WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Tytuł | Rękawica Nieskończoności |
Scenariusz | Jim Starlin |
Data wydania | 5 grudnia 2018 |
Rysunki | George Pérez, Ron Lim |
ISBN | 9788328126862 |
Format | 360s. 170x260mm |
Cena | 99,99 |
Gatunek | superhero |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | MadBooks.pl |
Wyszukaj w | Selkar.pl |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Niekoniecznie jasno pisane: Wszechświat to za małoMarcin KnyszyńskiNiekoniecznie jasno pisane: Wszechświat to za małoW bliżej nieokreślonym miejscu we wszechświecie dochodzi do nagłej emisji potężnej energii – wyczuwają to ziemscy superbohaterowie, Thanos, Galactus i inni potężni gracze. Dr Doom zawiera niestabilny sojusz z Kangiem Zdobywcą (tak, możemy tu zobaczyć komiksową wersję „głównego złego” IV fazy MCU – jeden z „wariantów” Kanga pojawił się w ostatnim odcinku „Lokiego”) i razem lecą ku źródłu energii. Galactus i jego pomagierzy również – a na Ziemi tymczasem pojawiają się złe sobowtóry superbohaterów. Najbardziej świadomy natury zagrożenia jest Thanos, który dobrze wie, że to znowu Adam Warlock będzie najważniejszą figurą w nadchodzącej rozgrywce. Tym razem całemu kosmosowi zagraża Magus, alter ego Warlocka. Ten, gdy został posiadaczem wszystkich sześciu kamieni, postanowił usunąć ze swojej osobowości całe zło i dobro – aby niczym nie skażona, zimna logika kierowała jego decyzjami. Obydwa „wydalone” byty uległy personifikacji – Magus jest „czystym złem” (o „dobru” Warlocka jeszcze nic nie wiemy, widzimy tylko, że jest rodzaju żeńskiego). Wszechświat to za mało, w konfliktach tej skali na szali kładzie się całe uniwersa. „Wojna nieskończoności” naprawdę wstrząsnęła uniwersum Marvela u samych podstaw. Magus jest przeciwnikiem jeszcze straszniejszym niż poprzednio Thanos. Liczba zaangażowanych bohaterów jest kilkakrotnie większa, podobnie jak ilość miejsc i wątków fabularnych. Oczywiście cała historia jest niebywale prosta i totalnie rozrywkowa, tu nie ma miejsca na wielkie filozoficzne tematy. Zagrożenie, jak można było się spodziewać, zostaje usunięte, choć nikt nie gwarantuje, że na zawsze. „Wojna nieskończoności” kończy się w listopadzie 1992 roku wielce intrygującym obrazem. Widzimy „dobrą wersję” Warlocka unoszącą się w przestrzeni kosmicznej i słyszymy głos narratora – Thanosa: „Dzisiaj zło poniosło sromotną klęskę. Niestety pewnego dnia wszechświat będzie się musiał zmierzyć z dobrą stroną Warlocka. Boję się, że to zagrożenie może się okazać jeszcze większe”. Jak słusznie się domyślacie – dokładnie tak będzie. Rok 1993 był bowiem rokiem „Krucjaty nieskończoności”. Oto nadciąga „Bogini”, potężny, świetlisty byt przypominający Joannę D’Arc – uosobienie dobroci Adama Warlocka. Jej celem jest likwidacja wszelkiego zła we wszechświecie, niezależnie od poniesionych kosztów. „Nie bój się, przybywam z sercem pełnym miłości. Jestem tu, by usunąć ból i cierpienie”. Bogini to taki gwiezdny paladyn, krzyżowiec o niemal nieograniczanej mocy – mówiąc o Zbawieniu, Odkupieniu, Oczyszczeniu, Wierze, Dobroci i Sprawiedliwości przeciąga na swoją stronę całą masę ziemskich superbohaterów. Bełkot, jakich słyszano wiele w historii ludzkiej cywilizacji, wpłynął na tych herosów kierujących się sztywnym, nienaruszalnym kodeksem moralnym – Hulka, Punishera czy Wolverine’a Bogini nawet nie zauważyła. Stworzyła dla wybrańców tak zwany „Raj Omega” na obcej planecie i razem ze swoimi akolitami wzięła się ostro do roboty. Zbiorcze wydanie „Krucjaty nieskończoności” składa się z wybranych odcinków trzech serii. „Infinity Crusade” to podstawa – ziemscy superbohaterowie biorą się za łby i próbują zniszczyć Boginię lub ją ocalić. Tymczasem szefowa całego zamieszania układa scenariusz o wiele potworniejszy