Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 16 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

O tych, którzy mają nas za głąbów

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 2

Piotr Dobry

O tych, którzy mają nas za głąbów

Również rynek DVD zna mnóstwo takich kompromitujących przypadków, a tłumaczenia ostatnio wydanych pozycji biją na głowę chyba wszystkie powyższe. Nie wiem, jak chore musiały być umysły, które doprowadziły do zamiany „Saint and Soldiers” na „Na tyłach wroga”, „Narc” na „Na tropie zła” czy „I am David” na „Odnaleźć przeznaczenie”.
WY NIE ZNAJU
Kadr z filmu
Kadr z filmu "As: Przygody Andrzeja S. w 3D"
Najwyższy czas przestać rozpamiętywać w kółko „Wirujący seks” i baczniej zwrócić uwagę na obecny stan rzeczy. Jest gorzej. Coraz gorzej. Niegdyś tak boleśnie niefortunne translacje zdarzały się sporadycznie. Dziś możemy już mówić o pladze. Kilkanaście lat temu byliśmy jako naród znacznie mniej wykształceni, obyci ze światem, a dystrybutorzy bez oporów i bez ingerencji w nazewnictwo wprowadzali do kin takie produkcje jak „JFK” czy „Nixon”. Niestety, od pewnego czasu nie ufają już wiedzy Polaków. Do tego stopnia, iż w ich mniemaniu statystyczny widz z nadwiślańskiego kraju może nie pamiętać, kim był ów Nixon. Poważnie. Jak bowiem inaczej wytłumaczyć fakt „spolszczenia” „The Assasination of Richard Nixon” na „Zabić prezydenta”? Dystrybutorzy wyraźnie zaczęli stosować zasadę „nie zna – unikać”. Z tegoż powodu „Michel Vaillant” to w przekładzie „Najlepsi z najlepszych”, „The Life od David Gale” to „Życie za życie”, „Summer of Sam” – „Mordercze lato”, a „Mais qui a tue Pamela Rose?” – „Wariaci z Karaibów” (w dodatku prymitywnie nawiązujący do przebojowych „Piratów...”). Nawet poczciwy „Piernikowy ludzik” („Gingerbread Man”) Altmana stał się „Fałszywą ofiarą” tego niecnego spisku. Ba, „The Gospel of John” przełożono na „Opowieść o Zbawicielu”, gdyż Jezus Chrystus cieszy się u nas niezaprzeczalnie większą popularnością niż św. Jan!
KONTRADYKCJE
Wbrew pozorom nie chodzi o konflikt lektor kontra dykcja, choć i takie ekscesy oczywiście mają miejsce. W tym podpunkcie chciałem wykazać, jak niekonsekwentni są dystrybutorzy, jak dochodzi do kolizji między ich własnymi wytworami i produktami innych mediów.
O tak, polski dystrybutor wszędzie wepchnie swoje macki. I jeśli zabiera się np. za tytuł ekranizacji powieści, jest duża szansa, że – w przeciwieństwie do rodzimego wydania książkowego – zrobi to po swojemu, czyli spartoli. Tak było m.in. z „Chudszym” („Thinner”) Stephena Kinga, który na ekrany wszedł jako „Przeklęty”, czy „Zimną górą” („Cold Mountain”) Charlesa Fraziera, wyświetlaną w kinach pod nazwą „Wzgórze nadziei”. Rzecz jasna, czasem i oficynie wydawniczej zdarza się pobłądzić – weźmy choćby nostalgiczny „A Walk To Remember” Nicholasa Sparksa, strywializowany do harlequinowatej „Jesiennej miłości”. Ale nawet wtedy dystrybutor nie pozostał dłużny i wystrzelił ze „Szkołą uczuć”...
Kadr z filmu
Kadr z filmu "Gacek 2: Siła namiętności"
Jeszcze większy galimatias powstał przy okazji sprowadzenia do Polski adaptacji powieści „Ominąć święta” („Skipping Christmas”) Johna Grishama – „Christmas with the Kranks”. Dystrybutor miał tu, jak widać, dwie opcje do wyboru, ale i tak zdecydował się na ohydną hybrydę pt. „Święta Last Minute”. W tym miejscu mała dygresja – podobne horrendum zgotowali nam autorzy tłumaczenia „Sky Captain and the World of Tomorrow” na „Sky Kapitan i świat jutra”. Tworzenie jednego zwrotu przy użyciu dwóch języków powinno być karalne – wyobraźcie sobie odwrotną sytuację – w USA wychodzi komiks Krupki i Polcha pod tytułem „Żbik Captain and the Wąż with Rubinowe Eye”.
Przechodząc dalej – dlaczego „Kill Bill” zostawia się w oryginale, a już „Like Mike” tłumaczy bez wdzięku na „Magiczne buty”? Jak rymować, to konsekwentnie. No, byle nie tak, jak w osłabiających przypadkach „Bandits” („Włamanie na śniadanie”) i „Grosse Pointe Blank” („Zabijanie na śniadanie”).
