Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 8 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Komiksy

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

komiksowe

więcej »

Zapowiedzi

komiksowe

więcej »

Ewangeliści w świecie fantasy

Esensja.pl
Esensja.pl
Seria "Trzeci testament" nie nawiązuje bezpośrednio do "Imienia róży". Nie ma jednak wątpliwości, że jej autorzy czerpali pełnymi garściami ze świata wykreowanego przez Umberto Eco. Dokąd zaprowadził nas "Trzeci testament" ?

Sebastian Chosiński

Ewangeliści w świecie fantasy

Seria "Trzeci testament" nie nawiązuje bezpośrednio do "Imienia róży". Nie ma jednak wątpliwości, że jej autorzy czerpali pełnymi garściami ze świata wykreowanego przez Umberto Eco. Dokąd zaprowadził nas "Trzeci testament" ?
W 1980 roku we Włoszech ukazała się powieść "Imię róży", utwór słynnego już dzisiaj pisarza i eksploratora wieków średnich - Umberto Eco. Było to historyczno-filozoficzne arcydzieło literackie o wyraźnym zacięciu kryminalnym. Musiało to stanowić niebywałą zagadkę dla sympatyków specjalisty od semiotyki i literatury średniowiecza, który do tej pory stronił od elementów przynależnych kulturze masowej. Książka podbiła serca czytelników na całym świecie (doczekała się wielu wydań i jeszcze większej ilości naśladownictw). Triumf powieści przypieczętował nakręcony w roku 1986 na jej podstawie film Jean-Jacquesa Annaud. Nieco później popularność powieści Eco postanowili wykorzystać twórcy komiksów, powołując do życia postać Konrada Reinhardta Marka, hrabiego Marburga - inkwizytora, który z rąk papieża Grzegorza IX otrzymał pierścień świadczący o nadaniu mu tytułu Ręki Boga (czyli Manus Dei). I tak powstała seria "Trzeci testament"...
Brzemię Eco i tematu
Seria "Trzeci testament" nie nawiązuje bezpośrednio do "Imienia róży". Nie ma jednak wątpliwości, że jej autorzy czerpali pełnymi garściami ze świata wykreowanego przez włoskiego pisarza. Nawet wymyśloną przez siebie fabułę umieścili niemal w tym samym okresie historycznym: prolog do pierwszego tomu "Testamentu" rozgrywa się w 1286 roku, właściwa zaś akcja zaczyna się dwadzieścia lat później. Historia opisana przez Eco ustami starego już Adso z Melku ma natomiast miejsce "w opactwie, którego nazwę nawet stosownie i pobożnie jest zamilczeć, pod koniec Roku Pańskiego 1327". W obu przypadkach rola czarnego charakteru przypada Świętej Inkwizycji. Zarówno w powieści, jak i w komiksie, zalążkiem akcji jest poszukiwanie tajemniczego manuskryptu. U Eco jest to zaginiona druga księga Arystotelesowskiej "Poetyki". U Dorisona i Alice′a zaś - pergaminy z Qumran nad Morzem Martwym w Izraelu; tuż po zakończeniu II wojny światowej, w 1947 roku w jednej z tamtejszych jaskiń odnaleziono wielki księgozbiór dzieł powstałych najprawdopodobniej w okresie narodzin chrześcijaństwa. Niezwykle podobni są do siebie również główni bohaterowie obu dzieł. Konrad z Marburga to niemal lustrzane odbicie Wilhelma z Baskerville, którego doskonale pamiętamy z filmu Annaud - głównie z powodu charakterystycznych rysów twarzy Seana Connery′ego. Młodziutki Adso zastąpiony został jednak w komiksowej historii przez kobietę - Elizabeth z Elsenor - sierotę, która przez kilkanaście lat wychowywała się na dworze biskupa Charlesa z Elsenor, przyjaciela Konrada z lat bujnej i pełnej przygód młodości.
"Trzeci testament" powstawał w ciągu sześciu lat (od roku 1997 do 2003), co dobitnie świadczy o ogromie pracy wykonanej przez autorów komiksu. Niestety, po zapoznaniu się z całością cyklu, nie sposób nie dostrzec sporych wahań formy , zwłaszcza na płaszczyźnie literackiej. O ile tom pierwszy jest dziełem znakomitym, zasługującym na miano "skończonego" (to nieco eufemistyczne określenie ideału), dwa kolejne zdecydowanie obniżają poziom, ostatni natomiast sprawia zawód i pozostawia ogromny niedosyt. W miarę rozwoju fabuły, ów historyczno-przygodowy komiks o silnym zabarwieniu mistyczno-filozoficznym zamienia się w klasyczną opowieść fantasy; poszukiwany tytułowy trzeci testament staje się jedynie kolejnym artefaktem, niczym nie różniącym się od setek wykoncypowanych wcześniej przez pisarzy pierścieni, mieczy, czy magicznych ksiąg. Ogromny potencjał, tkwiący w historii bezpośrednio nawiązującej do początków chrześcijaństwa, został rozmieniony na drobne. A może po prostu autorzy nie zdołali udźwignąć potężnego brzemienia, jakie przyjęli na swoje barki...
Początek z wysokiego "C"
