny to dla niego jedna i ta sama epoka.
Spotkanie się skończyło, ale ja zalęgłam się w sali B na kolejne dwie godziny, ponieważ odbywał się tam panel „Czy łatwo debiutować w polskiej fantastyce”, a następnie prelekcja o archeologii. Panel prowadziła również Ania, która najpierw barwnie opowiedziała o swoim debiucie („Byłam chyba dość zgodnym autorem – nie rwałam włosów z głowy… ani swoich, ani wydawcy…”), potem poprosiła o wypowiedź Ewę Białołęcką, potem Andrzeja Pilipiuka, który „jak wieść gminna głosi, wkroczył do literatury prosto z plaży”, a następnie Iwonę Surmik, określaną przez Anię mianem „nieustającej debiutantki”. Potem mieli szansę zabrać głos autorzy, którzy właśnie zadebiutowali lub mają zamiar to zrobić, i podzielić się wrażeniami oraz dobrymi radami (dobre rady Ani i Ewy sprowadzały się generalnie do stwierdzenia, że należy „być cichym, pokornym i nie drażnić redaktorów”).
W następnej godzinie Andrzej Pilipiuk zszedł z widowni i zasiadł za katedrą, wraz z Michałem Sołtysiakiem i Łukaszem Czyżewskim prowadząc panel pod tytułem „Archeologia – fikcja filmowa czy rzeczywistość”, gęsto inkrustowany barwnymi anegdotami z życia archeologów. Opowiadali o tym, jak znaleźli swojego pierwszego nieboszczyka, jak naprawdę wygląda mumia, o budowaniu ołtarzyków bogini Kali z czaszek na zajęciach („Mało kto wie, ale strych w naszym instytucie to jest bardzo ładny napowietrzny cmentarz”), o reakcjach ludności tubylczej na wykopaliska („Jak się nie będziesz uczył, to skończysz tak jak oni, przy łopacie!”, „O, to panowie tutaj dinozaury kopią??”) i różnych ciekawych a mało znanych faktach. Na przykład o tym, jak to w pewnej instytucji przy okazji remontu znaleziono za szafą nieznane nauce drzwi, a za drzwiami składzik wypełniony eksponatami dawno uznanymi za skradzione lub zaginione… Prawdopodobnie przyszłe pokolenia archeologów będą po prostu przeprowadzać wykopaliska w magazynach. Może i Arka Przymierza się znajdzie?…
Musiałam opuścić prelekcję 8 minut przed końcem, żeby mieć pewność, że załapię się na gwiezdnowojenny konkurs Cathii. Konkursy Cathii są na ogół straszliwe, ale zachęciła mnie wzmianka w informatorze, że pytania mają być tylko z filmów. Okazało się jednak, że z przyczyn organizacyjnych Cathia musiała zrobić wash and go, czyli dwa konkursy w jednym, i w rezultacie pytania filmowe można było policzyć na palcach. Trochę to bez sensu, robić blobowy konkurs na pierwszym dużym konwencie po premierze II Epizodu – słowo daję, z „Ataku klonów” były może dwa pytania! Mimo braku znajomości tak ważkich faktów jak to, jak miała na imię ukochana Dengara (nie wiedzieliśmy, kim był Dengar, a co dopiero, że miał ukochaną), nasza drużyna w składzie Sławek Graczyk, Misiek Cholewa i ja, zajęła II miejsce. Moc zdecydowanie była z nami, ponieważ w kilku przypadkach strzelaliśmy i trafiliśmy celnie. Uratowały nas też aktorskie talenty Miśka, który w scence rodzajowej „Przeproś Imperatora za niepowodzenie akcji” wykazał się udatną mieszaniną służbistości i talentów humorystycznych, tłumacząc występującemu w roli Palpatine’a Yaksie, że udało się zniszczyć większość rebelianckich myśliwców, ale niestety, razem z Gwiazdą Śmierci… Dostaliśmy za to maksymalną ilość punktów, czyli dwa. Taką ilość udało się zdobyć tylko jednej drużynie, która wystawiła agentkę płci żeńskiej, przepraszającą Imperatora za pomocą siadania mu na kolanach :-) Wszystkim podobał się też występ choreograficzny trójki chłopaków śpiewających „Always look on the Dark Side of the Force”.
Po konkursie starwarsowym odbywał się shrekowy, jak się później dowiedziałam, bardzo multimedialny i sprawnościowy, ale zwyciężył prozaiczny głód i poszłam do barku coś zjeść, a potem na spotkanie z redakcją „Nowej fantastyki”. Maciej Parowski wygłaszał odważne tezy, że to czytelnicy powinni się dostosować do pisma, a nie odwrotnie. Wyznał też, że jest redaktorem zewnątrzsterowalnym i mgliście sugerował nadejście pewnych zmian w wyglądzie i zawartości NF. Widownia protestowała, twierdząc, że dla graczy RPG są specjalistyczne pisma, a wprowadzanie kolorowych stron w całej objętości niczemu nie pomoże, a wręcz przeciwnie.
Kolejnym punktem programu był wykład Andrzeja Ziemiańskiego o postępie w s-f, ale byłam na nim obecna raczej ciałem niż duchem. Gdzieś w międzyczasie przyjechała Ewa Gajda i w sali C rozwiesiła trzy swoje olejne obrazy inspirowane twórczością Tolkiena. Musiało to wystarczyć za całą galerię konwentową. Potem poszłam na prelekcję Jarosława Grzędowicza o horrorach. Jeremiasz z właściwą sobie swadą wyłożył nam podstawowe cechy, które decydują o tym, że horror jest horrorem (niewinność, izolacja, siły nadprzyrodzone, zagrożenie pochodzące z zewnątrz itp.), ilustrując to przykładami ze znanych filmów i książek. Ponieważ głównymi twórcami i konsumentami horrorów są Amerykanie, ich historie dzieją się albo w zabitych deskami miasteczkach w stanie Maine lub Teksas (głęboka prowincja jest czymś strasznym i obcym dla mieszczuchów ), albo w betonowej dżungli wielkich miast (te z kolei horrory przeznaczone są do straszenia prowincjuszy). Dowiedzieliśmy się też, że przeciwnicy opowieści grozy niesłusznie odsądzają je od czci i wiary – otóż w horrorze zło prawie zawsze zostaje na końcu pokonane i ukarane, co powoduje, że w istocie są to głęboko umoralniające opowieści!
Po zakończeniu prelekcji Jeremiasza pozostało akurat tyle czasu, żeby spokojnie dojść piechotą do klubu studenckiego Żaczek, gdzie odbywało się oficjalne zakończenie Polconu. Jak to słusznie zauważył Majkosz, konwenty są takimi dziwnymi tworami, gdzie oficjalne rozpoczęcie ma miejsce w pół dnia po rozpoczęciu faktycznym, a oficjalne zakończenie – pół dnia przed faktycznym.
« 1 2 3 4 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Od Lukrecji Borgii do bitew kosmicznych
Agnieszka ‘Achika’ Szady

