WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Organizator | Solaris |
Cykl | Festiwal Fantastyki |
Od | 21 czerwca 2007 |
Do | 24 czerwca 2007 |
WWW | Strona |
Teletubiś na SedeńkonieMiędzynarodowy Festiwal Fantastyki to impreza odmienna od większości konwentów. Nie uświadczy się tam nastoletnich graczy RPG, dyskutujących z zapałem o pedekach i hapekach, średnia wieku jest zauważalnie wyższa niż na przeciętnym -konie, a program skromniejszy, co nie oznacza, że nudniejszy. Przeczytajcie plotkarską relację o tym, jak Teletubiś reklamował mundurki szkolne i z kim się całował Brian Aldiss…
Agnieszka ‘Achika’ SzadyTeletubiś na SedeńkonieMiędzynarodowy Festiwal Fantastyki to impreza odmienna od większości konwentów. Nie uświadczy się tam nastoletnich graczy RPG, dyskutujących z zapałem o pedekach i hapekach, średnia wieku jest zauważalnie wyższa niż na przeciętnym -konie, a program skromniejszy, co nie oznacza, że nudniejszy. Przeczytajcie plotkarską relację o tym, jak Teletubiś reklamował mundurki szkolne i z kim się całował Brian Aldiss… ‹XIV Festiwal Fantastyki Nidzica 2007›
Festiwal Fantastyki, odbywający się w tym roku po raz czternasty, jest konwentem dość specyficznym. Co młodsi fani pewnie by się zdziwili, widząc uczestników o średniej wieku między trzydzieści a czterdzieści lat i program bez śladu informacji o grach RPG. Festiwale są imprezami nastawionymi na literaturę i integrację fanów (jest to jeden z nielicznych konwentów, na których nie obowiązuje prohibicja), a dość wysoka cena akredytacji i brak darmowych noclegów na salach jest barierą dla większości młodszych miłośników fantastyki. Miejscem, gdzie odbywają się Festiwale, jest piękny XIV-wieczny zamek w Nidzicy, położony na porośniętym drzewami wzgórzu. Mieści się w nim hotel, restauracja, dom kultury, bractwo rycerskie i biblioteka. Uczestnicy otrzymali broszurkę z programem i identyfikator: okrągły znaczek do przypięcia, z namalowaną odrzutową krową, logo tegorocznego festiwalu. W informatorze i na koszulkach były zabawne rysunki: krowy cybernetyczne strzelające z wielkich giwer, krowa-rycerz, krowa-Vader walcząca z krową-karateką… Podano też godziny odjazdów pociągów do co większych miast – pomysł, który zdecydowanie wart jest rozpowszechnienia na innych konwentach. Program, w porównaniu z innymi ogólnopolskimi konwentami, był dość skromny: jeden blok prelekcyjny, filmy wyświetlane w sali kinowej (wśród nich m.in. takie nowości, jak „Piraci z Karaibów: Na krańcu świata” czy „Labirynt Fauna”) i od czasu do czasu dodatkowe atrakcje w księgarni lub na dziedzińcu. Pomimo tego, że Jarosława Grzędowicza wiele osób chętnie posłuchałoby nawet, gdyby omawiał książkę telefoniczną, jakiś geniusz umieścił jego prelekcję o 14.00, jako pierwszy punkt programu, przez co nie udało się jej wysłuchać wielu osobom dojeżdżającym koleją. Następna w programie była prelekcja Mai Lidii Kossakowskiej, ale ja zdążyłam dopiero na oficjalne otwarcie, które w „Galerii pod belką” (dużej, ceglanej sali na poddaszu, z oszklonym wewnętrznym krużgankiem, będącej jednocześnie salą prelekcyjną) prowadził Wojtek Sedeńko, właściciel wydawnictwa „Solaris” i organizator konwentu. Po otwarciu wysłuchaliśmy prelekcji Jacka Komudy, bardzo ciekawie opowiadającego o postaciach i faktach, które inspirują go literacko: o Stanisławie Stadnickim, zwanym „diabłem z Łańcuta”, zajazdach szlacheckich i chłopskich, i tym, że wstrząsające opisy rzezi dokonywanych przez Kozaków, spisane przez żydowskiego kronikarza Natana Hanowera, były fikcją inspirowaną Biblią oraz kronikami rzymskimi. To znaczy, szlachtę i mieszczan istotnie mordowano, ale w sposób „zwyczajny”, bez wieszania na jelitach czy zakładania ojcom girland z główek dzieci. Jacek odpowiadał też na pytania, co sądzi o twórczości Sienkiewicza i co myśli, kiedy go do niego porównują. Następny w programie był panel dyskusyjny pisarzy polskich, czeskich i ukraińskich, ale że nie znam tych konkretnych autorów, poszłam do sali kinowej. Mieściła się ona w podłużnej sali o witrażowych oknach i wysokim, gotyckim sklepieniu, pod którym zawieszono wycięte z brystolu sylwetki krówek konwentowych. Akurat grali „300”, więc uzupełniłam zaległości kinowe i obejrzałam przynajmniej drugą połowę tego filmu (hm… to chyba będzie „150”?