1. \"Nie wzrusza\"? Ja w końcówce się wzruszyłem. \"Nie budzi grozy albo smutku\"? Sceny z zombie mają w sobie napięcie, a co to w ogóle za pretensja do KOMEDII, że nie budzi SMUTKU?
2. Mi bardziej sensowna niż opancerzone pojazdy wydaje się beztroska - w świecie opanowanym przez zombiaki i tak nie masz nic do stracenia, możesz tylko usiąść i płakać, poddać się albo po prostu mieć wszystko gdzieś i (próbować chociaż) dobrze się bawić.
3. \"Jedyna osobą, która kogoś straciła i żałuje, to Tallahassee\" - nie, wszyscy bohaterowie stracili bliskich. Columbus przecież do nich właśnie zmierza, dopóki nie dowiaduje się od dziewczyn, że nie ma po co, bo to miasto już nie istnieje. \"Tak od razu facet (a także główny bohater i dziewczyny) zaczął zabijać zombie?\" Nie, przecież bohaterów poznajemy w momencie, gdy świat (a przynajmniej USA) jest już tytułowym Zombielandem - więc ta sytuacja najprawdopodobniej (no nie jest powiedziane wprost do kamery, że \"proszę państwa, tego czy tego dnia, o tej czy o tej godzinie, zaczęła się apokalipsa\" - bo i po co?) trwa już od dłuższego czasu i zdążyli się do niej przyzwyczaić. Moim zdaniem realia nie są \"koślawe\", tylko całkiem sensowne, w podobnej sytuacji co główny bohater też wolałbym chyba po prostu poznać fajną dziewczynę i cieszyć się każdą chwilą, niż tylko siedzieć i rozpaczać, że zombie zabili mi mamę, tatę, brata, pieska, kotka i nawet ukochaną świnkę morską, i co ja biedny teraz pocznę, łojezu, łoboziu. Zresztą momenty refleksji w filmie są (w willi Murraya chociażby).
1. Film jest chłodny emocjonalnie (nie wzrusza, nie budzi grozy albo smutku, los bohaterów jest w sumie raczej obojętny widzowi), co nie znaczy, że nie ma wielu zabawnych momentów. Jedno z drugim wbrew pozorom wcale się nie kłóci.
2. \"Resident Evil\" podałem jako przykład sensownych realiów - np. w kwestii opancerzonych, okratowanych pojazdów, wożenia ze sobą zapasów, etc. Tam nikt nie był tak beztroski, jak w \"Zombielandzie\".
3. Szczerze powiedziawszy - jakich \"wszystkich bliskich\"??? Jedyna osobą, która kogoś straciła i żałuje, to Tallahassee. I co? Nikt inny na świecie nie był godzien pamięci? Tak od razu facet (a także główny bohater i dziewczyny) zaczął zabijać zombie? Bez chwili namysłu, refleksji, wahania czy wyrzutów sumienia? Nawet jeśli założyć, że film rządzi się prawami komedii romantycznej (choć to przecież tylko mój wniosek, a nie jasno postawiona przez reżysera/dystrybutora sprawa), to i tak jest koślawy, jeśli chodzi o realia.
Kino oparte w dużej mierze na dowcipnych dialogach z reguły jest \"zbyt powolne\" - kwestia gustu i tego, co kogo śmieszy. Nieopierzenia nie wyczułem, przecież to jest w ogóle świetnie zrealizowane, a co dopiero jak na debiut.
No ja się zgadzam z recką - film przereklamowany i miejscami zbyt powolny, czuć nieopierzenie reżysera.
Trochę niekonsekwentnie. Już w leadzie zauważasz, że to w zasadzie komedia romantyczna, a potem czepiasz się lekko potraktowanych realiów, porównując do \"Resident Evil\" (WTF?). Następnie piszesz o braku emocji, by za chwilę zauważyć, że \"można się na tym filmie świetnie bawić\" - śmiech/radość to nie emocje? Nie rozumiem też zarzutu, że bohaterom \"zwisa los ludzkości\" - ktoś, komu zabito wszystkich bliskich (wliczając ukochanego pieska) ma się przejmować \"ludzkością\" (i tak już w większości zamienioną w żywe trupy - patrz tytuł)? No ale to i tak o wiele lepsza recenzja od ignoranckiego, żenującego tekstu Michała Oleszczyka w ostatnim \"Przekroju\", który pisze, że mamy tu novum polegające na tym, że zombie potrafią biegać...
Z telewizorami jest kłopot. Na ogół są jedynie narzędziem, jednym z wielu elementów nawiedzonego domu, a nie świadomą siłą czy przeklętym bytem. Zaś te filmy, w których telewizor robi jakieś siupy bohaterom, nie są horrorami (\"Zostań na tej fali\", \"Miasteczko Pleasantville\")
Co do maglownicy - a kto ma w domu takie gigantyczne bydlę???
A maglownica?
Zabójcza lodówka i jej zawartość pojawiła się też w jednym z odcinków Cowboya Bebopa;-) Chociaż niewiele to miało wspólnego z jakąkolwiek klątwą.