Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 18 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

‹Polcon 2009›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Organizator S.M.E.R.F.
CyklPolcon
MiejsceŁódź
Od27 sierpnia 2009
Do30 sierpnia 2009
WWW

Polcon 2009: Jedenaście razy Misiek

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 2 3

Agnieszka ‘Achika’ Szady

Polcon 2009: Jedenaście razy Misiek

Potem zajrzałam na blok dziecięcy, by sprawdzić, co kryje się pod tytułem „Badacze tajemnic nauki”, ale ten punkt się nie odbył, bo potencjalni słuchacze woleli strzelać do Miśka Cholewy z pistoletu na gumki. Więc poszłam na „Historię fandomu Star Wars w Polsce” - prowadzący pokazywał slajdy z datami i napisami na białym tle, trochę nudne, ale przygotowany był dobrze i mówił nader konkretnie. Opowiadał o dawnych czasach, formujących się klubach, pierwszych spotkaniach, później o powstawaniu stron internetowych i rywalizacji między nimi. Prelekcja trwała dwie godziny, ja po godzinie wyszłam, bo chciałam posłuchać innej, o rekonstrukcjach historycznych. Prowadzący na slajdach pokazywał strony internetowe miejsc w rodzaju Biskupina, opowiadając o tym, jak można wykorzystać bractwa rycerskie do promocji zamku albo gminy (gdzieś jest nawet Ośrodek Szkolenia Rycerstwa, co prawda grodzisko zbudowali przy użyciu betonu, ale zawsze coś), także o tym, jak doświadczalnie sprawdzano, ile razy muszkieterzy zdążyliby wypalić zanim wpadnie na nich galopująca husaria.
O 16:00 w nabitej do granic pojemności sali odbyła się prelekcja Tomasza Cieślewicza i Staszka Mąderka „Miodne filmy SF - co poszło nie tak”. Tomasz Cieślewicz bardzo solidnie się przygotował: miał nie tylko fragmenty filmów („Terminator”, „Obcy”, „Gatunek” i kilka innych, których nie zdążył omówić), ale nawet coś w rodzaju tapety na komputer, zrobionej jako kolaż zdjęć bohaterów tych filmów. Natomiast jego współprowadzący… hm, dość powiedzieć, że ze wszystkich sił starał się skupić uwagę sali na sobie. Przechodził z falsetu w baryton i z powrotem, wydawał jakieś okrzyki… Co ciekawe, kiedy zaczynał opowiadać o kręceniu filmów, mówił zupełnie normalnym głosem i zachowywał się jak człowiek. No, dr Jekyll i Mr Hyde, normalnie. Publiczności to najwyraźniej nie przeszkadzało, bo nieprzytomnie śmiała się dosłownie z każdej jego wypowiedzi.
Prelekcja dotyczyła minimalnych potknięć w filmach, już nie takiego kalibru, że Aragorn dwa razy zdejmuje dłoń z tej samej rękojeści miecza, ale takich, których trzeba wypatrywać na stopklatce i w powiększeniu. Cieślewicz pokazywał że zza Terminatora wchodzącego „razem z drzwiami” do jakiegoś pomieszczenia wystają głowy ekipy technicznej. No, było widać jedną szarą, zamazaną plamę, kształtu mniej więcej okrągłego… Inne ujęcia były bardziej przekonujące, na przykład Terminator wjeżdża samochodem do pomieszczenia, zależnie od ujęcia reflektory są zapalone lub zgaszone. Innym razem samochód rozwala budkę strażnika, nie widać kierowcy, za nim jedzie ścigający samochód i… drugi raz rozwala ścianę rozwalonej budki. Podobnie z ciężarówką goniącą Sarę Connor: wybucha, widać rozlatującą się kabinę, po czym płonący Terminator… wysiada z kabiny. Było także ujęcie jak Terminator wyciąga sobie oko, filmowane z boku, żeby widz miał złudzenie przez perspektywę. Osobiście uwielbiam takie smaczki i bardzo żałuję, że prowadzącemu nie było dane pokazać innych filmów, które miał przygotowane. Mam nadzieję, że nadrobi to na innym konwencie, już w prelekcji indywidualnej.
