Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 25 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Federico Fellini

ImięFederico
NazwiskoFellini

Ginger i Fred, czyli Giulietta i Federico

Esensja.pl
Esensja.pl
Federico Fellini wraz z Giuliettą Masiną stworzył nietypowe jak na standardy świata filmowego małżeństwo. Chociaż nie stronił od romansów, to ona była jego najlepszą przyjaciółką i prawdziwą towarzyszką życia, która nigdy go nie opuściła. To dla niej stworzył najlepsze kobiece postacie. Przyniosły jej one sławę i aktorskie spełnienie. Obraz ich związku odbija się w filmach genialnego reżysera na różnych poziomach przez cały okres jego autobiograficznie nacechowanej twórczości.

Łukasz Twaróg

Ginger i Fred, czyli Giulietta i Federico

Federico Fellini wraz z Giuliettą Masiną stworzył nietypowe jak na standardy świata filmowego małżeństwo. Chociaż nie stronił od romansów, to ona była jego najlepszą przyjaciółką i prawdziwą towarzyszką życia, która nigdy go nie opuściła. To dla niej stworzył najlepsze kobiece postacie. Przyniosły jej one sławę i aktorskie spełnienie. Obraz ich związku odbija się w filmach genialnego reżysera na różnych poziomach przez cały okres jego autobiograficznie nacechowanej twórczości.

