Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 27 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Stephen Sommers
‹Van Helsing›

EKSTRAKT:50%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułVan Helsing
Dystrybutor UIP
Data premiery7 maja 2004
ReżyseriaStephen Sommers
ZdjęciaAllen Daviau
Scenariusz
ObsadaRobbie Coltrane, Kate Beckinsale, Hugh Jackman, David Wenham, Richard Roxburgh, Josie Maran, Samuel West, Silvia Colloca, Elena Anaya, Will Kemp
MuzykaAlan Silvestri
Rok produkcji2004
Kraj produkcjiUSA
WWW
Gatunekfantasy, groza / horror, przygodowy
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Film przywracający wiarę
[Stephen Sommers „Van Helsing” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Bywają filmy, które przywracają wiarę. Wiarę w film, wiarę w polską/amerykańską/francuską/inną kinematografię, ba! nawet wiarę w człowieka. Takim właśnie filmem przywracającym wiarę dla mnie okazał się „Van Helsing”. Przywrócił mi wiarę w to, że potrafię być krytycznym recenzentem.

Konrad Wągrowski

Film przywracający wiarę
[Stephen Sommers „Van Helsing” - recenzja]

Bywają filmy, które przywracają wiarę. Wiarę w film, wiarę w polską/amerykańską/francuską/inną kinematografię, ba! nawet wiarę w człowieka. Takim właśnie filmem przywracającym wiarę dla mnie okazał się „Van Helsing”. Przywrócił mi wiarę w to, że potrafię być krytycznym recenzentem.

