Kobiety na traktory! (1)„Kobieto! puchu marny! ty wietrzna istoto! Postaci twojej zazdroszczą anieli, A duszę gorszą masz, gorszą niżeli!…” grzmiał niegdyś nasz wieszcz narodowy Adam. Jego słowa po wsze czasy weszły do historii, tyle że historia – z właściwą sobie stronniczością – zapomniała dodać, iż sam Adam taki święty nie był. Ale zamiast pomstować na niektórych twórców, zobaczmy, w jaki sposób przedstawiano kobietę w innych sztukach pięknych.
Magda JurowiczKobiety na traktory! (1)„Kobieto! puchu marny! ty wietrzna istoto! Postaci twojej zazdroszczą anieli, A duszę gorszą masz, gorszą niżeli!…” grzmiał niegdyś nasz wieszcz narodowy Adam. Jego słowa po wsze czasy weszły do historii, tyle że historia – z właściwą sobie stronniczością – zapomniała dodać, iż sam Adam taki święty nie był. Ale zamiast pomstować na niektórych twórców, zobaczmy, w jaki sposób przedstawiano kobietę w innych sztukach pięknych. „Wenus z Willendorfu” fot. www.nhm-wien.ac.at Wariaci. Rozpustnicy i pijacy. Najczęściej bez grosza, w połatanych gaciach, ale za to z fantazją. O pustym żołądku potrafią godzinami rozmawiać o wyższości sjeny palonej nad ugrem żółtym. Albo sklepienia krzyżowego nad kolebkowym. Jednym słowem: Artyści. W Magazynie Szerzącym Kulturę nie mogło ich zabraknąć. Tym razem będzie o kobietach. A, co tam… Zanim przejdziemy do meritum, wyjaśnijmy sobie od razu jedną rzecz: utwór nie ma charakteru edukacyjnego (gdzież ja bym śmiała, Panie Ministrze…). Przedstawia (stronniczo) wybrane kobiety: sławne albo ze względu na własne przymioty ciała i ducha, albo (częściej) ze względu na artystę, który je unieśmiertelnił. Oczywiście czytając o nich, znajdziecie także kilka słów o epoce i warunkach, w których żyły, ale nie warto uogólniać tego na sytuację reszty kobiet w ówczesnym świecie – zostawmy to feministkom. Odcinek I: od paleolitycznych figurek po nadąsaną intelektualistkę. Paleolityczne Wenus Trudno powiedzieć cokolwiek pewnego o kobiecie paleolitu. Jedną z tego przyczyn jest brak źródeł pisemnych i ustnych pochodzących z tamtej epoki oraz skąpe źródła rzeczowe. Oglądając filmy o tematyce prehistorycznej czy obrazki w podręcznikach od historii możemy zauważyć, że kobiety w paleolicie specjalnie się od mężczyzn nie różniły (pomijając różnice anatomiczne): też były nadmiernie owłosione i nieuczesane. Aby zatem dowiedzieć się czegoś więcej o żyjących wtedy paniach, musimy przenieść się nieco dalej w czasie do fazy grawecko-protosolutrejskiej paleolitu młodszego. Stamtąd właśnie pochodzą „paleolityczne Wenus”. To niewielkie figurki nagich kobiet o obfitych kształtach, związane prawdopodobnie z kultem płodności. Rzeźbiono je w kamieniu, kości oraz wapieniu lub modelowano w sproszkowanej masie kostnej wymieszanej z gliną. Niektóre również malowano. Archeolodzy znajdowali je na rozległym obszarze, od zachodniej Europy po Syberię. Najsłynniejsza chyba ze wszystkich została odkryta w 1908 r. w austriackim Willendorfie podczas prac drogowych przez robotnika Johanna Verana. Obecnie znajduje się w wiedeńskim Naturhistorisches Museum. Przyjrzyjmy się jej uważniej. Rozmiarów jest niewielkich – zaledwie 11 cm wysokości. Pierwsze, co rzuca się w oczy to obfite (i, o zgrozo, obwisłe!) piersi, ogromny brzuch i szerokie biodra. Prehistoryczny rzeźbiarz nie zwracał uwagi na rysy twarzy (głowę potraktował od niechcenia, choć włosy zaznaczył – te dziwne szlaczki to gęste pukle włosów owinięte wokół głowy), nogi czy ramiona, podkreślił za to te cechy, które wskazywały na rolę kobiety – a miała być ona przede wszystkim matką. Dzisiejsze feministki byłyby szczerze oburzone. Warto dodać, że według niektórych naukowców paleolityczne kobiety wcale tak źle się nie miały. Co prawda to w tamtej epoce wprowadzono podział na czynności stricte damskie i męskie, ale równowaga w przyrodzie została zachowana. Mężczyzna wyruszał na polowanie, by w pocie czoła, ale z dumą na zarośniętym obliczu, czasem po kilku dniach, czasem po kilku