Federico Fellini

ImięFederico
NazwiskoFellini
„Ginger i Fred” (1986) jest w twórczości Felliniego filmem tyleż wyjątkowym, co niedocenianym. O jego szczególnym miejscu w filmografii reżysera świadczy choćby to, że tutaj pierwszy i jedyny raz na planie spotkali się jego ulubieni aktorzy: Giulietta Masina i Marcello Mastroianni. Poza czysto aktorską ciekawostką ma to dla tego filmu znacznie poważniejsze konsekwencje. Choć nie jest ostatnim filmem Felliniego, bo po nim włoski reżyser nakręci jeszcze „Wywiad” (1987) i „Głos księżyca” (1990), to obraz o sympatycznej parze tancerzy można uznać za pożegnanie się twórcy z filmem, ze swoimi bohaterami i ulubionymi aktorami. „Wywiad” jest w zasadzie filmem paradokumentalnym, w którym Fellini ujawnia tajniki swego warsztatu i oprowadza po studiu filmowym, natomiast „Głos księżyca” to (nieudana chyba) próba rozpoczęcia jakiegoś nowego etapu twórczości, który na skutek śmierci reżysera nie doczekał się kontynuacji. Wiele z wątków rozwijanych przez Felliniego we wcześniejszych obrazach znajduje w filmie „Ginger i Fred” swój finał. Zbiegają się tutaj dwa bardzo ważne, jeśli nie najważniejsze w twórczości Felliniego nurty. Oba z wyraźnym autobiograficznym podtekstem.
Federico
Pierwszy z nich ma związek z osobą ulubionego aktora Felliniego – Marcello Mastroiannim. Mastroianni w każdym filmie włoskiego mistrza gra w pewnym sensie jego alter ego, charakterystyczne dla danego momentu w życiu i twórczości reżysera. Pierwszy raz pojawia się w filmie „Słodkie życie” (1960) jako spragniony wrażeń młody dziennikarz, który w Rzymie – wielkiej metropolii tętniącej kulturalnym życiem nawiązuje liczne romanse, rzuca się w wir pracy i ma problemy w życiu osobistym. Jest, podobnie jak Fellini, pracoholikiem zafascynowanym ogromnymi możliwościami wielkiego miasta, który tylko w działaniu odnajduje sens egzystencji. Jednak z czasem przychodzi nieuchronny spleen. W tym filmie jest on ledwo zamarkowany, ale pewien delikatny niepokój, który daje o sobie znać tutaj, wybrzmi o wiele wyraźniej w późniejszych filmach.
„Słodkie życie” opowiada o niepokojach młodości, natomiast w „Osiem i pół” (1963) mamy już do czynienia z kryzysem wieku średniego. Guido nie może poradzić sobie z presją, jaką wywiera na niego świadomość, że musi wywiązać się z realizacji filmu, bo ma poważne zobowiązania wobec producenta. Również cała ekipa oczekuje od niego, że uporządkuje pracę na planie. Do tego dochodzą oczywiście kłopoty małżeńskie i problemy z kochanką. Chaos, w jaki popadł Guido, pokazał Fellini w nowatorskiej, onirycznej formie. Rzeczywistość miesza się tutaj z projektem filmowym, którego Guido nie może dopracować. Jest ogarnięty taką obsesją, że nie może tych dwóch światów od siebie oddzielić. „Osiem i pół” jest echem rzeczywistych problemów, w jakie popadł Fellini, próbując zrealizować projekt, z którym łączył wielkie nadzieje. „Podróż G. Mastrony” to miało być jego opus magnum. Niestety reżyser nie podołał temu wyzwaniu i ciężko się przy tym rozchorował. Sam często przyznawał w wywiadach, że im większy sukces odnosi, tym większą odczuwa presję, aby podołać oczekiwaniom i robić filmy jeszcze lepsze. „Osiem i pół” spełniło funkcję psychoterapeutyczną i otworzyło zupełnie nowy wymiar w twórczości reżysera.
Ginger i Fred
Ginger i Fred
„Miasto kobiet” (1980) kontynuuje wątek podróży w otchłanie wyobraźni. Mastroianni, tym razem jako Snaporaz, wędruje przez dziwny labirynt własnych lęków i obsesji związanych z tym, co nieznane. Nieznane często u Felliniego uosabia kobieta. Snaporaz, podobnie jak poprzednie role Mastroianniego, reprezentuje samego Felliniego w pewnym momencie życia. Teraz jego alter ego znajduje się u progu starości. Z jednej strony patrzy w mało świetlaną przyszłość, z drugiej rozlicza się z przeszłości niepozbawionej ciemnych stron.
Fellini nie stronił od przelotnych flirtów na planie z gwiazdami, które angażował do swoich filmów, a były wśród nich takie piękności jak chociażby Anouk Aimée czy Anita Ekberg. Jednak portret prawdziwej kobiety pełnej tajemnic i nieodpartego uroku stworzyła u Felliniego inna kobieta – jego żona, Giulietta Masina.
Giulietta
W przeciwieństwie do kobiet, które stanowią jedynie zmysłowe obiekty pożądania, bohaterki kreowane przez Masinę walczą o prawo do podmiotowości. Masina, podobnie jak Mastroianni, zachowuje między poszczególnymi rolami u Felliniego pewną ciągłość. Każde jej następne wcielenie wydaje się być konsekwencją poprzedniego. O ile jednak kolejne inkarnacje Mastroianniego (Felliniego) podążają nieuchronnie w strefę mroku, tak bohaterki Masiny wstępują na coraz to nowe stopnie wtajemniczenia.
Chyba najbardziej znaną kreacją Masiny jest Gelsomina, bohaterka „La Strady” (1954). Kobieta uznawana przez otoczenie i swego opiekuna-tyrana Zampano za niedorozwiniętą, jest w rzeczywistości niewinną istotą o ciekawości i szczerości dziecka. Z powodu swego łagodnego charakteru jest jednak przez otoczenie traktowana z góry, a Zampano rozporządza nią jak swoją własnością. Do chwili, gdy zapada w chorobę i przestaje być dla niego użyteczną. Choroba jest dla Gelsominy jedynym sposobem na wyrażenie swego sprzeciwu wobec tyrana, bo inaczej nie może z nim walczyć. Jednak apatia, w jaką wpada, jest dla niej również wewnętrzną drogą do wolności. Jej zwycięstwo ma jednak znacznie szerszy wymiar, bo poprzez swoją śmierć uświadamia Zampano, jak bardzo był dla niej okrutny i jak bardzo mu jej brakuje.
Słodkie życie
Słodkie życie
