Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 19 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

‹Pyrkon 2008›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
CyklPyrkon
MiejscePoznań
Od28 marca 2008
Do30 marca 2008
WWW

Konwent z wykopem

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 2 3 4 »
Jednocześnie przez cały czas funkcjonował wideoblog panienki, która na właściwym filmie ledwo miga w tle, a która opowiadała o tym, jak to jej kumpel dostał świetną posadę w firmie produkującej „Slusho!”, i że robią mu wkrótce imprezę pożegnalną, bo wyjeżdża do Japonii (scena imprezy jest, jak wiadomo, początkiem filmu). Na blogu ukazały się zdjęcia, które kumpel miał dostać na pamiątkę od poszczególnych kolegów z paczki – zdjęcia można było przesuwać myszą po ekranie, a potem okazało się, że odpowiednio szybkie przesunięcie powoduje, że zdjęcie odwraca się na drugą stronę i pokazuje dedykacje wpisane przez przyjaciół – no i na jednej dedykacji znów był zaszyfrowany odnośnik do jakiejś kolejnej strony… Brzmi skomplikowanie? A to była tylko CZĘŚĆ tej akcji promocyjnej! Prelegent nie krył swojego podziwu dla włożonego w nią wysiłku i pieniędzy, zgłosił tylko zastrzeżenie, że promocja toczyła się niejako w czasie rzeczywistym, więc pokazane na filmie wydarzenia powinny dziać się o tej samej porze roku, co premiera, tymczasem na filmie był to maj lub czerwiec, a w rzeczywistości – grudzień.
Nie jesteś za niski jak na szturmowca</br>Fot. © Achika
Nie jesteś za niski jak na szturmowca
Fot. © Achika
Dla odmiany promocja najnowszej części „Batmana” zawierała w sobie takie elementy jak nagrody dla ludzi, którzy pomalowali sobie twarz à la Joker, sfotografowali się na tle jakiegoś fragmentu swojego miasta i wysłali zdjęcia na stronę internetową (z tymi stronami to też były jakieś piętrowe kombinacje, bo trzeba było najpierw się zalogować, a potem dostawało się mailem wskazówki, gdzie w sieci szukać kolejnej strony lub w co na tej stronie kliknąć). Fotki były potem wykorzystane w jakiejś niby to informacji prasowej z Gotham City (dziennikarze zajmujący się działami filmowymi w swoich gazetach otrzymali pocztą papierowe egzemplarze tej gazety). Albo na przykład akcja, że fan dostawał adres sklepu cukierniczego w swoim mieście, do którego miał się zgłosić z jakimś hasłem i dostawał tort oraz numer telefonu, na który miał zadzwonić. Kiedy dzwonił, z wnętrza tortu rozlegało się dzwonienie, bo w środku był telefon komórkowy jako prezent dla niego… (oczywiście te droższe części promocji dotyczyły tylko dziennikarzy i różnych prominentów).
Tak więc prelekcja była fascynująca, a prowadzący ją commander John J. Adams z „Zakazanej planety”2) został na koniec nagrodzony zasłużonymi brawami.
Zostałam w tej samej sali, żeby zobaczyć, czy spodoba mi się prelekcja „Życie wśród piasków – opowieść Tuskena”. Zrobiłam zdjęcie wchodzącym do sali malowniczo przebranym osobnikom, ale sama prelekcja nie wciągnęła mnie, więc w końcu wyszłam i pokręciłam się trochę po szkole. Między innymi obejrzałam fragment Wielkiego Nerdowskiego Konkursu Strojów, który, choć wielki, nie zgromadził wcale przesadnej liczby uczestników. Spodobał mi się występ dwóch Wróżek Zębuszek (dziewczyny przebrane w cudaczne stroje z odbywających się tego dnia warsztatów subkulturowej mody japońskiej – ganguro i yamamba), które odśpiewały znaną co starszym fanom piosenkę o myciu zębów: „Szczotka, pasta, kubek, ciepła woda – tak się zaczyna wielka przygoda…”, tańcząc przy tym i szorując zęby szczoteczką. Zajrzałam też na końcówkę długiej i ilustrowanej slajdami prelekcji Komudy „Buntownicy błękitnych mórz”, Jacek Komuda akurat opowiadał o buncie na „Bounty”. Dzięki pozostaniu w tej samej sali mogłam zająć sobie miejsce siedzące w samym środku pierwszego rzędu, co okazało się mądrym posunięciem, jako że prelekcja Kuby Ćwieka „Buddy Christ – Vampire Hunter” zgromadziła takie tłumy, iż ludzie siedzieli na podłodze i stali w progu.
Kuba rozejrzał się po sali i stwierdził: „Widząc taki tłum, mogę tylko zacytować pewnego Kinga, ale nie tego od horrorów: I had a dream…”. Następnie oznajmił: „Błogosławieni ci, którzy mają poczucie humoru, albowiem oni będą się na tej prelekcji dobrze bawili” i z pomocą „swojej uroczej asystentki”, czyli PWC-a, przedstawił wizerunek Chrystusa w popkulturze.
Jeden z uczestników konkursu strojów</br>Fot. © Achika
Jeden z uczestników konkursu strojów
Fot. © Achika