Potem poszłam na warsztaty teatralne Kuby Ćwieka, co prawda skierowane do graczy RPG, ale ciekawe. Uczyliśmy się powtarzać cudzą intonację i gestykulację (wbrew pozorom bardzo trudne), nie wybuchać śmiechem, wybrane osoby musiały odpowiadać na pytania tak, aby gestykulacja zaprzeczała treści wypowiedzi. Po godzinie urwałam się, bo zapowiedź prelekcji PWC-a „Stripy - praźródło komiksu” wyglądała interesująco. Szczerze mówiąc, prelekcja wypadła średnio. Piotr, rozkojarzony i wyglądający na krańcowo zmęczonego, pokazywał na rzutniku komiksy z Garfieldem oraz Calvinem i Hobbesem, opowiadając dość chaotycznie ich treść i historię.
W niedzielę poszłam na „Trening kreatywności” Anny Pieczary. W sumie ciekawy, ale takie bardziej… dla marketingowców niż dla twórców. Musieliśmy przedstawić się w trzech zdaniach (jestem, lubię, mam), potem tworzyć łańcuszek wyrażeń z wykorzystaniam jednego słowa z poprzedniego wyrażenia (np. Droga Mleczna - krowie mleko - tłusta krowa - Tłusty Czwartek itp.), prowadząca miała slajdy o technikach kreatywności. Są to na przykład burza mózgów albo technika sześciu kapeluszy, w której członkowie zespołu przyjmują role: ktoś jest krytykiem, ktoś optymistą, inny praktykiem i tak dalej.
Następny był występ Ewy Białołęckiej pt. „Szarlatani i szarlataneria”. Występ, ponieważ Ewa wcieliła się w rolę medium czytającego pismo palcami (nie, nie chodzi o alfabet Braille’a): kazała sobie zawiązać oczy szalikiem i wodząc czubkami palców po kartkach odczytywała słowa napisane przez publiczność. Następnie zdjęła szalik i wyjaśniła, że było to oszustwo, bo widziała tekst pod szalikiem. Na podobnej zasadzie działała sto lat temu piętnastoletnia oszustka „czytająca twarzą” - nabrali się nawet profesorowie uniwersyteccy, ale zawodowy sztukmistrz wykrył oszustwo.
Potem Ewa przeprowadziła pokaz działalności brazylijskiego uzdrowiciela, co prawda bez kurczęcej krwi, ale za to na prawdziwym pacjencie. Położyła go na stole i udawała, że zagłębia dłoń w jego brzuchu - a wybrała takiego, że, ekhm, było w czym zagłębiać (jak wyjaśnił z godnością, „To są zapasy na wypadek wojny!”). Wyjaśniła, że przy umiejętnym zrobieniu atmosfery ze świecami, śpiewami i krwią wyciekającą z pęcherza ukrytego w dłoni szamana, pacjent naprawdę może uwierzyć, że gołymi rękami otworzono mu brzuch i wyjęto z niego guza czy inne świństwo, oczywiście również kurczęcej proweniencji.
Prelekcja Ani Brzezińskiej o strachu w średniowieczu pokrywała się czasowo z dyskusją o starej i nowej trylogii GW oraz z prelekcją Kuby Ćwieka o podróżowaniu autostopem, co uważam za wyrafinowane świństwo ze strony układacza programu. Ania opowiadała, że średniowiecze było czasem rozpisanych ról. Ludzie odczuwali lęk przed wypadnięciem z roli: np. rycerz nie mógł być tchórzem. Człowiek nie był jednostką: myślało się rodziną, rodem; wygnanie ze społeczności było straszliwą karą. Ludzie byli podejrzliwi wobec rzeczywistości, wszystko mogło być dziełem diabelskim. Być może ludzie zaczęli się bardziej bać śmierci, bo odkrywali przyjemności życia, które stawało się łatwiejsze, kiedy np. na skutek postępu w rolnictwie nie zagrażał im głód. Jednak generalnie mieli większą niż dzisiaj gotowość na cierpienie.