W „Nocach Cabirii” (1957) Masina wciela się w zupełnie odmienną rolę. Tutaj gra kobietę silną i zaradną, która od dzieciństwa była zdana sama na siebie. Fellini przyznał, że tę rolę napisał właśnie z myślą o swojej żonie, którą zwykł opisywać jako „zranioną, ale zwycięską niewinność”. To zdecydowanie najlepsza rola Giulietty Masiny. Filigranowa, zadziorna kobieta, która choć przeżywa kolejne rozczarowania, niekiedy bardzo bolesne, zbiera się w sobie i walczy nadal na przekór wszystkim przeciwnościom losu. Zgodnie ze słowami Felliniego udaje jej się ocalić tę prawdziwą niewinność i wiarę w lepsze jutro, mimo że nic nie wskazuje na jego nadejście.
Kolejny film z udziałem Masiny wydaje się skupiać na tym, z czym dzielna Cabiria nie dawała sobie rady. Głównym tematem filmu „Giulietta i duchy” (1965) jest samotność. Żona Felliniego gra tym razem zupełnie szarą, przeciętno mieszczkę, która nie potrafi poradzić sobie z poczuciem osamotnienia. Ten stan przeraża ją głównie dlatego, że jest skazana na samą siebie i musi wziąć odpowiedzialność za swoje życie. Nie bez znaczenia pozostaje fakt, że „Giulietta i duchy” powstała bezpośrednio po „Osiem i pół”. Po filmie skrajnie autobiograficznym i egocentrycznym, w którym Fellini bez ogródek przyznawał się do romansów, tym razem chciał złożyć hołd swojej żonie. Stąd też wyraźny sygnał w tytule, że Masina gra tutaj samą siebie. Nie da się tego filmu interpretować bez odniesień do biografii, bo konkluzja, do jakiej dochodzi bohaterka na końcu filmu, nie bardzo wynika z niego samego. Gdy filmowa Giulietta zaczyna rozumieć, że musi wziąć sprawy w swoje ręce, domyślamy się, że chodzi o zdradzaną przez męża Masinę.
„Giulietta i duchy” to miała być swego rodzaju rekompensata dla żony. Z kilku powodów nie bardzo się to Felliniemu udało. Głównymi były chyba z jednej strony sztuczność całego przedsięwzięcia, a z drugiej naiwna szczerość, wręcz ekshibicjonizm, który nie zawsze wychodzi sztuce na dobre. Wszystkie przewinienia tego filmu naprawił obraz „Ginger i Fred”.
Ginger i Fred
Ginger i Fred to para włoskich tancerzy święcąca triumfy na parkietach w dawnych czasach, która przybrała pseudonimy na cześć wielkich hollywoodzkich gwiazd. Gdy spotykają się po latach na planie programu telewizyjnego, aby dorobić do emerytury, staje się to dla nich okazją do wspomnień i życiowych podsumowań. Życie każdego z nich potoczyło się inaczej.
W trzech wcześniejszych filmach, w których zagrał Mastroianni, reprezentował on w pewnym sensie wyidealizowane alter ego reżysera. Był młodszy, przystojniejszy, wyglądał jak amant, czego o Fellinim powiedzieć się nie da. Na planie filmu „Ginger i Fred” nastąpiła metamorfoza odwrotna. Z dawnego amanta nie pozostało nic. Pippo to stary, zniedołężniały vitellone, który stara się zatopić czarne myśli o swym zmarnowanym życiu w alkoholu, a zakłopotanie ukryć pod maską kiepskiego dowcipu. Chciałoby się powiedzieć, że Fellini stanął twarzą w twarz ze swoim lękiem. Całe życie obawiał się klęski i często o tym w swoich filmach opowiadał („Osiem i pół”, „Casanova”), ale dopiero teraz przyjrzał swojemu cieniowi z bliska. Pippo, ten wieczny kawaler uciekający od obowiązków i odpowiedzialności, w pewnym sensie towarzyszył Felliniemu przez całe życie, podpowiadając rozmaite sposoby ucieczki. Teraz, jako podstarzały tancerz, pokazuje się ludziom bardziej jak przedpotopowe dziwne stworzenie niż dawny wielki artysta.
Osiem i pół
Osiem i pół
Jeżeli Pippo reprezentuje cień Felliniego, to Amelia jest z pewnością jego animą. Przeczucie, majaczące w „Osiem i pół” jako ASA NISI MASA, materializuje się tutaj w postaci tej, z którą spędził całe życie. Którą zdradzał, ale też dla której napisał najlepsze role, a to znaczy, że znał ją i rozumiał doskonale. Giulietta Masina jako Amelia jest kobietą spełnioną życiowo. W odpowiednim momencie porzuciła swego tanecznego, a przez pewien czas i życiowego partnera Pippo i rozpoczęła życie na serio. Gdy poznajemy ją w filmie, z postaci dawnej Ginger, tanecznej gwiazdy, niewiele jej już pozostało. Teraz jest rozważną mieszczką w starszym wieku, ale jej podejście do życia świadczy o tym, że czuje się spełniona. Wzbogacona o wiedzę Giulietty „od duchów”, jest bardziej pewna siebie, samodzielna i potrafi wsłuchiwać się w swój głos wewnętrzny, który jest jej przewodnikiem w gąszczu nowego świata, reprezentowanego w filmie przez wszechobecną i bezduszną telewizję.
Film „Ginger i Fred” domyka większość spotykanych we wcześniejszych filmach Felliniego motywów. Jego bohaterowie najczęściej są w drodze. Najpierw, jak Moraldo z „Wałkoni” (1953), muszą podjąć trudną decyzję o wyruszeniu w podróż, aby jak Gelsomina i Zampano zacząć odkrywać samych siebie. Konsekwencją i kontynuacją tych wewnętrznych wędrówek są nowe światy wyobraźni, z którymi mamy do czynienia w „Osiem i pół” oraz „Mieście kobiet”. Jednak ta wędrówka ma też swój bardziej realny wymiar. Bohaterowie wędrują przez zmieniający się Rzym. Nowożeńcy z „Białego szejka” (1952) podróżują po Rzymie, który jeszcze nie podniósł się po wojnie, przypominającym bardziej włoską prowincję niż metropolię, którą stanie się już za kilka lat i którą reżyser pokaże w całej wspaniałości w „Słodkim życiu” oraz w „Rzymie” (1972) – filmie pomniku na cześć Wiecznego Miasta.
W filmie o parze sympatycznych tancerzy Rzym zmienił się w apokaliptyczne pustkowie. Na ulicach nie ma ludzi, bo wszyscy udali się do gigantycznego gmachu telewizji. To już koniec świata Felliniego i jego bohaterów, koniec ich wspólnej wędrówki. Chociaż motyw pożegnania występował w filmach Felliniego wcześniej, bo przecież już Moraldo żegnał swych towarzyszy, a Gelsomina żegnała Szalonego, to tutaj pożegnanie jest naprawdę ostateczne. Choć to dziwne, że porte parole reżysera żegna się ze swą towarzyszką życia, jest w tym pewna ukryta logika. Pippo jest cieniem, tym vitellone, którego w sobie jednak Fellini zwalczył. W chwili, gdy Amelia żegna go na dworcu, wszystko kończy się definitywnie, ale kończy się happy endem. Bo prawdziwe życie napisało dla nich jednak znacznie bardziej szczęśliwy scenariusz.
koniec
31 października 2008

