Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 27 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Michael Winterbottom, Mat Whitecross
‹Droga do Guantanamo›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułDroga do Guantanamo
Tytuł oryginalnyThe Road to Guantanamo
Dystrybutor Kino Świat
Data premiery2 lutego 2007
ReżyseriaMichael Winterbottom, Mat Whitecross
ZdjęciaMarcel Zyskind
ObsadaRiz Ahmed, Farhad Harun, Waqar Siddiqui
MuzykaHarry Escott, Molly Nyman
Rok produkcji2006
Kraj produkcjiWielka Brytania
Czas trwania95 min
WWW
Gatunekdramat
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Co nas nie zabije, to nas wzmocni
[Michael Winterbottom, Mat Whitecross „Droga do Guantanamo” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
„Droga do Guantanamo” to po „Locie 93” kolejna na naszych ekranach rekonstrukcja zdarzeń związanych – tym razem już tylko pośrednio – z 11 września 2001 roku. Niekoniecznie trzeba zobaczyć ten film w kinie, ale gdy ukaże się na DVD, warto po niego sięgnąć. I zostawić na półce jako cenną dokumentację historyczną dla przyszłych pokoleń.

Piotr Dobry

Co nas nie zabije, to nas wzmocni
[Michael Winterbottom, Mat Whitecross „Droga do Guantanamo” - recenzja]

„Droga do Guantanamo” to po „Locie 93” kolejna na naszych ekranach rekonstrukcja zdarzeń związanych – tym razem już tylko pośrednio – z 11 września 2001 roku. Niekoniecznie trzeba zobaczyć ten film w kinie, ale gdy ukaże się na DVD, warto po niego sięgnąć. I zostawić na półce jako cenną dokumentację historyczną dla przyszłych pokoleń.