Ostatnią prelekcją, którą zaliczyłam, była „Erotyka w fantastyce” Justyny Pawłowskiej. Specyficzny styl bycia prowadzącej sprawił, że bardziej od tematu zapamiętałam informacje o jej życiu osobistym, ponieważ od czasu do czasu uznawała za konieczne poinformować obecnych, że w poniedziałek dostała miłego SMS-a od swojego byłego kochanka, z którym uprawiała praktyki BDSM albo o tym, że „Niee, ja i Iksiński nie jesteśmy parą, wszyscy tak myślą, ale nie” takim tonem, jakby każdy miał obowiązek wiedzieć, kim jest ów Iksiński i interesować się faktem ich bycia lub niebycia parą. W kwestiach związanych z tematem prelekcji Justyna pochwaliła Ewę Białołęcką za umiejętność bezpretensjonalnego opisywania seksu, pozachwycała się książkami Witolda Jabłońskiego, i Jacka Piekary, wspomniała o „Obcym w obcym kraju” Heinleina i dużo czasu poświęciła książce Anne Rice, w której występuje sadomasochistyczna wersja Śpiącej Królewny.
Nie był to ostatni punkt programu, ale prelekcja o najgłupszych komediach świata wyglądała mniej więcej tak: „Ojej… zła jakość, nic nie widać… No, ale z dźwiękiem ten kawałek był naprawdę dobry, uwierzcie mi”, więc wytrwałam tam jakieś pięć minut. Zajrzałam na starwarsową prelekcję „Synowie swoich ojców”, lecz mowa była o nieznanych mi postaciach z równie nieznanych mi książek, więc ostatnią konwentową godzinę spędziłam z przyjaciółmi w barku, jedząc obiad przed odjazdem. A w korytarzu gżdacze zrywali plakaty i zacierali wszelkie ślady po kończącym się Polconie…
Z kapowniczka Achiki
Kuba Ćwiek zaczyna spisywać na tablicy cechy dobrego banity. Kuba: Zaraz wam powiem, co tu napisałem. Nie jest to słowo „dupa” wbrew pozorom, chociaż kusi, jak już człowiek ma kredę i jest na politechnice w wakacje.
Ktoś z sali: A ja mam pytanie. Czy wszystkie te punkty pasują do Jakuba Wędrowycza? Kuba: Nie. Nie unikał zabijania niewinnych.
Kuba: Jest wojna secesyjna. Cała Galia jest podbita…
Misiek o czołgu z I wojny światowej: Atrakcyjny design przyciągnął również twórców gry „Warhammer 40.000”.
Misiek opowiada o gigantycznym dziale kolejowym „Dora”. Ktoś: A jak z celnością? Misiek: Ona nie miała trafiać w konkretny punkt. Trafiła w Sewastopol i to wystarczyło.
PWC: To się lepiej ogląda z dźwiękiem. Włącz światło.
Marcin Zaród: Trup pachnie specyficznie. Im dłużej pachnie, tym bardziej specyficznie.
Marcin Zaród: Bouffé kulał na prawą nogę na skutek tych złamań, które znaleziono w zwłokach.
Joanna Filipczak: Sekcje małych dzieci wtedy raczkowały.
Kuba opowiada o tym, co by było, gdyby J. K. Rowling miała fabrykę fanfików: Pisz! Pisz, co by było, gdyby Dumbledore ze Snapem. Sala (śmiech). Kuba: Poszli na kawę. I rozmawiali o czarach. Nie rozumiem, z czego się śmiejecie.
Ewa „Srebrna” opowiada o grze internetowej: Jestem ciągle zasmażona w starej postaci Isztar.
Kuba: Mam dla was poradę, co macie robić w czasie oczekiwania, zanim ta książka wyjdzie. Słuchać Led Zeppelin. Dużo. Ktoś: Od tyłu też?
Na warsztatach kreatywności: Prowadząca: Podajcie przykłady czegoś, co jest białe i smaczne. Sala: Wata cukrowa! Lody śmietankowe! Cukier! Mleko! Achika: Odkrywca geograficzny w oczach tubylców polinezyjskich.
EwaP: …„Tuf Wędrowiec”… Achika: Usłyszałam „Tuf Wędrowycz”.
Ania Brzezińska: Dostajemy książki napisane takim strumieniem świadomości, że Faulkner siedzi w jakiejś jamie i desperacko nakrywa się kolejnymi warstwami ziemi.
Yaal na widok odchudzonego Dukaja: Ktoś nam zdefraudował jedną trzecią pisarza!
Goldie podsumowuje film oparty na opowiadaniu J. Zajdla, którego ostatnia scena pokazuje pacjenta wybiegającego z domu i ściganego przez sanitariuszy z karetki: NIKT nie spodziewa się łódzkiego pogotowia!
koniec
« 1 2 3
4 października 2009
1) Nazwa pochodzi z komiksu „Calvin i Hobbes”.
2) Przeżyła, aczkolwiek po eksperymencie wymagała szybkiego udzielenia pierwszej pomocy.

