Hiperobiekty są lepkieTegoroczne Seminarium Literackie było poświęcone głównie zagadnieniom lingwistyki i porozumiewania się. Wszyscy prelegenci dopisali i można było posłuchać ciekawych wykładów, a Kapowniczek Achiki spuchł od zabawnych cytatów.
Agnieszka ‘Achika’ SzadyHiperobiekty są lepkieTegoroczne Seminarium Literackie było poświęcone głównie zagadnieniom lingwistyki i porozumiewania się. Wszyscy prelegenci dopisali i można było posłuchać ciekawych wykładów, a Kapowniczek Achiki spuchł od zabawnych cytatów. Ze względu na konieczność dotarcia na południe Polski nie udało mi się wziąć udziału w dwóch pierwszych punktach programu, zdążyłam dopiero na pokaz tańców inspirowanych Irlandią, który jak zwykle miał miejsce w niewielkim amfiteatrze, położonym za hotelem Skaut w Parku Śląskim. Występowało trzech chłopaków i cztery dziewczyny z Sekcji Tanecznej ŚKF-u, aczkolwiek niekoniecznie wszyscy naraz. Najbardziej spodobał mi się taniec samych mężczyzn, udający bójkę w karczmie. Po zapadnięciu zmroku miało miejsce tradycyjne ognisko z pieczeniem kiełbasek. W sobotę rano Istvan Vizvary miał prelekcję o hiperobiektach, z którym to pojęciem większość słuchaczy zetknęła się chyba po raz pierwszy. Generalnie chodzi o rzeczy lub idee tak wielkie, że nie możemy ich objąć rozumem i musimy upraszczać do wykresów (Istvan pokazał obrazek z ewolucją ptaków, wyglądający jakby biegnąca jaszczurka stopniowo zmieniała się w lecącą sikorę), tabelek, skrótów, znaków i tak dalej. Na przykład wyrażenie „plus półtora stopnia” to skrót na globalne ocieplenie, a H20 to cała woda na świecie. Natomiast ich „lepkość” polega na fakcie, że nie możemy przed nimi uciec, bo otaczają nas: klimat, plastik, woda, kapitalizm i tak dalej. Czasem prelegent nieco dryfował, na przykład pokazał reklamę jakiejś firmy energetycznej z lat 70., która dumnie ogłaszała, że codziennie dostarcza tyle energii, że wystarczyłoby jej do stopienia tylu a tylu tysięcy metrów sześciennych lodowca. W 1959 jakiś naukowiec od bomby wodorowej powiedział, że jak tak dalej pójdzie, to stopimy czapy lodowe. Potem miała miejsce prelekcja Alicji Tempłowicz o stylizacji na mowę średniowieczną i o tym, dlaczego prawie wszyscy początkujący pisarze robią to źle. Głównie dlatego, że poprzestają na wrzuceniu orzeczenia na koniec zdania, podczas gdy porządna stylizacja polega na użyciu form gramatycznych, jakich już nie mamy – jako przykład podała zdanie „Chytrze bydlą z pany kmiecie”. Niektóre formy, w rodzaju „doma” w sensie „do domu” przetrwały w innych językach słowiańskich, za to gwary wcale nie są skansenami języka, jak myślał Henryk Sienkiewicz. Wielu młodych autorów stara się naśladować stylizację Sapkowskiego. Problemem ze średniowieczną polszczyzną jest niedostatek źródeł. Za to w internecie jest dostępne coś takiego jak „Korpus tekstów dawnych”, którym można się inspirować. Kolejnym punktem programu była opowieść Agnieszki „Ignite” Hałas o pracy działu zagranicznego Nowej Fantastyki, ja jednak wybrałam się na warsztaty Alicji o tworzeniu języków. Na początku wyjaśniliśmy różnice między alfabetem a pismem (alfabet ponoć został wynaleziony tylko raz w dziejach ludzkości) oraz to, że rysunek pióra nie jest piórem, tylko jego metanoją. Gremialnie uznano, że będziemy wymyślać język roślin. Mogłyby się komunikować ze sobą za pomocą impulsów elektromagnetycznych (być może to robią), dotyku, węchu, światłoczułości. Węch i dotyk wymagałyby wytworzenia jakichś receptorów. Padły propozycje konkretnych sposobów komunikacji: zmiana kształtu, wywołanie ruchu powietrza, wysyłanie zarodników. Za pomocą rysowania na flipcharcie omawialiśmy sytuację, gdzie rośliny z jednej strony górki chcą zawiadomić rośliny rosnące po drugiej stronie górki, że