Michael Winterbottom, Mat Whitecross
‹Droga do Guantanamo›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułDroga do Guantanamo
Tytuł oryginalnyThe Road to Guantanamo
Dystrybutor Kino Świat
Data premiery2 lutego 2007
ReżyseriaMichael Winterbottom, Mat Whitecross
ZdjęciaMarcel Zyskind
ObsadaRiz Ahmed, Farhad Harun, Waqar Siddiqui
MuzykaHarry Escott, Molly Nyman
Rok produkcji2006
Kraj produkcjiWielka Brytania
Czas trwania95 min
WWW
Gatunekdramat
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Co by nie mówić o filmach pupila europejskiej krytyki, Michaela Winterbottoma – że niekiedy bardzo pretensjonalne, mało odkrywcze, całkowicie wyprane z humoru, przesadnie defetystyczne – nie da się obiektywnie nie przyznać, że przy tych wszystkich irytujących manierach Brytyjczyk od lat pozostaje w czołówce najciekawszych, najwszechstronniejszych twórców kina zaangażowanego. Filmy dokumentalne, erotyczne, wojenne, dramaty, komedie, thrillery, science-fiction, westerny – w słowniku Winterbottoma nie funkcjonuje pojęcie „ograniczenia gatunkowe”. Istnieje za to – i to już na samym szczycie spisu treści – „moralność”. Konsekwentnie, film po filmie, reżyser „Z tobą lub bez ciebie” przypatruje się ludzkiemu zachowaniu (przeważnie w sytuacjach ekstremalnych), wykonuje rachunek sumienia, zastanawia się nad chwiejnością – czasem wrodzoną, innym razem nabytą – charakterów.
W „Drodze do Guantanamo” problem moralności rozbrzmiewa pełną parą. Docudrama nakręcona przez Winterbottoma wespół z jego współpracownikiem Matem Whitecrossem (asystował przy produkcji „Na tym świecie”, montował „9 songs”) przedstawia historię tzw. Tipton Three – trzech młodych chłopaków, którzy przez dwa lata byli przetrzymywani w amerykańskim więzieniu na Kubie, gdzie poddawano ich wielogodzinnym przesłuchaniom i nieludzkim męczarniom. Od kilkuset współtowarzyszy niedoli odróżniali się jednak nie tym, że nie byli winni zarzucanych im czynów, gdyż nie oni jedni (w filmie przed napisami końcowymi pojawia się informacja, że tylko dziesięciu z siedmiuset pięćdziesięciu więźniów Guantanamo zostało kiedykolwiek oskarżonych przez rząd USA o przestępstwo, przy czym żadnemu nie udowodniono winy). Różnili się tym, iż jako jedyni wśród więzionych nie byli rdzennymi mieszkańcami Afganistanu czy Pakistanu, lecz brytyjskimi obywatelami pakistańskiego pochodzenia.
Shafiq Rasul, Ruhel Ahmed i Asif Iqbal w Afganistanie znaleźli się głównie po to, by w bliżej niesprecyzowany sposób wspomóc tutejszą ludność, nękaną nieustającymi bombardowaniami. Do wycieczki nakłaniał ich jeszcze w Pakistanie miejscowy prorok („Powinniście pomóc Afgańczykom, jak tylko możecie”), a poza tym chcieli zwiedzić kraj, w którym nigdy wcześniej nie byli, korzystając z kilku wolnych dni, jakie zostały do ślubu jednego z nich (właśnie po to – w charakterze przyszłego pana młodego i drużbów – przybyli do Pakistanu z angielskiego Tipton).
Film Winterbottoma odtwarza relacje „trzech z Tipton” przy udziale naturszczyków (świetnych!), profesjonalnych aktorów, zdjęć archiwalnych, jak również pozwala się wypowiedzieć samym zainteresowanym. W tym zresztą tkwi jego jedyny mankament – bezzasadne terroryzowanie więźniów w Guantanamo jest faktem, co do którego nie ma żadnych wątpliwości – niemniej film mógłby nieść znacznie bardziej uniwersalny, mniej jednostronny wydźwięk, gdyby do głosu dopuszczono także oprawców, współwięźniów, znajomych Rasula i spółki. Choć właściwie otwierająca film wypowiedź prezydenta Busha („Jedyną rzeczą, którą wiem na pewno, jest to, że to są źli ludzie”) pozwala zrozumieć opory Winterbottoma przed prezentacją większej ilości podobnych kontrargumentów.
Życie na Tatooine dla Luke’a i jego kumpli stało się naprawdę nieznośne…
Życie na Tatooine dla Luke’a i jego kumpli stało się naprawdę nieznośne…
Tymczasem cześć argumentów świadczących przeciw Amerykanom (i kolaborującym z nimi Brytyjczykom) jest niezbywalna. Na przykład ten, iż jankescy żołnierze musieli wiedzieć, że „tiptonczycy” nie mają nic wspólnego z bojówkarzami Bin Ladena, skoro w Afganistanie zastali ich w sytuacji jednoznacznie wskazującej, że są jeńcami Talibów. Toteż wszystko, co nastąpiło później, od początku było niczym więcej jak szopką zainscenizowaną przez sfrustrowanych swą niemocą, zaślepionych nienawiścią aparatczyków. Szopką, w trakcie której wielokrotnie doszło do skandalicznych nadużyć prawnych i etycznych.
Oto bowiem widzimy kobietę przesłuchującą Shafiqa, która podsuwa mu rozmyte, niewyraźne nagranie, twierdząc, że przedstawia jego i jego dwóch kompanów na wiecu zorganizowanym przez Bin Ladena.
– To jest dwutysięczny rok, jak na dacie? – pyta Rasul.
– Tak – pada odpowiedź.
– Więc nawet nie byłem 1 sierpnia w Afganistanie. Przez całe lato pracowałem w supermarkecie.
– To może nie być 1 sierpnia – szybko oponuje kobieta. – To może być 8 stycznia.
– To nieistotne. Pracowałem w Curries przez cały rok 2000.
– Widzę cię na kasecie… w Afganistanie… w roku dwutysięcznym.
– Jak to mogę być ja, skoro…
– Ponieważ widzę cię na kasecie.
W tym stylu prowadzona była większość przesłuchań. Jeśli więzień się nie przyznawał, trafiał do izolatki. Tam przywiązywano mu nogi i ręce do haka zamocowanego w podłodze tak, że przez cały czas musiał pozostawać w pozycji na kuckach. Następnie puszczano na cały zycher hard-rockową muzykę i załączano stroboskopy. I tak nawet do sześciu godzin…
Jakże znamienne, że ci mało rozgarnięci dręczyciele, nie potrafiący skonstruować jednego logicznego zarzutu, wykazywali się jednocześnie niebywałą inwencją w wymyślaniu tortur. Jednak nie tylko sceny obrazujące maltretowanie zapadły mi w pamięć. Wciąż mam przed oczyma także dwie inne, pozornie nieistotne dla przekazu filmu.
Pierwsza ukazuje Pakistańczyków i Afgańczyków prowadzonych na rzeź przez islamskich ekstremistów. Z miejsca skojarzyło mi się to z analogiczną sekwencją w „Apocalypto”, kiedy Majowie z miasta uprowadzali Majów z wioski.
Scena numer dwa nie ma już nawet żadnego znaczenia dla przebiegu akcji – to po prostu trwający raptem kilkanaście sekund moment, gdy jednego z bohaterów przesłuchuje Afroamerykanin – rozjuszony, najbardziej nadgorliwy ze wszystkich żołnierzy.
Czyli mamy ludzi mordujących swoich ziomków, istoty tej samej rasy i narodowości, w myśl zasady „kto nie jest z nami, jest przeciwko nam”, oraz Murzyna, który zdążył już zapomnieć, co spotykało jego pradziadów z rąk pradziadów tych, wobec których wykazuje teraz służalczą wierność. Nie mogę się pozbyć wrażenia, że tymi scenami, być może nawet niechcący, a może naumyślnie, któż to wie, stawia Winterbottom pytanie, na ile naszą moralność determinuje otoczenie, środowisko, w którym przebywamy.
Tak więc dokumentalizowany dramat Winterbottoma zagadnieniem moralności zdaje się być przesiąknięty na wskroś. Nie inaczej jest też wtedy, gdy już żegnamy się z Ahmedem, Iqbalem i Rasulem. Dość nieoczekiwanie przyznają oni zgodnym chórem, że nie żałują czasu spędzonego w Guantanamo. Że był dla nich ważnym doświadczeniem, nauczył przeć naprzód, nie oglądając się za siebie. Że zmienił ich życie na lepsze, gdyż teraz bardziej zagłębiają się w swoją religię, w Koran.
Szczególnie to ostatnie brzmi jak ostrzeżenie. W rzeczy samej – tak jak kiedyś w rodzinie Bin Ladena, tak w „trzech z Tipton” Amerykanie nie mieli wrogów. Dopóki sami sobie ich nie stworzyli.
koniec
2 lutego 2007