Stephen Sommers
‹Van Helsing›

EKSTRAKT:50%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułVan Helsing
Dystrybutor UIP
Data premiery7 maja 2004
ReżyseriaStephen Sommers
ZdjęciaAllen Daviau
Scenariusz
ObsadaRobbie Coltrane, Kate Beckinsale, Hugh Jackman, David Wenham, Richard Roxburgh, Josie Maran, Samuel West, Silvia Colloca, Elena Anaya, Will Kemp
MuzykaAlan Silvestri
Rok produkcji2004
Kraj produkcjiUSA
WWW
Gatunekfantasy, groza / horror, przygodowy
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Jakoś bowiem ostatnio cały czas się tak zdarzało, że podobały mi się filmy, które moich kolegów stanowczo nie zachwyciły. Tak było z „Ostatnim samurajem”, z kingowsko-deppowskim „Sekretnym oknem”, ostatnio także z „Troją”. Wszystko wskazuje więc, że wystarczył odpowiedni budżet i trochę efektownych scen, abym uznał film za udany, a wizytę w kinie za słuszną (uwaga, są wyjątki – nie ma to zastosowania dla polskiej kinematografii, „Starą Baśń” i „Nigdy w życiu” nadal uważam za rzeczy całkowicie nietrafione – ale trudno przecież tu mówić o dużym budżecie czy efektownych scenach). Z jednej strony to dobrze, wskazuje na mą wewnętrzną pogodę ducha i pozytywne nastawienie do świata. Ale z drugiej strony jak tu być poważnym krytykiem, gdy wszystko się podoba?
Na szczęście przyszedł do kin nowy film Stephena Sommersa „Van Helsing”. Pomysł ponownego wykorzystania legendarnego pogromcy wampirów wydawał się niezły, a wykorzystanie całego zestawu słynnych potworów obiecujący. Wiedziałem przed seansem, że będzie dużo, głośno i głupio. Nie zdawałem sobie jednak sprawy, że stanowczo za dużo i zbyt głupio. Zostałem uratowany – film jest nieudany (choć pozornie spełnia założenia mojego kina – i budżet wysoki, i spektakularne sceny co kilka minut), a ja znów mogę być krytykiem krytycznym i z przyjemnością wymienić wszystkie jego słabości.
Wyliczankę zacznijmy od samej tytułowej postaci. Jak wiadomo Van Helsinga stworzył Bram Stoker, czyniąc z niego jedną z głównych postaci „Drakuli”. Charyzmatyczny, doświadczony łowca okazuje się być jedynym godnym przeciwnikiem dla kilkusetletniego tytułowego hrabiego. Najlepszą kreację Van Helsinga stworzył niewątpliwie Anthony Hopkins w filmie Francisa Forda Coppoli. Od niego aż bije inteligencja i owa charyzma. Hugh Jackman w tej roli staje się dokładnym przeciwieństwem – bezbarwny, nudny osiłek. A przecież wprowadzając taką postać warto mieć na nią jakiś pomysł. Jeśli zwykły człowiek może rywalizować z potężnymi potworami, musi w czymś nad nimi górować – na przykład właśnie sprytem i inteligencją, bo wiadomo, że siłą nie da rady. I właśnie tych przymiotów umysłu u Jackmanowego Van Helsinga nie widać – jego jedyną strategią walki z wampirami jest nawalanie do nich z szybkostrzelnych karabinów lub bezmyślna rąbanka. Aż przypomina się sprytny plan Wojmiła z „Kajka i Kokosza”, który podkradając się pod gród rywala, tubalnym głosem ogłasza swe przybycie. Zaiste Jackman ma nawet mniej charyzmy niż inny, komediowy Van Helsing – Mel Brooks z filmu „Dracula: Dead and loving it” (polski tytuł jest idiotyczny, więc sobie go daruję). Główny rywal Helsinga, powiedzmy sobie szczerze, też dostojnością i grozą nie grzeszy. Trudno więc tym pojedynkiem się zbytnio pasjonować.
Pijemy!
Pijemy!
Następna sprawa – efekty specjalne, na które poszła większość budżetu filmu. Na ekranie dzieje się bardzo dużo, wszystko lata, wybucha, strzela etc. Ale wszystko razi sztucznością i powtarzalnością, tak jakby reżyser miał w sumie 3 pomysły na cały film i w kółko je ponawiał. To pierwsze jest może do wybaczenia przy umownym filmie, to drugie powoduje takie znużenie, że końcówkę ogląda się już z dużą irytacją. Dodajmy do tego wywołującego śmiech pana Hyde’a, przypominającego plastelinową postać z dziecięcych dobranocek, aby mieć pełen obraz.
Powtarzalność dotyczy niestety nie tylko efektów specjalnych. Film znakomicie nadaje się bowiem na „drinking game”. Proponuje następujące zasady – pijemy zawsze, gdy za plecami bohatera pojawia się nagle wampir zwisający głową w dół (strasznie ograny horrorowi chwyt, tu wykorzystywany bez końca), pijemy gdy wampirzyca z miłej twarzyczki zmienia się w potwora i demonstruje kły, pijemy wreszcie, gdy któryś z bohaterów skacze w stylu Tarzana na linie, przytwierdzonej nie wiadomo do czego. Nie pijemy szklankami, bo nie dotrwamy do pierwszego pojawienia się Kate Beckinsale, a to byłaby niepowetowana strata.
Czas na fabułę. Zebranie różnych postaci z klasycznych opowieści grozy nie jest pomysłem złym, choć, przyznajmy, zbyt oryginalnym też nie. Warto znów jednak mieć na te postaci jakiś pomysł. Tymczasem pomysł na Drakulę ogranicza się do tego, że chce on mieć dzieci, na wilkołaka do tego, że zdziera swą skórę przy każdej z przemian (fascynujące, że w ludzkiej postaci pozostają mu jednak majtki), odrobinę lepiej jest z Potworem Frankensteina. Określone interakcje między postaciami sprowadzają się do zależności z gier komputerowych – musisz wiedzieć jakiej postaci można użyć przeciw innej. Sama fabuła sprowadza się niestety do (niech policzę) 6 w porywach do 7 wielkich naparzanek. Bez znużenia byłem w stanie obejrzeć pierwsze 3, potem było już dużo gorzej. Z prostego powodu – jedna od drugiej niespecjalnie się różniły. A i od strony wizualnej nie było to nic tak pięknego, że moglibyśmy przymknąć oczy na powtarzalność.
I jeszcze raz!
I jeszcze raz!
Rzecz jasna film jest pastiszem kina grozy i podany jest z przymrużeniem oka. Główny problem z tym okiem przymrużonym jest taki, że trochę tu zbyt drętwo, jak na lekki film z dystansem. Dobrego humoru brak, zwykłego humoru niewiele (głównie dzięki wynalazcy/asystentowi Van Helsinga i odrobinę dzięki Potworowi Frankensteina), natomiast zadęcia stanowczo zbyt dużo – rozważania Van Helsinga o tym, że wszyscy biorą go za mordercę, powinności Anny wciąż przypominane, niezbyt sensownie uzasadniona końcówka ze strasznie kiczowatymi ostatnimi kadrami, również nie podnoszą oceny filmu. Dodajmy drętwotę Van Helsinga, aby uznać próbę zbudowania dystansu za nieudaną.
Nie mam nic przeciwko ograniczonej dawki nonsensów w filmach akcji, dlatego też zupełnie nie przeszkadzała mi sekwencja skoku zaprzęgu konnego przez most, ale jednak pewien poziom głupoty zaczyna obrażać moją inteligencję. Rozważmy podstawowe fakty – wampiry porywają z pobliskiej wioski po jednym mieszkańcu co miesiąc, aby zaprosić go na ucztę, jako danie główne, rzecz jasna. Wieśniacy przyjmują to równie potulnie i beznamiętnie co my kolejne afery w Sejmie. Dlaczego po prostu nie spakują się i nie przeprowadzą do nowej osady 100 km dalej – nie mam pojęcia. Jedynym sposobem, aby Dracula zdołał ożywić nieożywione, jest wykorzystanie Potwora. Ciekawe więc, w jaki sposób przywołano do życia monstrum. Wspaniałym pomysłem hrabiego Drakuli jest też wykorzystywanie wilkołaków – nie będę już rozwijał tego tematu, bo mógłbym zdradzić zbyt dużo, powiedzmy tylko, że sam Drakula najwyraźniej nie chce wykorzystać szansy na nieśmiertelność. O pomyśle, że wszyscy Rumuni noszą rosyjskie imiona wspominać nie wypada, bo to nie Sommers pierwszy na to wpadł.
No dobra, przyznam, że gorsze filmy widziałem (na przykład „Starą Baśń”). W „Van Helsingu” mamy przynajmniej kilka kadrów ładnie stylizowanych na stare czarno-białe horrory, czy „Nieustraszonych zabójców wampirów”. Przez pierwszą godzinę na scenach akcji (zwłaszcza nalot na wioskę) można się nieźle bawić. Ale przede wszystkim mamy tu Kate Beckinsale, doskonale prezentującą się w obcisłym wdzianku. Jakoś tak ostatnio jest, że śliczna Kate bywa ozdobą głupawych filmów („Pearl Harbor”, „Underworld”). Widywałem więc gorsze filmy – co jednak zbytnim usprawiedliwieniem dla Stephena Sommersa być nie powinno.
koniec
28 maja 2004