przyszła krowa i je trochę zdeptała, ale za to użyźniła ziemię. O czym w ogóle mogłyby rozmawiać rośliny? Są stacjonarne, więc głównie o pogodzie albo o zagrożeniach, bo nie przekazują sobie informacji o źródłach pożywienia jak organizmy mobilne. Rośliny jednego gatunku na pewnym obszarze mogłyby mieć wspólny umysł. Jak to wpływa na język? W ogóle jak rośliny postrzegają czas i jak to wpływa na język? Czy istnieje pojęcie początku i końca? To była dopiero połowa tego punktu programu, ale wyszłam, bo zależało mi na wysłuchaniu prelekcji Piotra i Michała Cholewów, bo oni mają taki sposób mówienia, że mogliby opowiadać o średnich plonach buraka cukrowego w powiecie zamojskim, a i tak byłoby ciekawie. Misiek i Pewuc omawiali wojnę o Pierścień używając pojęć wojskowych. Zaczęli od wydarzeń jeszcze przed fabułą „Władcy Pierścieni”: 500 lat wcześniej Sauron ukrył się w Dol Guldur, zmieniając Zieloną Puszczę w Mroczną Puszczę, ale elfy jakoś nie pofatygowały się nic z tym zrobić. Generalnie po prostu streszczali poszczególne zdarzenia, na przykład że Gandalf namawiał Białą Radę do ataku, ale Saruman się sprzeciwiał, co Misiek skomentował: „Biała Rada na tym etapie pełni rolę, którą zwykle przypisujemy CIA.” Z kolei przy omawianiu wydarzeń z „Hobbita” pokazali fragmenty jakiegoś filmu animowanego, gdzie elfy wyglądały niczym E.T. z blond włosami… Nikt nie wiedział, że Moria nie została skutecznie odbita przez krasnoludy, a w Isengardzie jest pełno orków. Nie chciałam się chłopakom wcinać w prelekcję, ale aż się prosi o skomentowanie, że gdyby Tolkien zbudował realistyczny świat z jakimiś kontaktami handlowymi i jedzeniem, które nie bierze się z powietrza, to by wiedziano. Czym Saruman żywił tysiące orków, liśćmi? Wydarzenia z początku „Władcy Pierścieni” opisali mniej więcej w taki sposób: Pierwsze miesiące: starcia jednostek specjalnych. Nazgule były kiedyś władcami i nie sprawdzają się w tej roli. Główny asset Zachodu zostaje ewakuowany przez lotnictwo. Sauron przejechał się na wykorzystaniu jednostek specjalnych, więc przystępuje do użycia jednostek liniowych: orki porywają hobbitów, chociaż nie tych, co trzeba. Prelekcja Aleksandry Klęczar była, na moje ucho, ta sama, co na ubiegłorocznym Polconie. Autorka zaczęła od przedstawienia hipotezy Sapira-Whorfa (którzy, co ciekawe, nigdy ze sobą nie współpracowali), że tylko to, co można opisać, jest poznawalne, zaś język wpływa na nasz odbiór rzeczywistości. Potem opisywała różne utwory literackie i filmowe, gdzie obcość języka ma znaczenie dla akcji lub wręcz ją tworzy:
Opowiadała też nieco o prowadzonych (głównie przez różnych władców) eksperymentach z wychowywaniem dzieci przez osoby niemówiące, aby wytworzyły „język adamowy”, co oczywiście się nie udało. Wieczorem nastąpiła równie tradycyjna co ognisko biesiada, rozpoczęta wręczeniem najstarszej nagrody w polskiej fantastyce (właśnie skończyła 40 lat!), czyli Śląkfy. Laureatami zostali: Marcin Kłak, bardziej znany jako Alqua-Kun (Fan Roku), Grzegorz Kulik (Twórca Roku), który przetłumaczył „Hobbita” na śląski, oraz Planetarium Śląskie (Wydawca Roku, co w tym kontekście brzmi trochę dziwnie). W niedzielę na skutek złego odczytania programu spóźniłam się pół godziny na pierwszy punkt programu „Jak dogadać się z azjatyckim smokiem?”, który prowadził Jarosław „Healer” Ścibiorek. Mówił interesująco, ale jakoś bez myśli przewodniej, więc udało mi się zanotować tylko ciekawostki w rodzaju: „Słońce widziane przez liście drzew” to po japońsku jedno słowo, a „kanalizacja” po chińsku to ciąg znaków spód – woda – droga (droga dolnej wody). Rysował ideogramy, mówił o różnych dźwiękach, które są w tych językach, a nie ma ich w angielskim, dlatego angielska transkrypcja jest gorsza