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Fallout: Odc. 4. Tajemnica goni tajemnicę
Marcin Mroziuk

26 IV 2024

Możemy się przekonać, że dla Lucy wędrówka w towarzystwie Ghoula nie jest niczym przyjemnym, ale jej kres oznacza dla bohaterki jeszcze większe kłopoty. Co ciekawe, jeszcze większych emocji dostarczają nam wydarzenia w Kryptach 33 i 32.

więcej »

Klasyka kina radzieckiego: Said – kochanek i zdrajca
Sebastian Chosiński

24 IV 2024

W trzeciej części tadżyckiego miniserialu „Człowiek zmienia skórę” Bension Kimiagarow na krótko rezygnuje z socrealistycznej formuły opowieści i przywołuje dobre wzorce środkowoazjatyckich easternów. Na ekranie pojawiają się bowiem basmacze, których celem jest zakłócenie budowy kanału. Ten wątek służy również scenarzystom do tego, by ściągnąć kłopoty na głowę głównego inżyniera Saida Urtabajewa.

więcej »

Fallout: Odc. 3. Oko w oko z potworem
Marcin Mroziuk

22 IV 2024

Nie da się ukryć, że pozbawione głowy ciało Wilziga nie prezentuje się najlepiej, jednak ważne okazuje się to, że wciąż można zidentyfikować poszukiwanego zbiega z Enklawy. Obserwując rozwój wydarzeń, możemy zaś dojść do wniosku, że przynajmniej chwilowo szczęście opuszcza Lucy, natomiast Maximus ląduje raz na wozie, raz pod wozem.

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż twórcy

Rodzina w ruinie
— Łukasz Twaróg

W cywilizowanym świecie
— Ewa Drab

Ckliwy melodramat
— Jarosław Loretz

Przyszłość tkwi w szczegółach
— Bartosz Sztybor

Zapomniałem zapamiętać, żeby zapomnieć
— Bartosz Sztybor

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.