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Poza sezonem
Sebastian Chosiński

21 V 2024

Połowa lat 80. ubiegłego wieku była, co zastanawiające, nadzwyczaj dobrym okresem dla telewizyjnego Teatru Sensacji (choć nie zawsze spektakle poprzedzane były czołówką z „Kobrą”). Trzyczęściowa mafijna „Selekcja”, klasycznie brytyjski „Człowiek, który wiedział, jak to się robi” i wreszcie francuski dreszczowiec według powieści Pierre’a Boileau i Thomasa Narcejaca „Okno na morze” w reżyserii Jana Bratkowskiego – to niekwestionowane majstersztyki.

więcej »

Z filmu wyjęte: Ryba z wkładką
Jarosław Loretz

20 V 2024

Skoro już jesteśmy przy zwierzętach wodnych, to warto też rzucić okiem, jak większość z nich kończy.

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: Wiem, ale nie powiem
Sebastian Chosiński

14 V 2024

Brytyjska autorka kryminałów Dorothy Leigh Sayers, w przeciwieństwie do Raymonda Chandlera czy spółki pisarskiej używającej pseudonimu Patrick Quentin, nie była rozpieszczana przez polskich reżyserów. W połowie lat 80. powstały jednak dwa oparte na jej opowiadaniach, zrealizowane przez Stanisława Zajączkowskiego, spektakle. Jeden z nich był adaptacją tekstu zatytułowanego „Człowiek, który wiedział, jak to się robi”.

więcej »

Polecamy

Ryba z wkładką

Z filmu wyjęte:

Ryba z wkładką
— Jarosław Loretz

Nurkujący kopytny
— Jarosław Loretz

Latająca rybka
— Jarosław Loretz

Android starszej daty
— Jarosław Loretz

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż autora

Trzy surrealistyczne ewangelie i genezis z oka
— Łukasz Twaróg

Western, czyli wstydliwe marzenia kowboja
— Łukasz Twaróg

Seks i inne nudziarstwa
— Łukasz Twaróg

Młotek na chrześcijan
— Łukasz Twaróg

Polański – lokator w absurdalnym labiryncie życia
— Łukasz Twaróg

Rodzina w ruinie
— Łukasz Twaróg

Bardzo śmieszna tragedia
— Łukasz Twaróg

Sen, który nie przeminął
— Łukasz Twaróg

Wiem, że nic nie wiem
— Łukasz Twaróg

Mokrą ręką na goły tyłek
— Łukasz Twaróg

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.