Brak wspomnianych już w leadzie zasad dobrze ilustruje też zestawienie ze sobą „Porachunków” i „Starsza pani musi zniknąć”. Ten pierwszy był wcześniej sporo dłuższy („Lock, Stock and the Two Smoking Barrels”), ten drugi sporo krótszy („Duplex”). Oba były sporo lepsze.
Na ironię – dość specyficzną – zakrawa fakt, że z jednej strony dystrybutorzy dwoją się i troją wytwarzając jakieś nieznośne, chimeryczne indywidua ze skomplikowanych, nieprzetłumaczalnych tytułów, a z drugiej często pozostawiają w nienaruszonym stanie te, które akurat przełożyć najłatwiej, bez odrobiny wysiłku i szkody. Dlaczego nie przetłumaczono m.in. „Welcome to Collinwood”, „Halloween: Resurrection”, „Barbershop”, „Monster”, „Noi albinoi”, „The Company”, „Vanity Fair”, „Coffe and Cigarettes” – pozostanie tajemnicą.
NA OSŁODĘ (?)
Tłumaczenie słownikowe przeważnie załatwia sprawę, acz nie zawsze. Że wierne może nie oznaczać właściwego, pokazuje przykład translacji „Beetween the Devil and the Deep Blue Sea” na „Między złem a głębokim, błękitnym oceanem”, gdy tymczasem angielski tytuł to idiom będący odpowiednikiem naszego „między młotem a kowadłem”.
Czasem w mózgach tłumaczów jakiś trybik potrafi jednak zaskoczyć i z nijakiego, bezbarwnego materiału wyjściowego udaje im się stworzyć wyjątkowo porządny polski tytuł. Z tych najświeższych (premiera w sierpniu) mamy np. „Valianta” przemianowanego na „Szeregowca Dolota”. Zgrabny ukłon i w stronę Ryana z filmu Spielberga, i Franka Dolasa z „Jak rozpętałem II wojnę światową”.
Kadr z filmu
Kadr z filmu "NTJCK jak Nie, to ja cię kocham"
Mniejszej lub większej inwencji nie można także odmówić autorom tłumaczeń takich jak „Rybki z ferajny” („Shark Tale”), „O mały głos” („Little Voice”), „Romanssidło” („Town and Country”), „Dawno temu w trawie” („A Bug’s Life”), „Rozmawiając, obmawiając” („Walking and Talking”), „Jak pies z kotem” („The Truth About Cats and Dogs”), „Przodem do tyłu” („In & Out”), „Prawem na lewo” („Trial and Error”). Szkoda, że to ledwie kropla w morzu beznadziei.
Z OSTATNIEJ CHWILI
„Mr. & Mrs. Smith” widniał pierwotnie w zapowiedziach jako „Pan i pani Smith”. Dystrybutor uznał jednak takie tłumaczenie za zbyt słowiańskie i zdecydował się na powrót do oryginalnego tytułu. Zdezorientowane media wciąż nie bardzo wiedzą, który jest właściwy, także w prasie przy recenzjach czy opisach można napotkać jeden lub drugi.
Z kolei „Cinderella Man” brzmiał widocznie za infantylnie, toteż w to miejsce mamy dobitnego, męskiego „Człowieka ringu”. „In Her Shoes” uroczo przetłumaczono na „Siostry”, „Zathurę” na „Kosmiczną przygodę”, a „Crossing the Bridge: The Sound of Istanbul” na „Życie jest muzyką”. Ten ostatni to zagranie dość ryzykowne – spory procent Polaków jest stuprocentowo pewny, że życie jest nowelą i może nie dać się przekonać.
„The Brothers Grimm” mieli trafić do kin pod szyldem „Bracia Grimm”, co raczej nikogo by nie zdziwiło. No dobra – pomyślał szczwany dystrybutor – ale tak właściwie, to kim są ci bracia, co? Efektem intelektualnego wysiłku jest tytuł „Nieustraszeni bracia Grimm”. No jasne. Kto by tam się zagłębiał w rodowody tajemniczych braci. Istotną wskazówką dla tatałajstwa ma być fakt, że nikogo się nie boją. Znaczy będą lać po mordach wszystkich bez wyjątku. Tylko to „Grimm” takie trochę okcydentalne. Ale spoko. Do premiery ponad 4 miesiące. Jeszcze można śmiało skrócić do „Nieustraszonych braci”. Albo po prostu „Nieustraszonych” – wtedy może i miłośnicy emitowanego przez Polsat pod identycznym tytułem „Fear Factor” pójdą sprawdzić, czy to aby nie kinowa wersja programu.
Romantyczna komedia „Fever Pitch” jeszcze do niedawna miała być „Futbolową gorączką”. Jako że jednak film traktuje o baseballu, a dystrybutor w drodze wyjątku postanowił zapoznać się z pressbookiem, zdecydował się zmienić na „Miłosną zagrywkę”. No wiecie, futbol to brutalny, gorący sport, gdzie sędziowie za faule wypieprzają z boiska, a w baseballu zasady są zgoła odmienne: tu chodzi o to, by kogoś wypieprzyć na boisku. Stąd „Miłosna zagrywka”, capisce?
NADZIEJA
Była matką głupich. Niech spoczywa w pokoju.
koniec
« 1 2
2 sierpnia 2005