niż te autorstwa Thanosa i Magusa (kto by się spodziewał?) – wszechświat to znowu za mało! „Warlock Chronicles” opowiada o tułaczce Adama Warlocka i jego przymierzu – znowu – z Thanosem. „Warlock and the Infinity Watch” z kolei jest komediowym uzupełnieniem całej fabuły – wesołe, czasem absurdalne przygody Straży Nieskończoności ze szczególnym wskazaniem na rozbrajającego Trolla Pipa. „Krucjata nieskończoności” zamyka trylogię – łatwo się domyślić, że wszystko skończyło się dobrze. Gdyby było inaczej, Marvel musiałby przestać wydawać komiksy. Jim Starlin i jego koledzy rysownicy stworzyli bez wątpienia rzecz ważną, znaczącą i wpływającą mocno na kolejne komiksowe lata w wydawnictwie Marvel. Musimy sobie jednak zdawać sprawę, że nie jest to w żadnym wypadku komiks aspirujący do wielkiego dzieła, nie chce on redefiniować gatunku, czy skłaniać do głębokich filozoficznych rozważań – to są rzeczy bardzo proste fabularnie, koncepcyjnie i narracyjnie. Jest to komiksowa, superbohaterska rozrywka z lat dziewięćdziesiątych, choć o wiele lepiej przemyślana i zdecydowanie bardziej rozbudowana, niż to, co zazwyczaj serwował Marvel swoim czytelnikom. Na dziele Starlina wzorowały się kolejne pokolenia twórców i nie powinien dziwić nas fakt, że szefowie Marvel Cinematic Universe sięgnęli właśnie po tę historię (tak właściwie tylko po pierwszą część trylogii). To, co widzimy w filmach, jest oczywiście bardzo luźnym podejściem do tematu. Podobieństwo polega tylko na tym, że mamy Thanosa, który zbiera Kamienie Nieskończoności i pstryknięciem palców usuwa połowę populacji wszechświata. Filmowcy zapożyczyli też niektóre sceny z komiksu – najfajniejszym nawiązaniem jest to, w którym Hulk przebija sufit w rezydencji Doktora Strange’a, krzycząc „Thanos nadchodzi!” (w komiksie robi to Silver Surfer). Ale w filmach nie ma w ogóle kluczowej, równej Thanosowi, postaci jaką jest Adam Warlock, nie ma też Straży Nieskończoności. Kinowa „Infinity War” kończy się pstryknięciem, komiksowa „Infinity Gauntlet” od pstryknięcia się właściwie zaczyna. Thanos w filmie sam jest władcą i królem, postacią negatywną – w komiksach jest sługą Śmierci i zmienia fronty. Najbardziej rzucającą się różnicą pomiędzy filmem a komiksem jest jednak całkowity brak potężnych, kosmicznych bytów w tym pierwszym medium. Jim Starlin powiedział w jednym z wywiadów, że szefostwo MCU stwierdziło, że kinowa publiczność nie jest chyba gotowa na obcowanie z takimi istotami jak Wieczność, Nieskończoność, Ład, Chaos czy Żyjący Trybunał. Nadchodzące filmy, takie jak „Doctor Strange in the Multiverse of Madness”, czy „The Eternals” mają okazję to zmienić, wszak już w pierwszym filmie z Doktorem pojawiło się złe, kosmiczne bóstwo – Dormammu. Starlinowi nigdy nie przeszkadzały te wszystkie odstępstwa od fabuły komiksu, rozumiał działanie filmowego przemysłu, zachwycał się Joshem Brolinem w roli Thanosa („tak, tak ma wyglądać Tytan!”) i wziął udział w przygotowaniach filmu „Shang-Chi i legenda Dziesięciu Pierścieni” – w końcu to właśnie on wymyślił postać dzielnego wojownika dokładnie w tym samym czasie co Thanosa. Serial „Loki” mocno zdeprecjonował wartość Kamieni Nieskończoności, ale wprowadził pojęcie „Multiwersum” – w omawianych dziś komiksach to jednak błyskotki stanowią podstawę całej rzeczywistości. „Trylogia Nieskończoności” jest nadal i już pozostanie jednym z najważniejszych etapów w historii uniwersum Marvela. |
Większość komiksów Alejandro Jodorowsky’ego to całkowita fikcja i niczym nieskrępowana, rozbuchana fantastyka. Tym razem jednak zajmiemy się jednym z jego komiksów historycznych albo może „historycznych” – fabuła czteroczęściowej serii „Borgia” oparta jest bowiem na faktycznych postaciach i wydarzeniach, ale potraktowanych z dość dużą dezynwolturą.