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Od Lukrecji Borgii do bitew kosmicznych
Agnieszka ‘Achika’ Szady

1 XII 2023

Czy Magda Kozak była pierwszą Polką w stanie nieważkości? Ilu mężów zabiła Lukrecja Borgia? Kto pomógł bojownikom Bundu w starciu z carską policją? I wreszcie zdjęcie jakiego tajemniczego przedmiotu pokazywał Andrzej Pilipiuk? Tego wszystkiego dowiecie się z poniższej relacji z lubelskiego konwentu StarFest.

więcej »

Razem: Odcinek 3: Inspirująca Praktyczna Pani
Radosław Owczarek

16 XI 2023

Długie kolejki, brak podstawowych towarów, sklepowe pustki oraz ograniczone dostawy produktów. Taki obraz PRL-u pojawia się najczęściej w narracjach dotyczących tamtych czasów. Jednak obywatele Polski Ludowej jakoś sobie radzą. Co tydzień w Teleranku Pan „Zrób to sam” pokazuje, że z niczego można stworzyć coś nowego i użytecznego. W roku 1976 startuje rubryka „Praktycznej Pani”. A o tym, od czego ona się zaczęła i co w tym wszystkim zmalował Tadeusz Baranowski, dowiecie się z poniższego tekstu.

więcej »

Transformersy w krainie kucyków?
Agnieszka ‘Achika’ Szady

5 XI 2023

34. Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi odbywał się w kompleksie sportowym zwanym Atlas Arena, w dwóch budynkach: w jednym targi i program, w drugim gry planszowe, zaś pomiędzy nimi kilkanaście żarciowozów z bardzo smacznym, aczkolwiek nieco drogim pożywieniem. Program był interesujący, a wystawców tylu, że na obejrzenie wszystkich stoisk należało poświęcić co najmniej dwie godziny.

więcej »

Polecamy

Zobacz też

Tegoż autora

I gwiazdka z nieba nie pomoże, kiedy brak natchnienia
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Tajemnica beczki z solą
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Serializacja MCU
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Od Lukrecji Borgii do bitew kosmicznych
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Półelfi łotrzyk w kanale burzowym
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Zwariowane studentki znów atakują
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Transformersy w krainie kucyków?
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Płomykówki i gadzinówki
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Jedyna nadzieja w lisiczce?
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Ken odkrywa patriarchat, czyli bunt postaci drugoplanowych
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.