godzinach, przytargać upolowaną sztukę mięsa. Kobieta w czasie jego nieobecności krążyła po okolicy, by metodą prób i błędów (bywało, że śmiertelnych w skutkach) znaleźć coś, co uzupełni dietę: owoce morza, ziarna zbóż, owoce, grzyby i tym podobne przysmaki. Często okazywało się, że facet wracał z niczym i znajdował już obiad na prehistorycznym stole. Zajęcia kobiet ceniono, ponieważ dostarczały stałego pokarmu, a mięso, w zależności od szczęścia przy jego zdobywaniu, było tylko wcale smaczną przystawką. Niestety, kilkaset lat później mężczyzna poszedł po rozum do głowy i wykoncypował sobie rozmaite wynalazki. Po następnych kilkuset latach prób i błędów samiec posługiwał się owym sprzętem tak dobrze, że znacząco wzrosła ilość przynoszonego do domu pożywienia. A kobiecie zostało tylko przyrządzanie owej zdobyczy i wspominanie lepszych czasów. „Wenus z Willendorfu” – w skrócie:
(Dane za Wikipedią). Więcej o „paleolitycznych Wenus” i sztuce prehistorycznej znajdziecie w tekście „Alea iacta est!...”. Piękność, która przybyła... do Egiptu Egipcjanie byli narodem konserwatywnym – co raz wymyślili w jakiejś dziedzinie, to im zostawało na następne 30 pokoleń. Tak było i w sztuce. Ot, choćby słynny kanon. Na czym polegał? Najogólniej mówiąc, na przedstawieniu danej postaci zgodnie z określonymi regułami. Zasady portretowania zależały od pozycji społecznej i wykonywanego zawodu osoby uwiecznianej w dziele sztuki. Najbardziej upiększano faraonów i bogów – dla nich też zarezerwowano pozycję kroczącą i siedzącą. Władca na tronie, w trakcie ważnych ceremonii, a już najlepiej zwyciężający wrogów, to żelazny repertuar egipskiego artysty. Nieco mniej oficjalnie portretowano urzędników. Choć ich wizerunki także cechowały się dostojeństwem, były mniejszych rozmiarów i miały już cechy indywidualne. Najswobodniej pokazywano chłopów: realistycznie, w najmniejszej skali i zwykle przy pracy. Patrząc na egipskie malowidła, rzuca się w oczy jeszcze jedno: przedstawiane na nich postacie są nieźle „poskręcane”. Dlaczego? Egipcjanie dążyli do tego, aby jak najwięcej w swoim dziele pokazać, dlatego głowę i nogi modela przedstawiano z profilu, a oko i ramiona en face. Był jednak faraon, który zerwał z tradycją kanonu. Amenhotep IV (niegdyś Echnaton), z urzędu władca, a z powołania poeta, niechętnie podchodził do wszystkiego, co wiązało się z przymusem i regułami w sztuce. Dlatego jako pierwszy rządzący nakazał rzeźbiarzom i malarzom portretować to, co widzą. Chciał, by pokazywano go tak, jak w rzeczywistości wyglądał, najchętniej w otoczeniu rodziny. Patrząc na wizerunki Echnatona, może dziwić to życzenie. Wydłużona twarz, szerokie biodra oraz długie palce u rąk i nóg deformują jego figurę i według niektórych uczonych sugerują, że władca cierpiał na zespół Marfana. Jednak dla poddanych faraona te przymioty były oznaką boskości. Poniekąd właśnie Amenhotepowi, a właściwie rewolucji, jaką wywołał w sztuce, zawdzięczamy jeden z najpiękniejszych portretów starożytnego Egiptu. Mowa o gipsowym popiersiu Nefertiti. Polichromowany wizerunek pięknej żony faraona odkrył Ludwig Borchardt w 1912 r. w ruinach pracowni rzeźbiarza Totmesa. Obecnie znajduje się w Muzeum Berlińskim. Rzeźbę Nefertiti znają nawet ci, którym sztuka kojarzy się jedynie z pojedynczym kawałkiem mięsa na talerzu. Wizerunek królowej powielany na licznych widokówkach, pseudopapirusowych pamiątkach czy rozmaitych wisiorkach zwykle przedstawia królową z profilu. Dlaczego? Oryginalna rzeźba ma wyłupione lewe oko, niegdyś inkrustowane kryształem górskim, przez co według niektórych znawców traci na urodzie (inna wersja mówi, że drugie oko nigdy nie zostało dokończone, ponieważ popiersie było „tylko” modelem do nauki rzeźbienia oczu). Większość uważa jednak, że mimo braku oka i nieco obtłuczonych uszu wizerunek żony Amenhotepa jest fascynujący. Historyków ogromnie ciekawi, dlaczego królową przedstawiono w tradycyjnym nakryciu głowy faraonów. Spekulują, że Nefertiti rządziła po