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Fallout: Odc. 4. Tajemnica goni tajemnicę
Marcin Mroziuk

26 IV 2024

Możemy się przekonać, że dla Lucy wędrówka w towarzystwie Ghoula nie jest niczym przyjemnym, ale jej kres oznacza dla bohaterki jeszcze większe kłopoty. Co ciekawe, jeszcze większych emocji dostarczają nam wydarzenia w Kryptach 33 i 32.

więcej »

Klasyka kina radzieckiego: Said – kochanek i zdrajca
Sebastian Chosiński

24 IV 2024

W trzeciej części tadżyckiego miniserialu „Człowiek zmienia skórę” Bension Kimiagarow na krótko rezygnuje z socrealistycznej formuły opowieści i przywołuje dobre wzorce środkowoazjatyckich easternów. Na ekranie pojawiają się bowiem basmacze, których celem jest zakłócenie budowy kanału. Ten wątek służy również scenarzystom do tego, by ściągnąć kłopoty na głowę głównego inżyniera Saida Urtabajewa.

więcej »

Fallout: Odc. 3. Oko w oko z potworem
Marcin Mroziuk

22 IV 2024

Nie da się ukryć, że pozbawione głowy ciało Wilziga nie prezentuje się najlepiej, jednak ważne okazuje się to, że wciąż można zidentyfikować poszukiwanego zbiega z Enklawy. Obserwując rozwój wydarzeń, możemy zaś dojść do wniosku, że przynajmniej chwilowo szczęście opuszcza Lucy, natomiast Maximus ląduje raz na wozie, raz pod wozem.

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Inne recenzje

Pójdź, przyjacielu, wąpierza będziem łowić...
— Marcin Łuczyński

Tegoż twórcy

Plastikowe żołnierzyki
— Ewa Drab

Mumia powraca… z niczym
— Michał Chaciński

Tegoż autora

Kosmiczny redaktor
— Konrad Wągrowski

Statek szalony
— Konrad Wągrowski

Kobieta na szczycie
— Konrad Wągrowski

Przygody Galów za Wielkim Murem
— Konrad Wągrowski

Potwór i cudowna istota
— Konrad Wągrowski

Migające światła
— Konrad Wągrowski

Śladami Hitchcocka
— Konrad Wągrowski

Miliony sześć stóp pod ziemią
— Konrad Wągrowski

Tak bardzo chciałbym (po)zostać kumplem twym
— Konrad Wągrowski

Kac Vegas w Zakopanem
— Konrad Wągrowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.