W pierwszym tomie cyklu uwagę przykuwała nie tylko doskonale poprowadzona fabuła, ale przede wszystkim pełen religijnej metafizyki klimat, jaki udało się stworzyć Dorisonowi i Alice′owi. Realistyczne rysunki, dobrze oddające potęgę gotyckich budowli (m.in. klasztoru w Veynes, ale nade wszystko katedry Notre Dame w Paryżu) i mnogość zainicjowanych wątków, nie pozwalały oderwać się od komiksu ani na moment. Konrad z Marburga stał się jednym z największych komiksowych bohaterów, od razu zdobywając sympatię czytelników. To prawdziwy heros. Mężczyzna w sile wieku, który niejedno w życiu przeszedł; idealista, który w imię prawości i sprawiedliwości nie waha się wystąpić przeciwko swoim politycznym i religijnym protektorom. Naraża się w ten sposób na oskarżenie o współdziałanie z Szatanem, które kosztuje go nie tylko pozycję, ale także niemal życie. Jak wielu światłych ludzi Kościoła w owych "ciemnych wiekach" - zostaje skazany na spalenie na stosie. Z pomocą przybywa mu nieoceniony przyjaciel, Charles, późniejszy biskup z Elsenor. Ten sam człowiek po dwudziestu latach wyrwie Konrada z otchłani zapomnienia i powierzy mu zadanie wyjaśnienia tajemniczej masakry franciszkanów z klasztoru w Veynes. Konrad, po początkowym wahaniu - obiecał sobie przecież, że nigdy już się nie sprzysięży z przeklętym przez wielu Bernardo Gui - ostatecznie postanawia pomóc staremu towarzyszowi i decyduje się wyjaśnić przyczyny straszliwej zbrodni. Nie spodziewa się jednak, że w ten sposób poruszy lawinę wydarzeń, którą zapoczątkuje męczeńska śmierć Charlesa. Konrad, zmuszony do ucieczki z Paryża, unosi na swoich barkach nie tylko oskarżenie o zamordowanie biskupa, ale również troskę o jego przybraną córkę - Elizabeth. <
Tak rozpoczęła się podróż Konrada i Elizabeth przez Europę, dosłownie wzdłuż i wszerz kontynentu. Kolejne karty komiksu odkrywały przed czytelnikami dalsze tajemnice. Po dotarciu do byłego przeora klasztoru w Veynes, Honoriusza Saint-Jean, dożywającego swych lat w oddalonej od świata górskiej wiosce Tourmalet, Konrad i Elizabeth dowiedzieli się o tajemnicy, która wyciągnięta na światło dzienne mogłaby zmienić oblicze świata. Mówiąc prościej: o odnalezionych przezeń podczas podróży do Ziemi Świętej pergaminach, przechowywanych w glinianych dzbanach w miejscowości Qumran. Uwagę Honoriusza zwrócił zwłaszcza jeden z nich, ukryty w relikwiarzu ze szlachetnego metalu. Ogromna ciekawość spowodowała, że zakonnik sprzeniewierzył się rozkazom swoich przełożonych i wbrew ich woli nie zniszczył wszystkich odkrytych manuskryptów. Postąpił niemal dokładnie na odwrót: kazał wybudować w klasztorze tajną kryptę, w której - czekając na lepsze czasy - miały spoczywać odnalezione w dalekiej Palestynie pergaminy. Co w nich było tak cennego? "Klucz do ostatecznej wiedzy" - odpowiedział Honoriusz Konradowi. Słowo Boga. Słowo mające siłę tworzenia, ale i siłę niszczenia. Słowo potrafiące wynieść na szczyty władzy i strącić w piekielne otchłanie!
Mniej realiów, więcej fantazji
Począwszy od tomu drugiego w komiksie pojawiały się nowe postacie, nie mniej od samego Konrada istotne dla dalszego rozwoju akcji. Tym razem stojące po drugiej stronie barykady. To biskup Stornwall (wyspa w północnej Szkocji) - Uther Purpurowy, który działając na zlecenie hrabiego Sayna, nie szczędząc środków, również stara się dotrzeć do tajemnicy skrytej w pergaminach z Qumran. Kim naprawdę jest, a może raczej - za kogo uważa się Sayn? Tego dowiemy się dopiero z tomu czwartego. Konrad i Elizabeth otrzymują pomoc od niejakiego Gerarda Steinera, niegdyś ucznia Konrada, a następnie zwierzchnika wszystkich szpiegów Kościoła. Spotykają się z nim w hiszpańskim Toledo, gdzie dowiadują się, że Gerard od dawna toczy "podjazdową" wojnę z Utherem, którego oskarża o stworzenie siatki przemytników handlujących tajnymi manuskryptami. Dlatego też Steiner postanawia pomóc hrabiemu z Marburga, oddając mu do dyspozycji m.in. pozostającego na jego usługi najemnika z Irlandii, Trevora O′Neila. We trójkę wyruszają do Stornwall, gdzie mają znaleźć dokumenty obciążające Uthera.