śmierci męża, co byłoby ewenementem w całej historii Egiptu. W tym kraju władcą od zawsze był faraon, a kobieta pełniła co najwyżej mniej zaszczytną funkcję królewskiej małżonki. Innych zamieszanie wokół władzy nie bardzo interesuje. Wolą podziwiać smukłą, długą szyję i delikatny uśmiech Nefertiti. Patrząc na rzeźbę, rozumiemy imię królowej oznaczające „Piękność, która przybyła” (jedna z wersji dotyczących jej pochodzenia mówi, że Nefertiti nie była Egipcjanką). Jednak za wdzięcznym uśmiechem kryje się stanowczość – jakby władczyni doskonale zdawała sobie sprawę ze swojej urody i jej potęgi. Dzisiaj powiedzielibyśmy, że jej popiersie to wizerunek kobiety sukcesu. Zresztą Nefertiti z pewnością można za taką uważać, choćby z jednego powodu: w sztuce przedstawia się ją także w pozach zarezerwowanych dla faraona – w przepasce na biodrach zabijającą wrogów. Brrr... Nefertiti – w skrócie:
(Dane za Wikipedią). |
Czy Magda Kozak była pierwszą Polką w stanie nieważkości? Ilu mężów zabiła Lukrecja Borgia? Kto pomógł bojownikom Bundu w starciu z carską policją? I wreszcie zdjęcie jakiego tajemniczego przedmiotu pokazywał Andrzej Pilipiuk? Tego wszystkiego dowiecie się z poniższej relacji z lubelskiego konwentu StarFest.
więcej »Długie kolejki, brak podstawowych towarów, sklepowe pustki oraz ograniczone dostawy produktów. Taki obraz PRL-u pojawia się najczęściej w narracjach dotyczących tamtych czasów. Jednak obywatele Polski Ludowej jakoś sobie radzą. Co tydzień w Teleranku Pan „Zrób to sam” pokazuje, że z niczego można stworzyć coś nowego i użytecznego. W roku 1976 startuje rubryka „Praktycznej Pani”. A o tym, od czego ona się zaczęła i co w tym wszystkim zmalował Tadeusz Baranowski, dowiecie się z poniższego tekstu.
więcej »34. Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi odbywał się w kompleksie sportowym zwanym Atlas Arena, w dwóch budynkach: w jednym targi i program, w drugim gry planszowe, zaś pomiędzy nimi kilkanaście żarciowozów z bardzo smacznym, aczkolwiek nieco drogim pożywieniem. Program był interesujący, a wystawców tylu, że na obejrzenie wszystkich stoisk należało poświęcić co najmniej dwie godziny.
więcej »GSB – Etap 21: Stożek - Ustroń
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 20: Węgierska Górka – Stożek
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 19: Hala Miziowa – Węgierska Górka
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 18: Markowe Szczawiny – Hala Miziowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 17: Hala Krupowa – Markowe Szczawiny
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 16: Skawa – Hala Krupowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 15: Turbacz – Skawa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 14: Krościenko nad Dunajcem - Turbacz
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 13: Przehyba – Krościenko nad Dunajcem
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 12: Hala Łabowska - Przehyba
— Marcin Grabiński
Alea iacta est!…
— Magda Jurowicz
Danse macabre
— Magda Jurowicz
Król pop-artu w Fabryce puszek
— Magda Jurowicz
Kompleks embriona Firmy Portretowej
— Magda Jurowicz
Medyczne spojrzenie na sztukę
— Magda Jurowicz
Minimalne poprawki w zapomnianych miejscach
— Magda Jurowicz
Weekendowa Bezsensja: „Wieści Alternatywne” – nr 7/2010 (7)
— Wojciech Gołąbowski, Magda Jurowicz
Weekendowa Bezsensja: „Wieści Alternatywne” – nr 6/2010 (6)
— Wojciech Gołąbowski, Magda Jurowicz
Słodko-gorzki powrót do przeszłości
— Magda Jurowicz
Weekendowa Bezsensja: „Wieści Alternatywne” – nr 5/2010 (5)
— Wojciech Gołąbowski, Magda Jurowicz
Weekendowa Bezsensja: „Wieści Alternatywne” – nr 4/2010 (4)
— Magda Jurowicz
Weekendowa Bezsensja: „Wieści Alternatywne” – nr 3/2010 (3)
— Wojciech Gołąbowski, Magda Jurowicz
Weekendowa Bezsensja: „Wieści Alternatywne” – nr 2/2010 (2)
— Wojciech Gołąbowski, Magda Jurowicz
Weekendowa Bezsensja: „Wieści Alternatywne” – nr 1/2010 (1)
— Wojciech Gołąbowski, Magda Jurowicz