więcej »W 24 zestawieniu najlepiej sprzedających się komiksów, opracowanym we współpracy z księgarnią Centrum Komiksu, czas się cofnął. Na liście znalazły się bowiem całkiem nowe przygody pewnych walecznych wojów z Mirmiłowa i ich smoka… Ale, o dziwo, nie na pierwszym miejscu.
więcej »Wiosna w pełni także na rynku komiksowym. Jest z czego wybierać i aż strach pomyśleć, co będzie się działo w maju.
więcej »Jedenaście lat Sodomy
— Marcin Knyszyński
Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński
Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński
Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński
Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński
„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński
Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński
Nowe status quo
— Marcin Knyszyński
Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński
Pusta jest jego ręka! Część druga
— Marcin Knyszyński
Kres nieskończoności
— Tomasz Nowak
To nie ona była Ewą
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Po komiks marsz: Styczeń 2020
— Esensja Komiks
Najlepsze komiksy 2019 roku - nominacje
— Esensja Komiks
Prezenty świąteczne 2019: Komiksy
— Esensja Komiks
Stary Thanos nie rdzewieje
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Po komiks marsz: Kwiecień 2019
— Esensja Komiks
Po komiks marsz: Grudzień 2018
— Esensja Komiks
Jedenaście lat Sodomy
— Marcin Knyszyński
Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński
Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński
Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński
Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński
„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński
Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński
Nowe status quo
— Marcin Knyszyński
Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński
Pusta jest jego ręka! Część druga
— Marcin Knyszyński
Skarb dla pokolenia TM-Semic
— Maciej Jasiński
Czarno-biały świat
— Marcin Knyszyński
Razem do końca (prawie)!
— Marcin Knyszyński
Jeszcze raz, ale inaczej
— Andrzej Goryl
Batman jak Bond
— Marcin Knyszyński
Nowa epoka
— Marcin Knyszyński
Marvel: Nieźle jak na Fantastyczną Czwórkę
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Marvel: Tymczasem w pewnym nadbałtyckim kraju
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Marvel: Saga o Brązowej Erze Komiksu
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Demon w trójpaku
— Sebastian Chosiński
Beznadziejna piątka
— Marcin Knyszyński
Oto koniec znanego nam świata
— Marcin Knyszyński
Po komiks marsz: Kwiecień 2024
— Paweł Ciołkiewicz, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch
Miecze i sandały
— Marcin Knyszyński
Z rodzynkami, czy bez?
— Marcin Knyszyński
Hola, hola, panie Straczynski!
— Marcin Knyszyński
Żadna dziura nie jest dość głęboka
— Marcin Knyszyński
Uczta ekstremalna
— Marcin Knyszyński
Straczynski Odnowiciel
— Marcin Knyszyński
Cztery wywiady, coś tam pomiędzy i pogrzeb
— Marcin Knyszyński