…). O 18.00 podstawiono autokary do ośrodka wypoczynkowego, w którym mieliśmy nocować. Wieziono nas przez pola i lasy, mijaliśmy tablice wskazujące drogę do różnych ośrodków wypoczynkowych, np. „Tanio i swojsko proponuje wojsko”. Nasz przy bramie miał strażnika i dumną tabliczkę „Ośrodek Kancelarii Prezesa Rady Ministrów”. Duży ośrodek, złożony z wielkiego pawilonu i szeregowych domków, położony jest nad jeziorem, nad którym, niestety, co kilka metrów straszyły tablice surowo zabraniające kąpieli. Po zakwaterowaniu uczestnicy zgromadzili się przy stołach ustawionych na boisku do kosza. Boisko od strony wody otoczono cienką siatką – potem w mroku zawieszały się na niej niektóre przechodzące osoby. Były kiełbaski z rusztu, tańce i niekończące się dyskusje. O 9.15 rano załadowaliśmy się do autokarów i ruszyliśmy. Po jakimś czasie Ewa Białołęcka stwierdziła, że jedziemy dłuższą trasą, niż poprzedniego dnia, na co ja odparłam: „Mają obsuwę w programie i wożą nas w kółko, żebyśmy się nie połapali”. Obsuw nie było, ale Feliks W. Kres, który miał mieć spotkanie jako pierwszy, nie dojechał i organizatorzy wstawili na jego miejsce Rafała Kosika. Spotkanie było interesujące, Rafał opowiedział o swoich inspiracjach (pomysł na „Vertical” mu się przyśnił), o tym, że notuje sobie różne zasłyszane powiedzonka, ale też wiele sam wymyśla, bo nie chce, żeby język jego młodzieżowych bohaterów za kilka lat był przestarzały. Na pytanie, czy z góry planuje całą akcję książki, odpowiedział, że nie, bo gdyby wiedział, co będzie dalej, nie chciałoby mu się pisać. Następną osobą w programie był nieznany mi Eric Simon, więc poszłam do księgarni konwentowej zobaczyć, jakie książki napisał. Żadnej nie znalazłam, wróciłam do sali prelekcyjnej i zaczęłam słuchać, co opowiada. Bardzo dobrze mówił po polsku, co mnie dziwiło, dopóki z jego wypowiedzi nie wynikło, że jest tłumaczem – no tak, to poniekąd wyjaśnia nieobecność jego nazwiska na okładkach… Opowiadał o niemieckim rynku fantastyki, ludzie pytali go m.in. o trudności, jakie sprawiło mu tłumaczenie książek Sapkowskiego – odpowiedział, że w jednym z tomów sagi o wiedźminie musiał stworzyć fikcyjną gwarę niemiecką, żeby oddać stylizację języka niektórych postaci. Prezentacja wydawnictwa „Solaris” jakoś mnie nie pociągała, więc kolejną godzinę przesiedziałam na dziedzińcu, przy zatłoczonym stoliku zamkowej restauracji. Ewa Białołęcka sprzedawała własnoręcznie robione wisiorki i kolczyki w postaci miniaturowych obrazków włożonych pod szkło – tematyka różna, od fraktali, poprzez koty i obrazy Alfonsa Muchy, aż do wampirzyc. O 13.30 miało się rozpocząć spotkanie z Brianem Aldissem, ale kiedy weszłam do galerii, stwierdziłam, że nie ma w niej żadnej wentylacji (wcześniej też nie było, ale nie przebywał tam taki tłum), co mnie tak przeraziło, że udałam się do chłodnej i przewiewnej sali kinowej na film „Iluzjonista”. Kiedy się skończył, zdążyłam jeszcze na samą końcóweczkę spotkania z Aldissem i usłyszałam opowieść, jak to wdychanie oparów DDT zaszkodziło mu na nogi (dowiedzieliśmy się, że DDT powstało jako produkt uboczny prac nad jakimś gazem bojowym, a że była wojna, nikt nie zawracał sobie głowy testowaniem jego wpływu na ludzi). Przedtem pisarz opowiadał o swoich inspiracjach i przytaczał wiele anegdot, w tym – ze swojego poprzedniego pobytu w Polsce, ponad trzydzieści lat temu. Peerelowskie wydawnictwo zapłaciło mu wtedy złotówkami, których nie mógł wymienić na walutę i musiał wydać na miejscu, dzięki czemu np. postawił piwo wszystkim uczestnikom konwentu. Po zakończeniu prelekcji ustawiła się gigantyczna kolejka po autografy: niektórzy mieli całe stosy książek, nieraz wydanych kilkadziesiąt lat temu, a Ewa Białołęcka dodatkowo swój słynny album na autografy z okładką dzieł Lenina. W przeciwieństwie do pewnych polskich pisarzy Brian Aldiss nie miał nic przeciwko złożeniu w nim swojego podpisu. Po południu odbył się wernisaż Anity Z. Siudy i Tomasza Marońskiego – autora między innymi okładek książek „Solarisu”. Opowiadali o swoich inspiracjach (umiłowanie Beksińskiego rzucało się w oczy) i jakie są zalety grafiki komputerowej w porównaniu z tradycyjnymi technikami (nie brudzi, jest bezwonna, można poprawiać w nieskończoność). Potem w parku, pod