Kuba przy pomocy publiczności zastanawiał się, czym właściwie jest ikona popkultury, oraz analizował symbole, za pomocą których identyfikujemy poszczególne postaci (tiara, aureola, korona cierniowa itp.). Pokazał fragmenty różnych filmów3), w których występuje Jezus w niestandardowym ujęciu: „Ostatnie kuszenie Chrystusa” (Kuba film streścił, a potem pokazał ostatnią scenę, w której Jezus mimo wszystko wraca na krzyż i słowa „Dokonało się!” nabierają nowego znaczenia), „Pasja” (Mel Gibson starał się odtworzyć tortury szczegółowo, głównie na podstawie śladów na Całunie Turyńskim, ale pewne elementy pokazywał w sposób utrwalony w tradycji, a nie historyczny – na przykład: jak obecnie wiadomo, skazańcy wcale nie dźwigali całego krzyża, tylko poprzeczną belkę), jakiś film, w którym wszyscy pozytywni bohaterowie są Murzynami (akcja jest „standardowa”. czyli biblijna), fragmenty musicalu „Jesus Christ Superstar”. Zobaczyliśmy wizerunek roześmianej figury Chrystusa z „Dogmy” (Buddy Christ, na polski przetłumaczony jako Chrystek), a na koniec Kuba pokazał kilka znalezionych na YouTube filmików. Było tam dziełko, w którym Jezus za pomocą ciosów kung-fu walczy z nastoletnimi wampirzycami, podczas gdy towarzyszący mu dwaj biskupi próbują pospiesznie poświęcić pobliskie jezioro, żeby zyskać dużą ilość wody święconej. Najbardziej według mnie kontrowersyjny był wideoklip do znanej popowej piosenki „I Will Survive”, w którym Jezus, śpiewając, zrzuca wierzchnią szatę i krokiem modelki maszeruje przez miasto w samej przepasce biodrowej, a następnie w momencie dotarcia do refrenu, czyli słów „I will survive!…”, wpada pod piętrowy autobus. Sam pomysł zabawny, ale gdyby wystąpił w tym Elvis Presley albo Mahatma Gandhi, byłoby tak samo śmiesznie. Na koniec zobaczyliśmy fragmenty przecudnego filmu o tym, jak to Terminator (w tej roli niejaki Arnold S.) zostaje wysłany do Betlejem w rok zerowy naszej ery, z zadaniem chronienia Jezusa, co temu ostatniemu poważnie utrudnia wypełnienie swojej ziemskiej misji (na przykład Terminator w czasie Ostatniej Wieczerzy strzela do Judasza, Chrystus go wskrzesza, Terminator znów zabija, Chrystus tłumaczy mu, że MUSI zostać wydany, Terminator woła coś w stylu: „O, ptaszek!” i kiedy Jezus się odwraca, znów pakuje serię Judaszowi… Na koniec jakaś kobieta płacze po ukrzyżowaniu Chrystusa, a Arnie ją pociesza: „Don’t worry. He’ll be back”). Przyznam, że świetnie się bawiłam, zresztą chyba wszyscy obecni też.
Niedziela rozpoczęła się pokazem bractwa rycerskiego Himeji Jo No Samurai Tachi. Wystąpiło kilku adeptów aikido i kenjutsu oraz jeden karateka (na koniec kazali mu się przedstawić i okazało się, że jest bodajże wicemistrzem Polski, w każdym razie kimś nader utytułowanym). Pokazywali kata, walkę wręcz, różne dźwignie, walkę katanami i bokkenami, obronę przed sztyletem i bokkenem oraz defensywne użycie kija pielgrzymiego. Szkoda, że organizatorzy konwentu nie pomyśleli, żeby przed pokazem poprosić panią woźną o umycie podłogi, która była bardzo zadeptana, a pokazy – jak to przy aikido – dość często kończyły się rzutem (no, położeniem, gdyby się rzucali na lastriko, to nawet mistrz mógłby mieć problemy ze wstaniem…) i po kilku chwilach ciemne spodnie i jasne bluzy były całe zakurzone. Może szkoda, że nie przeprowadzono pokazu na scenie – walczący nie musieliby tarzać się w brudzie, a publiczność z tylnych rzędów lepiej by widziała.
Niedziela rano – pokaz wschodnich sztuk walki</br>Fot. © Achika
Niedziela rano – pokaz wschodnich sztuk walki
Fot. © Achika
Następnym punktem programu był panel dyskusyjny „Jucha tryskała, aż miło!”. Magda Kozak, Jarosław Grzędowicz, Łukasz Orbitowski i Piotr W. Cholewa dyskutowali o pisaniu scen mordów, rzezi, strzelanin itp. Wszyscy byli zgodni co do tego, że zbytnie szafowanie makabrycznymi opisami może czytelnika raczej uodpornić niż przerazić. Magda Kozak stwierdziła, że ona, mając za sobą takie elementy studiów medycznych jak wielokrotne uczestniczenie w sekcji zwłok, nie jest w stanie emocjonalnie podejść do opisywania trupów, choćby nie wiadomo jak bardzo pokawałkowanych. Jeremiasz stwierdził, że przykładową scenę, w której śledczy przybywają do chaty, gdzie zamordowano kilka osób, lepiej jest pokazać, opisując roje much krążących wokół zabudowań, siadających im na twarzach itp., potem jedna osoba wchodzi do chaty, nic się nie dzieje, wchodzi druga osoba, nic się nie dzieje, po czym ta pierwsza wypada na zewnątrz i rzyga pod krzaczkiem. To wystarczy, żeby statystyczny czytelnik wyobraził sobie to, co jest we wnętrzu chaty, znacznie bardziej makabrycznie niż przy bezpośrednim opisie. Przedstawił też przekonująco opis kogoś, kto powoli zsuwa się w przepaść, drapiąc jej skraj paznokciami i zdzierając je, a także opowiedział o jednym z najbardziej makabrycznych opowiadań, jakie czytał w życiu (amerykańscy chłopcy jeżdżący z nudów w sobotni wieczór samochodem po małym miasteczku padają ofiarą bezlitosnego gangu), w którym najgorsze było nie pokazanie przemocy, bo prawie nie było takich opisów, lecz dokładne ukazanie bezradności bohatera.
« 1 2 3 4 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Od Lukrecji Borgii do bitew kosmicznych
Agnieszka ‘Achika’ Szady