Niestety, od tego momentu fabuła zaczyna nieco kuleć. W pozostałych trzech albumach zdarzają się bowiem dłużyzny i fragmenty niemal całkowicie wyprane z emocji, jak chociażby penetracja biblioteki w Toledo, stworzonej jeszcze przez Arabów, a ukrytej w niedostępnej, zalanej podziemną rzeką grocie. W natłoku zdarzeń i akcji zaginął też gdzieś klimat części pierwszej. Autorzy coraz częściej stawiali bowiem na rozwój akcji, która wprawdzie nabiera tempa, ale tak naprawdę donikąd nie prowadzi - czy też wręcz wiedzie na manowce. Ponadto, gdy bohaterowie wkraczają w świat typowy dla literatury fantasy, znikają niczym poranna rosa średniowieczne realia, które w otwierającym cykl albumie w dużej mierze decydowały o atrakcyjności komiksu. Ostatnie dwa tomy są już w zasadzie czystą fantazją, jedynie bardzo luźno osadzoną w XIII- bądź XIV-wiecznych realiach. Tak naprawdę scenografia ta niewiele różni się od rzeczywistości wykreowanej w takich seriach jak "Skarga Utraconych Ziem", "Pelissa" czy "Głowy orłów". A to znaczy, że coraz bardziej oddala się od prawdy historycznej.
Naciągnięta alternatywa
Pierwszy tom serii sugerował, że "Trzeci testament" może być komiksem przygodowo-historycznym - z naciskiem na pierwszy człon tego określenia - na wzór powieści Aleksandra Dumasa. Takim, który wykorzystuje fakty historyczne do budowania fikcyjnej fabuły. Niestety, z każdą stroną, z każdym kolejnym albumem w warstwie faktograficznej coraz bardziej zgrzyta. Co prawda pojawiają się na kartach komiksu postacie znane z historii, obdarzone nawet cechami swoich historycznych pierwowzorów: papież Grzegorz IX, mistrz templariuszy Wilhelm z Beaujeu, nawet sam hrabia z Marburga; autorzy dokonują w ich biografiach raczej zaskakujących retuszów. Należy zauważyć, że w kończących serię przypisach redakcja polskiego wydania tłumaczy wszystkie fabularne zawiłości i historyczne nieścisłości. Nie można tego jednak uznać za usprawiedliwienie dość karkołomnego zabiegu scenarzystów. Bo jeśli zdecydowali się oni na tak daleko idące i dość istotne zmiany, to po co w ogóle korzystali z postaci historycznych? Opowieść wcale nie straciłaby na wyrazistości (a może nawet jeszcze zyskała), gdyby rozgrywała się - jeśli tak bardzo tego pragnęli - w XIV-wiecznej Europie, a bohaterowie nosiliby fikcyjne imiona.
Tym samym, chcąc ratować dobre imię twórców, wydawca został zmuszony do ukucia tezy o "alternatywnym świecie Trzeciego testamentu". Teza, która nijak nie przekonuje. Komiks ten nie nosi bowiem w ogóle znamion "historii alternatywnej". Gdybyśmy do wytłumaczenia tego określenia mieli użyć kryteriów przyjętych przez redaktorów komiksu, za "alternatywne" musielibyśmy uznać niemal wszystkie powieści z gatunku "płaszcza i szpady", pozostając jedynie przy Dumasie. Zmiany poczynione przez Dorisona i Alice′a na rzecz "uatrakcyjnienia" (nie bez powodu słowo to wpisałem w cudzysłów) fabuły donikąd nie wiodą. Przytoczona przez nich opowieść mogłaby potoczyć się dokładnie tak samo, gdyby Grzegorz IX nazwany został np. Andrzejem LX, albo gdyby autorzy pozwolili mu żyć na kartach komiksu w czasie, kiedy rzeczywiście żył, czyli blisko czterdzieści lat wcześniej. Owa "alternatywność" stanowi zatem kuriozum i nie ma żadnego logicznego uzasadnienia.
Tropem Thorgala...
Ostatni tom "Trzeciego testamentu" stanowi swoisty ewenement. Zawiera ponad siedemdziesiąt stron komiksu! Niemniej, nie ma się z czego cieszyć, ponieważ ilość w tym przypadku nijak nie przekłada się na jakość. Scenariusz "Jana" pozostawia wiele do życzenia; w ostatnim albumie historia zeszła na daleki plan, ustępując miejsca coraz bardziej fantastycznym projektom autorów serii. Nie ma tu miejsca na logikę, jest za to iście hollywoodzki - rozpisany na nieomal połowę tomu - finał, rozegrany w scenerii dalekiej północy (Ultima Thule). Dlaczego właśnie tam? Ot, kolejne udziwnienie. A może wręcz przeciwnie - świadome nawiązanie i próba zdyskontowania popularności "Thorgala"?
Graficznie "Trzeci testament" prezentuje się całkiem przyzwoicie. Nie wykracza wprawdzie poza francuskie standardy dla tego typu opowieści, ale też przez całe cztery tomy trzyma nadzwyczaj równy poziom. Klasyczna, realistyczna kreska Alice′a trafnie odzwierciedla nastroje i emocje głównych bohaterów. A że co rusz spotykają ich mroczne przygody, to i rysunki utrzymane są w podobnej konwencji. Aż żal, że scenariusz nie dorównał grafice! Jednakże - pomimo słów krytyki - "Trzeci testament" uznać trzeba za spory sukces. Gdybyśmy oceniali go tylko i wyłącznie jako komiks fantasy, oceny byłyby zapewne jeszcze wyższe. W kategorii komiksu o aspiracjach stricte historycznych, bez zmrużenia oka znacznie wyższą notę należałoby jednak wystawić "Murenie". Trochę żal zmarnowanej szansy. Żal nadziei rozbudzonych przez "Marka". Żal, że nie dorównali mu pozostali ewangeliści.
koniec
1 lutego 2004