zamkowym murem obejrzałam turniej łuczniczy. Byłam pełna podziwu – nawet Sedeńko junior, niewiele wyższy od swojego łuku, pokazał prawdziwą klasę. Zawodnicy strzelali z półobrotu (po partyjsku), co wyglądało naprawdę niesamowicie, i z przyklęku (po scytyjsku). Pierwsze miejsce zajął Michał Cetnarowski. Później wszyscy chętni mogli sobie postrzelać pod kierunkiem prowadzących konkurs: Klaudii „Foki” Heintze i Marka Michowskiego, ale ja wróciłam na zamkowy dziedziniec, gdzie rozpoczynał się występ Kapeli z Orliczką, grającej piosenki ludowe w mniej lub bardziej nowoczesnych aranżacjach. W podcieniach pod krużgankiem stał potwornie dymiący wielki ruszt, na którym opiekano różne mięsa. Była dziewiąta wieczorem, słońce dopiero zachodziło – jego zrudziały blask oświetlał zamkową wieżę, bo akurat po całym pochmurnym i deszczowym dniu niebo zupełnie się rozchmurzyło. W sobotę po dojechaniu na miejsce poszłam wysłuchać panelu „Czy Europa idzie pod nóż”, prowadzonego przez Marka Oramusa. Najpierw przytoczył statystyki o budowie meczetów w państwach Europy Zachodniej, potem o zamykaniu kościołów we Francji, a kiedy oddał głos Thomasowi Mielke, ten zaczął z innej beczki, że czemu my się tego islamu tak czepiamy. Zanosiło się na ostrą dyskusję, a że nie lubię słuchać, jak ludzie się kłócą, wybrałam się do sali kinowej na „Noc w muzeum”. |
Czy Magda Kozak była pierwszą Polką w stanie nieważkości? Ilu mężów zabiła Lukrecja Borgia? Kto pomógł bojownikom Bundu w starciu z carską policją? I wreszcie zdjęcie jakiego tajemniczego przedmiotu pokazywał Andrzej Pilipiuk? Tego wszystkiego dowiecie się z poniższej relacji z lubelskiego konwentu StarFest.
więcej »Długie kolejki, brak podstawowych towarów, sklepowe pustki oraz ograniczone dostawy produktów. Taki obraz PRL-u pojawia się najczęściej w narracjach dotyczących tamtych czasów. Jednak obywatele Polski Ludowej jakoś sobie radzą. Co tydzień w Teleranku Pan „Zrób to sam” pokazuje, że z niczego można stworzyć coś nowego i użytecznego. W roku 1976 startuje rubryka „Praktycznej Pani”. A o tym, od czego ona się zaczęła i co w tym wszystkim zmalował Tadeusz Baranowski, dowiecie się z poniższego tekstu.
więcej »34. Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi odbywał się w kompleksie sportowym zwanym Atlas Arena, w dwóch budynkach: w jednym targi i program, w drugim gry planszowe, zaś pomiędzy nimi kilkanaście żarciowozów z bardzo smacznym, aczkolwiek nieco drogim pożywieniem. Program był interesujący, a wystawców tylu, że na obejrzenie wszystkich stoisk należało poświęcić co najmniej dwie godziny.
więcej »GSB – Etap 21: Stożek - Ustroń
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 20: Węgierska Górka – Stożek
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 19: Hala Miziowa – Węgierska Górka
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 18: Markowe Szczawiny – Hala Miziowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 17: Hala Krupowa – Markowe Szczawiny
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 16: Skawa – Hala Krupowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 15: Turbacz – Skawa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 14: Krościenko nad Dunajcem - Turbacz
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 13: Przehyba – Krościenko nad Dunajcem
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 12: Hala Łabowska - Przehyba
— Marcin Grabiński
I gwiazdka z nieba nie pomoże, kiedy brak natchnienia
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Tajemnica beczki z solą
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Serializacja MCU
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Od Lukrecji Borgii do bitew kosmicznych
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Półelfi łotrzyk w kanale burzowym
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Zwariowane studentki znów atakują
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Transformersy w krainie kucyków?
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Płomykówki i gadzinówki
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Jedyna nadzieja w lisiczce?
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Ken odkrywa patriarchat, czyli bunt postaci drugoplanowych
— Agnieszka ‘Achika’ Szady