1 XII 2023

Czy Magda Kozak była pierwszą Polką w stanie nieważkości? Ilu mężów zabiła Lukrecja Borgia? Kto pomógł bojownikom Bundu w starciu z carską policją? I wreszcie zdjęcie jakiego tajemniczego przedmiotu pokazywał Andrzej Pilipiuk? Tego wszystkiego dowiecie się z poniższej relacji z lubelskiego konwentu StarFest.

więcej »

Razem: Odcinek 3: Inspirująca Praktyczna Pani
Radosław Owczarek

16 XI 2023

Długie kolejki, brak podstawowych towarów, sklepowe pustki oraz ograniczone dostawy produktów. Taki obraz PRL-u pojawia się najczęściej w narracjach dotyczących tamtych czasów. Jednak obywatele Polski Ludowej jakoś sobie radzą. Co tydzień w Teleranku Pan „Zrób to sam” pokazuje, że z niczego można stworzyć coś nowego i użytecznego. W roku 1976 startuje rubryka „Praktycznej Pani”. A o tym, od czego ona się zaczęła i co w tym wszystkim zmalował Tadeusz Baranowski, dowiecie się z poniższego tekstu.

więcej »

Transformersy w krainie kucyków?
Agnieszka ‘Achika’ Szady

5 XI 2023

34. Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi odbywał się w kompleksie sportowym zwanym Atlas Arena, w dwóch budynkach: w jednym targi i program, w drugim gry planszowe, zaś pomiędzy nimi kilkanaście żarciowozów z bardzo smacznym, aczkolwiek nieco drogim pożywieniem. Program był interesujący, a wystawców tylu, że na obejrzenie wszystkich stoisk należało poświęcić co najmniej dwie godziny.

więcej »

Polecamy

Zobacz też

Inne recenzje

Cztery dni mocnych akordów
— Paweł Pluta

Tegoż autora

I gwiazdka z nieba nie pomoże, kiedy brak natchnienia
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Tajemnica beczki z solą
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Serializacja MCU
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Od Lukrecji Borgii do bitew kosmicznych
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Półelfi łotrzyk w kanale burzowym
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Zwariowane studentki znów atakują
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Transformersy w krainie kucyków?
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Płomykówki i gadzinówki
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Jedyna nadzieja w lisiczce?
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Ken odkrywa patriarchat, czyli bunt postaci drugoplanowych
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.