Komentarze

05 X 2020   09:01:55

"Polska to w dużej mierze głupi naród" - ciekawe spostrzeżenie. Ciekaw jestem jak autor uzasadnia tę tezę...

05 X 2020   13:05:36

> „Żbik Captain and the Wąż with Rubinowe Eye”
Nie przeczę, kupiłbym to i powiesił na ścianie. Między okładkami Scottiego Younga i Roba Liefelda.

@Ugluk: Według raportu Biblioteki Narodowej 61% Polaków nie przeczytało ani jednej książki w 2019 r. Zaryzykowałbym tezę, że Polska to w 61% głupi naród.
https://www.bn.org.pl/raporty-bn/stan-czytelnictwa-w-polsce/stan-czytelnictwa-w-polsce-w-2019-r.

05 X 2020   13:08:37

@Zoom
Uważasz, że w przypadku innych narodów jest drastycznie inaczej?

06 X 2020   15:52:01

Żeby tylko to było takie proste, czytanie = bycie inteligentnym. Wtedy cała masa zapatrzonych w Christiana Greya kur domowych i nastolatek uchodziłaby za pozbawioną dyplomów i zawodowego doświadczenia kadrę akademicką.

Smutna prawda jest niestety taka, że jedno z drugim ma tyle wspólnego co Marek Suski z myśleniem. W gruncie rzeczy nie chodzi o to czy się czyta, a co się czyta i jakie wyciąga z tego wnioski.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Wiem, ale nie powiem
Sebastian Chosiński

14 V 2024

Brytyjska autorka kryminałów Dorothy Leigh Sayers, w przeciwieństwie do Raymonda Chandlera czy spółki pisarskiej używającej pseudonimu Patrick Quentin, nie była rozpieszczana przez polskich reżyserów. W połowie lat 80. powstały jednak dwa oparte na jej opowiadaniach, zrealizowane przez Stanisława Zajączkowskiego, spektakle. Jeden z nich był adaptacją tekstu zatytułowanego „Człowiek, który wiedział, jak to się robi”.

więcej »

Z filmu wyjęte: Nurkujący kopytny
Jarosław Loretz

13 V 2024

Czy nikt z Was nie marzył, żeby popływać sobie pod wodą wraz z ulubionym koniem? Nie? To dziwne…

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: Wehrmacht kontra SS
Sebastian Chosiński

7 V 2024

Powie ktoś, że oparta na prozie słowackiego pisarza Juraja Váha „Noc w Klostertal” byłaby ciekawsza, gdyby nie pojawiający się na finał wątek propagandowy. Tyle że nie pobrzmiewa on wcale fałszywą nutą. Gdyby przyjąć założenie, że cała ta historia wydarzyła się naprawdę, byłby nawet całkiem realistyczny. W każdym razie nie zmienia to faktu, że spektakl Tadeusza Aleksandrowicza ogląda się znakomicie nawet pięćdziesiąt pięć lat po premierze.

więcej »

Polecamy

Nurkujący kopytny

Z filmu wyjęte:

Nurkujący kopytny
— Jarosław Loretz

Latająca rybka
— Jarosław Loretz

Android starszej daty
— Jarosław Loretz

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.