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Niedzielny krytyk komiksów: Śrubełek? Głowadzik?
Marcin Osuch

28 IV 2024

Każdy smok ma swój słaby punkt ukryty pod którąś z łusek. Tak było ze Smaugiem z „Hobbita”, tak było też ze smokiem z przygód Jonki, Jonka i Kleksa. A że w przypadku tego drugiego chodziło o wentyl do pompki? Na tym polegał urok komiksów Szarloty Pawel.

więcej »

Niekoniecznie jasno pisane: Jedenaście lat Sodomy
Marcin Knyszyński

21 IV 2024

Większość komiksów Alejandro Jodorowsky’ego to całkowita fikcja i niczym nieskrępowana, rozbuchana fantastyka. Tym razem jednak zajmiemy się jednym z jego komiksów historycznych albo może „historycznych” – fabuła czteroczęściowej serii „Borgia” oparta jest bowiem na faktycznych postaciach i wydarzeniach, ale potraktowanych z dość dużą dezynwolturą.

więcej »

Komiksowe Top 10: Marzec 2024
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

17 IV 2024

W 24 zestawieniu najlepiej sprzedających się komiksów, opracowanym we współpracy z księgarnią Centrum Komiksu, czas się cofnął. Na liście znalazły się bowiem całkiem nowe przygody pewnych walecznych wojów z Mirmiłowa i ich smoka… Ale, o dziwo, nie na pierwszym miejscu.

więcej »

Polecamy

Jedenaście lat Sodomy

Niekoniecznie jasno pisane:

Jedenaście lat Sodomy
— Marcin Knyszyński

Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński

Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński

Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński

Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński

„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński

Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński

Nowe status quo
— Marcin Knyszyński

Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński

Pusta jest jego ręka! Część druga
— Marcin Knyszyński

Zobacz też

Tegoż autora

W starym domu nie straszy
— Sebastian Chosiński

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
— Sebastian Chosiński

Płynąć na chmurach
— Sebastian Chosiński

Ptaki wśród chmur
— Sebastian Chosiński

„Czemu mi smutno i czemu najsmutniej…”
— Sebastian Chosiński

Pieśni wędrujące, przydrożne i roztańczone
— Sebastian Chosiński

W kosmosie też znają jazz i hip hop
— Sebastian Chosiński

Od Bacha do Hindemitha
— Sebastian Chosiński

Z widokiem na Manhattan
— Sebastian Chosiński

Duńczyk, który gra po amerykańsku
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.