1 XII 2023

Czy Magda Kozak była pierwszą Polką w stanie nieważkości? Ilu mężów zabiła Lukrecja Borgia? Kto pomógł bojownikom Bundu w starciu z carską policją? I wreszcie zdjęcie jakiego tajemniczego przedmiotu pokazywał Andrzej Pilipiuk? Tego wszystkiego dowiecie się z poniższej relacji z lubelskiego konwentu StarFest.

więcej »

Razem: Odcinek 3: Inspirująca Praktyczna Pani
Radosław Owczarek

16 XI 2023

Długie kolejki, brak podstawowych towarów, sklepowe pustki oraz ograniczone dostawy produktów. Taki obraz PRL-u pojawia się najczęściej w narracjach dotyczących tamtych czasów. Jednak obywatele Polski Ludowej jakoś sobie radzą. Co tydzień w Teleranku Pan „Zrób to sam” pokazuje, że z niczego można stworzyć coś nowego i użytecznego. W roku 1976 startuje rubryka „Praktycznej Pani”. A o tym, od czego ona się zaczęła i co w tym wszystkim zmalował Tadeusz Baranowski, dowiecie się z poniższego tekstu.

więcej »

Transformersy w krainie kucyków?
Agnieszka ‘Achika’ Szady

5 XI 2023

34. Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi odbywał się w kompleksie sportowym zwanym Atlas Arena, w dwóch budynkach: w jednym targi i program, w drugim gry planszowe, zaś pomiędzy nimi kilkanaście żarciowozów z bardzo smacznym, aczkolwiek nieco drogim pożywieniem. Program był interesujący, a wystawców tylu, że na obejrzenie wszystkich stoisk należało poświęcić co najmniej dwie godziny.

więcej »

Polecamy

Zobacz też

Tegoż autora

I gwiazdka z nieba nie pomoże, kiedy brak natchnienia
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Tajemnica beczki z solą
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Serializacja MCU
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Od Lukrecji Borgii do bitew kosmicznych
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Półelfi łotrzyk w kanale burzowym
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Zwariowane studentki znów atakują
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Transformersy w krainie kucyków?
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Płomykówki i gadzinówki
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Jedyna nadzieja w lisiczce?
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Ken odkrywa patriarchat, czyli bunt postaci drugoplanowych
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.