od oficjalnej polskiej, w której mamy takie dźwięki, jak „dź” i „ś”. Ja dodałam anegdotkę od kolegi z pracy, że nawet z Chińczykiem znającym jakiś język europejski nie zawsze łatwo się dogadać, bp np. na pytanie „Idziemy do domu czy do knajpy?” odpowie „Tak” (Chińczycy przy tak skonstruowanym pytaniu zawsze odpowiadają na ostatni człon). Prelekcja Pauliny Szulc o profilowaniu sprawców przestępstw była równie ciekawa, choć nie wszyscy obecni widzieli różnicę między seryjnym mordercą a masowym mordercą. Prelegentka zaznaczyła, że każda zbrodnia jest komunikatem i zadaniem śledczego jest go rozszyfrować. Każdy sprawca ma tzw. podpis – stały element niepotrzebny do dokonania zbrodni, z którego nie potrafi zrezygnować. Może to być np. ułożenie ciała ofiary w określony sposób, oplucie go itp. Zwykle nie wygląda to tak malowniczo jak na filmach, gdzie przestępca rysuje obrazki krwią ofiary albo kładzie na zwłokach kwiaty. Jeżeli ofiara ma zasłoniętą twarz, to prawdopodobnie znała sprawcę. |
Na południu Polski, przy samej granicy z Czechami leży niewielka, choć stara, wieś Tworków. A w niej urokliwe ruiny gotyckiego zamku, rozbudowanego w czasach renesansu do postaci pałacu, dwukrotnie spalonego w pierwszej połowie XX wieku.
więcej »Czy Magda Kozak była pierwszą Polką w stanie nieważkości? Ilu mężów zabiła Lukrecja Borgia? Kto pomógł bojownikom Bundu w starciu z carską policją? I wreszcie zdjęcie jakiego tajemniczego przedmiotu pokazywał Andrzej Pilipiuk? Tego wszystkiego dowiecie się z poniższej relacji z lubelskiego konwentu StarFest.
więcej »Długie kolejki, brak podstawowych towarów, sklepowe pustki oraz ograniczone dostawy produktów. Taki obraz PRL-u pojawia się najczęściej w narracjach dotyczących tamtych czasów. Jednak obywatele Polski Ludowej jakoś sobie radzą. Co tydzień w Teleranku Pan „Zrób to sam” pokazuje, że z niczego można stworzyć coś nowego i użytecznego. W roku 1976 startuje rubryka „Praktycznej Pani”. A o tym, od czego ona się zaczęła i co w tym wszystkim zmalował Tadeusz Baranowski, dowiecie się z poniższego tekstu.
więcej »GSB – Etap 21: Stożek - Ustroń
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 20: Węgierska Górka – Stożek
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 19: Hala Miziowa – Węgierska Górka
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 18: Markowe Szczawiny – Hala Miziowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 17: Hala Krupowa – Markowe Szczawiny
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 16: Skawa – Hala Krupowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 15: Turbacz – Skawa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 14: Krościenko nad Dunajcem - Turbacz
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 13: Przehyba – Krościenko nad Dunajcem
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 12: Hala Łabowska - Przehyba
— Marcin Grabiński
Uratujemy ich, czy tego chcą, czy nie
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Życie, życie jest nowelą…
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Pałac o trzech tysiącach komnat
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
I gwiazdka z nieba nie pomoże, kiedy brak natchnienia
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Tajemnica beczki z solą
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Serializacja MCU
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Od Lukrecji Borgii do bitew kosmicznych
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Półelfi łotrzyk w kanale burzowym
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Zwariowane studentki znów atakują
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Transformersy w krainie kucyków?
— Agnieszka ‘Achika’ Szady